22

Nachylam się nad Julie i delikatnie całuję jej usteczka i jak już mam pogłębić pocałunek to ktoś wchodzi do pokoju. Już czwarty kurwa raz od kiedy tu jestem. Nagle wszyscy potrzebują czegoś od Julie.

— Widziałaś mój błyszczyk? — pyta Alicia, a ja niechętnie się odsuwam od jej siostry. Ta mała robi wszystko bym nie mógł być nawet chwilę sam z jej siostrą.

— Nie — odpowiada spokojnie Julie chociaż ją też pewnie wkurzają te ciągłe wizyty.

— To może przejrzę twoje i sprawdzę, który bym mogła od ciebie pożyczyć — oznajmia i wchodzi do środka. Następnie wchodzi do łazienki oczywiście zostawiając otwarte drzwi.

— Ja w odróżnieniu od ciebie mam mało kosmetyków. Może weź jakiś inny.

— Żaden z moich mi nie pasuje — wznoszę oczy do góry i w duchu dziękuję Bogu, że zakochałem się w słodkiej Julie, a nie jej siostrze.

Po chwili wraca z łazienki trzymając jakich błyszczyk w dłoni.

— A może byś się wybrała ze mną na imprezę — mówi do siostry całkowicie mnie ignorując. — Tak będą ludzie w naszym wieku. Na pewno będziesz się dobrze bawić.

A nie mówiłem, że zołza.

— Nie — odpowiada Julie i łapie mnie za dłoń.

— Czemu?

— Bo chce spędzić czas ze mną — wreszcie się odzywam zaznaczając swoją obecność. Wreszcie spogląda na mnie niechętnym okiem.

Ciekawe kto ją na mnie napuścił? Wujek czy Alan.

— Jestem pewna, że jakbyś poznała chłopaków w naszym wieku to od razu byś zrozumiała, że do siebie nie pasujecie. Jakby co to wychodzę za pół godziny — oznajmia, a następnie wychodzi.

— Przepraszam za nią — mówi Julie.

— Nie musisz, ona tylko mówi to co inni o nas myślą.

Nagle w oczach Julie pojawia się coś w rodzaju strachu. Czyżbym powiedział coś złego.

— Ale ty nie chcesz mnie zostawić? Prawda?

Chwytam jej twarzy w swoje dłonie i składam krótkiego buziaka na jej ustach.

— Ja cię nigdy nie zostawię. No chyba, że sama nie będziesz mnie chciała, ale wtedy też będę się z całych sił starać cię przekonać byś chciała ze mną znowu być. Uwielbiam cię blondyneczko.

— Na pewno cię nie rzucę.

— Alan będzie chciał ci powiedzieć coś na mój temat. To nie będzie nic... — przerywa mi kładąc dłoń na moich ustach.

— Nie chcę słuchać o tym czym się zajmujesz ani o tym co robiłeś wcześniej. Taki schemat ustaliłam z tatą i chcę żeby między nami też tak było. Wolę żyć w niewiedzy. Liczysz się dla mnie tylko ty.

Ona mnie tak bardzo kocha, ale nie mógłbym jej skrzywdzić.

Zabieram jej rękę z moich ust.

— A może tak chciałabyś ze zamieszkać — proponuję. Livia miała rację, potrzebuję miejsca gdzie mógłby mieć moją Julie ciągle pod ręką.

Pragnę przez skrępowania ją całować i pieprzyć wtedy kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota.

— Przyznaje, że jeszcze o tym nie myślałam.

— Oczywiście dalej będziesz chodzić do szkoły i gdzie tam tylko zechcesz — zapewniam żeby nie pomyślała, że chcę ją zniewolić. Na tym mi nie zależy.

Chociaż wolałbym by nie była ciągle z Alicią, która stara jej się znaleźć chłopaka. Julie jest moja.

— Dobrze — malutka jest trochę zbyt uległa, ale skoro tu chodzi o mnie to nie mam powodu do zmartwień. Ważne by inni nie wpływali na jej decyzje.

— Obiecuje, że będziesz zadowolona z naszego wspólnego życia.

***
Jeszcze nigdy nie byłem tak skrępowany podczas obiadu. Wujek i tak zaczął mnie traktować z rezerwą, a ja miałem mu zaraz powiedzieć, że zamierzam zabrać Julie z jego domu.

Jeśli wyjdę dziś żywy z tego domu to będzie dobrze.

— Podjęliśmy z Chris'em pewną decyzję — wyrywa się Julie. A ja jestem szczęśliwy, że to ona właśnie chce im to powiedzieć. Od niej na pewno lepiej to przyjmą.

— Jaką? — dopytuje ciocia.

— Zamieszkamy razem — i tak jak się spodziewałem ani ciocia ani wujek nie wyglądają na zadowolonych.

— Z tego co mi wiadomo to on nocuje u Liv — mówi wujek starając się zachować spokój. — A ty ledwo co skończyłaś osiemnaście lat, więc nie ma co się śpieszyć.

— Postanowiłem, że przyszedł czas bym kupił sobie dom. W końcu mam tu zostać.

— Takie poszukiwania domu to długotrwały proces. Nie rozmawiajmy już o tym, bo doszczętnie stracę apetyt — oznajmia wujek i rzuca mi takie spojrzenie, że wiem iż bez poważnej rozmowy to się nie obejdzie.

Liczę na waszą opinię

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top