ღDziałania Jungkookaღ

~Witam^^

Miesiąc po ślubie 

Zadowolony Taehyung pożegnał się z Jungkookiem, chcąc udać się w odwiedzinach do swoich rodziców, którzy zaprosili go na wspólny posiłek. Jungkook nie mógł się z nim udać, będąc zajętym sprawami gospodarczymi. Przyszła zima, a praca przy koniach stała się bardziej wymagająca niż wcześniej, więc zmuszony był uważać na nowo zatrudnionych pracowników, których musiał przyuczyć do pracy o tej porze roku.
Opuszczając biuro, skierował się w stronę wyjścia z domu, gdzie w drodze zatrzymał go głos Mei.
— Panie Jungkook, przyszedł list — powiedziała, gdzie wręczyła mu do rąk list. Jungkook zmrużył swe oczy, widząc nadawcę. Zdziwiło to, że akurat wydział stanu cywilnego wysłał do niego list.

— Dziękuje ci bardzo — uśmiechnął się do kobiety, po czym odszedł, opuszczając dom. Udał się w stronę stajni, gdzie w drodze otworzył list, będąc ciekawym jego zawartości.

— Przepis prawny stanu cywilnego unieważnia małżeństwo zawarte pomiędzy Jeon Jungkookiem i Kim Taehyungiem z powodu pozostawania przez jednego z małżonków w poprzednim zawartym związku małżeńskim — przeczytał, gdzie zatrzymał się napięcie, nie potrafiąc pojąć treści tego listu, który deklaruje mu, że on i Taehyung nie są małżeństwem. — Co to ma znaczyć?! — zapytał zdenerwowany, odrywając oczy z listu. Widząc przy zagrodzie Yoongiego, podszedł do niego, gdzie zaniepokojony, chciał poradzić się kuzyna. — Yoongi, mam problem — zaczął, gdy zatrzymał się przy chłopaku.

— Co się dzieje? — zapytał, kierując na niego swe oczy.

— Zobacz to — podał mu list, który Min przyjął, zaczynając go powoli czytać. Wyraz twarzy Yoongiego bardzo szybko się zmienił w wielkie oburzenie.

— Co to kurwa jest? — zapytał zaskoczony.

— Dostałem niedawno ten list i sam jestem w szoku. Przecież rozwiodłem się z Seunlee i to nie jest możliwe — powiedział, nie potrafiąc w ogóle pojąć tej sytuacji.

— Masz rację. Powinieneś pojechać z tym do stanu cywilnego i dowiedzieć się, o co chodzi. Musisz to wyjaśnić — powiedział, gdzie oddał Jungkookowi list.

— Ale to znaczy, że muszę pojechać do stolicy — westchnął głęboko. — Pojedziesz ze mną? — zapytał, mając nadzieję na wsparcie kuzyna.

— No pojadę — odpowiedział.

— Wolę nie mówić o tym Taehyungowi, jeszcze niepotrzebnie się zdenerwuje — powiedział z ciężkością w głosie. — A to może być tylko zwykłe nieporozumienie...

~

Jungkook czuł się niespokojny, gdy szykował się do wyjazdu. Nie chciał o niczym mówić Taehyungowi, gdyż nie chciał go niepotrzebnie martwić. Musiał sam pierw wszystkiego się dowiedzieć o liście i spróbować to wyjaśnić. W końcu rozwiódł się z Seunlee i nic nie stało im na przeszkodzie, więc nie rozumiał, dlaczego anulowano ich małżeństwo.
— Na jak długo jedziesz? — usłyszał pytanie Taehyunga, który po przebudzeniu leżał w ich łóżku, gdy on szykował się do wyjazdu.

— Góra dwa, trzy dni — odpowiedział mu.

— A coś się stało, że jesteś taki poddenerwowany? — zapytał, przyglądając się mu z uwagą. Jungkook wysilił się na uśmiech, zwracając swe oczy ku Taehyungowi. Zbliżył się do łóżka, na którym leżał, zajmując część łóżka.

— Sprawy służbowe. Muszę wszystko sprawdzić — odpowiedział mu, gdzie zaraz złożył krótki pocałunek na czole młodszego, który uśmiechnął się ciepło.

— Będę odliczał dni, nie lubię być sam — powiedział, patrząc mu w oczy.

— Szybko to zleci — uspokoił go, a dzwoniący telefon spowodował, że wyciągnął go z kieszeni spodni. — Tak, już schodzę — powiedział, od razu po odebraniu, po czym się rozłączył. — To Yoongi. Będę się już zbierał, a ty odpoczywaj skarbie — uśmiechnął się ciepło, gdzie na pożegnanie, czule wpasował się w usta młodszego. Taehyung odwzajemnił jego pocałunek, który nie trwał długo, lecz też nie krótko.
Pożegnał Taehyunga i opuścił ich sypialnię, gdzie zszedł na dół, wychodząc przed dom. Widząc stojący samochód Yoongiego, podszedł do niego, wsiadając na miejsce pasażera.

— Taehyung nie był podejrzliwy, że tak nagle wyjeżdżasz? — zapytał go, gdzie zaraz ruszył.

— O dziwo to nie — odpowiedział.

— Martwisz się — zauważył, gdy skupiony był na drodze.

— A ty byś się nie martwił, gdybyś otrzymał taki list? — zapytał go.

— No martwiłbym się... Jimin pewnie dostałby ataku paniki i powstałby jedynie chaos — pokręcił lekko głową na boki.

— Dla tego rozumiesz moje milczenie. Wolę na razie niczego nie mówić Taehyungowi. Jesteśmy dopiero miesiąc po ślubie. Jeszcze niedawno walczył o życie po tym, jak postrzelił go wuj, no i wciąż musi się leczyć, bo często miewa ataki i wspomina to, co ten śmieć mu zrobił — powiedział zdenerwowany. — Nie chce mu dodawać więcej zmartwień. Nawet teraz wyjeżdżając, już się o niego martwię. Wolę być przy nim, kiedy to się dzieje — dodał.

— A jego terapeuta, co mówi? — zapytał go.

— Że to jest normalne — odpowiedział. — Taehyung przeżył od dzieciństwa koszmar, który łatwo nie odejdzie, dopóki nie pogodzi się z tym, kim jest. Wiesz ja mogę mówić Taehyungowi, że przecież już jest kimś i ma bezpieczne miejsce przy mnie, ale ludzie w miasteczku w ogóle tego nie ułatwiają. Człowiek zawsze będzie patrzył na zdanie większości — westchnął głęboko, gdy problemy psychiczne z Taehyungiem ani trochę nie ustąpiły.

— Niestety, ale pani Haran i Seunlee bardzo dobrze zadbały o zdanie na jego temat — pokręcił nerwowo głową.

— Dokładnie — przytaknął głową. — Chciałbym mu jakoś pomóc, ale tylko on może być w stanie to zrobić, lecząc się przy oku jego psychoterapeuty. Będę go w tym wspierał, ale nie mogę powiedzieć mu o tym liście. Muszę dowiedzieć się, o co chodzi — dodał.

~

Po tym, jak dwójka dojechała do stolicy, Jungkook w pierwszej kolejności, udał się do urzędu stanu cywilnego, aby dowiedzieć się, dlaczego anulowano jego i Taehyunga małżeństwo. Yoongi pojechał prosto do domu, gdy on zaniepokojony udał się do budynku. Podszedł do siedzącej za biurkiem kobiety, która widząc go, od razu obdarzyła go serdecznym uśmiechem.
Jungkook wyjaśnił jej całą sprawę i okazał pismo, które otrzymał, mając nadzieję, że dowie się o niej wszystkich szczegółów.
— Tak, małżeństwo zostało anulowane ze względu na to, że nie można być w dwóch związkach małżeńskich — oznajmiła mu kobieta.

— Ale ja się rozwiodłem, to nie jest możliwe — powiedział niespokojnie.

— Ale tu nie chodzi o pana — powiedziała, zaskakując Jungkooka. — To pan Kim Taehyung jest w związku małżeńskim z inną osobą. Ta osoba zgłosiła naszą nieuwagę i od razu podjęliśmy działania w tej sprawie — wyjaśniła, a Jungkook wręcz pobladł na twarzy, nie potrafiąc tego pojąć.

— Jedyne małżeństwo, w jakim był to z moim ojcem, ale on nie żyje — spojrzał w oczy kobiety.

— Właściwie, to on to zgłosił — oznajmiła, a Jungkook pokręcił w niedowierzaniu głową.

— To nie jest możliwe. Mój ojciec nie żyje, zginął w wypadku — powiedział. — On nie mógł tego zgłosić..

— Panie Jeon, pański ojciec to zgłosił. Możliwe, że był uznany za nieżywego, ponieważ mam tutaj taką informację, jednak wygląda na to, że sam osobiście się ujawnił, tłumacząc się utratą pamięci — wyjaśniła chłopakowi, który nie mógł uwierzyć w to, co właśnie słyszy. Blady, powstał na równe nogi, gdzie nie był w stanie kontynuować tej rozmowy. Nie mógł przyjąć do świadomości, że jego ojciec żyje i zgłosił prośbę o anulowanie ich ślubu, nawet nie ukazując się im na oczy. Nie wiedział, co ma o tym myśleć, dlatego też opuścił urząd, musząc ochłonąć.

Siedział w swoim biurze, pijąc alkohol, gdy próbował przez swoją głowę przetworzyć wszystkie informacje.
— On żyje... — powiedział szeptem, gdzie zaraz wlał do swojego gardła zawartość kieliszka. Wchodzący do biura Yoongi zdziwił się, widząc pijącego kuzyna, który nie był dla niego codziennym widokiem.

— Co się stało, że pijesz? Rozumiem, że zła informacja? — uniósł brew, gdy zasiadł naprzeciw niego.

— Tragiczna, mogę powiedzieć — odpowiedział, śmiejąc się nerwowo.

— Co ci powiedzieli w urzędzie? — zapytał.

— Że to mój ojciec zgłosić prośbę o anulowanie mojego i Taehyunga małżeństwa. Mój kurwa ojciec, rozumiesz?! — podniósł zdenerwowany głos, zaskakując Yoongiego tą wiadomością.

— Ale on przecież...

— Nie żyje... Też tak myślałem, ale wygląda na to, że cały czas sobie żył i to niby z amnezją — pokręcił nerwowo głową. — Nie wierzę w to — powiedział zdenerwowany.

— W końcu miał wypadek, mógł mieć amnezję — zauważył, a Jungkook prychnął w niedowierzaniu.

— Tyle czasu i nic się nie odezwać? Chyba długo trwała ta jego amnezja — pokręcił nerwowo głową. — Wkurza mnie to, bo skoro sobie nagle przypomniał o ślubie z Taehyungiem, to dlaczego nie dał znać własnemu dziecku, że kurwa żyje? — zapytał zdenerwowany, posiadając w sobie wiele żalu do ojca. — Co robił przez ten cały czas i jak żył? Dlaczego anulował nasz ślub? Dlaczego kurwa z nami pierw nie porozmawiał?! Nie pasuje mi to i mam go za wroga — powiedział wprost.

— Ale to nasz wuj i twój ojciec...

— I co z tego? — uniósł brew.

— Jesteś wypity i rozzłoszczony. Nie mówisz poważnie — pokręcił nerwowo głową.

— Jestem bardzo poważny, Yoongi. To nie przez alkohol tak mówię! Mówię tak, bo tak czuję! — podniósł głos. — Mój ojciec nas zgłosił oraz siebie o to, że żyje.. Skoro nagle postanowił wrócić i ukazać się jako żyjący człowiek, nie przychodząc pierw do swoich krewnych, to znaczy, że ma złe intencje. Po ostatnich wydarzeniach nikomu nie ufam — rzekł, jak czuł. Yoongi spoważniał, słysząc jego słowa, które zasiały w nim prawdziwe wątpliwości co do powrotu wuja. Być może nieufność Jungkooka wcale nie była taka niesłuszna.

— Spróbujmy go znaleźć i z nim porozmawiać — zasugerował.

— Tak zrobimy, ale Taehyungowi ani słowa..

Dwójka przez najbliższy czas próbowała znaleźć pana Jeona, który jak się pojawił, tak śladu po nim nie było. Yoongi z Jungkookiem coraz częściej wyjeżdżali do stolicy, w nadziei na znalezienie mężczyzny, jednak Jungkook otrzymujący kolejne pismo, nie mógł pozostać spokojny. Pozostał na kolejne dni w stolicy wraz z Yoongim, nie mogąc uwierzyć, że dzieje się najgorsze. Wynajął ludzie, którzy szukali jego ojca, lecz ten był przebiegły.
— Chcą mnie zdjąć jako opiekuna Taehyunga. Nie mogę pozwolić na to, żeby mój ojciec sprawiał nad nim opiekę, kiedy nie wiem, jakie ma intencje. Może i to on go ubezwłasnowolnił, ale jego tajemnicze działanie sprawia, że mu nie ufam. Muszę ochronić Taehyunga, gdyby coś było z nim nie tak — powiedział niespokojny, patrząc na Yoongiego.

— Nie rozumiem, dlaczego wuj się tak zachowuje. Dlaczego wciąż się nie pojawił? — zapytał, w ogóle nie mogąc tego pojąć.

— Wynajmę prawnika, który pomoże mi w utrzymaniu opieki nad Taehyungiem. Muszę przygotować się na sprawę w sądzie. W końcu to on mnie podał — zdenerwowany wskazał na list z sądu. Yoong westchnął głęboko, nie rozumiejąc, po co to wszystko robi jego wuj. Zakłócał spokój Jungkooka i Taehyunga, którzy i tak przeszli długą drogę do tego, aby być razem. — Przecież Taehyung się załamie — sfrustrowany chwycił się za głowę, gdy nie radził sobie z tą wiedzą.

— Uspokój się. Nic mu na razie nie mów i spróbuj wygrać tę sprawę — powiedział, próbując go ogarnąć

— Spróbuję, jednak wynajęci detektywi trafili na jego ślad w Wietnamie... To tam podobno przez ten cały czas przebywał — oznajmił kuzynowi, który zaskoczył się tą informacją.

— W Wietnamie? I teraz nagle postanowił tutaj wrócić? Jakoś dziwne to się wydaje, żeby człowiek, który zginął w stolicy w Korei, od czasu wypadku znajdywał się w innym kraju z amnezją i nagle sobie wraca, walcząc z tobą o Taehyunga — powiedział zdziwiony. 

— To jest pokręcone — Jungkook przytaknął lekko głowę, lecz słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości, spojrzał na swój telefon. Chwycił za urządzenie, gdzie zmieszany spojrzał na wiadomość z nieznanego numeru.
"Przestań szukać swojego ojca. Jest bezpieczny i dobrze się nim zajmuję mój drogi bratanku. Twój wuj, Youngjoon". Jungkook musiał kilka razy przeczytać tę wiadomość, nie mogąc uwierzyć na własne oczy. — Zobacz to, bo chyba mam paranoje — pobladły, podał Yoongiemu telefon. Min, widząc wiadomość, otworzył szerzej swe oczy.

— Przecież ten skurwysyn umarł — spojrzał na kuzyna.

— To nie może się naprawdę dziać — Jungkook pokręcał nerwowo głową. — Ktoś sobie robi ze mnie żarty. Youngjoon umarł, to nie jest możliwe — powiedział, gdzie wstał od biurka w zdenerwowaniu.

— Musimy to sprawdzić — rzekł Yoongi.

— Niby jak? — zapytał, patrząc na niego.

— No otwierając jego grób. Jego nie podaliśmy kremacji, więc będzie wiadomo, czy to on — odpowiedział, a poddenerwowany Jungkook przyłożył do swojego czoła dłoń.

— To jest głupi pomysł. Nie chce widzieć go żyjącego i nawet martwego — powiedział niespokojny.

— Wiem, że to nie jest najlepszy widok, ale jeśli on naprawdę żyje, to może Taehyungowi grozić wielkie niebezpieczeństwo z jego strony i trzeba będzie to zgłosić policji — wyjaśnił Jungkookowi, który wiedział, że Yoongi ma rację, jednak w ogóle nie podobała mu się wizja otwierania jego grobu, gdy chciał całkiem wyrzucić jego istnienie z jego i Taehyunga życia.

— Niech ci będzie. Zrobię to dla Taehyunga i jego bezpieczeństwa, ale mam nadzieję, że skurwiel nie żyje i nigdy więcej nie zagrozi Taehyungowi... 

Mijający czas pozwolił dwójce ustalić z policją sprawę Youngjoona, który prawdopodobnie wysłał do Jungkooka wiadomość. Dzisiejszego dnia Jungkook wraz Yoongim i policją udali się na cmentarz, gdzie pochowany był Youngjoon. Pracownicy cmentarza otworzyli trumnę, oczekując na ich przyjście. Gdy tylko ich zobaczyli, jeden z pracowników podszedł do nich.
— Coś ustalono? — zapytał policjant.

— Nie mam zbytnio dobrej wiadomości — rzekł niespokojnie.

— Co tam znaleźliście? — zapytał Jungkook.

— No właśnie nic — odpowiedział mu pracownik. — Tylko kamizelka i ten list — rzekł, kierując kopertę z listem do Jungkooka, który ją przyjął.

— Niech pan czyta na głos — rzekł z powagą w głosie policjant, który stał się bardzo niespokojny przez to, że niebezpieczny kryminalista jest na wolności.

— Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że żyje i dopiero się o tym dowiadujesz, kochany bratanku. Nie wybaczę wam tego, a przede wszystkim Taehyungowi, który zdradził mnie dla ciebie. Ja nigdy nie wybaczam i będę zawsze blisko mojego ideału, który stworzyłem, a jest nim Taehyung, który nawet dla ciebie był pokusą. Czekam na dzień, kiedy będę z nim daleko, a ty będziesz już martwy — przeczytał, a Yoongi nie mógł uwierzyć, że naprawdę Youngjoon żyje.

— Trzeba powiedzieć o tym Taehyungowi. On musi wiedzieć, co się dzieje — powiedział z powagą w głosie Yoongi.

— Lepiej nie. Teraz będą święta, nie chcę go tym niepokoić — spojrzał niespokojnie na kuzyna. 

— To chociaż powiem Jiminowi...

— Jemu też nie mów. Nikt nie może o tym wiedzieć. Policja się tym zajmie i my — rzekł z powagą w głosie.

— Jesteś niemożliwy. Przecież ten psychol może być do wszystkiego zdolny, ale jak uważasz — westchnął głęboko. — Będę jechał do domu, żeby założyć lampki. Jimin ma swoje wymagania, a ostatnio psuje się między nami z tego względu, że przez ciebie muszę milczeć. No i jeszcze Eunbie — pokręcił nerwowo głową.

— Nie rozumiem, po co jej pomagasz, ale rozumiem, że masz u niej dług. Lepiej powiedz twoim rodzicom prawdę, może spróbują zrozumieć twój wybór — powiedział.

— Obyś miał rację, jak na razie wolę się z nimi nie kontaktować — rzekł, po czym odszedł, posiadając własne obowiązki w domu. Jungkook podszedł do policjantów, gdy toczyła się między nimi poważna rozmowa.

— Najlepiej przeszukać Seul, ale też miasteczko — rzekł policjant.

— Mam nadzieję, że szybko uda wam się go znaleźć. Chcę, aby mój małżonek był bezpieczny — spojrzał na policjanta.

— Proszę się nie martwić, zajmiemy się tym. Nie przestaniemy go szukać, dopóki nie znajdzie się w naszych rękach — uspokoił go, a Jungkook przytaknął głową, wiedząc, że również musi zająć się sprawą, którą wytyczył mu jego ojciec.

— Również miejcie na uwadze mojego ojca. Mój wuj jest blisko niego, sądząc po jego wiadomości — westchnął głęboko. Mimo wszystko bardzo niepokoiła go sprawa jego ojca i Youngjoona, jednak wiedział, że musi przygotować się na każdą ewentualność, a nawet na to, że będzie musiał wyjechać z kraju z Taehyungiem.

Powrót do domu zakończył się tym, że na święta gościł Seunlee oraz jej matkę. Zaprosił panią Haran na kolację wigilijną, nie wiedząc, że jej córka wróciła do kraju, jednak starał się miło obie przyjąć, co dla Taehyunga było nie lada wyzwaniem, widział, że jest na niego zły.

Jungkook rozmawiając z kobietami zerknął na wciąż puste siedzenie Taehyunga, który jeszcze nie wrócił z łazienki. Starał się prowadzić konwersację z Seunlee i jej matką, które opowiadały jej o pobycie dziewczyny w Wietnamie.

— Taehyung coś długo nie wraca — zauważyła dziewczyna, która mogła zauważyć, że Jungkook jest zbyt rozkojarzony jego brakiem.

— To o tobie i nim, co słyszałam na mieście, jest prawdą? — zapytała podejrzliwie pani Haran, a wzrok Jeona spoważniał. Nie sądził, że ktoś mógł się dowiedzieć o tym, co się dzieje, jednak musiał zachować spokój i nie panikować. Bał się, że ktoś może powiedzieć Taehyungowi o Youngjoonie czy też jego ojcu, a tego nie chciał.

— To są osobiste sprawy, które obowiązują tylko w rodzinie, pani Haran. Proszę nie roznosić niepotrzebnych plotek — rzekł z powagą w oczach.

— Ale jeśli to prawda, to mógłbyś zmienić zdanie co do mojej córki i do niej wrócić — rzekła kobieta, zaskakując bruneta, a wchodzący do pomieszczenia Taehyung zatrzymał się napięcie, po usłyszeniu słów kobiety.

— Mamo...

— Dlaczego miałby do niej wracać?! — zapytał ze zdenerwowaniem w głosie, a Jungkook spojrzał z zaskoczeniem w jego stronę.

— Pani Haran tylko tak głupio mówi — wytłumaczył młodszemu.

— Pieprzenie! — warknął zirytowany.

Wiedział, że nie kłamanie nie jest dobre, jednak musiał coś zrobić z podejrzeniami Seunlee i pani Haran.

Wierzę, że kiedyś wybaczysz mi te wszystkie kłamstwa i tajemnice..

Kilka dni po świętach Jungkook wyjechał do stolicy, niechętnie zostawiając Taehyunga przed jego urodzinami. Jednak policja chciała się z nim widzieć oraz musiał spotkać się z prawnikiem Jaewanem, który zaczął pracować nad sprawą Taehyunga.
Po wyjściu z komendy zdziwił się, gdy otrzymał wiadomość od Seunlee, która podała mu adres restauracji, chcąc się z nim spotkać. Mimo wszystko chciał się z nią zobaczyć i dowiedzieć się, co takiego się dowiedziała z matką.
Przyjechał pod wskazany adres, gdzie wszedł do restauracji. Widząc dziewczynę siedzącą przy stole, podszedł do niej, zasiadając naprzeciw.
— Zdziwiła mnie twoja wiadomość. Coś się stało, że chciałaś się ze mną widzieć? — zapytał, patrząc z uwagą na dziewczynę, która uśmiechnęła się, chwytając za lampkę z winem.

— Chciałam zobaczyć mojego przyjaciela. W święta trochę niezręcznie wyszło przez moją mamę — odpowiedziała mu.

— Faktycznie. Taehyung nie przepada za wami i nie ma co mu się dziwić. Niespecjalnie ma miłe wspomnienia z wami — rzekł spokojnie. — Jednak zdziwiło mnie to, co mówiłyście. Co niby ludzie mówią o mnie i Taehyungu? — zapytał ją, a dziewczyna napiła się wina, gdzie opanowana, odłożył kieliszek.

— Widzę, że to cię naprawdę zdenerwowało — powiedziała, patrząc na niego z uwagą. — Ale jeśli chcesz wiedzieć, to mówią o tym, że podobno anulowano wasz ślub, to prawda? — zapytała, a Jungkooka wręcz oblał zimny pot. Nie spodziewał się, że ta informacja tak szybko ujrzy światło dzienne.

— Nie będę zaprzeczał, ale prosiłbym cię o dyskrecje — rzekł niespokojny. — Mogłabyś coś zrobić, aby ludzie milczeli. Zależy mi na tym, aby Taehyung nie dowiedział się o tym. Chcę załatwić tę sprawę i przygotować go do tej wiadomości w swoim czasie — wytłumaczył, a dziewczyna uśmiechnęła się w zadowoleniu.

— Jestem twoją przyjaciółką. Możesz na mnie liczyć, Jungkook — powiedziała, gdzie chwyciła za jego dłoń. Jungkook uśmiechnął się delikatnie, czując się spokojniejszym o ten sekret, mając nadzieję, że Seunlee mu pomoże. Jednak nie wiedział, że ufając jej, tak bardzo się pomyli, a słowa Taehyunga o jego naiwności są słuszne.

Tak od tamtej pory Jungkook spotykał się od czasu do czasu z Seunlee, gdy przyjeżdżała do stolicy, a on zatajał to przed Taehyungiem. W końcu dziewczyna pomagała mu i wspierała w sprawie utrzymania opieki nad Taehyungiem, nie będąc z nim szczera.

~

Jungkook szedł spokojnie obok Changsoo, który posiadał dość poważny wyraz twarzy, który jedynie uświadamiał Jungkooka w tym, że jest na niego naprawdę zły.
— Powiem ci, co naprawdę myślę, Jungkook — zaczął mężczyzna, a ciemnowłosy przeniósł na niego swe oczy. — Nie pozwolę na to, żebyś krzywdził mojego syna i nie mówię tu o ranach fizycznych. Chodzi o to, że on wiecznie na ciebie czeka, a ty jeszcze dodajesz mu zmartwień i sprowadzasz do domu tę córkę Haran. Jeszcze brakuje, żeby to babsko z kościoła zaczęło nachodzić mojego syna. On nie jest już sam i nie pozwolimy z Minseo, aby ktokolwiek w tym miasteczku go niepokoił — rzekł surowo, a ciemnowłosy słuchał go z uwagą.

— Wiem. Nie miałem złych intencji, jednak należy mi się od pana reprymenda — przyznał szczerze, czując się samym sobą zawiedziony. — Nie chciałem zranić Taehyunga ani powodować w nim lęku. Nigdy — pokręcił głową. — Wiem, że wciąż się leczy i próbuje wrócić do siebie, a ja wcale mu tego nie ułatwiam — spojrzał w oczy Changsoo, który uniósł brwi.

— Widzę, że wiele nie muszę ci mówić, abyś zrozumiał swój błąd, jednak jeśli widzisz ten błąd, to zacznij coś z nim robić — rzekł srogo. — Co ty tak naprawdę ukrywasz, że siedzisz tyle czasu w stolicy? — zapytał, zatrzymując się i krzyżując ręce pod piersią, gdy patrzył z powagą w oczy zdenerwowanego Jungkooka.

— To jest dość trudna sprawa, panie Changsoo — wyznał niepewnie.

— Cokolwiek to jest, to mam nadzieję, że nie zdradzasz mojego syna i nie zranisz go takim zawodem, bo zapomnę o tym, że jesteś synem Jeona — ostrzegł go, a ciemnowłosy pokręcił głową.

— Proszę mi zaufać. Nigdy w życiu nie zdradziłbym Taehyunga. Kocham go i nie mógłbym — rzekł szczerze, a mężczyzna przyglądał się mu z uwagą.

— To w takim razie, co takiego ukrywasz? — zapytał.

— Nie mogę nic powiedzieć — odpowiedział od razu.

— Nie możesz, czy może nie chcesz? — uniósł brew, a ciemnowłosy chwycił się w zdenerwowaniu za głowę.

— Nie będę odpowiadał na żadne pytanie. Wracajmy lepiej — rzekł nerwowo, odwracając się z zamiarem odejścia, jednak zdenerwowany mężczyzna chwycił za ramię młodszego, odwracając go z siłą w swoją stronę.

— Widzę, że najwidoczniej z czymś sobie nie radzisz, więc chociaż mi zaufaj. Postaram się ci pomóc, jeśli ta sytuacja tego wymaga — rzekł z powagą w głosie, a Jungkook odwrócił wzrok.

— Jeśli panu powiem, mogę liczyć na to, że całą tę tajemnicę zachowa pan tylko dla siebie? — zapytał niepewnie.

— Oczywiście — przytaknął pewnie głową, a Jungkook patrzył niepewnie w jego oczy.

— No dobrze.. Zaufam panu, tylko proszę mnie zrozumieć — powiedział niespokojnie, a mężczyzna patrzył na niego wyczekująco. — Ostatniego czasu wiele się zmieniło i to nie na dobre. Nie chodzi tu o moją miłość do Taehyunga, bo jest wciąż taka sama i nigdy się nie zmieni. Chodzi tu raczej o mojego ojca — wyznał.

— A co on ma do tego? — zapytał zmieszany.

— To, że żyje, a nasz ślub został anulowany — odpowiedział, zaskakując mężczyznę.

— O-On żyje? — zapytał zaskoczony, a Jungkook przytaknął głową. Changsoo chwycił się za głowę, nie mogąc w to uwierzyć.

— Z tego, co się dowiedziałem z Yoongim przez cały czas żył w Wietnamie i prawdopodobnie właśnie tam się znajduje. Nie mogę wyjechać tam, żeby to sprawdzić, bo muszę pilnować tutaj sprawy sądowej, która ma się niedługo odbyć. Do tego jest coś jeszcze... — spojrzał niepewnie w oczy starszego.

— Coś gorszego od tego, że twój ojciec może chcieć źle dla mojego syna? — zapytał z niedowierzaniem w głosie.

— Niestety tak... Wuj Youngjoon żyje — odpowiedział mu, a mężczyzna nie wytrzymując, zaczął przeklinać, co w ogóle nie dziwiło bruneta.

— Jak to możliwe? — zapytał niespokojny.

— Sam nie wiem. Otrzymałem od niego wiadomość jakiś czas temu, a potem postanowiliśmy otworzyć jego trumnę, ale nie było tam jego ciała, a jedynie kamizelka i list, w którym oznajmia, że się zemści. Boję się, że może wykorzystywać mojego ojca do zbliżenia się do Taehyunga — wyjaśnił mężczyźnie. — Youngjoon jest niebezpieczny i policja do tej pory nie trafiła na jego ślad — dodał.

— Nie jest dobrze. Nie mogę pozwolić na to, żeby mój syn znowu został przez niego skrzywdzony. Już tak go skrzywdził i nas — powiedział zdenerwowany. — Jungkook pomogę ci i razem się z tym zmierzymy. Skoro nie możesz polecieć do Wietnamu, to ja tam polecę go poszukać — zaproponował, a Jungkook nie był pewny, czy to jest dobrym pomysłem.

— Nie chce, żeby pan ryzykował — pokręcił głową.

— Zrobię to dla bezpieczeństwa mojego syna — położył swą dłoń na ramieniu Jungkooka, który patrzył niepewnie w oczy zdecydowanego Changsoo. — Lepiej, żebyś nie był z tym sam. Przyda ci się moje wsparcie — uśmiechnął się delikatnie.

— W takim razie nie mogę odmówić...

~

— Jungkookie — uśmiechnęła się na widok chłopaka, który odsunął się od pani Haran, unosząc w zdenerwowaniu głowę, gdzie wypchnął językiem wnętrze policzka, kiedy widok Seunlee działał na niego w tej chwili gorzej od samej Haran.

— Nie udawaj miłej. Przyszedłem tutaj, żeby zakończyć z wami wszystkie sprawy. Nie chce, abyście zbliżały się do Taehyunga i go dręczyły — rzekł, patrząc ze zdenerwowaniem na jedną i drugą, po czym podszedł do dziewczyny. — A na tobie po raz ostatni się zawiodłem. Nie próbuj nawet przyjeżdżać do Seulu, bo wyrzucę cię na zbity pysk. Jesteś taka sama jak Soobin, a może i jeszcze gorsza — zmierzył ją pełnym pogardy wzrokiem, a dziewczyna patrzyła na niego z zaskoczeniem.

— Jak możesz, Jungkook?! — podniosła bezradnie głos, a ciemnowłosy pokręcił nerwowo głową, po czym udał się do wyjścia, nie mogąc znieść dłużej widoku tych dwóch kobiet. Podszedł do samochodu przed domem, jednak wybiegająca Seunlee zatrzymała go przed odejściem, chwytając za jego rękę w desperacji. — Nigdzie nie pójdziesz, dopóki mi nie wyjaśnisz wszystkiego!

— Puszczaj mnie! — warknął, wyrywając rękę z jej uścisku, po czym zwrócił się w stronę dziewczyny. — Mam ci wszystko wyjaśniać? — uniósł brew.

— No raczej tak wypada — odpowiedziała, a Jungkook parsknął śmiechem.

— To poczekaj chwilę — uśmiechnął się, po czym otworzył bagażnik, z którego wyciągnął lalkę bez wcześniejszych ubrań należących do Taehyunga. Zdenerwowany rzucił lalką przed nogi dziewczyna, która zaskoczyła się jej widokiem. — Nie wygląda ci znajomo? — uniósł brew, a dziewczyna uniosła na niego oczy.

— Chyba nie sądzisz, że to moje jest?! — zapytała zdenerwowana.

— Proszę cię, przecież tylko ty jesteś zdolna do takiej głupoty — zaśmiał się żałośnie. — I wiesz co? Myślałem, że się zmieniłaś i stałaś się dobrą osobą, jak mówiłaś. Jednak wygląda na to, że jesteś jeszcze gorsza i nigdy się nie zmienisz — rzekł z żalem, a dziewczyna pokręciła głową.

— Nie możesz tak mówić, przecież ja się zmieniłam! To on wymyśla takie rzeczy, żeby mnie oczernić — próbowała się wytłumaczyć.

— Seunlee, ty się nigdy nie zmienisz — westchnął ciężko. — Zabierz tą lalkę i nie upokarzaj się już bardziej. Przestań obwiniać Taehyunga o dziecko i podstawiać lalkę, żeby się w taki sposób na nim mścić, bo jest żałosne. Po prostu sama przyznaj, że ty jesteś winna tamtemu poronieniu i nigdy więcej nie próbuj kogoś obarczać winą, kiedy sama podkopałeś sobie dołek — rzekł z powagą w głosie, a dziewczyna krzyknęła wściekle, nie chcąc tego słuchać.

— To wszystko przez niego! — wykrzyczała, a Jungkook patrzył na nią z uwagą. — I przez ciebie! — wskazała na niego palcem. — Wszystko, co robię, zawsze jest z miłości do ciebie, ale ty jak zwykle widzisz tylko jego! On może sobie być Dohanem, ale dla mnie jest tym samym zerem, który przyjechał nas zniszczyć!

— Przestań żyć przeszłością i zacznij nowe życie. Powiedziałem ci to już kiedyś i powtórzę teraz, nie kocham cię i nie kochałem, więc zaprzestań zadręczać Taehyunga — powiedział. — Nie chcę cię więcej widzieć w moim i Taehyunga życiu. To koniec tej przyjaźni i znajomości — dodał, po czym odwrócił się z zamiarem odejścia, jednak słowa dziewczyny go zatrzymały.

— Jeśli to zakończysz, to powiem Taehyungowi, co przed nim ukrywasz i tak to się zakończy. Ty i on jesteście skończeni — ostrzegła go, a ciemnowłosy spojrzał na nią z gniewem w oczach.

— Spróbuj cokolwiek mu powiedzieć, a zapomnę, że jesteś kobietą — warknął, a dziewczyna zbliżyła się do niego, gdzie chwyciła za materiał jego koszuli, by wpasować się w usta bruneta, który chwycił w zdenerwowaniu za jej ramiona i odepchnął ją od siebie z siłą. — Jesteś żałosna — otarł dłonią usta.

— Nie tak jak ty, Jungkook. Prawda jest taka, że ty możesz być tylko ze mną, a nie z nim. Dobrze wiesz, że to jest już skończone — spojrzała w jego oczy.

— Nie bądź śmieszna. Skończyłem z tobą i twoją rodziną, nie liczę Jiran, bo ona jako jedyna ma rozum z waszej trójki. Nie zbliżaj się do nas i zajmij się własnym życiem, no i przestań bawić się w wiedźmę, bo marnie na tym wyjdziesz — rzekł, po czym podszedł do pojazdu, otwierając drzwi.

— Jeśli pojedziesz, to ty skończysz marnie — ostrzegła go, a ciemnowłosy spojrzał na nią z rozbawieniem.

— Nie bądź śmieszna. Taehyung miał rację, że jestem naiwnym idiotą, bo naprawdę nim jestem, wierząc w twoją zmianę

~

— Sąd postanowił usunąć Jeon Jungkooka jako konserwatora Kim Taehyunga i pozostawić go pod opieką prowitego prawnego opiekuna pana Jeona.

Te słowa z sali sądowej w ogólnie nie mogły opuścić głowy wściekłego Jungkooka, który w zdenerwowaniu pakował swe rzeczy, chcąc jak najszybciej wrócić do miasteczka i wyjechać razem z Taehyungiem. Wziął teczkę, z biletami  i zakupem domu, po czym opuścił swe biuro, gdzie przed drzwiami czekał na niego Yoongi wraz z Jaewanem.
— Jungkook weź, się uspokój i nie rób niczego głupiego. Jeszcze możemy spróbować coś zdziałać — powiedział Jaewan, który chciał go uspokoić.

— Do następnej sprawy, mój ojciec zdąży go skrzywdzić. Nie mogę na to pozwolić, muszę go zabrać jak najdalej — rzekł poruszony.

— Jungkook na spokojnie. Jeszcze nie wiadomo, gdzie on jest i czy w ogóle się pojawi — wtrącił się Yoongi.

— Nie ma już na to czasu — pokręcił głową, po czym udał się do wyjścia, gdzie podszedł do swojego samochodu, wkładając do bagażnika swoje rzeczy.

— Jungkook, nie jedź do niego! — krzyknął Jaewan, chcąc powstrzymać przed tym Jungkooka.

— Dokładnie. Jeszcze można coś zrobić — dołączył do niego Yoongi, a Jeon zatrzasnął drzwi od bagażnika i spojrzał ze zdenerwowaniem w oczach na dwójkę.

— Nie mieszajcie się już do tego — podniósł rozjuszony głos. — Wszystkie moje i wasze starania na nic się zdały, a ja już nie mogę dłużej go okłamywać. Sam mi to mówiłeś Yoongi — rzekł, patrząc z bezradnością na kuzyna, który odwrócił nerwowo wzrok.

— Myślę, że w tej sytuacji możesz dać temu jeszcze trochę czasu — powiedział, a brunet pokręcił głową.

— Nie ma to już sensu. Nic już nie zrobimy, a on musi wiedzieć i przygotować się na to, co może nadejść — odparł z pewnością w głosie, nie chcąc, aby dwójka go powstrzymywała.

— A co jeśli źle zrozumie twoje wszystkie intencje? — zapytał niepewnie Yoongi.

— To uszanuję każdą jego decyzję — odpowiedział.

— Jungkook, proszę cię, nie rób tego. On może jeszcze poczekać, a my możemy spróbować użyć innej taktyki — powiedział Jaewan, stając Jungkookowi na drodze do drzwi od samochodu.

— Było zbyt wiele tych taktyk. Nie stój mi na drodze, bo i tak już nie zmienię mojej decyzji.

W drodze rozmawiał z Taehyungiem, prosząc o to, aby wziął teczkę, w której znajdywała się cała tajemnica, którą przed nim ukrywał. Pragnął w końcu powiedzieć Taehyungowi prawdę i uciec przed jego ojcem i Youngjoonem, jednak otrzymując wiadomość, całkiem się rozkojarzył.
"Już ktoś ci powiedział, że skończysz marnie. Przegrałeś, Jungkook."

Wtedy tylko pozostała chwila nieuwagi i zderzenie, po którym pojawiła się jedynie pustka.

~

Zimno uderzające w chłopaka, który z trudem przebudza się po upadku, podniósł się do siadu, chwytając za obolałą głowę, której krew mieszała się z deszczem. Padało obficie, a on nie rozumiał, co się właśnie dzieje. Podniósł się na równe nogi, gdzie rozejrzał się po terenie, który bardzo dobrze znał. — Taehyung — szepnął imię chłopaka, przypominając sobie, że przed upadkiem z konia, to właśnie jego szukał, lecz strzał spłoszył Peruna, po którym nie było śladu. Trzymał się za obolałą głowę, gdzie ruszył przed siebie, pamiętając, że za tą ziemią, znajduje się ulica, prowadząca do jego domu. Szedł w deszczu, ciężko dysząc, gdy wszystko mieszało mu się w głowie. — Muszę go znaleźć — powiedział do siebie, gdzie po przebytej drodze, wyszedł na ulicę, wpadając prawie pod samochód, który zatrzymał się z piskiem opon.

Z pojazdu wyszedł mężczyzna, który zmartwiony o niego, podszedł, chcąc udzielić mu pomocy.
— Wszystko z panem dobrze? — zapytał go, a Jungkook przytaknął głową. — Niech pan pozwoli się sobą zająć — zbliżył się, chwytając go za ramię.

— Nie! Ja muszę znaleźć Taehyunga — powiedział, pokręcając słabo głową, a jego słowa zdziwiły mężczyznę.

— Czy pan jest przypadkiem Jeon Jungkookiem? — zapytał go.

— Tak, to ja — odpowiedział, nie rozumiejąc, skąd ten mężczyzna go zna.

— To dobrze się składa. Zawiozę pana do domu i porozmawiamy. Jednak przed tym, trzeba się panem zająć — powiedział.

— Nie! Tylko nie do tego domu! — podniósł bezsilnie głos, gdy nie był w stanie myśleć trzeźwo. — Tam nie jest bezpiecznie. Nikomu nie można ufać, tylko moim kuzynom. Zawieź mnie do Taehyunga — dodał, a mężczyzna patrzył na niego z zaskoczeniem, jednak zanim zdążył się dowiedzieć od niego, gdzie ma go zawieść, ten stracił przytomność.

~

W tym rozdziale poznaliśmy działania  Jungkooka ^^
Następny rozdział raczej jutro, choć nie wiem, o której dodam. Mam jutro szkołę i w odwiedziny przychodzi przyjaciel, może nie będą mnie trzymali długo na zajęciach i wcześniej uda się wyjść, żeby zacząć pisać ^^
Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komenatrze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top