ღWspomnienia Jeonaღ

~Witam

Detektyw Han i Namjoon zajęli się rozmową z policją, gdy zmartwiony Seokjin zabrał do domu swoją córkę, o którą bardzo się martwił. Nie rozumiał, jak mogło dość do czegoś takiego, jednak nie był w stanie wybaczyć Seunlee tego, co zrobiła.
Za to Jungkook czuwał przy pogrążonym w śnie Taehyungu, oczekując na jego przebudzenie, mogąc dostrzec, że przeżywa trudny sen.

Taehyung przyszedł do dobrze znanego mu domu, gdzie jak zwykle czekał na niego Youngjoon. Podszedł do mężczyzny, który siedział przy stole, spożywając alkohol. Zasiadł naprzeciw niego, gdzie oczy mężczyzny od razu przeszły na jego osobę.
— I? — zapytał, unosząc brew.

— Spotkałem go i raczej udało mi się zdobyć jego zaufanie — oznajmił ze spokojem w głosie, a Youngjoon zmrużył swe brwi.

— Raczej czy może na pewno? Co ci mówiłem o wątpliwościach? — zapytał z chłodem w głosie, a niespokojny Taehyung zacisnął pod stołem swe dłonie, opuszczając głowę.

— Że z wątpliwościami nie mam prawa do ciebie przychodzić — szepnął.

— Chcę mieć pewność, że mój brat oszaleje dla ciebie — powiedział z powagą w głosie, a chłopak uniósł na niego swe oczy.

— A-Ale on jest twoim bratem... Jak mogę go uwieść? — zapytał niepewnie, a jego pytanie spowodowało, że mężczyzna uderzył pięścią w stół, przez co Taehyung wzdrygnął się wystraszony. — Znaczy się... ja wiem, co mam robić... ale to tobie chcę być oddany — powiedział, a Youngjoon pokręcił lekko głową, wzdychając ciężko.

— Dzieciaku, co ja z tobą mam — chwycił się za głowę sfrustrowany. — Zawsze jesteś i będziesz mi oddany, ale to zadanie wymaga od ciebie całego zaangażowania, Taehyung. Jego pieniądze dadzą nam zapewnienie na naszą wspólną przyszłość. Chyba nie chcesz mnie zawieść? — uniósł brew, a chłopak od razu pokręcił w zaprzeczeniu głową.

— Nigdy nie mógłbym cię zdradzić. To dzięki tobie zostałem uratowany, nigdy nie będę w stanie ci się odwdzięczyć — powiedział, jak czuł.

— No ja myślę — uśmiechnął się pewnie.

— Myślę, że twój brat się mną zainteresował pomimo tego, że mam tylko siedemnaście lat. Dał mi to — powiedział, gdzie przysunął w stronę mężczyzny wizytówkę.

— No proszę — chwycił za wizytówkę z numerem jego brata. — Dał ci swoją wizytówkę. To już coś znaczy, ale...

— Dałem mu swój numer, żeby nie było tak, że to ja muszę się prosić o spotkanie z nim — przerwał mężczyźnie, który uśmiechnął się szerzej, widząc, jak podstępnego chłopca wychował.

— Moja krew — pochwalił go. — Jeśli dobrze pójdzie, mój brat bardzo szybko wpadnie w naszą pułapkę, a ty zdobędziesz wszystko, co należy do niego — spojrzał z uwagą w oczy Taehyunga, w które uwielbiał się wpatrywać.

— A-Ale on mówił, że ma syna starszego ode mnie... Na pewno o niego będzie chciał się zatroszczyć, niż zostawić wszystko nam — zauważył, a wyraz twarzy Youngjoona bardzo szybko się zmienił, co zlękło Taehyunga, który szybko opuścił z niego wzrok.

— Nawet tak głupio nie mów, Taehyung. Musisz zrobić wszystko, aby zapisał ci majątek i oszalał na twoim punkcie do takiego stopnia, że zapomni o moim głupim bratanku — powiedział ostro. — Zrobisz wszystko dla jego pieniędzy, rozumiesz?! Oddawaj się mu, spełniaj każdy kaprys, bądź mu kochankiem do czasu, aż nie zmieni testamentu. Ja się potem wszystkim zajmę — powiedział z powagą w głosie, a siedemnastolatek przełknął ciężko ślinę, gdy wszystko wydawało się jakimś obłędem, jednak nie mógł zawieść oczekiwań najdroższej mu osoby.

— Zrobię to. Dla ciebie wszystko, tatusiu — rzekł zdecydowany, a jego słowa bardzo ucieszyły mężczyznę.

— Grzeczny, maluszek. Idź teraz do mojej sypialni i tam na mnie poczekaj. Muszę wykonać jeszcze telefon i dać ci prawdziwą rozkosz — rzekł, a Taehyung przytaknął posłusznie głową, gdzie odszedł od stołu, udając się do sypialni. Przystanął przy drzwiach, gdzie zacisnął swe dłonie w bezradności.

— Ten pan był dla mnie taki miły... — szepnął, czując się źle z tym, jak ma z nim postąpić. Potrząsnął głową, gdy nie mógł wątpić i stawać się słaby, kiedy Youngjoon oczekuje od niego zdobycia pieniędzy jego brata.

— Taehyung zajmie się już wszystkim, więc to będzie kwestią czasu, zanim zdobędę jego majątek. Miejcie cały czas oko na mojego brata — rzekł, gdy Taehyung podsłuchiwał jego rozmowę, czując niepokój.

Z samego rana śpiącego Taehyunga wybudził dzwoniący telefon, po który niechętnie sięgnął, odbierając połączenie
— Słucham?
— Gdzie ty do cholery jesteś, Taehyung? — usłyszał surowy głos starszego brata. — Rodzice powiedzieli mi, że śpisz u kolegi. Właściwie zawsze tak mówią, ale dlaczego ja tego kolegi nie znam? — zapytał niespokojny, a Taehyung westchnął cicho, nie chcąc, aby chłopak mieszał się do tego. Za bardzo go lubił, aby niszczyć jego radość z życia własnym tajemniczym życiem.
— Nie musisz znać moich wszystkich kolegów — mruknął.
— Taehyung, czy ty znowu spotykasz się z jakimś dziwnym typem i to starszym?! Ja się o ciebie naprawdę martwię i chcę...— niedane było Taehyungowi usłyszeć do końca przemowy zmartwionego Hoseoka, gdyż leżący obok Youngjoon odebrał mu telefon, rozłączając połączenie.

— Syn twoich zastępczych rodziców działa mi na nerwy — rzekł zirytowany, a leżący do niego plecami Taehyung, zacisnął swe wargi, właśnie takiej sytuacji chcąc uniknąć. Poczuł przeszywający dreszcz, czując na swojej skórze pocałunki starszego, który przyległ swym nagim ciałem do niego. — To była przyjemna noc, zawsze potrafisz poprawić mój nastrój. Zanim mój brat się odezwie, spotkasz się z pewnym mężczyzną, który zapłaci sporo gotówki za czas z tobą. Wiesz, że potrzebuję pieniędzy, aby móc cię i siebie utrzymać, prawda? — szepnął tuż przy uchu Taehyunga, który zamknął z ciężkością swe powieki, nie chcąc się bać i zrobić to dla Youngjoona, jak zwykle. — Wiesz, że dla nich jesteś...

— Pokusą, wiem — westchnął, po czym podniósł się do siadu. — Będę wracał, zanim Hoseok zacznie wariować, a co do tego mężczyzny... To nas umów, miejmy to za sobą — powiedział, a Youngjoon uśmiechnął się w zadowoleniu.

— Uwielbiam, jak podchodzisz do tego tak bezemocjonalnie. Przy mnie jesteś bardziej chętny — powiedział, patrząc z uwagą na młodszego, który się ubierał.

— Bo tobie ufam i jestem ci oddany, a oni są tylko bezużytecznymi pionkami, którzy są tylko po to, aby nam pomóc — rzekł bez żadnych uczuć w swoich słowach.

— Dobrze cię wychowałem — rzekł dumny.

Jak Taehyung obiecał, tak też zrobił. Przyszedł pewnego wieczoru pod wskazany adres hotelu pewnego bogacza, który przez wzgląd na zdjęcia Taehyunga całkiem oszalał, pragnąc mieć go przy sobie podczas wizyty w stolicy. Taehyung czekał przed hotelem, gdzie podszedł do niego starszy mężczyzna, którego podniecił sam widok pięknego młodzieńca.
— Jesteś jeszcze piękniejszy niż na zdjęciach — powiedział z podziwem, a Kim zacisnął nerwowo swe wargi, czując, że to będzie trudny weekend. — Będzie ci ze mną dobrze. Zaopiekuję się tobą i sprawię, że twoje usteczka będą tylko w przyjemności śpiewać — rzekł, gdzie wsunął kopertę z gotówką do kieszeni chłopaka, który nabrał niespokojnie oddechu, nie chcąc tego robić i być blisko starego napaleńca. Chciał być przy Youngjoonie, który był dla niego nadzieją, a nie z osobami, które sprawiają, że chce mu się płakać, a i tak dla mężczyzny z pełnym zadowoleniem i uśmiechem na ustach uprawia z nimi seks.
Nie był kochankiem, który leżał jak tyczka we łzach, oddając się za pieniądze. To on stawiał warunki, to on ich wykorzystywał i to on czerpał radość z ich wykorzystywania. Tego podejścia nauczył go Youngjoon i z tym podejściem stał się twardą skorupą, która nie posiada uczuć i nie płacze, ponieważ w końcu po wszystkich trudnościach zamknął się na swoje słabości.

— Chodźmy w takim razie i miejmy nadzieję, że będzie tak, jak mówisz. Bardzo szybko się nudzę — powiedział bezemocjonalnie, a mężczyzna uśmiechnął się zadowolony, widząc to podejście, które bardziej go nakręcało.

— Zapraszam — objął go, chcąc udać się do hotelu, jednak zatrzymał się, gdy ktoś z siłą chwycił za jego ramię, przez co Taehyung wraz z mężczyzną spojrzeli na osobnika, który wtrącił się między nich, a był to sam brat Youngjoona. — Czego ty chcesz? — zapytał mężczyzna.

— Wiesz, w ogóle ile ten chłopak ma lat?! — zapytał ostro, mierząc go wzrokiem.

— A to ma jakieś znaczenie? — uniósł kpiąco brew.

— Ma i to duże — odpowiedział, gdzie nie powstrzymując się, uderzył mężczyznę, zaskakując Taehyunga, którego chwycił za rękę, gdy jego dzisiejszy kochanek leżał na ziemi z krwawiącym nosem.

— Co pan robi?! — zapytał zdenerwowany, próbując się mu wyrwać, jednak uparty Jeon nie zamierzał go puszczać.

— Pomagam ci, dzieciaku. Chciałeś się za pieniądze z nim przespać?! — zapytał, zerkając na siedemnastolatka.

— Nie pański interes. Dla przeżycia robi się różne głupstwa — odpowiedział z chłodem, a pan Jeon pokręcił nerwowo głową.

— Ten świat spada na psy — powiedział zdenerwowany, gdzie zatrzymał się przed służbowym pojazdem, do którego wepchnął chłopaka, a następnie sam wsiadł. — Pani Dong, proszę do mojego domu — rzekł, a Taehyung otworzył szerzej swe oczy, gdy usłyszał słowa starego do jego kierowcy. — Dzieciaku, nie możesz tak robić. To nie jest etyczne — spojrzał na niego z uwagą, widząc, jak musiał być zdesperowany, aby posunąć się dla przetrwania do takich rzeczy.

— Nie zna mnie pan i nic nie wie. To nie jest mój pierwszy raz i w ogóle się tego nie boję — rzekł, patrząc ze zdenerwowaniem w jego oczy, choć wiedział, że Youngjoon ukarze go za spieprzenie całej sytuacji. W końcu pan Jeon nie powinien wiedzieć, co on robił.

— A ja myślę, że w środku byłeś przerażony. Zawsze z pewnością jesteś, ale próbujesz to ukryć — oznajmił, zaskakując Taehyunga, który odwrócił nerwowo wzrok. — Widziałem cię, jak szedłeś w tym kierunku. Po naszym pierwszym spotkaniu bardzo się tobą zaintrygowałem, więc postanowiłem cię śledzić, kiedy cię zauważyłem i chyba zrobiłem dobrze — powiedział spokojnie. — Bardzo cię polubiłem, masz zabawny charakterek — zaśmiał się, spoglądając w boczną szybę, gdy Taehyung nieufnie mu się przyglądał.

— Zabawny, ta?

— Tak — przytaknął głową, po czym spojrzał w oczy chłopaka. — Taehyung, nie musisz już tego robić. Wesprę cię i dam ci tyle ile potrzebujesz — oznajmił nagle, zaskakując chłopaka.

— W zamian za co? — uniósł podejrzliwie brew.

— W zamian za twoje towarzystwo — odpowiedział, a to naprawdę zaskoczyło Taehyunga, gdyż mężczyźnie zawsze chcieli jego ciała, więc co było nie tak z bratem Youngjoona?
Gdy dojechali do pięknego domu w stolicy, Taehyung rozglądał się po nim z podziwem. Nie mógł zaprzeczyć, że brat Youngjoona miał mnóstwo pieniędzy. Udał się za starszym do jego biura, gdzie ten usiadł za biurkiem. — Czuj się jak u siebie, Taehyung. Usiądź i porozmawiajmy — powiedział, wskazując na krzesło. Kim zmrużył swe oczy, po czym nieufnie zasiadł na krześle, przyglądając się starszemu.

— Nie rozumiem tu czegoś...

— Niby czego? — zapytał.

— Dlaczego chcesz mi płacić za towarzyszenie ci? Każdy chce seksu, a nie niańczenia dzieciaka — zauważył, a wyraz twarzy mężczyzny spoważniał.

— Masz bardzo zły sposób patrzenia na ludzi, a szczególnie mężczyzn — rzekł z powagą w głosie. — Nie jestem z tych mężczyzn, którzy wykorzystują naiwność takich dzieciaków jak ty — oznajmił, a jego słowa dotknęły Taehyunga, który już chciał wstać, jednak kolejne słowa Jeona go powstrzymały przed tym. — Jednak wiem, że ty nie masz powodu do zaufania, skoro wyglądasz na skrzywdzonego. Poza tym mam syna starszego od ciebie i nie byłoby to w porządku, tym bardziej że mam większą słabość do kobiet — uśmiechnął się ciepło, gdy Taehyung patrzył na niego ze zdziwieniem.

— Nie trudno nie zauważyć twojego ślinienia się na widok piersi — mruknął, krzyżując ręce pod piersią, a pan Jeon zaśmiał się w rozbawieniu.

— Masz taki przenikliwy wzrok, że całego mnie wyczytałeś, dziecku — powiedział w rozbawieniu.

— Nie trudno jest wyczytać takiego dziadka — prychnął.

— Lubię twój charakterek. Nie da się ciebie nie lubić, Taehyung — rzekł z uśmiechem na ustach. — To zgadzasz się na moją propozycję, zamiast żyć w taki sposób? — zapytał go, a Kim wiedział, że to jest dobra szansa na zbliżenie się do mężczyzny i rozkochania go w sobie, nawet jeśli miał słabość do kobiet, to przecież był pokusą.

— Zgadzam się — przytaknął głową, a mężczyzna obdarzył go ciepłym uśmiechem, gdzie spojrzał na stojącą ramkę ze zdjęciem. — Na co tak się pan cały czas patrzy? — zapytał zaciekawiony, gdzie chwycił za ramkę, którą zwrócił w swoją stronę, mogąc ujrzeć dużo młodszego pana Jeona wraz z małżonką i jego przyjaciółmi. Patrzył w milczeniu na zdjęcie, gdy mężczyzna z uwagą mu się przyglądał. — Kto to jest? — zapytał.

— To ja i moja zmarła żona. Cudowna kobieta — powiedział, ciepło wspominając swoją żonę.

— Co jej się stało? — zapytał zaciekawiony.

— Po urodzeniu mojego syna poważnie zachorowała i nie udało się jej pomóc — odpowiedział na jego pytanie. — Jednak to jest jedyna kobieta, która zawsze będzie się liczyła w moim życiu. To nigdy się nie zmieni — wyznał, a młodszy uniósł na niego swe oczy.

— Nawet jeśli nie żyje, a pan zabawia się z kobietami? — uniósł brew.

— Powiedzmy, że to jest mój sposób na dalsze funkcjonowanie. Mimo że spotykam się z kobietami, to żadna z nich nigdy nie będzie moją żoną, która nie była tylko miłością mojego życia, ale także przyjaciółką, ratującą moje życie. Cudownym uczuciem jest mieć osobę, na której możesz się oprzeć i być jednocześnie szczęśliwym — opowiedział młodszemu.

— Nie za bardzo to rozumiem — szepnął z ciężkością w głosie. — A pański syn jak to przeżył? — zapytał.

— Właściwie był zbyt mały, aby dobrze ją pamiętać. Jednak z pewnością musiało mu być ciężko dorastać bez niej, kiedy ja sam nie byłem najlepszym ojcem — odpowiedział.

— Dlaczego tak mówisz? Biłeś go? — zapytał zaskoczony.

— Co? Nie — pokręcił szybko głową. — Nie stosowałem nigdy przemocy w domu, bo nie uznaję tego za dobry sposób do wychowywania dziecka. Chodzi bardziej o wsparcie. Nie byłem w tym nigdy dobry i często musiałem go zostawiać w trudnych sytuacjach. Przez to sam nauczył się zaradności, zamiast udzielania mu wsparcia byłem raczej wymagającym ojcem i wciąż nim jestem. Mój syn żyje w moim rodzinnym miasteczku, gdzie zajmuje się wszystkim, co tam zostawiłem, aby móc bawić się w stolicy. Mimo że zachowuję się jak głupiec, to on jest dla mnie wyrozumiały i nie ma nic do tego, że szukam pocieszenia w wielkim mieście. Jungkook jest dojrzalszy ode mnie, bo w większości sam sobie radził i wszystkiego się uczył, co nie oznacza, że jest bez wad. Każdy ma wady, a jego wadą są raczej przyjaciele, dla których jest gotów na wszystko — opowiedział Taehyungowi, który słuchał z uwagą tego, jak dobrze mówi o swoim synu, dostrzegając w nim dumę ojcowską, której nigdy nie poznał.

— Widzę, że jest pan dumny z syna. Jest pan wobec siebie trochę surowy, niektórzy naprawdę są złymi rodzicami, a pan mimo wszystko sam wychował syna, z którego jest dumny. Chyba w takiej sytuacji nie trzeba mieć do siebie żalu, kiedy on go nie ma i rozumie pana samotność — powiedział, patrząc na fotografię.

— Jesteś bardzo mądry, Taehyung. A raczej rozumiesz bardziej uczucia innych — zauważył, a Kim zmarszczył brwi.

— Nie rozumiem i nie mam żadnych uczuć. Jestem bez uczuć, jak puste naczynie, czaisz? — uniósł złowieszczo brew, gdy pan Jeon uśmiechnął się pod nosem, widząc tę obronę. 

— Czaję — zaśmiał się.

— A oni kim są? — wskazał na pozostałą dwójkę.

— To moi przyjaciele — odpowiedział, a chłopak patrzył z uwagą na dwójkę.

— Wydają się znajomi. Często z panem tutaj przyjeżdżają? — zapytał, a jego pytanie naprawdę zaintrygowało starszego.

— Od dawna już ich nie ma — odpowiedział.

— Umarli? — zapytał zaskoczony.

— Nie, po prostu wyjechali z kraju — oznajmił. — Więc raczej nie powinni wydawać ci się znajomi — uśmiechnął się, przyglądając z uwagą chłopakowi, który nie mógł oderwać wzroku z młodego małżeństwa.

— Rozumiem. Kiedy robiliście to zdjęcie? — zapytał.

— Na pewno, kiedy jeszcze cię na świecie nie było, dzieciaku — odpowiedział z uśmiechem, a Taehyung nadymał policzki, odkładając ramkę ze zdjęciem.

— Przestanie mnie pan w końcu nazywać dzieciakiem, to irytujące — rzekł urażony.

— Dla mnie jesteś dzieckiem — uśmiechnął się.

— Irytujący dziad — zazgrzytał zębami.

Minął czas, a Taehyung bardzo zbliżył się do pana Jeona, który na każdym kroku go wspierał, kiedy on nie był z nim szczery. W końcu mężczyzna zauważył, że z młodszym jest coś nie tak i zbyt wiele ukrywa przed nim.

— Wszystkiego najlepszego z okazji twoich dziewiętnastych urodzin, Taehyung — powiedział pan Jeon wręczając Taehyungowi do ręki prezent.

— Dziękuje — szepnął, patrząc ze smutkiem w oczach na prezent.

— Co się stało? — zapytał, zauważając, że z Taehyungiem jest coś nie tak.

— Nic.. Po prostu jesteś dla mnie taki dobry i zawsze pamiętasz o mnie, dlaczego? — zapytał, patrząc na niego.

— Bo mi na tobie bardzo zależy i zasługujesz na wszystko, co najlepsze, tylko musisz przestać żyć w taki sposób, Taehyung — powiedział, dotykając dłonią jego policzka.

— Ty nigdy ode mnie nic nie chcesz, nic.. Każdy zawsze coś za coś chce, a ty nigdy o nic nie prosisz, nawet o to, abym z tobą sypiał. Nie umiem tego zrozumieć — powiedział, patrząc na niego z niepewnością w oczach.

— Bo ja kocham cię w inny sposób, Taehyung. Chce ci pomóc uwolnić się z tego wszystkiego, żebyś mógł zacząć żyć inaczej, byś był szczęśliwy — rzekł ze szczerością w oczach.

— Potrafisz mnie uwolnić? — zapytał niepewnie.

— Tylko mi zaufaj — uśmiechnął się ciepło. — Wyjdź za mnie, a wtedy będziesz wolny, zabiorę cię do mojego domu w miasteczku, poznasz chłopaków i mojego syna — powiedział, zaskakując swoimi słowami młodszego. - Wyjdziesz za mnie? - zapytał.

— T-tak — przytaknął niepewnie głową, chociaż wiedział, że nie powinien godzić się na coś takiego.
W końcu zgodził się wziąć z nim ślub, choć nie opierał się on na miłości. Taehyung czuł, że pan Jeon będzie stanie go uwolnić od tego piekła, w którym się znalazł, a głównie od Youngjoona, który chciał skrzywdzić tak dobrego człowieka. Jednak po ich tajemnym ślubie, wszystko zaczęło się bardziej sypać, a właściwie jego wolność, której tak pragnął.

— Ty niewdzięczna szmato! — uderzony w twarz, upadł na podłogę, gdy Youngjoon buzował ze wściekłości do niego. — Jak mogłeś przede mną zataić coś takiego i wziąć z tym sukinsynem ślub?! — zapytał, patrząc z góry na chłopaka. — Czyżbyś planował mnie zdradzić?! — dopytał, a Taehyung otworzył szerzej swe oczy.

— N-Nigdy — zaprzeczył, po czym uniósł na niego swe oczy. —W-Właśnie w ten sposób chciałem zdobyć jego majątek, przecież jako małżonek mam większe szanse, prawda? Robiłem wszystko, aby osiągnąć nasz cel — wytłumaczył, gdzie przerażony chwycił się jego nogi, modląc się o to, aby nie dowiedział się o jego marzeniu o wolności.

— Właściwie, to miałeś głowę do tego — przykucnął przed roztrzęsionym chłopakiem, gdzie ujął jego zaczerwieniony policzek. — Wybacz, że tak mnie poniosło. Zrobiłeś dobrze, a ja cię tak potraktowałem. Zachowałeś się bardzo mądrze i przebiegle, maluszku — pogładził go po jego policzku, gdy młodszy starał się nie uronić żadnej łzy. — Skoro jesteś już jego mężem, co zamierzasz dalej? — zapytał go.

— J-Ja zamierzam zrobić wszystko, aby zapisał mnie w swoim testamencie — powiedział, a Youngjoon uśmiechnął się w zadowoleniu.

— Świetnie, ja zajmę się resztą tego planu — rzekł, a Taehyung nie wiedział, co właśnie rodziło się w głowie Youngjoona.

Taehyung siedział w ciszy, kiedy pan Jeon obrał jakiś kierunek, chcąc mu coś pokazać. Mężczyzna zerknął na milczącego chłopaka, dostrzegając niepewność i smutek w jego oczach.
— Coś się dzieje, Taehyung? — zapytał go.

— Nie, nic się nie dzieje — zaprzeczył.

— Byłem już u notariusza i spisałem na ciebie mój majątek, oczywiście jego połowę, bo drugą pozostawiam mojemu synowi — oznajmił, zaskakując Taehyunga, który nie spodziewał się, że mężczyzna sam to zrobi, zanim on zacznie go do tego nakłaniać.

— Dlaczego to zrobiłeś? — zapytał zaskoczony.

— Bo jesteś moim małżonkiem i należy ci się część spadku — odpowiedział, choć Taehyung wyczuwał w jego zachowaniu jakiś fałsz.

— Rozumiem.. Gdzie mnie zabierasz? — zapytał, lecz zanim mężczyzna zdążył mu odpowiedzieć, zatrzymał samochód na uboczu jakieś posiadłości. — Co to za miejsce? — spojrzał na niego zmieszany.

— Muszę z kimś porozmawiać. Chodź ze mną — powiedział, gdzie wyciągnął ze stacyjki kluczyk i opuścił pojazd, a Taehyung również opuścił samochód, udając się za starszym. Spojrzał z uwagą na piękny dom, który musiał z pewnością należeć do takich bogaczy, jak pan Jeon. Podszedł do mężczyzny, gdy ten zadzwonił do drzwi, obserwując zachowanie Taehyunga, który wydawał się zainteresowany otoczeniem. — Podoba ci się tutaj? — zapytał go.

— Ładnie tutaj, nawet o tej porze roku. Kiedy zamierza ktoś otworzyć drzwi? Zimno jest — powiedział niecierpliwie, a pan Jeon zaśmiał się, pokręcając głową na boki.

— Spokojnie — uśmiechnął się, kładąc swą dłoń na ramieniu młodszego, który przeniósł swe oczy na jakąś kobietę, która otworzyła drzwi i wyglądała na zaskoczoną, widząc pana Jeona.

— To ty. Co tutaj robisz? — zapytała.

— Możemy wejść? — zapytał, a kobieta spojrzała nieufnie na Taehyunga, po czym na mężczyznę, zgadzając się w końcu wpuścić ich do środka. Gdy przekroczyli próg drzwi, Taehyung czuł się naprawdę dziwnie, przechodząc przez korytarz, obok schodów, posiadając dziwne wrażanie znajomości tego miejsca. Udali się do salonu, gdzie obydwoje zasiedli, patrząc na starszą kobietę, która patrzyła na nich z uwagą.
— Nie spodziewałem się, że spotkam tu kogoś z rodziny, ale to dobrze. Pani szybciej do nich dotrze — powiedział z delikatnym uśmiechem, a Taehyung zmierzył wzrokiem kobietę, która mogłaby być jego babcią, patrząc na jej siwe włosy i spowolnione ruchy.

— Czego ty ode mnie oczekujesz? — zapytała niemiło. — Do tego przyjechałeś z jakimś obcym — spojrzał nieufnie na Taehyunga. — Nikogo nie mam tutaj wpuszczać i pozwalać się zbliżać obcym po tym, co się stało — dodała z chłodem.

— Spokojnie nikt nic ci nie ukradnie, stara wiedźmo — mruknął podirytowany, a pan Jeon spojrzał na niego z zaskoczeniem.

— Tae!

— No co? To ona na sam start zaczyna z wrogim nastawieniem. Dla tego nie lubię starych kobiet, młodych w sumie też i w średnim wieku również — powiedział, krzyżując pod piersią ręce, gdy starsza patrzyła na niego ze zdumieniem.

— Co za niewychowane dziecko. Skąd ty go wytrzasnąłeś? — zapytała z niedowierzaniem w głosie.

— Spotkałem go w stolicy jakiś czas temu. Ma trochę niewyparzoną buzię, ale to dobry chłopak — odpowiedział jej.

— Nie byłabym taka pewna. Widać, że to jakieś złe nasienie — mruknęła niemiło, a jej słowa dotknęły Taehyunga.

— Nie prosiłem się o nasienie mojego starego, zanim zmajstrował mnie w matce — rzekł ostro, a pan Jeon chwycił się za głowę, nie spodziewając się takiej reakcji między dwójką.

— Widać, że to dzieciak z ulicy. Co za zachowanie i słownictwo. Jak cię twoi rodzice wychowali? — zapytała go.

— Wychowali? Nikt mnie nie wychował, sam się wychowałem — odpowiedział jej niemiło.

— Wybacz mu. Taehyung od jakiegoś czasu jest w rodzinie zastępczej i nikt nie znał jego rodziców — wytłumaczył mężczyzna, a kobieta spojrzała z uwagą na Taehyunga.

— Rozumiem. No dobrze, a czego ty chcesz? — zapytała go.

— Żebyś przekazała mój list Minseo i Changsoo — powiedział, gdzie wyciągnął z kieszeni kopertę. — To jest bardzo ważne i proszę cię, abyś jakoś im to przekazała — dodał, a zmieszana kobieta przyjęła od niego list.

— Jak wiesz, dopiero za kilka miesięcy zobaczę się z moją córką i zięciem. Zanim otrzymają, ten list trochę minie — zauważyła.

— A nie lepiej telefonicznie? Kto w tych czasach żyje na listach? — zapytał prześmiewczo Taehyung. — Chyba tylko komornicy i sąd..

— To jest sytuacja, w której nie można polegać na telefonie i mailach — rzekł z powagą w głosie.

— Postaram się to im przekazać, gdy tylko do nich pojadę. Jednak mam nadzieję, że to nie jest nic szokującego, co tylko zdenerwuje moją córkę. Dobrze wiesz, przez co przeszła — rzekła srogo, a Taehyung wstał z kanapy, podchodząc do dużego okna, mogąc ujrzeć plac zabaw dla dziecka, przez wykrzywił swe usta w niezadowoleniu i zwrócił się w stronę mężczyzny, który prowadził rozmowę ze starszą kobietą. Otrzymując wiadomość, wyciągnął z kieszeni swój telefon.
"Mój brat cię oszukał. Ten śmieć cię ubezwłasnowolnił". Czytając tę wiadomość, otworzył szerzej swe oczy.
— Co takiego ważnego chcesz im przekazać, że potrzebujesz ich szybkiej reakcji? — zapytała kobieta z powagą w głosie.

— Chodzi o ic...

— Oszukałeś mnie! — krzyknął Taehyung, zwracając uwagę dwójki.

— Słucham? — zapytał zaskoczony.

— Pieprzony oszusta! Oszukałeś mnie ze wszystkim! Nienawidzę cię! — krzyknął roztrzęsiony, gdzie nie mogąc uwierzyć w to, co mu zrobił, pobiegł do wyjścia, gdzie pan Jeon ruszył za nim. Taehyung wybiegł z domu starszej kobiety, gdzie wybiegł na drogę, zatrzymując się zadyszany. Rozejrzał się, nie wiedząc dokąd biec i gdzie właściwie teraz jest. 

— Taehyung czekaj! — zawołał mężczyzna, gdzie rozwścieczony Taehyung spojrzał w jego stronę.

— Niech pan do mnie nie podchodzi! — krzyknął, sprawiając, że mężczyzna się zatrzymał kilka kroków przed nim. — Oszukałeś mnie, mówiąc, że zrobisz wszystko, ab mnie uwolnić! Pieprzony kłamca! — wyrzucił z siebie, nie mogąc się powstrzymać, gdy zaniósł się płaczem. — P-Przez ciebie zrobiłem sobie nadzieje i teraz jak ostatni frajer płaczę! Nie wybaczę ci tej zdrady i tego, że mnie ubezwłasnowolniłeś! — dodał rozżalony.

— Posłuchaj mnie Taehyung...

— Nie chce! Mów lepiej, gdzie jesteśmy i jak stąd wrócić do stolicy!

— Jesteśmy w moim rodzinnym miasteczku — oznajmił, a załamany Taehyung przeczesał nerwowo swe włosy.

— Dałem się wywieść staremu durniowi — powiedział z niedowierzaniem.

— Ale ten stary dureń cię słyszy — mruknął.

— I dobrze! — krzyknął, a zauważając zatrzymujący się obok samochód, napięcie się odwrócił.

— Tato? — usłyszawszy głos chłopaka i to, jak nazwał pana Jeona, otworzył szerzej swoje zapłakane oczy, nie wierząc, że mężczyzna naprawdę przywiózł go miasteczka. — Co ty tutaj robisz? Nie miałeś być w stolicy? — zapytał, podchodząc do ojca, gdzie niepewnie zerknął na chłopaka, który zwrócony był do niego plecami.

— Wybacz, ale jestem teraz zajęty, Jungkook — spojrzał z powagą w oczach na syna.

— Tym chłopakiem? — wskazał na niego.

— To przejeżdżający chłopak, który przyjechał w odwiedziny do pani Junsoo. Mam pomóc mu z powrotem do stolicy — odpowiedział, wymyślając w pośpiechu wytłumaczenie na obecność Taehyunga.

— To ktoś z ich rodziny? — zapytał zaskoczony.

— Nie. To tylko przyjaciel rodziny — odpowiedział, a Jungkook przyglądał się z uwagą chłopakowi, który w zdenerwowaniu nałożył kaptur od kurtki na głowę. — Jedź do domu. Ja zostaję w stolicy, ale niedługo powinienem wrócić — powiedział, a Jungkook przytaknął w zrozumieniu głową.

— No dobrze. Uważaj na siebie i nie szalej — uśmiechnął się, po czym odszedł, wchodząc do pojazdu. Gdy chłopak odjechał, Taehyung zwrócił się w stronę mężczyzny.

— Ty jesteś nienormalny. Zawieź mnie do domu i więcej nie pokazuj na oczy — rzekł niemiło, gdzie udał się do samochodu mężczyzny, który nie chciał, aby Taehyung tak szybko dowiedział o ubezwłasnowolnieniu.

— Przeklęty, Youngjoon...

_

— J-Jak to podałem mu trutkę? — zapytał z drżeniem w głosie, gdy doszła do niego informacja o śmierci pana Jeona.

— Podawałem ją do herbat, które mu podawałeś — odpowiedział z zadowoleniem. — Teraz jesteś już wolny i możemy zacząć działać w zdobyciu części twojego majątku — rzekł z pewnością w głosie. — Jednak będziesz musiał coś zrobić, aby zyskać również drugą część, która należy do mojego bratanka. Musisz go zniszczyć i sprawić, żeby oszalał dla ciebie — oznajmił, a Taehyung opuścił wzrok, nie chcąc znowu podchodzić do tego i cieszyć się czyjąś śmiercią. — Mój bratanek to Jeon Jungkook, który mieszka ze swoich kuzynostwem Kim Namjoonem i Min Yoongim. Za jakiś czas pojedziesz tam namieszać, aby zgarnąć dla nas cały majątek...

~

— Nie chce! — krzyknął, przebudzając się, gdzie oddychał niespokojnie. Czując czyjąś ciepłą dłoń, spojrzał na sobą, która była przy nim.

— Spokojnie, Taehyung. Jestem przy tobie — powiedział spokojnie ciemnowłosy. — Miałeś chyba zły sen — zauważył, a jasnowłosy podniósł się do siadu, dostrzegając, że znajduje się w domu Jeonów, przez co zaczął się naprawdę niepokoić.

— Nie mogę tutaj zostać — powiedział, chcąc wstać, jednak Jungkook go przed tym powstrzymał.

— Uspokój się, skarbie — rzekł, obejmując dłońmi jego policzki. — Nie musisz się o nic bać, jesteś tutaj bezpieczny. Wybacz, że doszło do tego wszystkiego. Przepraszam cię za to — powiedział zatroskany, a Taehyung patrzył niepewnie w jego oczy. — Za to, że tak wiele przed tobą ukryłem i cię raniłem po tym wypadku — dodał, a wargi Taehyunga zadrżały z emocji.

— T-Ty pamiętasz? — zapytał z drżeniem w głosie.

— Tak — przytaknął głową, a jasnowłosy nie powstrzymując łez, wtulił się w pierś chłopaka, czując, że wciąż śni, jednak to była rzeczywistość i jego Jungkook wrócił.

— Tak się bałem o ciebie — szepnął zapłakany.

— Wiem. Dziękuje, że dla mnie tyle zrobiłeś i mnie chroniłeś — powiedział z wdzięcznością. — Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził — dodał, a chłopak odsunął od niego swą twarz.

— A-Ale moi rodzice, Jimin, Yoongi i Hoseok...

— Nie martw się. Wydział kryminalny rozpoczął poszukiwania i zrobią wszystko, aby ich znaleźć — uspokoił go.

— A Seunlee?

— Nie przeżyła tego upadku. Była zraniona i spadła z wysokości, nie było szans na uratowanie jej — odpowiedział, a Taehyung opuścił wzrok.

— Może była szalona, to jednak zagubiona. Mogła się zmienić — powiedział zasmucony.

— Dziwne usłyszeć to od ciebie — pokręcił lekko głową.

— Powiedziała mi, że rodzice i chłopaki są w domu moich rodziców — spojrzał mu w oczy, a Jungkook otworzył szerzej oczy, nie spodziewając się tego, że Seunlee zdradzi coś takiego znienawidzonemu przez nią Tahyungowi. — Musimy to przekazać wydziałowi kryminalnemu — dodał, a Jungkook przytaknął w zgodzie głową, jednak obydwoje spojrzeli w stronę drzwi, gdzie dostrzegli pana Jeona, który zdziwił się na ich widok.

— Przeklęci, ja już powiem mojemu bratu — powiedział, gdzie pośpiesznie odszedł.

— Jungkook, nie pozwól mu, bo zabije ich — powiedział spanikowany, a Jungkook szybko pobiegł za ojcem, który kierował się w stronę schodów. — Stój! — krzyknął, gdzie chwycił mężczyznę, którego położył na podłogę. — Lepiej się nie opieraj, bo i tak mam ochotę obić ci mordę — rzekł ostro.

Pan Jeon został przywiązany do krzesła w biurze Jungkooka przez zdeterminowaną dwójkę. Mężczyzna patrzył na nich, gdy zaraz do nich dołączył Namjoon.
— Możecie mnie tu trzymać i torturować, a i tak nic nie powiem — rzekł, patrząc na nich pogardliwie. — Poza tym myślałem, że umarłeś — spojrzał na syna.

— Jak widzisz, mam się dobrze, tato — uśmiechnął się pewnie. — Poza tym dzięki wujowi Youngjoonowi szybciej zdążyłem sobie wszystko przypomnieć — dodał, a Taehyung spojrzał na niego niepewnie.

— Przeklęty dzieciak — pokręcił nerwowo głową.

— Wujku, jak możesz mówić tak o twoim synu? — zapytał Namjoon. — To nie możesz być ty. Kochałeś Jungkooka i nidgy nie życzyłbyś mu śmierci. Zapomniałeś o nim i o nas? O tym, co nam przekazywałeś i czego uczyłeś? — pytał, a mężczyzna patrzył zmieszany na chłopaka.

— Straciłeś pamięć, prawda? — zapytał Jungkook, a mężczyzna spojrzał na niego z zaskoczeniem. — Wiem, że prawda. Jednak wuj Youngjoon cię wykorzystał i nastawił przeciwko nam. Pamiętasz dzień, kiedy wracaliśmy z Florydy i przejeżdżaliśmy obok domu państwa Kim? — uniósł brew. — Wyglądałeś, jakbyś nie pamiętał ich — zauważył.

— Nie wiem, o kim ty mówisz — powiedział zdenerwowany.

— O moich rodzicach — wtrącił się Taehyung. — Pamięta pan nasze pierwsze spotkanie? — zapytał.

— Nie — pokręcił głową. — Dostałem tylko wytyczne od mojego brata i informacje o was oraz jak wyglądacie i jak się nazywacie — rzekł szczerze, zaskakując ich. — Musiałem się wszystkiego nauczyć, zanim tutaj się zjawiłem — dodał.

— No dobrze. Mimo że nic nie pamiętasz, to chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że ranisz swoich bliskich?! — zapytał ostro Jungkook. — Również to przeżyłem, ale z pewnością dasz sobie radę przypomnieć, choć trochę przeszłości, zanim doszło do twojego wypadku — powiedział, a położył swą dłoń na ramieniu Jungkooka, który spojrzał na niego zaskoczony.

— Pozwól mi z nim porozmawiać — powiedział, a ciemnowłosy przytaknął w zgodzie głową. Taehyung podszedł do mężczyzny, zasiadając naprzeciw niego. — Posłuchaj irytujący dziadzie — zaczął, zaskakując swoim tonem Namjoona i Jungkooka. — Wiem, że jesteś w stanie wszystko sobie przypomnieć, ale do tego musisz ruszyć swoją starą główką — dodał, a mężczyzna zmarszczył brwi.

— Jak ty się do mnie odzywasz, dzieciaku?!

— Nie jestem dzieckiem — zauważył, pokręcając nerwowo głową.

— Dla mnie jesteś dzi... — przerwał, gdy coś zaświeciło mu w głowie.

— Chyba pamiętasz naszą wymianę zdań, kiedy zabrałeś mnie do swojego domu, prawda? — zapytał, widząc jego pobladłą twarz. — Z pewnością tak. Mówiłeś mi wtedy o swojej żonie i o tym, że zawsze będzie najważniejszą osobą w twoim życiu oraz twoim synu, z którego jesteś dumny — rzekł, a Namjoon z Jungkookiem wymienili się krótkimi spojrzeniami, widząc, że słowa Taehyunga do niego docierają. — Wiesz, kim jestem i za kogo już mnie wtedy prawdopodobnie miałeś? — uniósł brew. — Dohanem, synem twoich przyjaciół z tej fotografii. Minseo i Changsoo — dodał, zaskakując mężczyznę.

— Chyba pamiętam — szepnął. — Mój wypadek... To było kilka dni po wizycie u Junsoo. Miałem wrócić do miasteczka, ale zabolało mnie serce i straciłem przytomność, a potem pustka.. — powiedział, gdy oblał się zimnym potem.

— Chyba do siebie powoli wróci — wstał z krzesła, zwracając się do dwójki.

— Myślisz? — zapytał niepewnie Namjoon.

— Zaufajmy Taehyungowi — rzekł z uśmiechem Jungkook. — Ja mu ufam. Co więc teraz zrobimy? — zapytał.

— Poinformujmy kryminalnych i jedźmy tam. Każda chwila się teraz liczy dla nich. Uciekłem ze szpitala, więc nie zawaha się kogoś zaatakować — powiedział, patrząc na dwójkę. — Z pewnością to on postrzelił Seunlee albo ktoś z jego ludzi. On nigdy nie działa sam...

— Jednak nie możemy tam pojechać i przeszkadzać policji w działaniu — zauważył Namjoon.

— To prawda. Nikt z nas nie będzie tak ryzykował, a z pewnością ty Taehyung — spojrzał na chłopaka, który był bardzo zmartwiony o swoich rodziców i przyjaciół.

— Lepiej, żebyście tam pojechali, bo zostało zbyt mało czasu... On się nie powstrzyma — odezwał się pan Jeon, na którego cała trójka spojrzała. — Dzwonił do mnie, zanim was zobaczyłem i powiedział, że zamierza spalić żywcem tych, których tam trzyma, jeśli Taehyung nie pojawi się do wyznaczonego czasu, jaki mu dał w szpitalu — powiedział, a Kim otworzył szerzej oczy, zerkając na zegar.

— Godzina...

— Do której masz ten czas? — zapytał niespokojnie Namjoon, który przeraziły słowa wuja, o zamiarach Youngjoona.

— Mamy tylko godzinę, żeby ich uratować...

~

No to jutro widzimy się już w ostatnim rozdziale przed epilogiem ^^
Mam nadzieję, że historia pana Jeona i Taehyung wam się spodobała ^^
Do jutra
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top