ღBez wyjściaღ

~Witam^^

Taehyung wszedł w głąb rancza, gdzie panuje cisza, a jedynie zwierzęta dają w stajni, dają o sobie znać. Idzie w stronę ostatniej stajni, oświetlając sobie drogę, gdzie podnosi głos, gdy drzwi od stajni się otwierają. W panice i zwolnionym biciu serca spadał na podest, opuszczając telefon z dłoni, gdy ujrzał nad sobą czyiś cień.

— Co ty tutaj robisz? — słysząc głos Hoshina, oddychał niespokojnie, gdzie dłoń mężczyzny chwyciła za jego dłoń, pomagając mu wstać.

— Boże... przeraziłeś mnie — szepnął przerażony, nie potrafiąc uspokoić oddechu. Nogi drżały mu ze strachu, gdy chłopak podniósł z ziemi jego telefon.

— Ty mnie bardziej — oddał mu urządzenie do dłoni. — Nie spodziewałem się ciebie tutaj o tej godzinie — zauważył, gdzie zmierzył oświetlonego chłopaka od stóp do głów, widząc go jedynie skąpo ubranego.

— J-Ja byłem tylko coś sprawdzić — wytłumaczył. — A ty, czemu tutaj jeszcze jesteś, a nie w pokoju? — zapytał.

— Klacz się ocieliła, więc byłem sprawdzić — wyjaśnił, patrząc w oczy roztrzęsionego chłopaka, do którego się zbliżył. — Cały się trzęsiesz — powiedział, gdzie otarł z policzka Kima łzy.

— Wystraszyłem się, więc się trzęsę — powiedział, gdzie czując dłoń mężczyzny na swoim policzku, uniósł na niego niepewnie oczy, czując, jak przepływ adrenaliny buzuje w jego ciele. Twarze dwójki dzielił krótki dystans, mogąc wyczuć własne oddechu, Taehyung dostrzegając oczy mężczyzny skierowane na jego usta, oparł swe dłonie na umięśnionym torsie mężczyzny, potrzebując zaspokojenia. — Nie patrz tak, a mnie pocałuj — rzekł przy wargach Hoshina, który bez słowa agresywnie wpasował się w usta Taehyunga. Młodszy oddawał jego intensywne pocałunki, które odbierały mu zdrowy rozsądek, a także pokonywały na każdy możliwy sposób. Czując, że musi ulec mężczyźnie, nawet wbrew samemu sobie, jego nogi ugięły się bez jego woli, nie potrafiąc zrozumieć działania własnego ciała.

Duża dłoń mężczyzny przeszła na jego nagie udo, sunąc nią po gładkiej skórze chłopca, który oderwał się od jego ust z głębokim sapnięciem, gdy ten uniósł jego ciało, a on zaplątał swe nogi wokół jego bioder, kiedy mężczyzna przywarł jego plecy do ścianki stajni. Taehyung zadrżał, gdy wilgotny język mężczyzny przeszedł po jego nabrzmiałych wargach.
— Czy jest ci teraz lepiej? — zapytał go. — Spokojniejszy, mały?

— C-Chyba tak — przytaknął lekko głową. — U-Uspokoiłeś mnie — rzekł, patrząc z lękiem w jego oczy, a mężczyzna opuścił jego ciało, pozwalając chłopakowi stanąć na własnych nogach, jednak z jakiegoś powodu upadł na kolana, czując paraliżujący strach, które sugerowało jego serce.

— Wszystko w porządku? — zapytał, przykucając przed chłopakiem.

— T-Tak — odpowiedział, gdzie oparł dłoń na ściance, chcąc o własnych siłach się podnieść, co też uczynił. — Wracaj do siebie — powiedział, po czym niespokojnie oddychając, odszedł w kierunku domu, gdzie po dotarciu do środka, zamknął drzwi i z trudnymi krokami. Wszedł do salonu, upadając na kolana, zaciskając powieki, z których uciekały rzewnie łzy, gdy zaniósł się najboleśniejszym płaczem, gdy po tym pocałunku czuł, jakby rozrywała mu się dusza. — B-Boje się, nie chce go zdradzać... — spojrzał na drżące dłonie, nie potrafiąc zrozumieć własnej reakcji, która mogła być spowodowana tymi SMS-ami oraz przepływem adrenaliny.
Dotknął opuszkami palców swych warg, gdy łzy ociekały po jego policzkach, będąc w jakimś amoku. — Pragnąłem tego...

Taehyungowi chciało się płakać i krzyczeć, gdy nie mógł uwierzyć w to, że Hoshin był cały czas Youngjoonem. Nie wybaczalne było dla niego również to, co chciał z nim zrobić, gdy był załamany i potrzebował oparcia. Teraz już bardziej rozumiał swoje przerażenie, gdy poddał się pocałunkowi. To nie było z poczucia winy, a raczej ze strachu i znajomości tego dotyku oraz ust. Dlaczego już wtedy tego nie zauważył? Czy był aż tak ślepy przez to, co działo się z Jungkookiem, że nie zauważył prawdziwego oblicza Hoshina. W końcu znał Youngjoona całe swoje życie, a jego ciało samo mówiło mu, że coś jest nie tak... Dlaczego był tak ślepy?!

— Od ciebie były te smsy... — szepnął, patrząc ze strachem w oczy mężczyzny. — Byłeś tak blisko i cały czas miałeś na mnie oko, a potem przed stajnią udaw...

— Udawałem, że byłem zobaczyć, co u klaczy. Prawda, wiedziałem, że wyjdziesz z domu i przyjdziesz tam, w końcu nie bez powodu moje wiadomości miały cię tam sprowadzić — uśmiechnął się pewnie, gdy Taehyung nie mógł w to wszystko uwierzyć. To nie mogło dziać się naprawdę. — A ty w załamaniu przez amnezję Jungkooka szukałeś u mnie pocieszenia. Bez niego jesteś nikim, a właściwie czujesz się lojalny wobec mnie...

Youngjoon wszedł do domu, gdzie nigdzie nie mógł znaleźć Taehyunga, przez co udał się schodami na piętro. Wszedł do sypialni małżeństwa, gdzie przystanął przed uchylonymi drzwiami od łazienki, mogąc ujrzeć chłopka w wannie. Uśmiechnął się pewnie, gdy obserwował z uwagą piękne ciało Taehyunga, który obywał wodą swoją nieskazitelną oliwkową skórę, przez co czuł potrzebę, aby móc się do niego zbliżyć.
Widząc, jak chłopak opuszcza wannę, wycofał się o krok w tył, obserwując z uwagą jego nagie ciało. Oblizał swe usta, po czym odszedł, opuszczając pokój.

Zadowolony podszedł do głównych drzwi, które otworzył na oścież, po czym udał się drugim wyjście, gdzie w drodze wyciągnął swój telefon, pisząc wiadomość do chłopaka. Spojrzał na pogląd z kamer, mogąc ujrzeć Taehyunga w salonie, który czyta od niego wiadomość, wyglądając na przestraszonego. Widząc, jak zamyka drzwi od głównego wyjścia, postanowił wysłać kolejną wiadomość, chowając się w stajni.
Gdy usłyszał zbliżające się kroki, wszedł w drogę przerażonemu Taehyungowi.

— Wiem, że ciężko jest ci uwierzyć, że byłem cały czas ja — rzekł, cały czas ujmując podbródek Taehyunga, który był przerażony. — Pewnie się zastanawiasz, gdzie jesteś albo może już wiesz, co to za miejsce. W końcu to nie pierwszy raz, kiedy znajdujesz się w takim miejscu — uśmiechnął się pewnie.

— Wiem, co to za miejsce. Wypuść mnie stąd — powiedział niespokojny, szarpiąc swoimi rękoma.

— Już chcesz odpuścić to miejsce? — uniósł brew. — Taehyungie, nie mogę cię puścić, jeśli nie postanowisz zostać przy mnie i opuścić ten kraj bezpowrotnie. Powiedzmy, że teraz daję ci drugą szansę na poprawienie się, a ty dobrze wiesz, że nie daję drugich szans, więc powinieneś być wdzięczny, że od razu cię nie zabiłem. Jesteś dla mnie okropną słabością — powiedział, pokręcając głową na boki.

— Być wdzięcznym? To raczej kara, lepiej mnie zabij — powiedział nerwowo, nie mając zamiaru przy nim zostać. — Myślisz, że jeśli zamkniesz mnie w psychiatryku, to zmienię zdanie? Nie ma takiej opcji, wytrwam to — dodał, patrząc mu w oczy.

— Wiem, że wytrwasz. Wychowałem cię i zbudowałem w tobie wytrwałość, któej nawet mój głupi bratanek nie ma. Myślisz, że on czy jego kuzynowie znieśliby to, co ty? — zapytał rozbawiony. — Może uchodzą za ważniaków, ale psychicznie są słabi i nieodporni na to, co ty musiałeś przy mnie się nauczyć — dodał z pewnym uśmiechem. 

— To raczej była katorga, znosić twoje wieczne humorki i zachcianki, przez które do tej pory nie mogę dojść do siebie i muszę przez twojego pieprzonego brata być ubezwłasnowolniony. Od dziecka jestem bez własnej woli i pragnę być w końcu wolny. Uwolnić się w końcu od ciebie i twojego brata — rzekł ze wściekłością w głosie, gdy nie mógł znieść jego widoku, choć wewnątrz był przerażony, to nie mógł siedzieć cicho i godzić się na bycie potulnym, jak kiedyś. 

— Widzę, że się zmieniłeś przez ten czas. Mój bratanek pewnie też miał na to duży wpływ, ale przypomnę ci kochanie, że wróciłem i masz ostatnią szansę, aby zmienić swoje nastawienie, bo nie tylko ty na tym ucierpisz, a twoi najbliżsi — ostrzegł go, a zmieszany Taehyung zmarszczył swoje brwi. — Myślisz, że cię zabije? — uniósł w rozbawieniu brew. — Nie zrobię tego, nawet jeśli będziesz błagał o śmierć. Jeśli nie będziesz współpracował, to pozwolę ci patrzeć na śmierć najbliższych, a ciebie zmuszę do lojalności — oznajmił, a Taehyunga oddech przyspieszył w niepokoju, wiedząc, że jeśli on tak mówi, to tak będzie.

— Dlaczego ty nie umarłeś?! Dlaczego tutaj jesteś i nie dajesz mi spokoju?! — wykrzyczał bezsilnie, gdy panika przejęła nad nim kontrolę.

— Pamiętasz naszą rozmowę? — zapytał spokojnie. — Wtedy powiedziałem ci, że nienawidziłem cię za to, że się urodziłeś. Byłeś dla mnie nieszczęściem od losu przez miłość do Minseo, ale postanowiłem działać inaczej i z ciebie zrobić moje szczęście na przyszłość — powiedział, a Taehyung pokręcił bezradnie głową.

— To, że moją matką się zawiodłeś, nie znaczy, że mogłeś mnie zabrać od rodziców i całe życie okłamywać, że miałem inną rodzinę! Skoro masz do niej żal, to dlaczego mnie w tym wykorzystujesz?! — zapytał bezsilnie.

— Bo dałeś mi nadzieję na lepsze życie, ale ty mnie też zdradziłeś! — podniósł rozdrażniony głos. — Nie mogłem ci tego wybaczyć, ale mam do ciebie słabość o wiele większą niż miałem do twojej matki. Stworzyłem cię na mój ideał, a ty byłeś oddany, a przez mojego bratanka wymknąłeś się spod mojej kontroli, jednak utemperuję cię i zmuszę do zostania przy mnie. I tak długo zwlekałem z tym, aby cię oddzielić od Jungkooka i twoich bliskich. Musiałem czekać na właściwy moment — rzekł, patrząc w przerażone oczy Taehyunga. — Opowiem ci, jak to wszystko rozegrałem...

— Nie wiem, czy chce to w ogóle wiedzieć! 

— Ale mnie wysłuchasz! — warknął, a Taehyung oddychał niespokojnie. — Tamtego dnia, co cię postrzeliłem w lesie, myśleliście, że policja również się mnie pozbyła, jednak wcale tak nie było. Byłem przygotowany na każdą ewentualność, więc miałem ubraną kuloodporną kamizelkę, a mój drogi brat znajdował się między szeregami policji. To głównie dzięki niemu przeżyłem. W końcu takie otrzymał ode mnie polecenie przed spotkaniem z tobą — powiedział, a Taehyung patrzył na niego z zaskoczeniem, nie mogąc uwierzyć, jak to wszystko przygotował.

— A co ma z tobą wspólnego Seunlee? — zapytał.

— Ona? — uniósł brew, uśmiechając się w rozbawieniu. — Widziałem się z nią, kiedy jej małżeństwo zaczęło się sypać, a Jungkook latał za tobą jak głupiec. Właściwie to było w czasie, kiedy zabrał cię do Busan. Chciała, abym pomógł jej się ciebie pozbyć, żeby mój bratanek jej nie zostawiał. Powiedziałem jej, żeby udawała chorobę i trzymała go na litość przy sobie. Przekupiłem lekarza w szpitalu, aby stwierdził u niej chorobę i zagrożenie ciąży. Mój bratanek jest odpowiedzialny i z pewnością nie zostawiłby jej i dziecka w takiej sytuacji, jednak nie spodziewałem się, że zepchniesz ją ze schodów i straci dzieciaka. W dniu, kiedy uciekłeś z pieniędzmi, pojechałem do niej do szpitala, gdzie spotkałem tam Jungkooka. Oczywiście doszło między nami do spięcia, a ja potem spotkałem się z Seunlee i kazałem wyjechać do Wietnamu po mojego brata, obiecując jej, że odzyska Jungkooka, który ją zostawił tamtego dnia. Uwierz Seunlee bardzo mi się przydała w tamtym czasie i mogłem wykorzystać jej nienawiść do ciebie. Kiedy wyjechała na kilka miesięcy, zdążyła się rozwieść z moim bratankiem, który w sumie nie dał jej wyboru. W tym czasie, kiedy żyłeś u swoich biologicznych rodziców ja i Seunlee planowaliśmy nowy plan, w który włączyliśmy mojego brata, którego życie ocaliłem, gdybyś zawiódł z jego spadkiem. W końcu dobrze zrobiłem, bo mnie zdradziłeś i teraz mogę finalnie odzyskać cały majątek i ciebie — opowiedział, a Taehyung nie mógł uwierzyć w ten cały plan.

— T-To jest chore...

— Może i jest chore, ale musiałem przewidzieć każdą ewentualność. W końcu byłeś synem Minseo, więc liczyłem się z twoją głupią naiwnością i miłością do Jungkooka. Zanim doszło do naszego finalnego spotkania, w życie wszedł drugi plan i mój brat wydostał mnie z tego lasu. W mojej trumnie pozostawiłem to, co chciałem przekazać Jungkookowi, gdy dowie się o mnie i wyjechałem razem z Seunlee i moim bratem do Wietnamu. Ty w tym czasie wziąłeś ślub i myślałeś, że możesz rozpocząć na nowo swoje życie, jednak ja czekałem na dzień, kiedy będę mógł wykorzystać życie mojego brata, aby to szczęście ci odebrać. Seunlee dobrze o tym wiedziała i mimo wszystko rozgrywała naszą grę, udając, że pogodziła się z wyborem Jungkooka. — wyjaśnił, gdy Taehyungowi jego słowa nie mieściły się w głowie. Seunlee była gorsza, niż sam przypuszczał, wiążąc się z Youngjoonem. — Nie czekałem zbyt długo z waszym śmiesznym ślubem i kazałem mojemu bratu ujawnić się oraz zgłosić wasze małżeństwo do urzędu stanu cywilnego, bardzo szybko działali. Jednak mój bratanek chronił cię przed tą prawdą, więc postanowiłem zabawić się nim i dać o sobie znać. Jak przewidziałem, Jungkook sprawdził trumnę i dowiedział się o tym, że żyje. Wykorzystałem Seunlee do tego, aby zamontowała u Jungkook podsłuchy, abym mógł mieć każdy jego ruch pod kontrolą. To też pomogło mi się go pozbyć jako twojego opiekuna. Do tego w waszym domu również były podsłuchy, przy których wiedziałem, co robisz — uśmiechnął się pewnie.

— Jesteś nienormalnym psycholem! 

— Wiem, ale twoim tatusiem, więc lepiej bądź grzecznym maluszkiem — rzekł, gdzie przysunął swoją dłoń do jego krocza, przez co Taehyung cały się spiął.

— Nie dotykaj mnie! — podniósł głos, lecz jego upór dawał mu jedynie przeciwne działania. Mężczyzna nie wahał się, wsunąć dłoni pod jego bieliznę, gdzie zwiększył nacisk na jego kroczu, przez co boleśnie zacisnął powieki, sapiąc wyraźnie.

— Będziesz grzecznym maluszkiem? — zapytał, patrząc na niego z uwagą. Taehyung przytaknął posłusznie głową, gdy był bezbronny i nie miał wyjścia, jak go posłuchać. — Grzeczny — uśmiechnął się zadowolony, gdzie wysunął swą dłoń spod jego bielizny, smakując językiem swoich palców, które dotykały przyrodzenia chłopaka. — Uwielbiam twoją niewinność — powiedział podniecony, a Taehyung patrzył na niego zniesmaczeniem, nie mogąc uwierzyć, że ten koszmar dzieje się naprawdę. — Wracając do wcześniejszej rozmowy... Po przegranej rozprawie w sądzie, dzięki podsłuchom mogłem dowiedzieć się, że mój bratanek będzie jechał do miasteczka, aby się z tobą spotkać. Dlatego to ja wszedłem mu w drogę — wyznał, a Taehyung otworzył szczerzej swe oczy. — Miał w sumie zginąć, bo nie specjalnie uśmiechało mi się, żeby żył, ale dla Seunlee go oszczędziłem, a resztę już znasz — uśmiechnął się w rozbawieniu. — Wiesz, że wczoraj był ich ślub? — zapytał go.

— W-Wczoraj? — zapytał zmieszany.

— Mój bratanek na oczach ludzi ją odrzucił. Byłem tam i powiem, że się nieźle uśmiałem z tego — pokręcił w rozbawieniu głową. — Ale zraniona Seunlee w końcu zaczęła myśleć, jak ja i kazała mi zabić Jungkooka — dodał, a Taehyung przez jego słowa poruszył się niespokojnie.

—Zrobiłeś to?!

— Oczywiście, że tak. Od samego początku chciałem to zrobić, ale ona miała kaprys i chciała go żywego i tylko dla siebie, przez co ustąpiłem. Wczoraj po tym śmiesznym ślubie mnie o to poprosiła, a że on pojechał cię szukać, łatwiej było go na pustym polu zastrzelić. Postrzelony został zrzucony z konia i nikt nie będzie go szukał w takim miejscu, gdzie spadł. Może kiedyś odnajdą jego ciało — zaśmiał się.

— To nie prawda! On na pewno żyje! Kłamiesz! — krzyknął załamany, gdy zaniósł się bezsilnym płaczem. Nie chciał wierzyć w jego słowa, jednak wiedział, że Youngjoon był do tego zdolny.

— Zapomnij o nim, bo go już nie ma. Lepiej pomyśl o tych, co żyją i przez ciebie mogą zginąć — rzekł srogo, ukazując mu na wyświetlaczu telefonu związanych rodziców, Jimin, Yoongiego i Hoseoka. — Kochasz swoich rodziców i przyjaciół, prawda? Chyba nie poświęcisz ich życia dla własnej wolności, bo w końcu i tak jej nie zyskasz — powiedział, a Taehyung pokręcał zrozpaczony głową.

— Czego ty ode mnie chcesz? — zapytał bezsilnie.

— Żebyś ze mną odszedł. Wypuszczę ich, jeśli się zgodzisz, a jeśli nie... to cię siłą zmuszę do po słuszności, ale kosztem ich życia i twojego żalu, gdyż będziesz żył, mając ich na sumieniu — oznajmił, a Taehyungowi zrobiło się słabo przez postawione warunki. Stracił Jungkooka, a teraz może rodziców i przyjaciół.. Hoseoka. Bezradne łzy sunęły się po jego policzkach, gdy sam fakt, że nie ma już Jungkooka odbierał mu chęci do życia. Nie chciał, aby przez niego umierały najbliższe mu osoby.

— Z-Zgadzam się, ale wypuścić ich i nie mieszaj do tego — zapłakał, a jego zgoda spowodowała, że na ustach mężczyzny pojawił się uśmiech.

— W końcu uległeś i wykorzystasz drugą szansę. Jestem z ciebie dumny — powiedział zadowolony, gdzie zbliżył swoją twarz do młodszego, wpasowując się w jego usta, które nie oddawały jego pocałunku. Gdy odsunął się od Taehyunga, spojrzał na niego z uwagą, widząc, że wciąż się opiera, jednak wiedział, że wszystko powróci z czasem. — Opierasz się, więc nie mogę ci jeszcze ufać. Dam ci dobę na zmianę podejścia, a jak jutro tu wrócę, oddasz się mi i będziesz lojalny...

~

Jungkook przebudził się, czując się obolałym. Podniósł się do siadu, gdy leżał na kanapie. Ledwo rozbudzony rozejrzał się po domu, w którym się znajdował i wydawał się znajomy.  Słysząc kroki, spojrzał w ich stronę, mogąc ujrzeć mężczyznę, który uśmiechnął się na jego widok.
— Widzę, że pan się obudził — rzekł sympatycznie, podając mu do dłoni szklankę z wodą. Jungkook przyglądał się mu nieufnie, jednak spragniony się napił. — Musiałem pana opatrzeć, ale na szczęście rany nie były poważne. Myślałem, że to coś poważnego, skoro pan zemdlał, ale to najwidoczniej ze zmęczenia — mówił, gdy Jungkook odłożył pustą szklankę na stolik.

— Nie wiem, kim pan jest, ale dziękuję za udzielenie pomocy — spojrzał na niego z powagą w oczach. 

— To żaden problem — powiedział spokojnie.

— Jednak dziwi mnie miejsce, które pan wybrał — rzekł, rozglądając się po wnętrzu.

— Nie chciał pan jechać do własnego domu, więc pomyślałem o tym miejscu — wyjaśnił.

— Akurat dom Jimin i Yoongiego... Znasz ich? — zapytał zaciekawiony.

— Tak. Pan Jimin wynajął mnie do śledzenia męża, podejrzewając go o zdradę, lecz potem to pan Yoongi wynajął mnie do sprawdzenia waszej sprawy. Przed wyjazdem do stolicy zadzwonił do mnie, abym wszystko tobie zdradził — odpowiedział szczerze, a Jungkook zmrużył swe oczy, przypominając sobie o słowach Yoongiego i mężczyźnie, który może się zjawić.

— Coś mówił o tym...

— Nazywam się Han Yuwon i jestem detektywem — przedstawił się Jungkookowi.

— Czym kazał ci się zająć mój kuzyn? — zapytał go.

— Właściwie to kazał mi odnaleźć Jeon, a raczej Song Youngjoona, co nie było łatwym zadaniem. Trochę zajęło mi czasu, aby natrafić na jego ślad — rzekł z powagą w głosie.

— I co? Udało ci znaleźć mojego wuja? — zapytał zaciekawiony, a mężczyzna przytaknął w potwierdzeniu głową, co jedynie zaniepokoiło Jungkooka. — Gdzie on jest?

— Z tego, co udało mi się ustalić, to zatrzymał się w domu państwa Kim w tym miasteczku. Pracuje tam jako zarządca — odpowiedział Jungkookowi, który w zaskoczeniu otworzył szczerzej oczy, przypominając sobie krótką sytuację...

— Ty już w pracy? — zapytał, gdy zatrzymał się wraz z koniem.

— Chcę tutaj z chłopakami rozpocząć przygotowania koni do wystawy, więc zaczynam wszystko przygotowywać. Mamy mało czasu na to — odpowiedział, patrząc w oczy kuzyna. — A ty spać nie mogłeś? — uniósł brew.

— Zawsze wcześnie wstaje, przecież wiesz — zauważył, gdzie zaraz zszedł z konia.

— No nie wiem, czy przypadkiem nie stałeś się przez ten czas mieszczuchem — zaśmiał się, po czym oparł się o ogrodzenie państwa Kim, a Jungkook przystanął obok niego, gdzie również oparł się o płot.

— Bez przesady — pokręcił głową na boki. — Kocham to miejsce, żeby oduczyć się wcześniejszych nawyków, przez zmianę miejsca — dodał, patrząc w stronę ziem państwa Kim, gdzie zmrużył swe oczy, dostrzegając w oddali jakiegoś przyglądającemu się im mężczyźnie. — Kto to jest? — zapytał go, a Namjoon spojrzał w kierunku, gdzie patrzył Jeon.

— To jest zarządca państwa Kim. Oni w tym roku również zamierzają z nami konkurować

— Chyba wiem, o kogo chodzi — rzekł z namysłem, gdzie zaraz spojrzał w oczy detektywa. — Przed moim wypadkiem widziałem go z daleka... ale żeby wejść do życia rodziców Taehyunga i udawać kogoś innego? Czy on poddał się jakieś operacji, że nie wygląda już jak on? — zapytał go.

— Tak. Właśnie dzięki tym operacjom udało mi się natrafić na jego ślad. Z tego, co się dowiedziałem, to poddał się kilku operacjom plastycznym w Tajlandii, po czym kilka tygodni spędził w Wietnamie i wrócił do Korei, gdzie zatrudnił się u państwa Kim — odpowiedział chłopakowi, który pokręcił w niedowierzaniu głową.

— Dlatego nie mogliśmy go znaleźć.. Skoro zmienił swój wygląd, to nie było wręcz możliwe — rzekł z niedowierzaniem w głosie.

— Jeśli dobrze rozumiem... To pan miał wypadek? — zapytał go.

— Tak. Miałem wypadek, prawdopodobnie przez niego — odpowiedział mu.

— To najbardziej możliwa opcja, gdyż Youngjoon w pańskim domu w stolicy, jak i w miasteczku założył podsłuchy, a raczej jego wspólniczka — oznajmił, zaskakując bruneta.

— Wspólniczka? Niech zgodę. Czy to Yi Seunlee? — uniósł brew, a mężczyzna przytaknął głową.

— Tak, skąd pan...

— Skąd wiem? W trakcie powrotu do miasteczka otrzymałem wiadomość. W tej wiadomości były słowa Seunlee, które powiedziała mi podczas naszej kłótni, zanim wróciłem do stolicy — odpowiedział mężczyźnie. — I pomyśleć, że wczoraj miałem z nią ślub wziąć... Kolejny koszmar — pokręcił nerwowo głową, zaczynając już wszystko bardzo rozumieć. Przed wypadkiem był bardzo sfrustrowany, gdyż każde jego starania szły na marne, a jego ojciec był o krok do przodu. Skoro były podsłuchy, to ich świadomość o jego działaniach szybko była odpierana. — Muszę znaleźć Taehyunga — spojrzał z powagą w oczach na mężczyznę.

— Pomogę panu go znaleźć — powiedział, chcąc wesprzeć mężczyznę. — Czy ktoś z pańskiego domu, będzie mógł nam jeszcze pomóc? — zapytał.

— Jest tam mój kuzyn Namjoon, ale nie mogę wrócić do tego domu, bo rozszarpię mojego ojca — wstał zdenerwowany, krocząc między stołem a postawionymi przy ścianie regałami. — A on nie może dowiedzieć się o tym, że odzyskałem pamięć. Teraz kiedy sobie wszystko przypomniałem i to, co się działo, kiedy niczego świadomy nie byłem, powoduje, że mam ochotę zrobić mu krzywdę. Za to, jak mnie potraktował i jak Taehyung oraz reszta walczyli o mój powrót do zdrowia, a także za to, jak torturował Taehyunga o jego klacz i traktował go przedmiotowo... Chcę go zatłuc za to — zacisnął we wściekłości swe dłonie, gdy mężczyzna słuchał go z uwagą.

— Czyli pan stracił pamięć po wypadku?

— Tak. Straciłem pamięć, ale teraz już wszystko pamiętam... Wszystko i to bardzo dokładnie — odpowiedział z chłodem w głosie.

— Rozumiem... Jednak pan Yoongi kazał sprawdzić pana ojca, a jego sprawa nie jest normalna — oznajmił, a zmieszany Jungkook spojrzał na niego. — Kilka lat temu prowadząc samochód, dostał zawału, a jego ciało spłonęło razem z samochodem, prawda? — zapytał, a Jungkook opuścił swe oczy, próbując to sobie przypomnieć.

Kilka miesięcy przed pierwszym przyjazdem Taehyunga.

Jungkook wraz z kuzynami i Seunlee siedzieli przed ogniskiem, ogrzewając się przed zimnem, który zawsze nikogo nie oszczędzał w drugiej połowie lutego. Yoongi pił z butelki kolejne piwo, co w ogóle nie podobało się Jungkookowi, który starał się nie reagować na to, aby uniknąć niepotrzebnych kłótni. Obejmował swoją dziewczynę, gdy starał się prowadzić rozmowę z wypitym Yoongim i Seunlee, gdy Namjoon siedział w ciszy nad swoim notesem, coś w nim zapisując. Właściwie Namjoon nigdy się nie udzielał, gdy obecna była przy nich Seunlee, będąc wobec niej zdystansowanym. Posiadł swój własny świat i był najbardziej nieśmiały z całej ich trójki.

Przybiegająca do nich Mei, poinformowała Jungkooka o wypadku jego ojca, przez co zaniepokojony tym, nie wahał się razem z kuzynami i Seunlee pojechać do stolicy, gdzie doszło do wypadku. Droga bardzo mu się dłużyła i cieszył się, że w porównaniu do Yoongiego niczego nie wypił. Gdy dojechali na miejsce wypadku, policja ogrodziła dojście do płonącego pojazdu. Opuścił pośpiesznie pojazd, gdzie podbiegł do pojazdu, wołając za ojcem, gdy policja nie pozwalała mu się zbliżyć do płonącego pojazdu.
Nigdy nie zapomniał, jak bardzo przeżył jego śmierć ani słów, które w płaczu wypowiadał. "Zostawcie mnie, on tam jest. Może żyje" Jednak krzycząc te słowa, wiedział, że nie możliwe było przeżycie w tych płomieniach, lecz chciał się w ten sposób pocieszyć.
Nie chciał mieć żalu do niego, wiedząc, że lubił życie w stolicy niż w miasteczku, gdzie pozostawił w jego rękach wszystkie obowiązki. W końcu od kilku miesięcy zachowywał się tajemniczo i wiecznie wyjeżdżał do stolicy, bawić się w barach z kobietami, do których miał słabość.
Tak więc po jego śmierci, pozostał z kuzynami i dużym spadkiem, który pozostawił mu ojciec.

Ciała nie odnaleziono po tym wypadku, a policja ustaliła, że ciało spłonęło, znajdując jedynie ślady po obecności pana Jeona.
W dniu pogrzebu Jungkook niósł pustą urnę, gdy w niej nic nie było. Po pogrzebie opuścił wraz z kuzynami budynek, gdzie podszedł do niego obecny na pogrzebie wuj, na którego widok w ogóle się nie cieszył.
— Wybaczcie chłopaki, ale na chwilę zabiorę mojego bratanka — rzekł w stronę zasmuconej dwójki, gdzie odciągnął od nich Jungkooka.

— Czego ty ode mnie chcesz, wuju? — zapytał z ciężkością w głosie, gdy nie miał w ogóle nastroju na rozmowę z nim.

— Jungkook nie bądź taki dla mnie — pokręcił głową na boki, a ciemnowłosy uniósł na niego swe zaczerwienione oczy. — Jesteś jedynym spadkobiercą tak potężnego spadku, więc powinieneś się cieszyć i pomyśleć o mnie — powiedział, a jego słowa spowodowały, że brwi Jungkooka zmarszczyły się w zdenerwowaniu.

— Z tego, co mi wiadomo, to nie miałeś nigdy otrzymać ani jednego wona z tego spadku — rzekł niemiło, a Youngjoon zmarszczył brwi. — I mógłbyś się, chociaż zachować na pogrzebie mojego ojca, twojego brata i choć raz nie pieprzyć o pieniądzach. Nie chce być jak mój ojciec i ci to wytykać, ale nie pozostawiasz mi wyboru, to po pierwsze. Po drugie, to cię nie lubię i jeśli nie potrafisz uszanować pamięci o moim ojcu, to stąd idź — dodał ostro.

— Widzę, że bardzo się zmieniłeś, drogi bratanku..

— Nie jestem już dzieckiem — zauważył.

— Ach.. Rozumiem, że chodzi ci o tamtą sytuację z tym dzieckiem z ulicy — rzekł, przypominając sobie chwilę, w której jego bratanek się od niego odsunął.

— Cieszę się, że masz dobrą pamięć. Właśnie za to cię nie lubię. Nic dziwnego, że nie otrzymałeś żadnego spadku, skoro nawet dla dziecka bez dachu nad głową w takie zimno nie miałeś serca. Tacy ludzie, jak ty nie posiadają długiego szczęścia.. Jak szczęście się pojawia, tak szybko je tracą. Tak właśnie jest w twoim wypadku, wuju. Życzę ci powodzenia w życiu, ale na nic ode mnie nie licz — poklepał go po ramieniu, odchodząc w stronę kuzynostwa.

— Żebyś się nie zdziwił, drogi bratanku, jeśli na twojej drodze pojawi się przeszkoda! 

— Tak, tak właśnie było — odpowiedział na pytanie detektywa.

— Bardzo możliwa jest opcja, że twój ojciec został wykorzystany przez jego przyrodniego brata. W końcu ulegając temu wypadkowi, mógł naprawdę mieć amnezję, a on to wykorzystał i wziął go na swoją stronę, aby wykorzystać go przeciwko panu — powiedział detektyw Han, a Jungkook spojrzał na niego zmieszany.

— Myślisz, że tak mogło być? — zapytał niepewnie, a mężczyzna przytaknął głową. Jungkookowi od początku ciężko było uwierzyć w to, że jego ojciec działa przeciwko niemu, skoro robił wszystko, aby Taehyung wrócił do swoich biologicznych rodziców, więc trudna była do zrozumienia jego zmiana. — Właściwie to jest bardzo możliwe... Twoja teoria może być prawdziwa, detektywie Han...

~

Zamknięty w pustej sali Taehyung próbował w bezsilności poruszyć swoimi rękoma, aby móc się wydostać z tego miejsca i opuścił łóżko szpitalne, do którego został związany. Płakał załamany, gdy nie mógł przestać myśleć o losie Jungkooka oraz jego rodzicach, Jiminie, Yoongim i o Hoseoku. Nie chciał, aby spotkał ich los Jungkooka, który nie zasłużył na to.

Zaprzestał się szarpać, gdy wiedział, że działanie przeciwko Youngjoonowi przyniesie mu jedynie więcej cierpienia, niż pożytku. Właściwie zaczął myśleć, co powiedziałby mu teraz Jungkook, gdyby nie stracił pamięci i wciąż żył.
Słysząc dobiegające głosy z korytarza, spojrzał w stronę drzwi. Nie mógł uwierzyć, że Youngjoon zamknął go w szpitalu psychiatrycznym, wykorzystując to, jak bardzo w przeszłości źle to zniósł.
— Nie mamy nic przeciwko temu, aby ksiądz zobaczył się z pacjentami. Kto wie, czy w ogóle do siebie wrócą — rzekła pielęgniarka.

— Uważam, że rozmowa z Bogiem nigdy nikomu nie zaszkodziła — odpowiedział ksiądz, a słyszący go Taehyung, zmarszczył swe brwi, gdy bardzo dobrze rozpoznawał ten głos. Gdy młody ksiądz wszedł samotnie do jego sali, otworzył szerzej swe oczy, widząc Taehyunga. — Taehyung, co ty tutaj robisz? — zapytał zaskoczony, a Kim odwrócił nerwowo wzrok, nie spodziewając się tego, że jeszcze będzie musiał wpaść na syna pani Haran, którym bardzo się rozczarował.

— Nie sądziłem, że jeszcze się spotkamy, a tym bardziej że w takich okolicznościach, ale musisz mi pomóc... — powiedział, gdzie przeniósł na niego swe oczy. — Jeśli byłeś, choć trochę szczery w tym, co mówiłeś o dobru w ludziach, to pomożesz mi się stąd wydostać, Yonseok.

~

No to Yonseok wrócił i znowu z Taehyungiem na siebie wpadli. 
Wygląda na to, że Jungkook odzyskał pamięć. Cieszycie się?
Widzimy się już jutro ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top