Epilog: Koniec Pokusy

~Witam w epilogu ^^
+art jednej z czytelniczek, dziękuje 💜

Fakt, że wszystko zaczęło się układać, a Youngjoon siedział w areszcie naprawdę uspokajał Taehyunga, który pragnął, aby mężczyzna otrzymał zasłużoną karę, której doświadczy na własnej skórze. Pragnął raz na zawsze zakończyć rozdział z mężczyzną i zacząć żyć szczęśliwie u boku Jungkooka, w wolności, dla której przeszedł przez to piekło.
W domu szykował się do wyjścia, chcąc odwiedzić w szpitalu bruneta, gdy zszedł na dół, dostrzegł w salonie pana Jeona, do którego podszedł.
Uśmiechnął się delikatnie, widząc, jak przygląda się zdjęciu zmarłej żony.
— Wspominasz? — zapytał, przysiadając się do niego.

— Czasami trzeba, a tym bardziej po tym wszystkim, co działo się przez ostatnie lata — odpowiedział szczerze, gdzie odłożył na stolik ramkę, by zaraz przenieść oczy na Taehyunga. — Musiałeś wiele przejść od naszego ostatniego spotkania — rzekł, przypominając sobie ostanie burzliwe dni z młodszym.

— To prawda, ale dzięki tobie mogłem się tutaj znaleźć i poznać Jungkooka oraz jego kuzynów — zauważył, widząc w tym wszystkim plusy. — Wszystko sobie przemyślałeś.. Czy już wtedy wiedziałeś, że może coś ci się stać? — zapytał go niepewnie.

— Brałem w tamtym czasie każdą opcję pod uwagę. Wiedziałem, że mój brat śledzi każdy mój ruch, od kiedy przyszedłeś do tego klubu po raz pierwszy — odpowiedział, zaskakując Taehyunga. — Moja żona zawsze gardziła Youngjoonem, a kiedy mój syn również podszedł do niego w taki sposób i opowiedział mi o chłopcu, któremu nie pomógł, zacząłem się interesować tą sprawą i śledziłem każdy jego potencjalny ruch. Zacząłem podejrzewać Youngjoona o zaginięcie Dohana, kiedy przysiągłem sobie, że dla Jungkooka i moich przyjaciół zrobię wszystko, aby cię odnaleźć — dodał.

— C-Czyli od początku wiedziałeś, że jestem ich synem? Nawet wtedy, kiedy pytałem cię o to zdjęcie? — zapytał zaskoczony.

— Kiedy po raz pierwszy się pojawiłeś, zacząłem podejrzewać, kim jesteś. Po oczach rzecz jasna — uśmiechnął się ciepło, patrząc w oczy chłopaka. — Choćby Youngjoon robił wszystko, aby odciągnąć nas od ciebie, to nic i nikt nie zmieni tego, że jesteś dzieckiem Minseo i Changsoo. Jesteś do nich bardzo podobny, ale twoje spojrzenie zacznie, się różniło od tego, które widzieliśmy u ciebie jako dziecko. Wtedy było pełne radości, a te, którego spotkałem, gdy miałeś siedemnaście lat, były przepełnione smutkiem i zagubieniem — rzekł z głębokim westchnięciem. — Kiedy spotkałem cię przed tym hotelem i zabrałem do siebie, zacząłem cię sprawdzać. Nasuwałem pod twój nos wspomnienia, o których jako dziecko miałeś prawo zapomnieć. Widziałem, jak czujesz się zmieszany, gdy byłeś blisko samego siebie z przeszłości, zacznie innej, którą przedstawił ci mój brat. Sam fakt, że twoi rodzice byli tajemnicą, zanim trafiłeś do rodziny Jung, było dla mnie podejrzane. Bo jak rodzice osieroconego dziecka nie mogą być w rejestrze? — uniósł brew, a Taehyung opuścił wzrok.

— Bo nigdy nie byli moimi rodzicami...

— Dokładnie. Przez czas, który spędziliśmy razem, zdobyłem twoje zaufanie i pokazałam, że życie nie wygląda tak, jak przedstawił ci to Youngjoon, jednak ty miałeś silny charakter i wiele problemów. Byłeś pogubiony w tym, co było złe a co dobre, lecz takie zgubienie jest korzystne dla osób, które mogą to wykorzystać. Oczywiście mój brat to wykorzystał, gdy całkiem się pozbył, dlatego cię ubezwłasnowolniłem, wiedząc, że ludzie wokół ciebie mogą cię w ten sposób wykorzystać. Wynająłem kuratora, który mógłby trzymać pieczęć nad tobą, gdyby coś mi się stało, a on zajął się całą resztą, czyli psychologami, z którymi nie chciałeś współpracować. Moim testamencie zapisałem cię, gdyż uważałem, że zasługujesz na moje dobra tak, jak mój syn. Musiałem cię trzymać blisko niego, wierząc, że dzięki majątkowy stąd szybko nie odejdziesz. Pozostawiłem Jungkookowi prawa do ciebie, ponieważ wiedziałem, że on będzie w stanie cię ochronić — wyznał, a jasnowłosy dobrze rozumiał jego intencje. — Więc jak było, gdy tutaj przyjechałeś? — zapytał go.

— Em... — zaciął się, przypominając niezbyt przyjemne początki. — Przyjechałem tu rzecz jasna w złych intencjach, chciałem pozbyć się twojego syna i zdobyć część jego spadku, jak obiecałem to Youngjoonowi — wyznał.

— Spodziewałem się tego — zaśmiał się pod nosem.

— Ale kiedy chciałem skrzywdzić Jungkooka, to nie potrafiłem... Zamiast bardziej go nienawidzić, zakochiwałem się bardziej i to stawało się dla mnie przerażające. Jungkook za to ranił mnie swoimi słowami, czasem bezlitosnymi, ale chciał pozostać odpowiedzialny, gdy się zobowiązał. Jednak ja pociągnąłem go w stronę zdrady i pokuszenia, a on mnie za to winił — uśmiechnął się słabo przez wspomnienia.

— Widzę, że nie łatwo mieliście ze sobą — pokręcił rozbawiony głową. — Jednak czułem, że będziesz w stanie zdobyć serce mojego syna. W końcu zobaczył w tobie Dohana, którego ja zobaczyłem — uśmiechnął się.

— To nie było tak szybko, jak w twoim przypadku. Jungkook był naprawdę głupcem, ale pokochałem go, bez znania swojej tożsamości i on pokochał mnie zepsutego — spojrzał w oczy mężczyzny. — Jednak na wojnie czy w miłości nie ma drogi na skróty, tego się nauczyłem, gdy tutaj przyjechałem i kiedy on zapomniał o mnie — dodał, a mężczyzna ułożył swą dłoń na jego ramieniu.

— Wiesz, na czym polega twoja siła, Taehyung? — zapytał.

— Nie wiem — wzruszył ramionami.

— Twoją siłą jest wiara. Im silniejsza jest twoja wiara, tym bardziej niczego sobie nie odpuszczasz. Trzymasz się tego wiernie, nawet kiedy masz ochotę to zostawić, wiara pozwala ci przejść przez bolesne przeszkody — rzekł, a Taehyung patrzył na mężczyznę z delikatnym uśmiechem.

— Może coś w tym jest...

— Taehyung, jedziesz do szpitala? — zapytała pani Min, która zwróciła uwagę dwójki.

— Tak — przytaknął głową.

— Zabierzesz mnie ze sobą, chłopcze. Muszę porozmawiać z synem — powiedziała, a Taehyung zgodził się, nie chcąc jej odmawiać.

— Bylebyś nie zrobiła awantury. Tam są pacjenci — zmrużył swe oczy pan Jeon.

— Wiem. Cieszę się, że pamięć ci wróciła, bracie. Byłeś zbyt głupi, kiedy tu przyjechaliśmy — powiedziała niemiło, gdzie zaraz odeszła.

— Widzisz, jak to jest mieć rodzeństwo? — spojrzał z rozbawieniem na Taehyunga. — Ona zawsze mnie obrażała. Czasami myślałem, że jest bez serca, ale ona w taki sposób okazuje uczucia — rzekł, pokręcając głową na boki.

— Typowa relacja rodzeństwa — zaśmiał się.

— Minseo i Changsoo pojechali do siebie? — zapytał go.

— Tak. Powiedzieli, że muszą porozmawiać z architektem. W końcu spora część domu spłonęła, ale będzie miło mieszkać razem z nimi przez jakieś czas — uśmiechnął się wesoło, ciesząc się z tego powodu, że będzie mieć blisko rodziców. W końcu będą mogli nadrobić trochę czasu, o który go prosili jakiś czas temu.

— No tak, będziesz mógł spędzić czas z rodzicami. Spodziewaj się kontroli — ostrzegł go, śmiejąc się pod nosem. — Jedź do mojego syna, bo pewnie czeka tam na ciebie. Ja przejadę się po okolicy — powiedział, wstając na równe nogi, a Taehyung również powstał.

— Zanim pójdę, chcę panu podziękować za wszystko. Wiem, że nie byłeś sobą przez ten czas i nie mam ci tego za złe. Dla mnie liczy się to, że prawdziwy ty od początku, chciał dla mnie jak najlepiej — powiedział z wdzięcznością.

— I nadal chce. Razem z prawnikiem Jaewan staramy się jak najszybciej załatwić sprawę z twoim ubezwłasnowolnieniem. Jeśli dobrze pójdzie, już wkrótce będziesz wolny i przy okazji rozwiedziony — uśmiechnął się ciepło, a Taehyung poczuł się naprawdę szczęśliwy, słysząc jego słowa. W końcu wolny, tego właśnie pragnął.

~

Chłopak pojechał wraz z matką Yoongiego do szpitala, gdzie rozstał się z nią, gdy odeszła w stronę sali, w której przybywał Jimin.
Co do Jimina, to zakazał mu go odwiedzać z Hoseokiem po tym, jak przepełnili jego salę kwiatami, zapominając o jego alergii na tulipany.
Matka Yoongiego weszła do sali, w której mogła ujrzeć Jimina i Yoongiego.
— Tak myślałam, że tutaj będziesz — rzekła, zwracając uwagę dwójki, która spojrzała na nią.

— To pani...

— Mamo, to nie czas, aby się kłócić o Eun...

— Dziecko, skąd pomysł, że przyszłam się tutaj kłócić o twoją zmyśloną żonę? — zapytała, zaskakując Yoongiego, gdzie podeszła do łóżka, patrząc z uwagą na dwójkę, która wymieniła się krótkimi spojrzeniami.

— Więc wiesz.. — westchnął głęboko. — Tak naprawdę to Jimin jest moim mężem. Bałem się wam powiedzieć, bo wiem, że nie akceptujecie takich związków. Jednak szczerze kochamy się z Jiminem i nie zamierzam patrzeć na wasze zdanie, bo to jest moje życie — powiedział, patrząc w oczy matki, gdy Jimin był naprawdę dumny z Yoongiego, który w końcu postanowił być szczery.

— Masz rację, to jest twoje życie. Pewnie źle byśmy zareagowali na tę informację, ale z pewnością w końcu byśmy to zaakceptowali — powiedziała ze spokojem w głosie. — Yoongi jesteś naszym synem i jeśli jesteś szczęśliwy z tym chłopakiem, to nie mamy prawa mówić ci, jak masz żyć. Nigdy nie chciałam, aby moi rodzice mną rządzili i dla twojego ojca zrezygnowałam z majątku, woląc zapracować na własne życie. Dlatego przykro mi jest, że przez nas, zmuszony byłeś do kłamstwa, aby nas zadowolić, a jednocześnie zranić tego, kogo kochasz. Nigdy tak nie rób. Rodzice są od wychowania i poprowadzenia w dobrym kierunku swoje dziecko, ale nie do wybierania miłości, jakąkolwiek sobie obierze. Jeśli zakochałeś się w chłopaku, to już twoja decyzja, bo jesteś dorosłym i odpowiedzialnym człowiek, któremu nie muszę mówić, jak ma żyć. Rodzic jest od tego, aby chronić i mieć pewność, że jego dziecko jest naprawdę szczęśliwe. Nie chce, żebyś musiał się wstydzić przed nami, kogo kochasz — rzekła, a Yoongi patrzył na nią z zaskoczeniem.

— Mamo, przepraszam.. Ciebie, ojca i Jimina — powiedział skruszony, czując się źle, że tak postąpił.

— Czyli pani nas akceptuje? — zapytał z nadzieją w głosie Jimin.

— Dziecko, nie mów już do mnie pani. Kiedy jesteś z tym tchórzliwym Minem, to jestem już mamą — powiedziała z uśmiechem na ustach, zasiadając na części łóżka.

— Dobrze, mamo — powiedział z uśmiechem. — Ale faktycznie straszny z niego tchórz, czy to jest dziedziczne? — zapytał ją.

— Jego ojciec taki był — odpowiedziała mu, a Yoongi zmrużył swoje oczy w niezadowoleniu. — Jednak w końcu dojrzał do tego, kiedy urodziłam. Po tej całej sytuacji z pewnością już tchórzem takim nie będzie. Najgorzej jest się zmierzyć z rodzicami — powiedziała, a Jimin przytaknął w zrozumieniu głową, czując, że polubi się z matką Yoongiego.  — A tutaj kwiaciarnia przejeżdżała, czy co? — zapytała, widząc pełno bukietów.

— Ach to.. — zaśmiał się. — To sprawka zatroskanych przyjaciół...

Taehyung szedł w stronę sali, w której leżał Jungkook, jednak zatrzymał się, gdy na drodze stanęła mu Jiran oraz Yonseok.
— Wiedziałam, że przyjdziesz, oppa — uśmiechnęła się Jiran, a Taehyung patrzył na nią zmieszany. — Moja mama chce się z tobą widzieć — oznajmiła, zaskakując chłopaka.

— Mnie? — zapytał zdziwiony, a dwójka przytaknęła głowami. — To dość niecodzienne — szepnął, gdzie Jiran chwyciła za jego dłoń, prowadząc do sali, w której znajdywała się kobieta. Gdy przekroczyli próg sali szpitalnej pani Haran spojrzała na niego oraz towarzyszącą mu dwójkę. — Dzień dobry, pani Haran. Słyszałem, że operacja się udała i pani z tego wyjdzie — rzekł spokojnie, podchodząc ostrożnie do łóżka kobiety, obawiając się ataku z jej strony.

— O dziwo się udało — powiedziała szeptem.

— Dlaczego chciała się ze mną pani widzieć? — zapytał niepewnie, gdzie Jiran i Yonseok się uśmiechnęli. Pani Haran uniosła na niego swoje oczy, w których Taehyung ujrzał łzy, co naprawdę go zaskoczyło.

— Chciałam cię przeprosić za wszystko, co ci uczyniłam. Nie proszę o twoje wybaczenie, jednak muszę przeprosić, bo tak dyktuje mi serce. Jako osoba dorosła i matka, zachowałam się okropnie, obarczając cię winą za całe zło, nie widząc w mojej córce tego zła, które ją opętało — powiedziała skruszona, a Taehyung usiadł przy kobiecie, gdzie chwycił za jej dłonie.

— Nie cofniemy czasu, ale najważniejsze są pani szczerze słowa, bo czuję, że naprawdę jest pani przykro — powiedział, patrząc w jej oczy. — Jest mi przykro z powodu Seunlee.. Chciała się poddać i spróbować zmienić, ale osoba, z którą się zadała, nie pozwoliła jej na zmianę — rzekł zasmucony, zaskakując kobietę swoimi słowami oraz obecną dwójkę, która nie spodziewała się tego, że Taehyung będzie żałował dziewczyny. — Z pewnością było jej przykro, co pani zrobiła. Popełniła wiele błędów, ale nie trzeba jej przez to usuwać z pamięci. Wybaczmy jej — dodał, a pani Haran rozpłakała się, przez jego słowa.

— Masz dobre serce — powiedziała przez płacz.

— Niech pani nie płacze — objął dłonią jej policzek. — Wiem, że pani kochała Seunlee ponad wszystko, a teraz może jej nienawidzić, ale jeśli sami chcemy otrzymać przebaczenie, również musimy nauczyć się wybaczać. Ja pani wybaczę wszystkie przykre słowa i uczynki, a pani niech spróbuje wybaczyć Seunlee — rzekł, a kobieta przytaknęła głową, gdzie zaraz spojrzała na Jiran i Yonseoka.

— Cieszę się, że moja Jiran ciebie spotkała i mnie nie słuchała, idąc za głosem serca. Wybaczcie mi. Jiran, Yonseok za to, jak was traktowałam — powiedziała w ich stronę, a dwójka podeszła do niej i Taehyunga.

— Nigdy nie miałam do ciebie żalu, mamo. Nie ma, co wspominać. Najważniejsze, abyś wróciła do zdrowia — powiedziała Jiran.

— Jiran ma rację — przytaknął głową Yonseok.

— Poprawię się jako matka...

Taehyung opuścił salę pani Haran, czując się znacznie lepiej po rozmowie z nią. W końcu kobieta postanowiła się zmienić i nie widziała w nim wroga.
Gdy chciał odejść w stronę sali Jungkooka, ktoś chwycił za jego dłoń, przez zwrócił się w stronę osoby, którą był Yonseok.
— Wybacz, że cię zatrzymuję. Pewnie chcesz iść do Jungkooka, ale chciałem ci osobiście podziękować za rozmowę mamą — powiedział z wdzięcznością. — Dużo również rozmyślałem o twoich słowach i czuję, że w końcu podjąłem decyzję do tego, co chcę robić w życiu — uśmiechnął się delikatnie.

— I co postanowiłeś? — uniósł zaciekawiony brew ku górze.

— Postanowiłem zrezygnować z bycia księdzem — odpowiedział zdecydowany. — To nie jest droga, którą sam obrałem, choć niosę w sobie wiarę — powiedział, jak czuł.

— Najważniejsze jest to, co ty chcesz. Jeśli nie czułeś tego, to dobrze robisz. Jednak jestem ciekawy, co postanowiłeś zmienić — rzekł, patrząc na niego z zaciekawieniem.

— Postanowiłem założyć w miasteczku ośrodek dla sierot i potrzebujących. Ze spadku, który otrzymałem po ojcu, jestem w stanie tego dokonać — wyznał, miło zaskakując Taehyunga. — Po usłyszeniu twojej historii oraz tego, jak musiałeś szukać bezpiecznego domu, zrozumiałem, że jest wiele takich dzieci, które żyją w podobny sposób i potrzebują bezpiecznego miejsca. Mam w sobie wiele wiary w ludzi  i to nigdy się nie zmieni. Chcę pomagać ludziom — dodał.

— I tego się trzymaj, jeśli będziesz dzięki temu szczęśliwy. To bardzo szlachetny gest — uśmiechnął się ciepło. Naprawdę cieszył się z tego, że Yonseok postanowił robić to, czego pragnął. Po rozmowie z nim, w końcu mógł udać się do sali, w której leżał Jungkook, jednak zdziwił się, gdy nie zastał chłopaka w łóżku. — A tego, gdzie wywiało? — zapytał zaskoczony.

— Ekhm — usłyszał odchrząknięcie, przez co odwrócił się za siebie, mogąc ujrzeć chłopaka, który nie miał już na sobie szpitalnego ubrania i był gotowy do wyjścia. Taehyung zrobił kilka kroków w tył, gdy ciemnowłosy zaczął iść w jego stronę. Zatrzymał się, gdy zmuszony był usiąść na łóżku, kiedy Jungkook wyciągnął kartkę z kieszeni spodni. — Napisałem to, siedząc tutaj i mając czas na myślenie — oznajmił, gdy młodszy przyglądał się mu z uwagą. — Taehyung, przez ostatni czas zachowywałem się okropnie wobec ciebie, gdy zatajałem przed tobą najgorszą prawdę, nie biorąc pod uwagę tego, że nie jesteś słaby i razem mogło być nam lżej. Nie ufałem ci, bojąc się o twoje zdrowie, zamiast zaufać w twoją siłę. Postanowiłem, że już nigdy nie będę głupcem, który ci nie ufa. Skoro jesteś w stanie ufać sobie, to ja też powinienem ci ufać. Może i na papierku nie jestem twoim mężem, to w sercu zawsze nim będę. Wiele myśli przechodzi mi teraz przez głowę i z pewnością nie dam rady wszystkiego tu ująć, ale wiedz, że cię kocham. Pamiętając, czy nie, to moje serce zawsze będzie twoje. Przepraszam, skarbie — przeczytał, a Taehyung nie mógł ukryć swojego uśmiechu.

— Głupek — zaśmiał się rozbawiony. — Nie masz już za co przepraszać. Najważniejsze, że jest już po wszystkim i obydwoje się czegoś nauczyliśmy. Ty ufasz mi, a ja sobie. Już wiem, kim jestem i czego chcę od życia. Nas — oznajmił, wywołując na ustach Jungkooka szczery uśmiech.
Ciemnowłosy zawisł nad nim, gdy obydwoje leżeli na łóżku, patrząc głęboko w swoje oczy.
— Wyznam ci coś — ujął dłońmi policzki starszego. — Już nie jesteś naiwnym głupcem — wyszczerzył się.

— Cóż, uznam to za komplement — powiedział rozbawiony, gdzie zaraz wpasował się w usta Tae, który oddawał jego pocałunek. Dłoń Jeona wsunęła się pod koszulkę Taehyunga, który mruknął cicho w jego usta, gdy pogłębiony był ich pocałunek.

— Weź, się opanuj, Jeon — sapnął, odrywając się od jego ust. — Jesteśmy w szpitalu — zauważył, gdy chłopaka za bardzo ponosiło.

— Siedzę tu od kilku dni i jestem stęskniony — wytłumaczył, a Kim umieścił swe dłonie na klatce piersiowej chłopaka.

— Ja też, ale uszanujmy pacjentów — zaśmiał się cicho. Jungkook uśmiechnął się, gdzie pieścił opuszkami palców jego policzek.

— Dobrze i tak wychodzę, więc to bez różnicy — odparł z zadowoleniem.

— A jakbyś musiał tutaj zostać dłużej?

— To bym ci tak łatwo nie odpuścił — rzekł z pewnością w głosie, gdzie zaraz czule musnął go w usta.  — Zbierajmy się królewno — spojrzał w jego oczy znacząco, co jasnowłosy bardzo dobrze zrozumiał.

Powrót do domu nie skończył się właściwie powrotem, kiedy jako pierwszy przystanek obrali staw, w którym obydwoje się znaleźli.
Żadna odległość nie dzieliła ich nagich ciał, gdy pochłonięci byli pieszczotami i głębokimi pocałunkami. Chłód wody w ogóle nie przeszkadzał ich rozpalonym ciałom. Taehyung oplątywał nogi wokół bioder obejmującego go Jungkooka, który wypełniał go swoją męskością, sprawiając im obojgu przyjemność. Obydwoje pragnęli tej bliskości w długim utęsknieniu.

Kilka tygodni później odbyła się sprawa, w której sąd przy wsparciu Jaewana, pana Jeona i jego terapeuty mógł w końcu zdjąć z Taehyunga kuratelę, uznając, że jest w stanie samodzielnie funkcjonować.
Opuszczając sąd Jungkook z Taehyungiem byli naprawdę szczęśliwi, kiedy młodszy w końcu był wolny. Zdjęcie kurateli i rozwód był czymś, na co długo czekali.
— W końcu masz to za sobą — rzekł Hoseok, patrząc z dumą na brata.

— Co teraz planujecie? — zapytała Minseo, patrząc na dwójkę, która wymieniła się spojrzeniami.

— Po co ich pytać i tak nie powiedzą. Ostatnio tylko potajemnie wychodzą i nic nie mówią — rzekł pan Jeon patrząc na Minseo.

— Faktycznie — pokręciła głową na boki.

— Mieszanie się do nich jest niepotrzebne — powiedział rudowłosy, który trzymał za dłoń Jaewana.

— Chcielibyśmy z wami zostać, ale mamy swoje plany z Taehyungiem — rzekł Jungkook, zwracając się do nich, po czym spojrzał znacząco w oczy Taehyunga.

~

— Denerwuję się bardziej niż za pierwszym razem — powiedział niespokojnie chłopak, zwracając się do Jimina, który poprawił mu grzywkę.

— Spoko, to normalne. Rzadko kiedy podchodzi się drugi raz do ślubu — zaśmiał się. — Chodźmy lepiej, bo chłopaki czekają z urzędnikiem — powiedział, a Taehyung przytaknął w zrozumieniu głową, gdzie udał się z przyjacielem do sali, w której czekał Jungkook z Yoongim. Dwójka podeszła do nich. Jungkook z Taehyungiem chcieli podejść drugi raz do swojego ślubu, lecz tym razem w skromniej jedynie w obecności świadków.

— Pamiętasz, co powiedzieć? — zapytał ciemnowłosy, ujmując dłoń młodszego.

— No, że cię chce — odpowiedział, zbyt bezpośrednie, wywołując śmiech u trójki.

— Tylko tak nie mów na przysiędze, bo wyjdziesz na desperata, Tae-ssi — powiedział rozbawiony Jimin.

— Aż przypomina mi się nasz ślub — powiedział Min, miło wspominając ten czas. — Na pewno nie chcecie hucznego ślubu? — zapytał ich.

— Nie potrzebujemy tego — odpowiedział Taehyung, który spojrzał w oczy Jungkooka.

— Wystarczymy tylko my — dodał, uśmiechając się ciepło.

— To piękne — powiedział wzruszony Jimin. — Ale Hoseok się wkurwi na was — zauważył.

— Był już na pierwszym ślubie — powiedział.

— I na drugim też będzie, gówniarzu! — Taehyung otworzył szerzej oczy, słysząc Hoseoka. Razem z Jungkookiem spojrzeli na gości, którzy niespodziewanie się zjawili. — Gdyby nie Jimin, nie bylibyśmy obecni — powiedział urażony, a Taehyung spojrzał karcąco na Jimina.

— Sorry...

— No nic. Miło, że jest cała rodzina — powiedział z uśmiechem Jungkook, widząc ojca oraz rodziców Taehyunga.
Skromna uroczystość odbyła się bez żadnych problemów. Taehyung, jak i Jungkook byli szczęśliwi, mogąc w końcu być małżeństwem. Tego pragnęli i już nic nie stało im na drodze do szczęścia.

Po kilku dniach pan Jeon spakowany czekał na dwójkę wraz z Minseo i Changsoo. Dwójka podeszła do mężczyzny, widząc, że nic go nie odwiedzie od wyjazdu.
— Wracaj szybko do nas — powiedział Jungkook, który uścisnął ojca.

— Wiesz, że wolę życie w stolicy — uśmiechnął się ciepło.

— I cycki — szepnął pod nosem Taehyung.

— Taehyung — Minseo spojrzała na niego karcąco.

— No co? Taka jest prawda, mamo — uniósł obronnie swe ręce, wywołując śmiech u pana Jeona.

— Szczery do bólu. To się w tobie lubi — powiedział rozbawiony, gdzie przytulił młodszego. — Uważajcie na siebie i bądźcie szczęśliwy. Wpadnę za jakiś czas na kontrolę rodzicielską, ale i tak macie tu przy sobie Changsoo i Minseo, więc martwić się nie muszę — dodał.

— Tato...

— No już, nie będę się wtrącał — zaśmiał się. — Sprawa z moim bratem jest już zakończona, więc nie musicie się nim martwić. Ty Taehyung jesteś już wolny i szczęśliwy z moim synem. To wystarczy, abym mógł spokojnie być...

— Z kobietami — dokończył za niego Kim.

— No ta.. Jednak najważniejsi jesteście wy dzieci. Nie kłócicie się i cieszcie młodością, wyjeżdżajcie, a nie tylko pracujecie. Trochę zniosę z Jungkooka obowiązku, żeby miał więcej czasu na przyjemności. Musicie też poznać trochę świata, a nie w jednym miejscu będziecie siedzieć. Jak się zestarzejecie, możecie już siedzieć na tyłkach do woli — powiedział przez śmiech.

— Spróbujemy korzystać z życia. Nie martw się tym — powiedział Jungkook, obejmując Taehyunga.

— A ty jesteś stary dziad i jeszcze na tyłku nie siedzisz? — zapytał zmieszany Taehyung.

— Taehyung, może lepiej już o nic nie pytaj — zaśmiała się Minseo.

— Po tobie taki jest — zauważył pan Jeon, który po pożegnaniu się z bliskimi, wyjechał do stolicy. Za to Taehyung zwrócił się do rodziców.

— Mam nadzieję, że po tym wszystkim nie będziecie się już więcej winić, bo to nie była wasza wina. Youngjoon dostał karę śmieci i już nigdy nie wyjdzie, więc otrzymał zasłużoną karę. Zapomnijmy o tym, co było i idźmy razem do przodu — powiedział, patrząc ciepło rodziców.

— Przez ten czas bardzo dojrzałeś — rzekł Changsoo, który był naprawdę dumny z Taehyunga, który stał się silniejszą osobą z dobrym sercem. — Wiedz, że obydwoje jesteśmy z ciebie dumni i zawsze będziemy.

— Kocham was — przytulił rodziców.

— A mnie? — zapytał Hoseok, który zszedł ze schodów, będąc rozczulonym na widok całej trójki.

— Ciebie też — spojrzał na brata.

— Mój brother... Jestem z ciebie dumny — otarł niewidzialną łezkę.

— Ekhm — zakaszlał Jeon, zwracając jego uwagę. — Pamiętaj o tym, co mówiłeś..

— No tak... było i minęło, wtedy byłem szczęśliwy — zaśmiał się nerwowo.

— Trzymaj — Taehyung podał mu kopertę, na którą niepewnie spojrzał.

— Czy to list do Azkabanu? — uniósł brew.

— W jakim ty świcie żyjesz? — zapytał z niedowierzaniem w głosie.

— Kto wie, na czym stanąłem — zaśmiał się, gdzie otworzył kopertę, wyciągając z niej dwa bilety. — Mamusiu... Taehyung! — podniósł szczęśliwy głos, a jasnowłosy uśmiechnął się, widząc jego radość. — Dwa bilety do Brazylii? Moje marzenie o ulicznej zabawie się spełni? — pytał, nie mogąc w to uwierzyć.

— Mówiłem, że kiedyś tam pojedziemy — oznajmił, przytulając się do boku męża.

— My mamy już swoje bilety, a ty możesz zabrać kogoś ze sobą.. Jaewana? — zasugerował, a rudowłosy przytaknął głową.

— Z przyjemnością go zabiorę ze sobą, ale gorzej wyrwać go z pracy. Muszę do tego wykorzystać swój urok osobisty — rzekł dumnie, przeczesując palcami swoje włosy. — A Jimin też pojedzie z Yoongim? — zapytał, a dwójka przytaknęła głowami. — Joonie też?

— Namjoon z Jinem również, a my zajmiemy się Jaejin — odpowiedziała mu Minseo. Hoseoka bardzo to ucieszyło, chciał zwiedzić ten kraj z najbliższymi.

— Zapowiadają się idealne wakacje — powiedział zadowolony.

— Pokażemy ci, jakie możesz atrakcje zobaczyć. Osobiście z Changsoo byliśmy tam w podróży poślubnej — rzekła Minseo, gdzie razem z Changsoo odeszli z zainteresowanym Hoseokiem, zostawiając Jungkooka i Taehyunga, który nie mógł przestać się uśmiechać.

— Coś cię bawi? — zapytał podejrzliwie.

— W niedzielę idziemy do kościoła, może mnie to bawić — odpowiedział mu.

— Minseo tego chce? — zapytał zaskoczony.

— Tak, namówiła mnie do tego i Yonseok, więc zamierzam to wykorzystać — oznajmił dumnie, odsuwając się od bruneta, który zaintrygował się jego zamiarami.

— W jaki sposób? — zapytał.

— Nie powiem ci — uśmiechnął się chytrze, wchodząc na pierwsze stopnie schodów. — No albo mnie do tego zmusisz — wytknął mu język, wbiegając na piętro.

— Osz ty — ruszył za nim.

~

Przyszła niedziela, gdzie praktycznie wszyscy ludzie w miasteczku się zjawili. Taehyung siedział w pierwszym rzędzie przy mężu i najbliższych, czując się niespokojnie przez to, co zamierzał zrobić. Widząc panią Haran, która podeszła do mikrofonu za zgodą proboszcza, wszyscy skierowali na nią swe oczy.
— Witam wszystkich wiernych. Ostatniego czasu działo się wiele przykrych sytuacji, których mogliście być świadkami. Rozumiem wasza zaniepokojenie oraz brak zaufania. Sama byłam przepełniona chciwością i nienawiścią do jednej osoby, którą uznawałam za źródło zła. Jednak zrozumiałam, że tego zła nigdy nie było i atakowałam osobę, która była dobra, ale zagubiona, zasługująca na szansę — spojrzała na Taehyunga, który uśmiechnął się delikatnie wraz z rodzicami i Jungkookiem. — Chciałabym, aby dziś sam do nas przemówił. Proszę o danie mu szansy, nawet jeśli dla wielu z was wciąż jest pokusą — powiedziała, zaskakując wiele osób, które skierowały swe oczy na Taehyunga, który powstał, podchodząc do mównicy.

— Dziękuje, pani Haran — rzekł do kobiety, która odeszła, zajmując miejsce przy Jiran i jej partnerce. Taehyung spojrzał na zebranych, czując się nieco zdenerwowanym przez szansę do udzielenia swojego głosu. — Wiem, że wielu z was ma mnie za złą osobę, która przyszła zniszczyć wasze życia czy też sprowadzić wasze dzieci na złą drogę. To jest powierzchowne ocenienie, bo człowiek nie ma takiej mocy, żeby każdego opętać — zaśmiał się cicho, pokręcając lekko głową. — Nie jestem osobą, która przyszła was zniszczyć, pragnę przypomnieć, że mam własne życie, rodzinę i męża, którego całym sercem kocham — rzekł z powagą w głosie. — Jestem Kim Dohanem, synem Minseo i Changsoo, który został porwany i wiódł zupełnie inne życie, wśród kłamstw i ciągłego niebezpieczeństwa przy człowieku, którego uważałem za ocalenie, a był oprawcą. Przeszedłem przez wiele w życiu, ale spotkało mnie ocalenie, zakochałem się i odnalazłem swój dom, rodziców. Teraz jestem szczęśliwy i pragnę, aby skończyć z przeszłością... Skończyć z Pokusą, za którą mnie macie. Nie jestem pokusą, nie jestem już zagubionym chłopcem, który nie wie, kim jest. Teraz wiem, kim jestem i czego chce, a przede wszystkim ufam sobie i jestem w stanie wierzyć oraz wybaczyć — powiedział z głębi serca. — Czy wciąż chcecie uważać mnie za złego, kiedy mnie poznaliście oraz moje życie? — zapytał, patrząc na zebranych. — Nikt nie ma prawa mówić innym jak mają żyć i kogo kochać. To my sami decydujemy o naszym losie i nikt nie ma również prawa, uważać cię za złego, kiedy cię nie zna. Wy mnie nigdy nie znaliście i nie chcieliście poznać, więc proszę, o to, abyście zrozumieli, że mam prawo żyć i iść do przodu bez ciągłego słuchania za swoimi plecami, że jestem złą pokusą. To wszystko, co chciałem powiedzieć, dziękuje — dokończył, a słysząc oklaski, niepewnie spojrzał na ludzi, którzy naprawdę go wysłuchali.

Podszedł do męża, który przytulił go, będąc z niego dumnym.
— Myślę, że dotarłeś do nich i nie będą cię już niepokoić — powiedział.

— Nie dbam już o, to kiedy mam ciebie i nasze życie — rzekł, patrząc w jego oczy.

— Jestem z ciebie dumny — ucałował go w czoło, gdy Minseo i Changsoo również byli z niego dumni.

~

Taehyung wraz z Jungkookiem siedzieli niedaleko stawu, gdzie jasnowłosy głęboko nad czymś myślał. Jungkook cieszył się przyjemnym czasem z młodszym, gdy nie musieli martwić się niebezpieczeństwem, a życie w miasteczku stało się dużo łatwiejsze. W końcu ludzie zaczęli normalnie traktować Taehyunga i zaprzestali ciągle nazywać go pokusą i przekleństwem. Uznali go za swojego.
— O czym tak myślisz? — zapytał Jungkook, gdy obejmował chłopaka, który opierał swoje plecy na jego klatce piersiowej. — Niech zgadnę... O naszym wyjedźcie do Brazylii? — zapytał z uśmiechem na ustach.

— Nie — pokręcił głową.

— To o czym? — zapytał zmieszany.

— O zmianach, kochanie — odpowiedział.

— Jakich zmianach? — uniósł brew,

— No, że potrzebujemy w naszym życiu zmiany. Nowego członka rodziny — powiedział, przenosząc na niego swe oczy, zaskakując Jeona.

— M-Mówisz o dziecku? — zapytał zaskoczony, a Taehyung zaśmiał się, widząc jego reakcję.

— Nie uważam, że jeszcze nadaję się do rodzicielstwa — powiedział rozbawiony.

— Ulżyło mi — zaśmiał się pod nosem. — To, o jakiego nowego członka rodziny ci się rozchodzi? — zapytał zaciekawiony, a Taehyung zwrócił się w jego stronę, gdzie zadowolony ujął dłońmi jego policzki.

— Adoptujmy szczeniaczka — oznajmił, zaskakując chłopaka, który się tego nie spodziewał.

— Chcesz pieska? — zapytał rozbawiony.

— Bardzo, a potem możemy myśleć o dzieciach. Tak sobie myślałem, że jak uda nam się wychować dobrze pieska, to z dzieckiem nam pójdzie w przyszłości dobrze — powiedział, a Jungkook pokręcił rozbawiony głową.

— Dobrze, niech w pierwszej kolejności będzie piesek, ale ty po nim sprzątasz — uśmiechnął się chytrze.

— Widać, że już nie nadajesz się na ojca. Więc co? Ja miałbym sam te śmierdzące pampersy zmieniać? — zapytał z niedowierzaniem w głosie, wywołując śmiech u Jungkooka.

— Nie denerwuj się tak, skarbie. Też będę sprzątać — powiedział, gdzie zaraz położył na trawie chłopaka, po czym zawisł nad nim. — Będę dobrym psim tatą, a potem rasowym tatuśkiem — rzekł z pewnym uśmiechem, a rozbawiony Taehyung, zwiesił ręce na jego szyi, gdzie czule pocałował męża, czując się szczęśliwym i pewnym przyszłości, a także samego siebie i Jungkooka.

— W takim razie będę dobrą psią mamą, a potem rasą mamuśką, tatuśku.

End part2.

~

Dziękuje wszystkim za bieżąco czytanie Pokusy 2 ^^
Mam nadzieję, że podobała wam się ta część i jesteście z niej zadowoleni tak, jak ja jestem :D
Szybko ten czas minął i cieszę się, że zdecydowałam się napisać tę część. Pokusa zawsze będzie szczególną książką dla mnie i mam nadzieję, że dla was również. 
Morał jest taki, aby akceptować siebie, takimi, jakimi jesteśmy, nawet jeśli nas dyskryminują. Nikt nie ma prawa powiedzieć wam, że jesteście gorsi, źli i potępieni za kochanie inaczej, bo miłość zawsze będzie miłością, której się nie segreguje, jak to dzieje się w naszym obecnym kraju, zwąc miłość dla nich inną "ideologią".  Nie czujmy się z dyskryminowani, bo mamy prawo do własnego życia tak, jak miał to Taehyung, który ratunek znalazł w miłości, w każdym jej znaczeniu.
Dziękuje i spodziewajcie się przed wydaniem drugiej części do druku specjalu z wyjazdu do Brazylii ^^

Autorka TaeVJiminB

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top