ღBądź dla niej zdrajcąღ

~Witam^^

Słowa Yoongiego zaskoczyły Jungkooka, który nie spodziewał się jeszcze usłyszeć z ust kuzyna wzmiankę na temat zaginionego Dohana, do którego nie chciał wracać, dobrze pamiętając, jak bardzo cierpiał po jego porwaniu. Patrzył ze zmieszaniem w oczach na Mina, który wydawał się pewnym swych słów. Nie wątpliwe jest to dla Jeona, iż chłopak jego jedyny próbuje go popchnąć w dobrym kierunku w porównaniu z jego ojcem, czy też Seunlee.

— Dlaczego akurat wspominasz Dohana? Co on ma z tym wspólnego? — zapytał, w ogóle nie mogąc tego pojąć. Yoongi westchnął głęboko, wiedząc, że zrozumienie jego słów nie jest jasne dla kuzyna, który stracił pamięć.

— Powiedzmy, że Dohan jest bardzo blisko Taehyunga — zasugerował, a Jeon zmrużył w zmieszaniu swe oczy.

— Blisko? Yoongi przecież Dohan prawdopodobnie nie żyje, więc co mógłby mieć wspólnego z Taehyungiem? — zapytał, patrząc z uwagą w oczy kuzyna, który położył swą dłoń na jego ramieniu.

— Wiem, że wydaje ci się szalone, ale zanim straciłeś pamięć Dohan wiele zmienił w twoim życiu, a właściwie jego historia z porwaniem... Wszystko było jasne jak słońce, więc wierzę, że sobie wszystko przypomnisz. Taehyung jest do tego kluczem — oznajmił z powagą w głosie.

— Klucze? — szepnął.

— Wiem, że sobie przypomnisz. Dohan i Taehyung są bardzo sobie bliscy... Tyle ci powiem — powiedział, po czym odszedł od kuzyna, wchodząc do pojazdu. Chciałby dłużej porozmawiać z Jungkookiem, jednak miał do wykonania własne zadanie bojowe, a jest nim sprowadzenie Jimina do domu.

Gdy Yoongi odjechał sprzed domu, Jungkook wciąż stał, bijąc się z własnymi myślami, a właściwie słowami chłopaka, który naprawdę namieszał mu w głowie. Mimo że uczucie zgubienia jest dla niego frustrujące,  stara się walczyć ze wspomnieniami, które zapomniał, a były szczególne.
Udał się do domu, gdzie przechodząc do salonu, zdziwił się widokiem ciotki i wuja, których naprawdę dawno nie widział. Jego ojciec serdecznie się z nimi witał, gdy oni pozostawali sceptyczni do niego, zważając na jego tryb życia. Zawsze mieli jego ojca za mężczyznę lekkich obyczajów, można rzec, że po śmierci jego matki według nich stracił całkiem rozum i zapomniał o manierach.
— Nie spodziewaliśmy się gości — powiedziała Seunlee, która chwyciła pod ramię Jungkooka.

— Nie mówiłem wam, ale ich zaprosiłem — wytłumaczył pan Jeon. Jungkook dostał od razu olśnienia. Jak jego ojciec mógł zaprosić ludzi, z którymi pokłócił się na dobre? W końcu w ciągu tych lat, których nie pamięta, z pewnością nie mogli zmienić swoich stosunków, zważając na wyrazy twarzy rodziców Yoongiego.

— Gdzie jest Yoongi? — zapytała Eunbie, która towarzyszyła rodzicom chłopaka.

— Wyjechał — oznajmił jej Jungkook, tym samym zaskakując rodziców Yoongiego.

— Jak to wyjechał? Dokąd? — zapytała pani Min, patrząc z uwagą na Jungkooka.

— Z tego, co mówił to do stolicy — odpowiedział szczerze, nie mając zamiaru mówić im w jakiej intencji, po co i do kogo wyjechał. W końcu to do Yoongiego należy powiedzieć im o Jiminie. — Pójdę do siebie — oznajmił krótko, chcąc odejść, jednak trzymająca się jego ramienia dziewczyna, uniemożliwiła mu to.

— Idę z tobą — rzekła zdecydowana. Jeon westchnął jedynie, po czym odszedł wraz z dziewczyną, która wyglądała na naprawdę zadowoloną. Chciał zobaczyć się z Taehyungiem i dowiedzieć się, dlaczego trzyma go na dystans, jednak obecność Seunlee mu na to nie pozwalała.
Po rozpakowaniu się, wieczorem razem zeszli na kolację, gdzie przy stole byli wszyscy obecni mieszkańcy. Taehyung unikał jego wzroku i udawał, jakby go nie widział. To go bolało, jednak zadowolony wyraz twarzy jego ojca powodował w nim większe zmartwienie.
Usiadli do stołu, gdzie pan Jeon z uśmiechem, patrzył na dwójkę.

— Cieszę się, że już jesteście — powiedział z zadowoleniem.

— Rozumiem, że czekaliście tylko na nas? — zapytał zdziwiony.

— Oczywiście, twój ojciec ma coś ważnego do powiedzenia — rzekła pani Haran, którą cieszył widok dwójki razem.

— O co chodzi? — zapytał, patrząc na ojca.

— O wasz ślub — odpowiedział wprost, a Jungkook otworzył szerzej oczy. — Nie bez powodu wyjechaliśmy. W tym czasie wszystko zostało przygotowane i za dwa dni może odbyć się uroczystość — oznajmił dwójce, gdzie Seunlee wyglądała na naprawdę zadowoloną. Taehyung spojrzał z zaskoczeniem na mężczyznę, który tak nagle wyskoczył z taką informacją.

— Dlaczego nic o tym nie wiem? — zapytał zdenerwowany Jungkook.

— To jest głupie! Jak możesz go wystawiać na ślub, kiedy jeszcze do siebie nie doszedł? — zapytał zdenerwowany Namjoon, który nie mógł uwierzyć w plany wuja.

— Nie wtrącaj się — powiedział ostro mężczyzna. — Za dwa dni ślub Seunlee i Jungkooka. Nikt nie ma prawa się sprzeciwiać — dodał poddenerwowany.

— Nigdy nie udzielam się w twoje sprawy bracie, ale to, co teraz robisz, jest głupie — rzekła pani Min, która spojrzała z oburzeniem na swego brata. — Jak możesz rządzić się małżeństwem, który musi być zawarty poprzez miłość tej dwójki — wskazała na Seunlee i poddenerwowanego Jungkooka. — Nie lubię cię, ale mojego bratanka owszem i nie zgadzam się na takie przymuszanie do małżeństwa, kiedy ewidentnie widać, że tego nie chce — dodała, dobrze widząc niechęć Jungkooka.

— Nie proszę cię o twoje zdanie, Rae — rzekł ze zdenerwowaniem w głosie. — To jest mój syn, więc ty powinnaś pilnować własnego. Naprawdę uwierzyłaś, że ta dziewczyna z baru jest jego żoną? — parsknął śmiechem, zaskakując swą siostrę i szwagra.

— Co to ma znaczyć?! — zapytał z oburzeniem pan Min. Namjoon chwycił się za głowę, widząc, że za chwilę zrobi się prawdziwa afera.

— A o to, że twój syn...

— Dość! — podnosi głos Jungkook, zaskakując wszystkich swoim zachowaniem. — Nie krytykuj Yoongiego i pozwól, że on sam im wszystko wytłumaczy — powiedział zdenerwowany, patrząc w oczy ojca, który zmrużył swe oczy.

— Jungkook nie wtrącaj się do tego — rzekła z poddenerwowaniem Seunlee.

— Ty też przestań mi mówić, co mam robić — spojrzał ze zdenerwowaniem na dziewczynę. — Nie wezmę żadnego ślubu! Nie chce tego! — podniósł głos we frustracji, gdy głowa naprawdę zaczęła go boleć z tych wszystkich nerwów. Taehyung patrzył ze zmartwieniem na Jungkooka, widząc, że przez te wiadomości i niekorzystną sytuację nie czuje się najlepiej.

— Weźmiesz ten ślub, bo się do tego zobowiązałeś przed wypadkiem! — pan Jeon wstał ze swojego miejsca, patrząc ze zdenerwowaniem na syna. Namjoon spojrzał na Taehyunga, mając nadzieję, że on jakoś zareaguje, jednak widząc jego milczenie, naprawdę się zaniepokoił. — Prześpij się z wiadomością, że za dwa dni bierzesz ślub. 

— Nie wierzę — pani Min wstała od stołu. — Pieprzony hipokryta! — podniosła głos, zaskakując swym ostrym językiem młodszych. — Mówisz mu, jak ma żyć, a spójrz na siebie — wskazała na niego gestem ręki. — I na to dziecko — tym razem wskazała na Taehyunga. — Przecież on jest młodszy od twojego syna, mógłby być twoim dzieckiem. Zboczeniec i nic więcej, a życiem twojego syna nie steruj, bo nie jest najlepszym przykładem — dodała zdenerwowana, po czym odeszła wraz z mężem od stołu.

— Głupia! — krzyknął za nią.

— Teraz rozumiem, jak to jest być w dużej rodzinie — rzekł z niedowierzaniem w głosie Hoseok, który zobaczył znienawidzone rodzeństwo w akcji.  Jungkook odszedł od stołu zaraz za rodzicami Yoongiego, czując się wściekłym przez ojca, który za niego decyduje. Nie chciał żadnego ślubu, kiedy czuł zupełnie, co innego.

Gdy wszyscy odeszli od stołu, jedynie pozostał Taehyung wraz z panem Jeonem, który uważnie mu się przyglądał.
— Mam nadzieję, że odepchnąłeś od siebie mojego syna — rzekł, a Kim przeniósł na niego swe oczy.

— Raczej tak — odrzekł.

— Chyba nie wystarczająco — chwycił z siłą na jego dłoń, którą ścisnął, a Taehyung wykrzywił się w bólu. — Masz z nim porozmawiać i całkowicie go przepędzić. Niech cię nawiedzi, gardzi tobą, zrób coś z tym! — mówił ostro.

— Zrobię, co mogę — szepnął zrezygnowany.

— Nie oszczędzaj go. Mój brat tego właśnie chce, żebyś całkiem go od siebie odepchnął — rzekł, patrząc w oczy Taehyunga, który zacisnął w bezradności wargi, nie czując się gotowym na takie poświęcenie. Z drugiej strony byli jego rodzice, to dla nich odpychał od siebie Jungkooka, bojąc się o ich życie. Nie wiedział, co zrobił Youngjoon i co właściwie może im zrobić, dlatego był gotowy na każde poświęcenie dla nich i dla Jungkooka.

— Spróbuję...

~

Następnego dnia Taehyung siedzial w stajni, czesząc swoją klacz, gdy Namjoon i Hoseok mu towarzyszyli. Po wczorajszej informacji, w ogóle nie mogli być spokojni i mieli nadzieję, że Taehyung zdoła coś z tym zrobić.
— Nie rozumiem, dlaczego nic nie mówisz na temat jutrzeszego ślubu. Taehyung, zrób coś — powiedział niespokojnie Hoseok, nie rozumiejąc w ogóle milczenia swego brother.

— Nic nie możemy zrobić — westchnął głęboko, odsuwając szczotkę od klaczy, gdzie zwrócił się do zdziwionej dwójki. — Jungkook musi to zrobić, a ja nie mogę temu zapobiec — dodał, a Namjoon pokręcił w niedowierzaniu głową.

— Właśnie, że ty możesz zrobić wiele. Powiedz Jungkookowi prawdę, że byliście ze sobą, a on to przemyśli — zasugerował Namjoon.

— Rzecz w tym, że ja tego nie chce — wytłumaczył, zaskakująco Joona.

— J-Jak to?

— Nie mogę tego wytłumaczyć, ale zbyt wiele się wydarzyło i z pewnością nie na dobre — rzekł, patrząc dwójce w oczy.

— Co się stało? Wytłumacz nam to — rzekł Hoseok.

— Nie — pokręcił nerwowo głową. — Nie zamierzam więcej osób narażać... Nie chce, aby wam coś się stało przez to wszystko — dodał zaniepokojony.

— Chodzi o Youngjoona?! Nie boję się go — powiedział z pewnością Hoseok.

— Ja również, choć jest nieobliczalnym typem — dołączył do niego Namjoon.

— Chłopaki, nie nalegajcie. Nic wam nie powiem i nie pytajcie o nic więcej, im mniej wiecie, tym lepiej dla was — powiedział, po czym wyprowadził z boksu klacz. — My z Pure jedziemy na przejażdżkę — uśmiechnął się delikatnie, a Hoseok z Namjoonem wymienili się krótkimi spojrzeniami.

— Jest nas teraz o dwóch mniej, ale wiedz, że możesz na nas liczyć — powiedział Jung, nie chcąc, aby Taehyung ich odpychał od siebie.

— Tym bardziej nie powinienem wam nic mówić — rzekł, po czym odszedł z klaczą. 

~

— Jeśli chcesz sobie coś przypomnieć i chcesz pomóc Taehyungowi, zacznij od Dohana..
Te słowa nie potrafiły opuścić Jungkooka, którego wspomnienia o Dohanie były falą komplikacji i bólu, z którym nie był w stanie się pogodzić .
— Zostaw go! — krzyczał, gdy próbował zatrzymać człowieka, który zabierał małego Dohana do samochodu. Chłopiec płakał, a on biegł za pojazdem, próbując pomóc małemu, jednak nie potrafił nic zrobić. — Nie.. — zdruzgotany zatrzymał się w drodze, z trudem łapiąc oddech, kiedy samochód coraz bardziej się oddalał.
Zacisnął swe dłonie, gdzie we łzach i przerażeniu, pobiegł do lokalu, w którym ludzie świętowali jego urodziny. — Dohan! — podbiegł do ojca i pani Minseo. — Dohana ktoś zabrał! — zapłakał, gdy nie mógł wydusić z siebie więcej słów, jednak widok przerażenia w oczach Minseo był nie do zapomnienia.

— Podam ci hasło, a jeśli będziesz obudzony, to mi je podasz, okej?
— Stacja zero jeden trzydzieści — odpowiedział chłopak sennym głosem, a jego odpowiedź naprawdę go zaskoczyła, jakby tego właśnie oczekiwał usłyszeć.

— Kochanie, dlaczego płaczesz? — pytał z troską, gdy jasnowłosy płakał w jego ramionach.
— J-Jungkook, ja.. Nie chce tam wracać — przerażenie w głosie chłopaka, powodowało, że czuł się za niego odpowiedzialny, jednak wiedział, że nie warto, jest pytać, co było powodem jego smutku.

Zabawa w domku na drzewie z małym Dohanem sprawiała, że zawsze czuł za niego bardzo odpowiedzialny.
— Czyli mam zapisać na twojej kartce "Nie, Soobin"? — zapytał, a duże o kolorze mlecznej czekolady słodkie tęczówki, patrzyły na niego, gdy pokręcał w sprzeciwie głową.
— Nie..
— To, co chcesz, abym zapisał? — zapytał, gdy już nie wiedział, co ma zapisać młodszemu na tyle rysunku.
— Ty siam — wskazał na niego palcem.
— Okej sam coś napiszę, ale za karę nie powiem ci, co — uśmiechnął się zadowolony, zapisując słowa na kartce. — Jak nauczysz się czytać, to sam sprawdzisz — dodał, kończąc zapisywać ważne dla niego słowa, które pragnął przekazać starszemu Dohanowi, gdy będzie w stanie już czytać. Jednak jego wyzwanie dla malca skończyło się głośnym płaczem, oznaczającym manifestację.
— Kuu.. Zły — zapłakał, gdy jego słodka buźka pokrywała się jego łzami.
— Kuu będzie zły, jeśli nie przestaniesz płakać — powiedział poważnie, a mały Dohan zamilkł. — Jeśli nauczysz się czytać, będziesz odczuwał zadowolenie, mogąc samemu przeczytać to, co napisałem, a uwierz, warto, Do — uśmiechnął się ciepło, mierzwiąc palcami jego ciemne kosmyki włosów. Mały Dohan nadymał policzki i odwrócił obrażony głowę w bok.
— Kuu, jest zły! — mimo wszystko, było warto znosić jego płacz, jeśli w końcu doczeka się dnia, gdy przeczyta te słowa. "Jeśli Dohan to czyta, znaczy, że umie już czytać. Kuu bardzo cię kocha i ty kochaj go, ale nie płacz już tak głośno. Hyung" 

— Spójrz na mnie, Taehyung — poprosił. — W swoim życiu spotkałem wiele osób... pięknych i wyjątkowych, ale nigdy z takimi pięknymi oczami, jak twoje... Oj nie..
— Do czego dążysz? — zapytał zmieszany.
— Po prostu chciałem ci powiedzieć, że nie jesteś pierwszą osobą z takimi oczami, słodkimi ustami i niewinnym uśmiechem — rzekł, patrząc na niego.
— Świetnie to słyszeć. Czyli co? Nie jestem dla ciebie wyjątkowy? — zapytał, marszcząc nosek.
— Nie, jesteś — zaśmiał się. — Ale dzisiaj zdałem sobie sprawę z tego, że nie jesteś jedyną osobą o takim charakterystycznym wyglądzie, bo masz takie same oczy jak on... Te same usta i ten pieprzyk na powiece... nie wiem, dlaczego wcześniej tego nie dostrzegłem — pokręcił lekko głową, gdy młodszy patrzył niepewnie w jego oczy. — Nawet znasz hasło... Wiem, że to dziwne i w ogóle, ale myślę, że prawdziwy przyjaciel i słodki maluszek, z którym bawiłem się jako dziecko, to ty... Ty jesteś Dohanem.

Jungkook przebudził się, ciężko oddychając. Podniósł się do siadu, gdy dzień już dawno nastał. Był cały mokry przez przeżycie tego dziwnego snu, który łączył się w wiele różnych fragmentów. Przetarł swą twarz, gdy nie mógł zrozumieć tego snu, bądź wspomnień.
Przeniósł oczy na Seunlee, która stała przed lustrem, układając swe włosy.
— Widzę, że w końcu się obudziłeś — rzekła niemiło. — Wiem, że nie za bardzo uśmiecha ci się nasz jutrzejszy ślub, ale oszczędziłbyś nawoływanie Dohana, który pozostał jedynie wspomnieniem — dodała z przekąsem.

— Mówiłem przez sen? — zapytał.

— Tak, mówiłeś imię Dohana — odpowiedziała, gdzie upięła swe włosy i zwróciła się ku Jungkookowi. — Lepiej nie żyj wspomnieniami, a naszą wspólną przyszłością, Jungkookie — powiedziała z powagą w głosie. — Idę na śniadanie, a ty się ogarnij — uśmiechnęła się, po czym opuściła pokój, zostawiając Jungkooka samego.

Jungkook opuścił łóżko, gdzie udał się prosto do łazienki, gdy jego myśli wciąż były wokół Taehyunga i Dohana. Jeśli Yoongi mówił prawdę, a jego sny mogą być wspomnieniami to, by znaczyło, że Taehyung jest Dohanem.
Jeśli tak jest, to zrozumiałe są jego wszystkie uczucia i pragnienia. Chciał znaleźć Taehyunga i porozmawiać z nim.

Po południu opuścił dom, gdzie udał się do stajni, mogąc zauważyć, że nie ma klaczy Taehyunga. To była świetna okazja, aby wszystko wyjaśnić sobie z Taehyungiem, dlatego wyprowadził z boksu Peruna i udał się w stronę stawu, mając nadzieję, że to właśnie tam znajdzie chłopaka. Gdy dojechał na miejsce, nie mógł go zobaczyć, przez co zaczął się niespokojnie rozglądać po otoczeniu. Dostrzegając niedaleko stawu stajnię, a przed nią stojącą klacz, wiedział już, gdzie jest Taehyung.

Siedzący w stajni Taehyung, nie mógł przeboleć tego, że musi wyrzekać się Jungkooka, jednak robił to wszystko dla niego i rodziców. Nie mógł uwierzyć, że właśnie siedzi w tej stajni, gdzie kiedyś Youngjoon go ukarał za miłość do Jungkooka. Czuł, jak tamte rany są świeże i tak samo bolą, co wcześniej.
Łzy zebrały się w jego oczach, a nie mogąc znieść powrotu tych wspomnień, wstał z kubki siana, zatrzymując się na środku pomieszczenia.
Wstrzymał oddech, gdy czyjeś ramiona go otuliły, jednak nie bał się, wiedząc, do kogo one należą.
— Co ty tutaj robisz? — zapytał słabo, nie chcąc, aby się do niego zbliżał.

— Musiałem się z tobą zobaczyć. Cały czas próbujesz mnie unikać, a ja nie mogę znieść twojego odtrącenia — powiedział, jak czuł. — Coś się dzieje i chce wiedzieć co — dodał zaniepokojony. Taehyung spiął się przez jego słowa i odsunął od ciała mężczyzny, by zwrócić się w jego stronę.

— Nic się nie dzieje. Daj mi po prostu spokój, Jungkook — powiedział niespokojnie. — Jutro masz ślub, więc powinieneś się do niego szykować — dodał, chcąc go spławić.

— Nie bądź śmieszny. Nie chce tego ślubu, nie kocham Seunlee — powiedział zdenerwowany. — Mój ojciec chce mnie zmusić do tego ślubu, ale ja go nie chce. Nie mogę z nią być, kiedy ty jesteś dla mnie ważny — dodał, patrząc z desperacją w jego oczy. — Nie rozumiem, dlaczego się ode mnie odsunąłeś, ale wiem, że masz jakieś problemy. Nie powiesz mi, ale twoje oczy nie potrafią kłamać — zbliżył się do chłopaka, który patrzył ze słabością w jego oczy, czując, że przez niego zaraz podda się emocjom.

— Nie naciskaj na mnie. W ogóle mi na tobie nie zależy. Chciałem się zabawić, więc możesz być na mnie zły i mną gardzić — mówił niespokojnie, a Jungkook pokręcił głową, gdzie umieścił swą dłoń na policzku młodszego. 

— Nie kłam. Czuję, jak przy mnie drżysz, jak twoje oczy mówią mi, co naprawdę czujesz. Nie oszukasz mnie takimi słowami. Chcesz mnie tylko od siebie odepchnąć i zranić, ale nie dam się tak łatwo zbyć — rzekł z powagą w głosie.

— Proszę cię, nie utrudniaj tego... Daj mi spokój — szepnął, pokręcając słabo głową.

— Nie wezmę ślubu z Seunlee — oznajmił z pewnością w głosie, zaskakując Taehyunga, który spojrzał mu w oczy.

— Nie możesz, twój ojciec się wścieknie i....

— Nie dbam o to — pokręcił nerwowo głową. — Nie mogę być niewierny wobec moich prawdziwych uczuć — rzekł z pewnością w oczach.

— To znaczy?

— Że to ciebie kocham, Taehyung. Nie mogę być z Seunlee, kiedy moje serce bije tylko dla ciebie — wyznał szczerze, a w oczach Taehyunga zebrały się łzy, słysząc jego słowa.

— K-Kochasz mnie? — zapytał z drżeniem w głosie.

— Kocham, na każdy możliwy sposób. Jesteś dla mnie najważniejszy i nie chodzi tu tylko o samo pragnienie. Czuję, że kochałem cię od zawsze — powiedział, jak czuł, a Taehyung przez jego słowa całkiem mięknął. — A ty, co czujesz Dohan? — zapytał, zaskakując Taehyunga, słysząc imię, które wypowiedział.

— D-Dohan? — zapytał niepewnie.

— Ty nim jesteś, prawda? — uniósł brew, a jasnowłosy odwrócił nerwowo wzrok. — Wiem, że tak... Miałem sen, a raczej wspomnienia związane z tobą i Dohanem. Te jedyne najpiękniejsze oczy, te słodkie usta i niewinny uśmiech... Ty nim jesteś — powiedział, a te słowa tak wiele przypominały Taehyungowi, który w słabości, wtulił się w mężczyznę.

— Tak bardzo chciałem, żebyś mnie pamiętał — zapłakał cicho, a Jungkook zacisnął swe wargi, gdy w jego oczach zebrały się łzy. 

— Wybacz, że dopiero tak późno przypomniałem sobie, kim byłeś. Jednak wciąż wielu rzeczy o tobie nie pamiętam, ale wydaje mi się, że jestem coraz bliżej — powiedział, trzymając w swych objęciach młodszego. — Jednak jestem pewny, że tylko ciebie kocham — dodał, a Taehyung uniósł na niego swe zapłakane oczy, ujmując dłonią jego policzek.

— Ja ciebie też kocham... Przez cały czas kochałem i będę kochać, nawet jeśli mnie nie pamiętasz — powiedział ze szczerością.

— Wciąż mi ciężko uwierzyć, że ty jesteś Dohanem... 

— Jestem nim, a mnie cieszy, że pamiętasz...

— Nie odrzucaj mnie, Taehyung — rzekł z desperacją w głosie. — Nie mogę być z nią, kiedy cię kocham... Ucieknij ze mną i żyjmy gdzieś daleko od wszystkiego... Tylko my dwoje — powiedział, a Taehyung umieścił swe dłonie na klatce piersiowej Jeona, wiedząc, że jego słowa są kuszące, jednak myślał o swoich rodzicach, którym może przez niego grozić niebezpieczeństwo.

— Nie mogę ci niczego obiecać, ale zostań tu ze mną. Nie bądź jej wierny, kiedy kochasz mnie... Bądź dla niej zdrajcą, a dla mnie ukochanym...

~

Jungkook przypomniał sobie o Dohanie, jest coraz bliżej prawdy.
Widzimy się w piątek^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top