ღZawsze razemღ

~Witam^^ Wiem, że rozdział miał być w piątek, ale miałam wenę, więc dodaję wcześniej ^^ Miłego czytania 💜

Jimin po przyjeździe do domu, udaje się do środka, gdzie już w przejściu wyczuwa odór papierosowego dymu, przez co zmieszany udaje się do salonu, mogąc ujrzeć wypitego męże z postawionymi butelkami alkoholu na stole.
— W sumie lepiej w domu, niż w tym barze — mruknął pod nosem, gdy widok pijanego męża w ogóle mu się nie podobał. — Znowu pijesz? — zapytał, podchodząc do ciemnowłosego, a ten podniósł na niego swe oczy, gdzie na jego widok uśmiechnął się szeroko.

— Jiminie, wróciłeś! — powiedział ucieszony, a Jimin patrzył na niego ze zmieszaniem w oczach, nie spodziewając się od niego takiego entuzjazmu.

— Wróciłem, chociaż nie spodziewałem się takiego powitania — powiedział, mrużąc swe oczy.

— Siadaj — poklepał uda, chcąc zaprosić na nie Jimina, który coraz bardziej czuł się dziwnie, gdyż bliskość z mężem stała się od teraz czymś zupełnie nowym. Niepewnie podszedł do niego, gdzie usiadł na udach męża, który objął go ręką w talii. — Tak jest dobrze, kiedy jesteś blisko — powiedział, przytulając się do klatki piersiowej zaskoczonego Jimina.

— Powiedz mi, czy może ktoś cię podmienił, czy to alkohol tak na ciebie działa? — zapytał zdziwiony.

— Tylko ty na mnie tak działasz — odpowiedział mu, a Jimin wciąż nie potrafił poczuć się komfortowo, tym bardziej że mężczyzna był wypity. Zaskoczony wstrzymał oddech, gdy został położony na kanapie przez męża, który zawisł nad nim, a on patrzył na niego z zaskoczeniem. — Czekałem aż wrócisz do domu. Naprawdę przepraszam za to, że cię zasmuciłem — powiedział, ujmując policzek młodszego, gdzie czule musnął jego pulchne wargi, szokując Jimina.

— Mówisz szczerze? — zapytał niepewnie. — Nie jesteś zły za to, że cię śledziłem? — dopytywał, a Yoongi zaprzeczył ruchem głowy, gdzie swe usta umieścił na szyi Jimina, zaczynając składać na niej mokre pocałunki. Jimin wstrzymał oddech i zamknął oczy, gdy przyjemne pocałunki osłabiały jego racjonalne myślenie, a swą dłoń umieścił na plecach chłopaka, który obcałowywał jego skórę na szyi, by z głębokim oddechem, zatrzymać się przy rozchylonych wargach Jimina. Młodszy otworzył oczy, gdzie z Yoongim patrzyli w swoje oczy.

— Kocham cię, Jiminie — powiedział, a serce Jimina zabiło szybciej, gdzie zaraz poczuć mógł przywierające wargi męża, przez co z czułością i utęsknieniem oddawał jego pieszczoty, które dawały mu te same piękne uczucia, co wcześniej.
Yoongi wsunął język do jamy Jimina, gdy z pożądaniem i utęsknieniem pogłębiali pocałunek. Jimin wplątał palce w ciemne kosmyki włosów chłopaka, gdy ten wsunął dłoń pod koszulkę młodszego, a niespokojny i pobudzony Jimin unosił swe biodra.

Pieszczące się usta, oderwały się od siebie, gdy Yoongi niespodziewanie zaprzestał kontynuować ich wspólną pieszczotę, a Jimin patrzył ze zmieszaniem i przyspieszonym oddechem na męża.
— Dlaczego przerwałeś? — zapytał, a Yoongi odsunął się od Jimina siadając na wolnej przestrzeni.

— Nie mogę — przeczesał nerwowo włosy, gdy to wszystko zaczynało go przerastać, a Jimin podniósł się do siadu.

— Czego nie możesz? Być blisko mnie? — pytał, nie potrafiąc zrozumieć jego odrzucenia, gdy ewidentnie czuł, że pragnie tej bliskości.

— Tego, że nie potrafię cię dotknąć i być blisko, gdy cię okłamuję — wyznał, opuszczając głowę w zdruzgotaniu. — Gardzę czymś takim i nienawidzę faktu, że muszę to robić tobie — dodał, a Jimin patrzył na niego z zaskoczeniem.

— Nie musisz, po prostu mi zaufaj — chwycił za jego dłoń, a Yoongi spojrzał na niego niepewnie.

— Jeśli ci powiem, ty wszystko zdradzisz Taehyungowi — powiedział, zaskakując chłopaka tymi słowami.

— Czyli Taehyung ma coś wspólnego z twoimi kłamstwami? — zapytał.

— Nie dosłownie on, ale obiecałem milczeć i pomóc — odpowiedział.

— Ale co masz przemilczeć, Yoongi? — zapytał, a Yoongi pokręcił głową, nie chcąc nic więcej zdradzać. — Nie uważasz, że twoje milczenie niszczy nasz związek i rani także Taehyunga, który cierpi przez kłamstwa Jungkooka? — dodał, a Yoongi chwycił się za bolącą głowę.

— Nie mogę — wyszeptał. — Obiecałem, że będę milczał i niczego nie powiem. Nie chce zdradzić kuzyna, kiedy potrzebuje mojej pomocy i nie chce, aby Taehyung w tym uczestniczył — rzekł, patrząc w zdruzgotaniu w oczy Jimina, który coraz bardziej był ciekawy tej tajemnicy.

— Ale nie odrzucasz mnie przez to, że romansujesz z Eunbie? — zapytał niepewnie, a chłopak uniósł w zdziwieniu brwi.

— Nie. Dobrze wiesz, że życie nienawidzę kłamstwa, a jak sam kłamię, to nienawidzę siebie — odpowiedział mu, a Jimin nie mógł się nie zgodzić z tym faktem. — Poza tym tylko pomagam Eunbie. Właściwie nic nie powiedziałbym ci, gdyby nie to twoje oczy — odwrócił w bok głowę, a Jimin uśmiechnął się delikatnie pod nosem, gdzie uspokojony wtulił się w bok męża.

— Dziękuje za powiedzenie chociaż tego — rzekł spokojnie, a Yoongi spojrzał na niego z zaskoczeniem. — To jest wystarczające, aby mnie uspokoić, ale proszę cię... nie upijaj się już więcej — dodał, a ciemnowłosy uśmiechnął się delikatnie, zamykając w swoich ramionach młodszego.

— Nie mogę cię stracić, bo chłopaki z wojska naprawdę wyślą mnie do Korei Północnej, a jak nie oni to sam się tam udam — powiedział z rozbawieniem w głosie.

— Ja cię bym tam sam wysłał, gdybyś spróbował mnie zdradzić, a w ogóle z tą zdzirą — rzekł z powagą w głosie. — Ty dobrze to wiesz.

— Tak wiem.

~

Taehyung patrzył z zaskoczeniem w oczy Jeona, który był bardzo pewien swych słów, a tym bardziej przepełniony zazdrością.
— Nie chce ujmować cię tak przedmiotowo, jednak sprawiasz, że wewnętrznie wariuję przez to, co chcesz robić przeze mnie. Jestem świadomy tego, że cię do tego popycham i jestem winny wszystkiemu, ale błagam cię, nie rób sobie tego — powiedział z desperacją w głosie, gdy Taehyunga oczy opuszczały łzy. — Jesteś moim mężem, moim przyjacielem, moim wszystkim, a nawet jeśli chcesz to i pokusą, którą dla mnie byłeś, gdy zjawiłeś się w tym domu — dodał.

— T-To powiedz mi, dlaczego się odsunąłeś — powiedział, patrząc ze smutkiem w jego oczy. — Tylko tego oczekuję, Jungkook..

— Nie powiem ci tego i proszę, żebyś mnie zrozumiał. Myślisz, że odsunąłem się od ciebie z przyjemnością, żeby się bawić tam z kimś? Myślisz, że nie boli mnie to, że popycham cię do tego, żebyś szukał pocieszenia w ramionach innego? — pytał niespokojny. — Ale jeśli to cię ma uszczęśliwić i naprawdę potrzebujesz pocieszenia w ramionach innego, to nie będę stał ci na drodze — dodał, a te słowa zabolały Taehyunga, który w zdenerwowaniu spoliczkował chłopaka. Zaskoczony Jungkook chwycił za bolący policzek, gdzie spojrzał na niespokojnie oddychającego Taehyunga, którego piękne oczy okazywały mu wiele żalu.

— Czy ty nie rozumiesz, że chcę cię tutaj? A ty jeszcze nie chcesz stać mi na drodze, żebym szukał u kogoś innego pocieszenia i wolisz odsunąć się, zamiast coś z tym zrobić! — wykrzyczał z żalem. — Jungkook, kto wie, kiedy ty mówisz prawdę, a kiedy łżesz. Jednak zawodzisz mnie i próbujesz odepchnąć od siebie, zamiast ratować to, co się sypie na twoich oczach. Jesteś tchórzem i naiwnym idiotą, który sam sprowadził na nas Seunlee i jej chorą matkę. Wszystko rozumiałem i starałem się być wyrozumiały pomimo wszystkich upokorzeń z ich strony, ale jeśli tylko jedno z nas próbuje ratować ten związek, a drugi coraz bardziej go niszczy, to skończy się źle! — dodał, po czym opuścił jego biuro, zostawiając w nim załamanego Jungkooka, który przeczesał nerwowo włosy. 

— Chyba potrafisz tylko wszystko spieprzyć — warknął na samego siebie, gdy nie potrafił zrozumieć, jak mógł palnąć taką głupotę o odsuwaniu się od Taehyunga, jak skończony tchórz. Podszedł do biurka, gdzie chwycił ze łzami w oczach ramkę ze zdjęciem jego i Taehyunga z wyjazdu do Busan. — Boję się tej prawdy, boję się, że cię stracę.

Taehyung zamknął się w pokoju na piętrze, gdzie usiadł na łóżku, przytulając do siebie poduszkę, gdy zapłakany, nie mógł zrozumieć Jungkooka.
Zamknął swe oczy, gdy jego serce pragnęło przypomnieć sobie te miłe i szczęśliwe chwile.

Sobotni wieczór po wspólnej zabawie z pracownikami na świeżym powietrzu sprawił, że świeże kilkumiesięczne małżeństwo po wypiciu alkoholu leżało w salonie na miękkim dywanie, grając w grę planszową.
— Głodny jestem — mruknął Taehyung, rzucając kostką, gdy przez wypity alkohol czuł potrzebę zjedzenia czegokolwiek.

— Jak ze mną wygrasz, to może zasłużysz na specjalne danie od męża — rzekł z szerokim uśmiechem, a jasnowłosy spojrzał na niego zaintrygowaniem.

— Że niby ty coś ugotujesz? — uniósł zadziornie brew. — Wchodzę w to — uśmiechnął się zadowolony.

— Ale jak ja wygram, to będzie kara — oznajmił.

— To już niesprawiedliwe — wydął dolną wargę. — Będę pewny wygranej, kiedy uda mi się złapać wszystkie najlepsze owoce w sadzie — powiedział, skupiając wzrok na rozstawionej planszy, a Jungkook starał się ukryć swe rozbawienie, widząc go tak skupionego. — Nie wierzę, że muszę po pijanemu grać w grę dla dzieci — zaśmiał się, zgarniając do koszyka śliwkę.

— Przynajmniej jest zabawnie — rzekł z rozbawieniem w głosie ciemnowłosy, gdy zgarniał kolejną gruszkę do własnego koszyka, po czym spojrzał na Taehyunga, który modlił się przed kostką z potrzebną dla niego liczbą oczek. — Taehyung — zawołał, a młodszy uniósł na niego oczy.

— Co jest? — zapytał zmieszany.

— Piękny jesteś. Taki skupiony i seksowny — uśmiechnął się, wywołując u chłopaka delikatne wypieki na policzkach, gdy niepewnie rzucił kostką, a liczba oczek bardzo go nie zadowoliła.

— To twoja wina. Nie rozpraszaj mnie — skarcił go, a Jungkook zaśmiał się w rozbawieniu, widząc, jak tym razem czerwienieje ze złości.

— Skarbie to nie jest moja wina, tylko przeznaczenia — powiedział na swoją obronę, gdzie sam zaraz rzucił kostką i zgarnął ostatni owoc.

— Nie mów mi tu o przeznaczeniu, kiedy to ty mnie dekoncentrujesz — powiedział, chwytając w dłonie czarny marker, by obliczyć ich punkty, jednak na widok różnicy liczb między nimi, spojrzał na bruneta, uśmiechając się słodko. — Jaka ma być ta kara? — zapytał, gdzie zaraz zagryzł się na pisaku.

— Pokaż to — wziął od niego kartkę z obliczeniami, gdzie uśmiechnął się pewnie. — Trzydzieści jeden do czternastu, jeszcze wiele sprytu ci brakuje, skarbie — rzekł w jego stronę, a chłopak zmarszczył brwi, chcąc coś powiedzieć, jednak Jungkook odsunął dzielącą ich plansze, gdzie zbliżył się do niego, zabierając mu pisak.

— Co ty robisz? — zapytał zaskoczony, gdy został zmuszony do położenia się na dywanie.

— Karą jest rozbieranie — powiedział z pewnym uśmiechem, a Taehyung zaśmiał się w rozbawieniu.

— Też mi kara — prychnął, a Jungkook zaczął rozpinać jego koszulę, której pozbył się z niego, zostawiając chłopaka jedynie w spodniach, po czym z pewnym uśmiechem, zbliżył marker do skóry młodszego. — Tylko mi tam nic nie rysuj! — zapiszczał w sprzeciwie, a Jungkook zaczął coś na pisać na jego skórze.

— Całego cię zaznaczę — powiedział z zadowoleniem, a Taehyung spojrzał na niego z rozbawieniem w oczach, gdzie zerknął na napis, który pozostawił, na jego brzuchu. — Słodziak — przeczytał, gdzie zaraz znalazł kolejny napis. — Najpiękniejszy — uśmiech, nie schodził z jego ust, gdy jego ciało zostawało naznaczone słodkimi słowami.
Gdy Jungkook włożył między wargi pisak, zabrał się za spodnie młodszego, które z niego zsunął, by i tam nakreślić kolejne słowa. — Mój.. Seksowny... — czytał, śmiejąc się cicho, a gdy Jungkook zaprzestał wypisywać przeróżne słodkie słowa, narysował na jego podbrzuszu serduszko.

— Idealny — wyszczerzył się w zadowoleniu.

— Jesteś słodki — zaśmiał się cicho, a ciemnowłosy zawisł nad nim, gdzie ujął dłonią jego policzek.

— Wiem, że to mała kara, ale miała być słodka — powiedział, gdzie czule musnął jego wargi. — Poza tym, to dobry pretekst, aby cię wykąpać — zaśmiał się, a Taehyung uśmiechnął się ciepło, umieszczając dłoń na policzku bruneta.

— Jestem szczęśliwy, że cię mam, Jungkook — rzekł, jak czuł. 

— Ja również jestem szczęśliwy, mając cię przy sobie. Nie wyobrażam sobie ani jednego dnia bez ciebie — powiedział z radością, gdzie zaczął wycałowywać jego policzki. — Tylko ty jesteś moim szczęściem — dodał, złączając ich dłonie ze sobą.

— Razem na dobre i złe — uśmiechnął się ciepło.

— Zawsze razem, skarbie.

~

Jungkook wszedł do ciemnego pokoju, gdzie zapalił lampkę nocną, gdy jego oczy ujrzeć mogły pogrążonego w śnie chłopaka. Podszedł do niego, gdzie usiadł przy młodszym, odgarniając z jego czoła opadające kosmyki włosów. Jednak uwadze nie uszły mu zaczerwienione policzki i opuchnięte oczy od płaczu u Taehyunga.
Dotknął opuszkami palców jego gorący policzek, patrząc na niego ze smutkiem i bezradnością.
 — Chciałbym wszystko ci wyjaśnić i przestać cię ranić, ale musisz poczekać. Jeszcze trochę i wszystko będzie jak dawniej — powiedział, czując się okropnie przed młodszym, tym bardziej że jedyne co ostatnio robi to tylko go rani i sprowadza na niego problemy.

Ciemnowłosy przesiedział całą noc przy Taehyungu, trzymając jego dłoń, gdy ten wciąż spał. Chłopak spojrzał w stronę okna, gdzie już przyszedł świt, przeniósł oczy na stojący budzik, który wskazywał szóstą rano. Puścił dłoń młodszego, gdzie delikatnie ucałował go w czoło i wstał, by odejść w stronę wyjścia.

Udał się na dół, gdzie pracownicy już zdążyli wstać, aby rozpocząć pracę. Jungkook opuścił dom, gdzie udał się do stajni, gdzie wyprowadził swojego konia, z którym pogalopował w stronę ziem, dzielących z rodziną Kim, Yi oraz Choi. Ciemnowłosy dojeżdżając na granicę, mógł dostrzec kogoś przy białym płocie, dzielącym granice, przez co zbliżył się do chłopaka, którym okazał się Namjoon.
— Ty już w pracy? —  zapytał, gdy zatrzymał się wraz z koniem.

— Chcę tutaj z chłopakami rozpocząć przygotowania koni do wystawy, więc zaczynam wszystko przygotowywać. Mamy mało czasu na to — odpowiedział, patrząc w oczy kuzyna. — A ty spać nie mogłeś? —  uniósł brew.

— Zawsze wcześnie wstaje, przecież wiesz —  zauważył, gdzie zaraz zszedł z konia.

— No nie wiem, czy przypadkiem nie stałeś się przez ten czas mieszczuchem — zaśmiał się, po czym oparł się o ogrodzenie państwa Kim, a Jungkook przystanął obok niego, gdzie również oparł się o płot.

 — Bez przesady — pokręcił głową na boki. — Kocham to miejsce, żeby oduczyć się wcześniejszych nawyków, przez zmianę miejsca — dodał, patrząc w stronę ziem państwa Kim, gdzie zmrużył swe oczy, dostrzegając w oddali jakiegoś przyglądającemu się im mężczyźnie. — Kto to jest? — zapytał go, a Namjoon spojrzał w kierunku, gdzie patrzył Jeon.

— To jest zarządca państwa Kim. Oni w tym roku również zamierzają z nami konkurować —  odpowiedział kuzynowi, który skrzyżował pod piersią ręce.

— Rozumiem, że wracają do gry. Nie możemy spać w rankingu najlepszych gospodarstw w okolicy, Namjoon. Nie chce tym głowić Taehyunga, ale czy mogę liczyć na ciebie w tej sprawie? —  zapytał go.

— Pewnie. Cieszę się, że zacząłeś patrzeć na Taehyunga. Przez ten czas, kiedy mnie nie było, musiało mu być tutaj bardzo ciężko —  rzekł, patrząc z uwagą na Jungkooka, który westchnął głęboko.

— Ale bardzo dobrze sobie poradził. Jeśli będzie chciał ci pomagać, to nie odradzaj mu tego. Mogę mu mówić, aby odpoczywał, ale i tak wiem, że mnie nie posłucha —  powiedział, wiedząc dobrze jaki jest Taehyung.

— Po waszej wczorajszej kłótni trochę się uspokoiliście? — zapytał.

— Nie wiem, czy nie jest jeszcze gorzej — odpowiedział mu zgodnie z prawdą. — Taehyung ma dość moich kłamstw i sumie mu się nie dziwię. Boję się tego, że za bardzo tym popycham go do jego dawnej strony — dodał, a Namjoon zmarszczył brwi.

— Żadna strona Taehyunga nie jest według mnie odpychająca — rzekł, a Jungkook spojrzał na niego z zaskoczeniem. — On staje się taki, jak ludzie go widzą i gubi się przez to, czego naprawdę chce, a czego nie. Przy tobie potrafi być sobą, jednak dobrze wiesz, że wciąż ma problemy ze sobą i łatwo idzie mu pogubić się w tym wszystkim. Jeszcze do niedawna był Kim Taehyungiem, a potem okazał się Kim Dohanem, może mieć problem ze zrozumieniem, kim właściwie jest. Nie wiem, ale potrafię go zrozumieć, bo sam z pewnością bym się w tym pogubił, jeszcze przy tych nienawistnych ludziach w miasteczku — pokręcał nerwowo głową. — W przeciwieństwie do ciebie, oni nie mają ci za złe wyboru Taehyunga jako twojego małżonka, a za to mają go za źródło zła, które popchnęło Jeonów do zwrócenia się przeciwko normalności i Bogu —  wyjaśnił Jungkookowi, który przeczesał nerwowo włosy.

— Widzę, że nic się nie poprawia, a ściągam na niego więcej złego, niż dobrego — powiedział niespokojnie.

— Ludziom nie przegadasz. Wierzą w to, co chcą wierzyć, ale nie dostrzegają prawdy — powiedział, patrząc z namysłem w przestrzeń ziemi, a Jungkook spojrzał na niego z niepewnością w oczach.

— Zawsze jesteś taki oddany Taehyungowi. Od kiedy tutaj przyjechał, zawsze byłeś po jego stronie — zauważył, a Joon uśmiechnął się ciepło. — Dlaczego najbardziej skryty i nieśmiały człowiek jak ty, uwierzył w kogoś tak niestabilnego, jak Taehyung? — zapytał, będąc tego naprawdę ciekawym.

— Bo on w przeciwieństwie do innych ludzi potrafi słuchać, być cierpliwym i okazać uczucia, a także okazać własną dumę i dystans, który przez innych może być źle odebrany — odpowiedział z uśmiechem na ustach. — Taehyung jest dobrą osobą, ale zagubioną i można powiedzieć, że od ciebie zależną — rzekł z namysłem. — Jednak nie wiem, czy to jest dobre — dodał, a Jungkook opuścił głowę.

— Co mam zrobić, żeby jakoś załagodzić to wszystko? Nienawidzę się z nim kłócić i go zasmucać — spojrzał na kuzyna z nadzieją na to, że jakoś mu doradzi.

— Zostań przy nim, skoro nie chcesz wyjawić mu twoich kłamstw. Siedem dni to jest nic, on chciałby mieć cię przy sobie i czuć twoje wsparcie oraz bezpieczeństwo. Póki ludzie nie zostawią go w spokoju, Taehyung nigdy nie będzie w stanie sam sobie poradzić, bo może i jest cięty oraz nie da sobą pomiatać, to jest cholernie uczuciowy i łatwo go zranić, nawet jeśli tego nie okazuje — rzekł z opanowaniem.

— Wiem, że taki jest — szepnął. — Zostanę dłużej. Spróbuję to wszystko jakoś przełożyć i zostać przy nim — rzekł zdecydowany, a Namjoon uśmiechnął się delikatnie. — Idę od razu wszystko załatwić. Dziękuje za rozmowę, miłej pracy — rzekł z wdzięcznością, podchodząc do konia.

— Przyjemność po mojej stronie, kuzynie —  uśmiechnął się, poprawiając kowbojski kapelusz, gdzie patrzył za odjeżdżającym Jungkookiem. — Oby udało ci się załagodzić całą sytuację..

~

Pani Haran z różańcem między swoimi palcami modliła się przed łóżkiem, na którym leżał starszy mężczyzna, a wchodząca do pokoju Seunlee spojrzała na matkę, która kończąc modlitwę, powstała na równe nogi.
— Z twoim ojcem jest coraz gorzej. Proboszcz był już dać mu ostatnie namaszczenie — rzekła, patrząc na chorego mężczyznę, który od kilku lat bardzo choruje.

— Przynajmniej przestanie się męczyć — rzekła Seunlee, zatrzymując się przy matce.

— Nawet tak nie mów. Twój ojciec był szanowanym i dobrym człowiekiem, ale nic nie można zaradzić na chorobę. Jednak święty nie był i potrafił wyskoczyć z niespodziankami. Mam nadzieję, że Bóg mu wybaczy — rzekła, patrząc na córkę.

— Prawda, ale dłużej się męcząc, bardziej cierpi —  zauważyła, a pani Haran pokręciła głową na boki.

— Lepiej módlmy się o to, żeby testament się zgadzał — powiedziała, po czym odeszła w stronę wyjścia z pokoju. — Nie idziesz? — zapytała, zatrzymując się przed drzwiami.

— Zostanę jeszcze trochę z tatą — odpowiedziała, a kobieta uśmiechnęła się w rozczuleniu.

— Jesteś aniołem, Seunlee —  powiedziała, po czym zadowolona opuściła pokój, zostawiając dziewczynę z mężczyzną, który spojrzał niemrawo na córkę.

— Seunlee, mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie —  rzekł słabo mężczyzna, a dziewczyna podeszła do niego, posiadając mrok w oczach. — Nie byłem święty przez moje życie, a twoja matka zatraciła się w tej sekcie, więc mam nadzieję, że chociaż ty nie pójdziesz w jej ślady. Znajdź sobie porządnego chłopaka i przestań zadręczać Jungkooka. To jest dobry chłopak i syn państwa Kim też wiele przeszedł, żeby żyć do nich z żalem —  powiedział, a dziewczyna w zdenerwowaniu, objęła dłonią jego policzki, ściskając je boleśnie.

— Jak masz zdychać, to zachowaj swoje rady dla siebie i idź z nimi do grobu! — warknęła z jadem w głosie, patrząc na cierpienie ojca. — Jesteś głupcem, jak matka zresztą. Twoje grzeszki w ogóle mnie nie obchodzą, ale do mnie i mojego Jungkooka się nie mieszaj. Syn państwa Kim skończy źle, a ty niestety tego nie ujrzysz — uśmiechnęła się pewnie. — Zamierzam tę wojnę wygrać i nic mnie już przed tym nie powstrzyma —  puściła go, oddychając ciężko.

— S-Seunlee mało ci jeszcze? Byłaś poważnie chora i Bóg pozwolił ci z nami zostać.. Jak możesz, chcieć czyjegoś cierpienia dla własnego zaspokojenia i zyskania Jungkooka? —  zapytał, patrząc na nią z rozczarowaniem, a dziewczyna roześmiała się w rozbawieniu.

— Tatuśku, ty jesteś naprawdę głupi —  parsknęła. —  Matka również ci dorównuje, ale z czymś cię oświecę —  nachyliła się nad nim, gdy mężczyzna patrzył na nią z lękiem. — Nigdy nie byłam chora. Z tą wiedzą wysyłam cię do grobu —  rzekła, gdzie wyciągnęła z kieszeni przygotowaną strzykawkę, a mężczyzna pokręcił w strachu głową.

— Seunlee, nie rób mi tego. Nie wystarczy ci to, że mnie wpędziłaś na lata do łóżka i skazałaś na powolną śmierć? — zapytał  z przerażeniem w głosie, który brzmiał bardzo słabo. Niespokojnie spojrzał w stronę drzwi, chcąc zawołać Haran, jednak Seunlee przycisnęła dłoń do jego ust.

— Właściwie, to ty nigdy nie miałeś okazji poznać żałosnego Kim Taehyunga, a bardziej broniłeś go ode mnie. Nigdy ci nie wybaczę tego, że leżąc tutaj przez długi czas i tak byłeś przeciwko mnie i wolałeś tych, których uważałeś za dobrych, kiedy to mi wbito nóż w plecy! — wycedziła z gniewem, gdzie bez zawahania się wbiła strzykawkę w ramię ojca, która wytrzeszczył oczy.

— T-Ty i twoja matka jesteście p-przepełnione nienawiścią... J-Jiran, ona jest inn...—  próbował przemówić do dziewczyny, jednak z chwilą zaprzestał oddychać, a Seunlee odsunęła się od niego, chowając strzykawkę. 

— Ty zawsze wolałeś dobre dzieci. Nareszcie pozbyłam się ciebie — rzekła z zadowoleniem, gdzie zaraz wbiegła do łazienki w pokoju, zatrzymując się przed umywalką. Włączyła wodę, oblewając i pocierając swe oczy do czerwoności, po czym spojrzała z zadowoleniem na swoje odbicie, by zaraz opuścić łazienkę i z głośnym płaczem opuścić pokój ojca.
Widząca jej stan Haran podeszła do niej zaskoczona.

— Seunlee, co się stało? —  zapytała, patrząc ze zmartwieniem na córkę.

— Mamo... Tata nas opuścił — zapłakała w smutku, a kobieta chwyciła się w okolice serca, gdzie odeszła od córki, by wbiec do pokoju męża, a Seunlee głośno rozpaczała śmierć własnego ojca.

Pani Haran na widok zmarłego przeżegnała się, dusząc w sobie ból po utracie męża, który po długich mękach ich opuścił. — Wezwę proboszcza — rzekła słabo, podchodząc do zrozpaczonej Seunlee. — Nie płacz już. Wiem, że bardzo kochałaś ojca, nawet z jego wadami, ale na każdego przychodzi czas — powiedziała, chcąc pocieszyć córkę.

— Wiem, ale to jednak mój tata — powiedziała zasmucona.

— Wiem, kochanie —  objęła jej policzek. — Niestety z twoją niewdzięczną siostrą nie ma żadnego kontaktu i nawet nie chce jej widzieć na pogrzebie, więc nie będę jej szukała. Wystarczy tylko twoja obecność, bo jesteś naszą najlepszą pociechą — rzekła zasmucona, gdzie zaraz odeszła, zostawiając zapłakaną Seunlee, która po jej odejściu zaprzestała grać i otarła wymuszone łzy, uśmiechając się w zadowoleniu.

— Jeszcze nic nie wiesz, ale złego diabli nie wezmą, mamo.

~

Po południu Jungkook szukał wszędzie Taehyunga, którego nie mógł nigdzie znaleźć. Postanowił rozejrzeć się po okolicy, mając nadzieję, że znajdzie chłopaka w miejscu, do którego bardzo często uciekał, gdy było mu źle.
Przyjeżdżając na koniu w okolice stawu, rozejrzał się, gdzie mógł ujrzeć w wodzie praktycznie nagiego chłopaka, który nawet nie dostrzegł jego obecności. Zszedł z konia, gdzie podszedł do stawu, zdejmując z siebie czarną koszulkę oraz jeansy, które pozostawił na brzegu, a sam wszedł do wody, zbliżając się do Taehyunga.
Zaskoczył chłopaka, gdy objął go swoimi ramionami, przylegając klatką piersiową do jego pleców, przez co wstrzymał oddech i niepewnie zwrócił się w stronę bruneta, któremu spojrzał w oczy.
— Wiedziałem, że cię tutaj znajdę, kiedy nie można znaleźć cię w domu — powiedział, obejmując mokry policzek jasnowłosego. — Jesteś wciąż na mnie zły? — zapytał niepewnie.

— A jak myślisz? — zapytał.

— Myślę, że tak —  odpowiedział, po czym westchnął głęboko. — Przepraszam cię za wczoraj. Nie powinienem mówić takich rzeczy, kiedy w rzeczywistości umarłbym z zazdrości i bólu, pozwalając ci odchodzić do innego. Czasem palnę taką głupotę, że naprawdę należy mi się mocny policzek od ciebie — powiedział, patrząc w zasmucone oczy młodszego.

— I to nie raz — mruknął pod nosem. — Jednak jest mi smutno, bo tęsknię za starym Jungkookiem — szepnął, a Jungkook ujął palcami jego podbródek, unosząc go delikatnie, chcąc, aby Taehyung spojrzał mu w oczy.

— Wciąż jestem tym samym Jungkookiem, skarbie — powiedział z pewnością w głosie, a Taehyung zacisnął wargi, gdy zbierało się mu na płacz.

— Nie — zaprzeczył jego słowom. — Tamten Jungkook nie okłamywałby mnie i nie pozwolił mi żyć samemu — powiedział z przekonaniem, a Jungkook odwrócił wzrok, woląc nie zaprzeczać temu, by bardziej go nie zranić.

— To prawda, ale muszę załatwić sprawy, o których nie mogę ci powiedzieć. Jednak obiecuję ci, że tutaj zostanę dłużej — rzekł z pewnością w głosie, zaskakując chłopaka.

— Na tydzień dłużej? — uniósł brew.

— Miesiąc może dwa — ucałował go w czoło, po czym spojrzał ciepło w jego piękne czekoladowe tęczówki. — Postaram się mniej wyjeżdżać i częściej przy tobie być — powiedział, a młodszy patrzył na niego z niepewnością.

— Nie chcę cię zmuszać do tego, jeśli ty tego nie chcesz — pokręcił delikatnie głową.

— Taehyung, chce zostać i być przy tobie, jeśli mnie potrzebujesz — rzekł, pieszcząc opuszkami palców jego delikatny policzek. — Nie mogę cię stracić przez to wszystko i pozostawić cię w takim stanie samego — dodał, a Taehyung uniósł swą rękę, gdzie wplątał palce w ciemne i przydługawe włosy chłopaka.

— W takim razie mnie nie opuszczaj — powiedział spokojnie. — Tęsknię za tobą, kiedy cały czas cię nie ma i nie mogę tak dłużej — wyszeptał.

— Rozumiem. Mnie też jest ciężko bez ciebie i boli mnie to, że cię tym ranię — rzekł szczerze, a młodszy patrzył na niego ze spokojem w oczach, gdzie sunął palcami o ciemnych włosach męża.

— Ale cieszę się, że pozostanie chociaż dłużej — wyznał, czując się spokojniej z wiedzą, że brunet nie wyjedzie za kilka dni. — Poza tym musisz trochę podciąć włosy — uśmiechnął się delikatnie.

— Nie miałem do tego w ogóle głowy, ale tak zrobię — powiedział. — Cieszę się, że ten smutek odchodzi. Wynagrodzę ci wszystko, gdy to się skończy — rzekł, gdzie czule wpasował się w usta zmieszanego jego słowami Taehyunga, który przy poruszaniu warg męża oddawał jego pieszczotę. Zawiesił ręce na karku bruneta, który podniósł go pod wodą, a młodszy umieścił swoje nogi na biodrach męża, rozchylając w głębokim oddechu usta, gdy palce Jungkooka zaciskały się na jego pośladkach. Mięsień ciemnowłosego wsunął się do jamy Taehyunga, który zaskomlał przyjemnie, gdy ta chwila przyprawiała go o przyjemne dreszcze.

Dwójka oderwała się od siebie, oddychając głęboko w swoje usta. Taehyung uśmiechnął się ciepło, patrząc w węglowe oczy męża, gdy serce biło szalenie w jego piersi. — Jungkook, to miejsce chyba zawsze będzie nasze w zgodzie i niezgodzie — powiedział tuż przy jego ustach.

— Jest nasze i zawsze będzie.

~

Dwójka wróciła razem do domu, trzymając splątane ze sobą dłonie i szczęście wymalowane na ustach, które bardzo szybko zeszły, gdy zaufana pracownica przybiegła do nich zaniepokojona.
— Panie Jungkook, przyjechał ktoś do pana — rzekła kobieta, a zmieszany blondyn spojrzał na zdziwionego bruneta, który widząc podchodzącego w ich stronę sekretarza, wiedział, że coś się stało.

— Musiałem przyjechać po twojej wiadomości, Jungkook — rzekł Jaewan, na którego spojrzał ze zdziwieniem Taehyung.

— Kim on jest? — zapytał jasnowłosy, a Jungkook westchnął głęboko.

— To mój sekretarz, zaraz sobie z nim wszystko wyjaśnię — odpowiedział, chcąc uspokoić chłopaka, który w ogóle nie poczuł się spokojny, widząc bezczelne spojrzenie mężczyzny, nie wzbudzając w nim żadnego zaufania.

— Jakoś nie mówiłeś, że posiadasz takiego sekretarza — zauważył, nie ukrywając oburzenia.

— Wszystko ci potem wyjaśnię — spojrzał na chłopaka, który pokręcił nerwowo głową.

— Wybaczcie, że przerywam wam pogawędkę, ale Jungkook nie możesz tutaj zostać. Takiej sprawy nie można zostawić z dnia na dzień przez rozkapryszonego mężulka — powiedział, wysilając się na uśmiech, a zdenerwowany Taehyung ruszył na niego, jednak Jungkook przetrzymał go.

— Nie mów tak o nim — rzekł z powagą w głosie. — Lepiej powiedz, dlaczego nie można tego odłożyć? — zapytał niespokojnie.

— Nie można, bo jest nowy termin i nie ma takiej opcji, żebyś tutaj został. No albo wolisz wszystko stracić. — wytłumaczył, krzyżując pod piersią ręce, a Taehyung spojrzał z niezrozumieniem na męża, który wyglądał na poddenerwowanego.

— Kiedy mam najpóźniej wrócić? — zapytał.

— Najpóźniej do jutra wieczorem, żebyś rano mógł się wstawić — odpowiedział mu.

—  No dobrze, jutro już wyjadę — uspokoił go, a Taehyung spojrzał z niedowierzaniem na męża, po czym minął jego sekretarza, którego trącił ramieniem i wbiegł po schodach na piętro domu, a zaniepokojony tą reakcją Jungkook, szybko pobiegł za młodszym.
Wbiegł do pokoju, gdzie spojrzał na Taehyunga stojącego do niego plecami przed oknem, starając się ukryć swoje rozczarowanie i łzy. — Wiem, że obiecałem zostać, ale obiecuje szybko wrócić po tej sprawie — powiedział w stronę chłopaka, który zacisnął dłonie i zwrócił się przodem do męża.

— Niczego nie obiecuj, Jungkook — rzekł z żalem.

— Nie wiedziałem, że to wszystko przyspieszy. Nie bądź zły — wytłumaczył, a Taehyung ruszył w jego stronę, gdzie przytulił się do męża, nie chcąc, aby już jutro wyjeżdżał i go opuszczał.

— Nie wiem, o co chodzi, ale nie chce, żebyś wyjeżdżał — zapłakał, a Jungkook czuł się bezradnie, słysząc jego słowa.

— To nie potrwa długo, Tae — objął go, a młodszy uniósł na niego swe zapłakane oczy.

— W takim razie zabierz mnie ze sobą i nie zostawiaj tutaj samego — poprosił, a Jungkook, patrzył na niego niepewnie, nie chcąc zadawać mu kolejnego ciosu. Jednak jego słowa sprawiły, że na twarzy chłopaka pojawiło się kolejne rozczarowanie.

— Wybacz, ale nie zabiorę cię ze sobą.

~

Trochę się wydarzyło w tym rozdziale. Seunlee przechodzi samą siebie, a za to Jungkook wciąż milczy i rozczarowuje Taehyunga, nawet jeśli tego nie chce.
Dodałam wcześniej rozdział, więc nie wiem, czy w piątek dodam ^^'
Do zobaczenia w następnym rozdziale
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top