ღKlątwaღ

~Witam ^^ Mam nadzieję, że powiadomienie do was dotarło i wattpad nie robi żadnych problemów, jak w środę ^^ Życzę miłego czytania i przypominam, że już pierwszego czerwca ogłoszę na grupie Fb, którego czerwca nastąpi przedsprzedaż To Tylko Gry ^^

Płacz tak głośny, oddech tak ciężki, a unoszące się w chłopaku uczucie strachu tak silne, że odbierało mu zdrowe myślenie. Widok niemowlęcia przypominał mu jego błędy oraz to, co uczynił złego. To było karą, która nawiedziła go tej nocy.
Słysząca pracownica płacz i krzyk Taehyunga szybko wbiegła do jego sypialni, gdzie zapaliła światło w pomieszczeniu, mogąc ujrzeć pogrążonego w śnie chłopaka, który bezwłasnej woli krzyczał i płakał, mając uniesione nad głową ręce.
— Panie Taehyung — podeszła do niego kobieta, która chwyciła za sztywne ramię właściciela, będąc przerażoną po samym dotyku. Wystraszona bała się, że chłopak nie żyje, lecz jego płacz i krzyk odciągnął ją od tych najgorszych myśli. — Proszę się obudzić — powiedziała ze zmartwieniem w głosie, a niereagujący na jej słowa i dotyk chłopak spowodował, że przerażona kobieta wstała z łóżka, chcąc wezwać pomoc.

Gdy ruszyła do wyjścia, usłyszała ciszę, przez co odwróciła się w stronę łóżka, na którym w pozycji siedzącej był jasnowłosy chłopak, którego ramiona poruszały się niespokojnie wraz z oddechem, a jego policzki pokryte były łzami. — Panie Taehyung.. Jakiego mi pan strachu narobił — powiedziała, wracając do chłopaka, który nawet na nią nie spojrzał.

— S-Słyszałaś to? — zapytał, a zmieszana kobieta zmarszczyła w niezrozumieniu swe brwi, gdy pytanie Taehyunga ją zdezorientowało.

— Ale co? — zapytała.

— Ten płacz — odpowiedział, unosząc na nią swoje zapłakane oczy, a zmartwiona kobieta stanem dużo młodszego chłopaka, usiadła obok niego, kładąc swą dłoń na jego ramieniu.

— Nic nie słyszałam. Musiał mieć pan jakiś zły sen, ale bałam się, bo nie mogłam pana dobudzić — rzekła, patrząc z troską na blondyna.

— Tutaj było niemowlę.. i-i było we krwi i płakało, a j-ja nie mogłem nic zrobić — powiedział roztrzęsiony, czując, jakby ten sen był prawdziwy i to najbardziej go przerażało. — Jak nie mogłaś usłyszeć płaczu tego dziecka? — spojrzał zdesperowany w jej oczy. — To działo się naprawdę, to dziecko naprawdę tutaj płakało... To nie mogło być snem — dodał, a kobieta patrzyła na niego ze strachem w oczach, widząc przekonanie chłopaka.

— Czasem mamy dość realne sny. Panu często zdarza się mieć kłopotliwe sny, a płaczu dziecka nikt tutaj nie słyszał — powiedziała, chcąc go jakoś uspokoić, lecz Taehyung pokręcił głową, będąc przekonanym do tego, co słyszał i widział. — Musi pan wypocząć i nie myśleć już o tym śnie. Zrobię panu herbatę na uspokojenie — rzekła, wstając, a przestraszony chłopak chwycił za jej dłoń.

— Nie zostawiaj mnie tutaj samego — powiedział z przerażeniem w głosie, a pracownica patrzyła na niego z niepewnością w oczach.

— To był tylko sen — próbowała go przekonać do swej racji.

— To nie był sen, to klątwa — wyszeptał, puszczając w panice swą dłoń, którą przyłożył do swoich ust.

— Jaka klątwa? — zapytała zaskoczona.

— Za to, co zrobiłem — odpowiedział, zaciskając szczelnie swoje powieki.

— Pójdę lepiej po tę herbatę — rzekła, widząc, że chłopak nie ma się najlepiej i w całym zdenerwowaniu mówi szalone rzeczy. Opuściła sypialnie, zostawiając w niej samego Taehyunga, który nie był w stanie się uspokoić po tym śnie. Zdębiał cały, gdy ponownie usłyszał płacz dziecka i przerażeniu przyłożył do uszu dłonie, nie chcąc tego słyszeć.

To, co w tej chwili się działo, nie mogło stworzyć się tylko w jego głowie, czy może właśnie tak było? Możliwie, że poczucie winy powracało do niego ze zdwojoną siłą i próbowało wprowadzić go w jakiś stan szaleństwa, ponieważ przez to czuł się opętany przez demony przeszłości.

Odsunął dłonie od swoich uszu, gdy dźwięk płaczu ucichł, przez co szybko sięgnął po swój telefon, by wybrać numer do osoby, która jako jedyna mogła mu teraz pomóc. Przyłożył do ucha telefon, jednak po ciągłych sygnałach osoba po drugiej stronie nie odebrała, a on zrezygnowany spojrzał w przestrzeń pokoju, nie chcąc spędzić tutaj spać ani spędzić kolejnych nocy. Wchodząca z tacą pracownica spowodowała, że chłopak spojrzał na nią.
— Przygotuj mi pokój na pierwszym piętrze. Najlepiej mój wcześniejszy. Nie zamierzam spać w tym pokoju — powiedział w jej stronę. Kobieta odłożyła tacę na szafce nocnej, patrząc z zaskoczeniem na zdecydowanego chłopaka.

— Ale tamten pokój jest o wiele skromniejszy, a tutaj jest sypialnia pana i Jungkooka — zauważyła, a Taehyung podniósł się z łóżka.

— Nie będę spał w pokoju, gdzie słyszę ten płacz. Inaczej zwariuję — rzekł, mijając kobietę. — I nie mówmy więcej o tym irytującym typie — dodał, po czym opuścił sypialnię, schodząc na piętro niżej, gdzie podszedł do drzwi od sypialni, którą wybrał, gdy po raz pierwszy przyjechał do posiadłości Jeonów.
Wchodząc do środka, zapalił światło w pomieszczeniu, które ani trochę się nie zmieniło. Zmartwiony podszedł do okna, z którego miał widok na część ziemi, której w ciemności nocy ujrzeć nie był w stanie. Westchnął głęboko, gdy pracownice musiały przygotować dla niego pokój, by mógł pójść spać. Mimo zmiany pokoju wciąż obawiał się tego, że ponownie usłyszy ten płacz, przez co w ogóle nie był w stanie wyluzować i poczuć się bezpiecznie.

— Pokój jest gotowy — rzekła pracownica, a Taehyung odwrócił się w jej stronę, gdzie jego oczy zwróciły się na pościelone łóżko.

— Dziękuje i przepraszam was za kłopot — rzekł w ich stronę. Gdy kobiety opuściły jego pokój, usiadł na łóżku, gdzie wziął do dłoni kubek z przygotowaną herbatą, która miała w jakiś sposób go uspokoić. Odłożył na półkę nocną telefon, próbując wypić przygotowany napar, który nie smakował najlepiej, lecz starał się zignorować nieprzyjemny smak, opróżniając cały kubek.
Odkładając pusty kubek, udał się zgasić światło, by zaraz położyć się do świeżo pościelonego łóżka, okrywając się kołdrą. Niespokojny zamknął swe oczy, próbując nie myśleć, a bardziej się zrelaksować, aby sen sam do niego powrócił, jednak słysząc ponownie płacz, zakrył swoją głowę poduszką. — N-Niczego nie słyszysz...

~

Następnego dnia, gdy nastał świt, jasnowłosy chłopak patrzył swoimi podkrążonymi oczami w stronę okna, mogąc ujrzeć błękitne niebo, które w jakimś stopniu go relaksowało. Nie mogąc zmrużyć oka przez całą noc, czuł się wykończony, aby wstawać i brać się za pracę. Przerażała go sama myśl o przyjściu nocy i powrotu tego płaczu.

Dzwoniący telefon spowodował, że niechętnie podniósł się do siadu, by sięgnąć po urządzenie. Odebrał beznamysłu przychodzące połączenie, przykładając do ucha telefon.
— Halo? — zapytał, ziewając wyraźnie.

— Dzwoniłeś, skarbie. Coś się stało? — usłyszał przyjemny głos należący do jego matki.

— Mamo, dlaczego nie odbierałaś? Potrzebowałem cię — powiedział, nieco pretensjonalnie.

— Wybacz, ale o trzeciej w nocy to ja śpię z ojcem — rzekła na swą obronę. — Ale dlaczego mnie potrzebowałeś? — zapytała, a Taehyung niepewny tego, czy powinien zawracać kobiecie głowę, odwrócił wzrok.

— Miałem zły sen i chciałem cię usłyszeć — odpowiedział jej, gdzie mógł usłyszeć po drugiej stronie jej rozczulony głos.

— Jesteś słodki, Taehyung. Jednak martwi mnie to, że masz złe sny. Kiedy masz wizytę z twoim psychiatrą? — zapytała zatroskana.

— Dopiero jutro przyjedzie tak ja zawsze — odpowiedział, gdzie nerwowo zacisnął palce na kołdrze. — Mamo... — szepnął cicho i przeciągle.

— Tak?

— Czy mógłbym przyjść do ciebie i taty? — zapytał niepewnie, nie chcąc się narzucać rodzicom.

— Jeszcze głupio pytasz. Tutaj jest twój dom, Taehyung. Możesz zawsze do nas przyjść ile razy mam ci mówić, że nie musisz pytać o przyjście do nas  — powiedziała, lecz dla Taehyunga była to stała śpiewka rodzicielki, dla której najlepiej by było, gdyby z nią został, aby nadrobić ze sobą wiele czasu.

— To wpadnę na obiad — uśmiechnął się słabo.

— Taehyung? — usłyszał niepewny głos kobiety.

— Tak mamo?

— Czy na pewno wszystko jest dobrze? — zapytała, a Taehyung nerwowo zagryzł się na dolnej wardze, czując jak od wstrzymywania łez, zaczynają piec go oczy.

— T-Tak — odpowiedział, lecz jego głos łamał się, gdy starał się nie zamartwiać kobiety własnymi problemami.

— No dobrze. W takim razie zobaczymy się na obiedzie.. O! Twój ojciec chce zrobić grilla z okazji, że przyjdziesz. Jakoś nagle odżył, słysząc, że przyjdziesz — mówiła z rozbawieniem w głosie, a na ustach Taehyunga pojawił się uśmiech.

— Cały tata — zaśmiał się cicho. — Do zobaczenia — rozłączył się, spoglądając ze smutkiem w oczach na wyświetlacz telefonu, gdy nie widział ani jednej wiadomości od Jungkooka, z którym wczorajsza rozmowa nie przebiegła za dobrze.
— Nie cierpię go, gdy jest tak głupio naiwny...

~

Siedzący nad papierkową robotą ciemnowłosy chłopak oderwał oczy z papieru i odłożył długopis, gdzie jego oczy utkwiły się w stojącej ramce ze zdjęciem przedstawiającym go i Taehyunga w dniu ich ślubu. Uśmiechnął się w smutku, odczuwając wewnątrz prawdziwą burzę, która niszczyła ten zbudowany spokój po ślubie, który był umocnieniem ich więzi i powinien utrzymać tę miłość, nawet jeśli zdana jest teraz na próbę.

Chwycił w dłoń ramkę, gdzie obrócił się na krześle w stronę stojących regałów, na których stało pełno segregatorów, a  jego oczy przyglądały się Taehyungowi, który na zdjęciu wyglądał na naprawdę szczęśliwego. — Wybacz, że cię zawodzę i jeszcze bardziej zawiodę...

~

Zdołowany Hoseok udał się do domu Jimin i Yoongiego, do którego wszedł bez wcześniejszego zapukania, czując się naprawdę jak u siebie. Zdjął obuwie w przejściu, by swobodnie przejść do salonu, gdzie zmieszany widokiem Jimina z jakimś mężczyzną zatrzymał się w miejscu. Widok uśmiechniętego blondasa, który energicznie rozmawiał z nieznajomym, powodował w Hoseoku uczucie niepokoju, ponieważ od jakiegoś czasu nie widział, aby Jimin był tak radosny. Trzymał w dłoni zapakowaną torbę, której starał się nie puścić, gdy najgorsze podejrzenia zrodziły się w głowie rudowłosego.
— Jimin — powiedział wyraźnie, a oczy chłopaka zwróciły się na jego osobę.

— O! Hoseok — uśmiechnął się, wstając z kanapy, a z nim razem nieznajomy, który podszedł z Jiminem do rudowłosego. — Jak zawsze bez zapowiedzi — zauważył, jednak widząc nieufne spojrzenie Hoseoka na jego gościa, postanowił go przedstawić, zanim chłopak pożre go wzrokiem. — To jest nasz kierowca Han Yuwon — przedstawił mężczyznę.

— Miło mi — wyciągnął dłoń w stronę Hoseoka, który zbyt otwarcie mrużył na niego swe oczy, okazując mu nieufność.

— Taa.. Mnie również miło. Jung Hoseok aka brother Jimina, więc uważaj — powiedział, ściskając jego dłoń, na której zwiększył nacisk, próbując przekazać mężczyźnie, aby nie próbował bliższych znajomości z własnym pracodawcą, gdyż zbyt wiele telenowel obejrzał, żeby od razu nie przybrać podejrzeń.

— Dobrze wiedzieć — wysilił się na uśmiech, niepewnie odsuwając dłoń od rudowłosego, który z początku nie chciał puścić jego dłoni. Jimin miał ochotę zapaść się pod ziemię, widząc, co robi Jung. — Ja pójdę lepiej przygotować samochód — spojrzał niepewnie na Jimina.

— Pewnie, idź — przytaknął żwawo głową, nie chcąc dłużej znosić zachowania Hoseoka. Mężczyzna udał się do wyjścia z domu, gdy Hoseok cały czas szedł za nimi swoimi oczami, a zdenerwowany Jimin uderzył go w ramię. — Hoseok! Ogarnij się! — podniósł głos, widząc, że przeraża detektywa, którego nie mógł stracić przez rudowłosego.

— Nie drzyj się na mnie, bo to ja powinienem! — odkrzyknął, odkładając na podłogę torbę, gdzie chwycił pewnie za ramiona Jimina, by rzucić się z nim na kanapę. Zaskoczony Jimin patrzył na zdenerwowanego chłopaka, który zawisł nad nim.

— O co ci chodzi? — zapytał zmieszany.

— A o to, że romansujesz z pracownikiem, kiedy twój mąż jest w stolicy — odpowiedział mu, a Jimin zmarszczył brwi.

— Z nikim nie romansuje, bo to Yoongi jest mi niewierny, będąc w stolicy! — podniósł zdenerwowany głos, a Hoseok pokręcił zrezygnowany głową.

— Co do tego nie masz pewności, Chim. Wiem, że wam się nieukłada, ale nie rób niczego, czego będziesz potem żałował — powiedział, odsuwając się od Jimina, który podniósł się do siadu, by spojrzeć na zmartwionego chłopaka. — Wkurza mnie to, co robi Yoongi, bo miał cię kochać i szanować, ale nie chce i ty też nie powinieneś w niego wątpić nie posiadając żadnych dowodów na jego niewierność — spojrzał w oczy młodszego.

— Nie wystarczy już to, że spotyka się z tą laską z baru? — zapytał załamany. — W dodatku, gdy wraca, śpimy osobno. Hoseok ja rozumiem wszystko, ale on nie chce ze mną rozmawiać, a ja czuje się samotny i pełny obaw. Nie wiem, co mój mąż robi w stolicy i non stop daje mi powody do wątpliwości — rzekł ze zdenerwowaniem w głosie, starając się nie rozpłakać.

— Rozumiem, że możesz czuć się opuszczony i mieć wątpliwości, ale szukanie pocieszenia w innym nie jest wyjściem — rzekł, patrząc w oczy Jimina, który westchnął głęboko.

— Ja nie szukam w nim pocieszenia, Hoseok. O-On jest tylko zwykłym pracownikiem i chyba mam prawo z kimś porozmawiać oraz uśmiechnąć się dzięki drugiej osobie, prawda? — zapytał podłamany. — Czy może mam unikać tego i płakać po kątach?

— Nie... Nie tego dla ciebie chcę, ale masz być uważny i nie dać się pokusie — ułożył dłoń na głowie mniejszego. — Ten kierowca jest naprawdę przystojny i trochę zacząłem się obawiać, ale jeśli mówisz, że jest tylko zwykłym pracownikiem, to przepraszam za atak — powiedział skruszony.

— Wybaczam — uśmiechnął się delikatnie. — A ty czemu jesteś taki ponury? — zapytał, zauważając u chłopaka smutek.

— Bo mi randka nie wyszła — odpowiedział z ciężkim westchnięciem. — Ciągle to samo. Za każdym razem jakiś idiota — pokręcał zdenerwowany głową.

— A co on zrobił? — uniósł brew.

— Powiedział, że gardzi operami mydlanymi, więc od razu go skreśliłem i posłałem w diabły — rzekł urażony, a Chim zaśmiał się cicho.

— To prawdziwy powód do odrzucenia — rzekł z rozbawieniem w głosie.

— Żebyś wiedział — skrzyżował ręce pod piersią. — Muszę znaleźć sobie kogoś, kto będzie mógł ze mną to przeżywać — uśmiechnął się lekko, po czym zerknął na młodszego. — Zostawiłem ci torbę od twojej mamy. Kazała ci ją dać i ucałować po polisiach — powiedział, gdzie ujął palcami policzki blondyna, który wykrzywił się w bólu, gdy rudowłosy pociągał za jego skórę. — Nie dam buzi, ale cię podręczę — wyszczerzył się złowrogo.

— Za co... — jęknął Jimin, który nie chciał wyznawać prawdy Hoseokowi o swoich prawdziwych intencjach względem Yoongiego.

~

Taehyung przyjechał do rodzinnego domu, gdzie przed domem powitała go Minseo. Chłopak przytulił się do matki, chcąc w niej znaleźć odrobinę poczucia bezpieczeństwa.
— Chyba naprawdę się stęskniłeś — rzekła kobieta, odsuwając się od chłopaka, który spojrzał na nią z delikatnym uśmiech, lecz Minseo nie uszły uwadze podkrążone oczy syna. — Tak dużo pracujesz, że nie masz czasu dla własnych rodziców — zauważyła.

— Wybacz, mamo. Jakoś tak wyszło, że Jungkook cały czas pracuje w stolicy, a ja muszę zająć się wszystkim tutaj — wyjaśnił, a kobieta przytaknęła w zrozumieniu głową.

— Nie można się też zbyt bardzo przepracowywać — rzekła z delikatnym uśmiechem, ujmując policzek Taehyunga. — Wyglądasz bardzo blado. Zjesz z nami i porozmawiamy. Twój ojciec nie mógł się doczekać, aż przyjedziesz — dodała, idąc z chłopakiem w stronę ogrodu za domem, gdzie pan Changsoo grillował, chcąc przygotować dla jedynego syna przyzwoite danie. Widząc chłopaka, podszedł do niego, by przytulić syna.

— Ciesze się, że cię widzę. Zrobiłeś nam miłą niespodziankę — rzekł mężczyzna, który zwykle poważny i zdystansowany przy synu stawał się zupełnie inną osobą.

— Musiałem w końcu wpaść do moich rodziców — uśmiechnął się, odsuwając od ojca. Wciąż było mu dziwnie żyć ze świadomością, że ma rodziców, którzy go kochają i wiele wycierpieli przez jego zniknięcie, gdy miał zaledwie trzy lata. Posiadanie rodziców zawsze było jego najbardziej skrywanym marzeniem, chcąc czuć się przy nich bezpiecznie i posiadać dom, w którym go kochają.

Taehyung wraz z ojcem przygotowywali razem posiłek, gdy Minseo rozstawiała nakrycie do stołu, chcąc wspólnie zjeść na zewnątrz. Chłopak przyjemnie spędził popołudnie w towarzystwie najbliższych mu osób, mogąc z nimi porozmawiać i się pośmiać. Po zjedzonym obiedzie Taehyung spoglądał w stronę pastwiska, na którym spokojnie spacerowały konie.
— Widzę, że lepiej wygląda zarządzanie — rzekł z namysłem chłopak, zauważając, że gospodarstwo prezentuje się o wiele lepiej od ostatniego razu.

— Tak. Po tak długim czasie zostawienia wszystkiego ciężko wrócić do poprzedniego funkcjonowania, ale mamy świetnego zarządcę, który pomaga nam wrócić do konkurencji i szykuje nasze konie do tegorocznej wystawy — rzekła z zadowoleniem kobieta.

— Cieszy mnie to. My też ciężko pracujemy — rzekł dumnie, wywołując u rodziców śmiech.

— Świetnie sobie radzisz. Teraz to ty odpowiadasz za wystawę koni Jeonów, więc wierzę, że uda ci się wygrać. Co prawda konie rodziny Jeonów zawsze są nagradzane, ponieważ Jungkook i jego ojciec świetnie się na tym znali, więc i ty z pewnością nabrałeś do tego wiedzy — powiedział z dumą Changsoo, a Taehyung słysząc jego słowa, odwrócił w zdenerwowaniu wzrok, czując jakiegoś rodzaju presję, gdyż to był jego pierwszy raz, kiedy musi wziąć na siebie taką odpowiedzialność, wliczając to zarządzanie polami ryżowymi. Taehyung przyłożył do ust palec, zaczynając w zdenerwowaniu skórki.

— Taehyung wszystko w porządku? — zapytała zmartwiona kobieta.

— Trochę się denerwuje — wyznał szczerze.

— Changsoo, po co mu mówisz takie rzeczy — kobieta spojrzała ze zdenerwowaniem na męża.

— To nie wina taty — wtrącił się Tae. — Po prostu jeszcze nie brałem na siebie takiej odpowiedzialności, a mam tyle na głowie ostatnio problemów, że nie wiem, czy sobie z tym wszystkim poradzę — rzekł niespokojnie, a ciepła dłoń ojca na jego dłoni spowodowała, że spojrzał niepewnie w oczy mężczyzny.

— Jeśli będziesz potrzebował przy tym pomocy, to zawsze możesz na nas liczyć. Jesteśmy twoimi rodzicami i nie pozwolimy na to, żebyś czuł taką presję — powiedział spokojnie, a młodszy uśmiechnął się delikatnie, czując się lepiej dzięki słowom ojca.

— Dziękuje tato — powiedział z wdzięcznością.

— A jakie masz problemy? — zapytała Mirae, a młodszy zerknął na nią niepewnie, nie chcąc martwić kobiety problemami z Jungkookiem oraz Seunlee, czy słyszeniem płaczu dziecka. Odwrócił wzrok od oczekujących oczu matki, gdzie jego oczy zwróciły się na zbudowanego mężczyznę prowadzącego pięknego kasztanowego konia.

— To mało ważne — odpowiedział po chwili kobiecie, cały czas mając zwieszone oczy na mężczyźnie. — Kim jest ten mężczyzna? — zapytał, a zmieszana Minseo spojrzała w kierunku, gdzie patrzył młodszy.

— Ach! To nasz zarządca — rzekła z entuzjazmem, a jasnowłosy uśmiechnął się delikatnie, gdy oczy pracownika zwróciły się, na jego osobę. — Bardzo pracowity i sumienny człowiek — spojrzała na chłopaka, który zwrócił na nią swoje oczy.

— To dobrze, że macie kogoś, kto wam pomaga — rzekł ze spokojem w głosie.

— A jak ma się Jungkook? — zapytał Changsoo.

— Chyba dobrze — odpowiedział. — Cały czas pracuje i może niedługo przyjedzie do miasteczka, a taką mam przynajmniej nadzieję — dodał, patrząc w oczy ojca.

— Powinien mniej wyjeżdżać i być więcej przy tobie. Wciąż musisz przechodzić przez terapię i takie osamotnienie nie jest dla ciebie dobre — rzekł z powagą w głosie. — Skoro wciąż go nie ma, to może zostań u nas — zaproponował, zaskakując Kima. — Potrzebny jest nam czas z naszym synem, którego nie mieliśmy przez tyle lat — dodał, a Taehyung zacisnął dłonie pod stołem.

— Kochanie nic na siłę — rzekła Minseo. — Taehyung ma swoje obowiązki w domu i nie może wszystkiego zostawić dla naszego kaprysu — dodała.

— To prawda, ale chciałbym zostać z wami — szepnął, opuszczając głowę, a dwójka spojrzała z zaskoczeniem na syna. — Jednak czekam na powrót Jungkooka — dodał, choć jego słowa i intencje były wręcz głupie przy zachowaniu męża, to nie potrafił nie czekać na jego powrót każdego dnia.

— Ja sobie z nim porozmawiam — rzekł nerwowo Changsoo, wstając z krzesła, a zaskoczony Taehyung uniósł wzrok na ojca. — Mój syn nie będzie przechodził takich tortur przez takie czekanie — dodał, a Minseo skarciła go wzrokiem.

— Changsoo nie masz prawa mieszać się do spraw naszych dzieci — rzekła z powagą w głosie kobieta. — To są sprawy między nimi — dodała ze zdenerwowaniem w głosie, a mężczyzna pokręcił nerwowo głową.

— Wiem to, ale widzę po naszym synu, że mu się to nie podoba. Może milczy, nie chcąc nas niepokoić, ale ja go znam i wiem, że czuje się samotny — powiedział, jak czuł. — Dlatego uważam, że powinien przez ten czas być z nami — spojrzał na zaskoczonego jego słowami Taehyunga.

— Nie kłócicie się przeze mnie i Jungkooka — westchnął ciężko, lecz był pod wrażeniem tego, jak jego ojciec go przejrzał. — Radzimy sobie i zostanę w domu. Wszystko jest dobrze i nie musicie się martwić, a przede wszystkim ty tato — rzekł, patrząc w oczy zmartwionego ojca.

— No dobrze, ale chociaż przyjeżdżaj częściej do nas, żeby dać znać, że wszystko u ciebie dobrze — powiedział, a młodszy przytaknął głową.

— Dobrze, postaram się częściej przyjeżdżać. Tylko się tak o mnie nie martw, tato — powiedział, a mężczyzna podszedł do chłopaka, przykucając przed nim.

— Taehyung ja i mama zawsze będziemy się o ciebie martwić, bo tak mają już rodzice — rzekł z troską, wywołując na ustach chłopaka uśmiech.

— Cieszę się, że mam was — rzekł, czując się spokojniejszym, posiadając przy sobie osoby, które zawsze będą przy nim. — Jednak nie macie czym się martwić. Ja i Jungkook musimy jakoś przejść przez ten trudniejszy czas z tą odległością — dodał, chcąc zapewnić rodziców o tym, że nic mu nie jest. Nie chciał ich niepokoić całym bałaganem, który pojawił się w jego życiu. Pragnął, chociaż przed nimi udać, że jest szczęśliwy.

~

Następnego dnia Taehyung nie czuł się ani trochę lepiej po kolejnej nieprzespanej nocy wśród płaczu dziecka. Wczorajszy spędzony czas z rodzicami pozwolił mu, choć na chwilę zapomnieć o tym koszmarze, jednak sam powrót do domu przywrócił nocny koszmar.
Zmęczony potarł opuchnięte powieki, pod którymi miał spore sińce. Zmartwiona pracownica przygotowała dla niego napar, który miał w jakiś sposób pomóc mu się zrelaksować.
— Dziękuje — podziękował kobiecie, która postawiła na stole kubek, a dzwoniący dzwonek do drzwi spowodował, że obydwoje spojrzeli w stronę wyjścia. — To pewnie mój lekarz. Wpuść go — rzekł w stronę kobiety, która posłusznie odeszła w stronę wyjścia, a on odstawił na stolik laptopa.

— Witam, panie Kim — usłyszał znajomy głos lekarza, przez co spojrzał w jego stronę.

— Dzień dobry — uśmiechnął się, a mężczyzna zajął miejsce na fotelu, mając w zwyczaju właśnie na nim przesiadywać podczas ich spotkać.

— Widzę, że nie czujesz się najlepiej. Jakieś problemy zdrowotne? — zapytał, a Kim oparł się o oparcie kanapy.

— Nic z tych rzeczy. Mam pewne problemy i tylko pan może mi w tym pomóc — rzekł z powagą w głosie, a zaintrygowany mężczyzna spojrzał na niego.

— O co chodzi? — zapytał zaciekawiony.

— Przez ostatnie dwie noce przechodzę jakieś tortury. Słyszę płacz dziecka, a jak zasypiam, ono mi się śni i jest całe we krwi. To mnie przeraża i myślę, że to jakaś klątwa — powiedział niespokojnie, gdy mężczyzna przysłuchiwał się mu z uwagą.

— Jestem psychiatrą i hipnotyzerem, ale nie znam się na klątwach — zauważył. — Jednak to nie jest normalne, więc znajdziemy tego przyczynę — dodał, chcąc uspokoić chłopaka.

— Jak? — zapytał.

— Wysłucham cię, panie Kim — odpowiedział. — Powiedz mi, czy miałeś kiedyś kontakt z dzieckiem albo jakieś skrzywdziłeś? — zapytał, notując wszystko w kartotece chłopaka, a niespokojny Taehyung przyłożył do piersi dłoń, musząc wyrzucić z siebie to, czego najbardziej się obawiał.

— Z-Zabiłem nienarodzone dziecko — wyznał, a zaskoczony mężczyzna uniósł na niego oczy.

— Zabiłeś, ale jak? — zapytał.

— W-Wtedy straciłem nad sobą panowanie i zepchnąłem byłą żonę mojego męża ze schodów, a przez to poroniła — odpowiedział z drżeniem w głosie, gdzie w całym zdenerwowaniu bawił się palcami.

— Rozumiem — westchnął głęboko. — Miał pan bardzo wiele stresujących sytuacji w tamtym okresie i wciąż próbujemy zwalczyć traumę po tych zdarzeniach, jednak nie powinien pan obarczać się kolejnymi winami. W twoim przypadku jest tak, że bierzesz całą winę na siebie, a to wywołuje jedynie nasilenie stresu. Sam stres może być przyczyną koszmarów — wyjaśnił, gdy Kim słuchał go z uwagą. — Wiem, co panu w tej chwili dolega — oznajmił z pewnością w głosie.

— C-Co takiego? — zapytał,

— Ma pan sen o klątwie, a to działa wszystko przez psychikę. W takich snach ludzie odnoszą się do własnych lęków i wzmacniają poczucie winy. Takie coś jak prawdziwe klątwy są bardzo rzadkie — rzekł ze spokojem w głosie.

— A jak wyzbyć się tego poczucia winy? — zapytał, chcąc w końcu wyjść z tego okropnego stanu, który wykańczał go psychicznie i fizycznie.

— Trzeba sobie wybaczyć — odpowiedział wprost, zaskakując chłopaka. — Wiem, że to jest dość trudny etap, ale jeśli pan nie wybacz sobie tego, to nigdy nie poczuje spokoju — dodał z pewnością w głosie.

— A jeśli nie potrafię sobie tego wybaczyć to, co mam zrobić? — zapytał załamany.

— Spróbować zasłużyć na to wybaczenie — oznajmił, a zdenerwowany Taehyung chwycił się za głowę.

— Pan w ogóle nie pomaga! — podniósł głos pretensjonalnie. — Jestem wykończony i mam dość! Od dwóch dni nie spałem i nie mogę nawet w dzień spać, bo nawiedzają mnie te okropne sny! — krzyknął, tracąc cierpliwość. — Do tego Seunlee cały czas nie daje mi zapomnieć o tym, co zrobiłem — spojrzał z bezsilnością na mężczyznę, a jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie.

— Mam tylko jedną radę, a raczej zalecenie, aby to wszystko minęło — rzekł z opanowaniem.

— Niech to będzie cokolwiek, bylebym miał w końcu spokój — rzekł zdesperowany, chcąc otrzymać pomoc i pozbyć się koszmarów, które nie pozwalają mu spać i przynoszą jedynie wiele obaw i lęków, jednak słysząc zalecenie psychiatry, otworzył szeroko oczy.

— Zaprzyjaźnij się z tą kobietą i zasłuż na jej wybaczenie.

~

No zalecenie psychiatry jest moce i z pewnością niemożliwe dla Taehyunga, któremu z Seunlee ciężko będzie się zaprzyjaźnić.
Widzimy się we wtorek ! 
Rozdziały będą pojawiać się:
We wtorki i piątki ^^

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top