|1| Angel Moore

Promienie słońca nieprzerwanie próbowały dostać się do mojego pokoju. Domyślałam się że jest już ranek. Z kuchni dało się usłyszeć cichy śpiew mamy i dosyć donośne głosy mojego rodzeństwa. Nie chciałam jeszcze wstawać choć nie przespałam nawet minuty. Ciągle nawracające wspomnienia wspaniałych przeżyć nawiedzały mnie przez całą noc nie pozwalając zmrużyć oka. Z cichym westchnieniem przewróciłam się na drugi bok aby mieć na oku drzwi do mojego królestwa. Coraz głośniejsze kroki zwiastowały kłopoty. Uniosłam wysoko brew gdy ktoś otworzył z hukiem drzwi mając w poważaniu oburzone zawiasy.

-Angel dlaczego ty jeszcze śpisz? - zapytał poważnie brązowooki młodzieniec stając nade mną z założonymi rękoma.

- Mama prosiła aby zawołać cię na śniadanie. - dodała spokojnie towarzysząca mu młodsza dziewczyna.

- Nie śpię to po pierwsze. Po drugie już wstaję. - westchnęłam uśmiechając się nikle do rodzeństwa.

- Kiedyś byś zaczęła na nas wrzeszczeć za takie wtargnięcie. - zauważył trafnie Blase.

- Tak. Pamiętacie co się stało kilka lat temu? - zachichotała Nicole.

- Oczywiście że pamiętam. Zniszczyliście moje wypociny. - prychnęłam rozbawiona kierując się w stronę kuchni.

◄WSPOMNIENIE►

Późna noc a może i wczesny ranek. Trudno było stwierdzić zwłaszcza że wrzesień lubił robić sobie żarty z krajobrazem. Ni to ciepło ni to zimno. Też trudno stwierdzić. Jednej osobie to jednak nie przeszkadzało. Za oknem jednego z bloków w jaśniejącej ciemności ciągle paliło się lekkie światło. Długie firany mozolnie poruszały się na niewyczuwalnym wietrze, odkrywając co parę chwil pochyloną nad stosem kartek i zeszytów czerwonowłosą kobietę. Spięte spinką włosy co chwilę wypadały z prowizorycznego kucyka tworząc gdzieniegdzie zakręcone pasma. Ich właścicielce to nie przeszkadzało. Znajdywała się w swoim świcie gdzie czas nie grał roli. Wyćwiczonym tempem poruszała dłonią zaciśniętą na długopisie, tworząc coraz więcej zdań. Oczy o ciemnej brązowej barwie co rusz skanowały każdy najmniejszy szczegół pisanych słów. Lekki uśmiech pojawiający się na kremowej twarzyczce dziewczyny potwierdzał zadowolenie wykonywaną pracą. Nie potrwał on jednak długo. Po kilku minutach coś z niebywałą szybkością wpadło do pokoju czerwonowłosej siejąc tam istny chaos z towarzyszącym mu rumorem.

- Blase! Nicole! Czy wyście zwariowali?! - To było jak strzał pioruna. Wspomniana dwójka rozrabiaków stanęła na baczność słysząc gniewny głos czerwonowłosej. Niepewnie zerkali na bałagan który spowodowali po czym niczym na ścięcie spojrzeli w oczy wyższej dziewczyny. Ciężko przełknęli ślinę widząc jak jej spojrzenie pociemniało pod wpływem emocji, w tym wypadku gniewie.

- To nie było specjalnie. - Cichy szept w tej chwili słyszalny niczym normalny głos wydobył się z ust niziutkiej szatynki.

-Nie chcieliśmy zrobić tu bałaganu. - Poparł ją od razu wyższy blondwłosy chłopiec, starając się wyglądać na odważniejszego.

- Wiecie jak długo nad tym pracowałam? Wiecie ile ja się z tym męczyłam? Ile nocy nie przespałam? - Ciężkie pytania padły z ust czerwonowłosej powodując w młodszych poczucie winy i wstydu. Z przykrością rozejrzeli się jeszcze raz po rozrzuconych dookoła kartkach i podeptanych przez nich notatkach.

- Przepraszamy Angel. - Szczere wyznanie z ust winnej dwójki nie zrobiło na dziewczynie żadnego wrażenia. Westchnęła jedynie z zawodem i smutnym wzrokiem przeleciała po swojej zniszczonej pracy.

- Chodźmy na śniadanie. - Powiedziała jedynie i nie patrząc za siebie wyszła z pokoju słysząc za sobą ciche kroki dwójki rodzeństwa. Swoim tempem cała trójka weszła do kuchni przywitana aromatycznymi zapachami od których od razu ciekła ślinka. Zajęli swoje stałe miejsca a tuż przed ich nosami od razu pojawiły się talerze z ich ulubionymi daniami.

- Wcinajcie. - usłyszeli radosne polecenie wesołej blondynki która mieszała coś zawzięcie w misce nucąc pod nosem ulubioną melodię.

◄TERAŹNIEJSZOŚĆ►

Z kolejnym westchnięciem przetarłam oczy. Nie chciałam martwić rodziny swoim stanem. Ze sztucznym uśmiechem usiadłam na swoim stałym miejscu i zaczęłam przyglądać się wszystkiemu dookoła.

- Babcia i Oli jeszcze śpią? - zapytałam zaintrygowana widząc dwa puste krzesła.

- Oliver poszedł ją obudzić. Prawdopodobnie nie usłyszała budzika. - odpowiedziała ze śmiechem drobna blondynka o brązowych oczach.

- A może w ogóle ich nie ustawiła. - mruknął blondwłosy Blase mieszając w swoich płatkach z miną myśliciela.

- Albo była po prostu zmęczona. -stwierdziła brązowowłosa Nicole topiąc swoje naleśniki w dżemie.

- A ty jak myślisz mamo? - zapytał Blase uważnie obserwując gotującą blondynkę.

- Popieram wypowiedź Nicole. - rzekła spokojnie kobieta opierając się biodrem o wyspę kuchenną.

- A ty Angel? - zapytali razem. Rozbawiona uniosłam wzrok ze swoich naleśników i spojrzałam figlarnie na młodsze rodzeństwo.

- Wypiła Eliksir Słodkich Snów. - zachichotałam mrugając do zdezorientowanej dwójki.

- Co się dzieje Angel? Odkąd wróciłaś dziwnie się zachowujesz. Twój humor zmienia się niczym kolory w kalejdoskopie. - powiedział zaniepokojony Blase przyglądając mi się z uwagą.

- Słyszałam jak w nocy płaczesz. Nie oszukuj nas że wszystko jest dobrze. Powiedz co cię trapi. - wyznała Nicole z troską.

- Cokolwiek to jest, myślę że nie powinno was interesować. - mruknęłam oschle na co dwoje młodszych spuściło głowy.

- Co ty taka nie w sosie kochanie? - zapytała rodzicielka siadając naprzeciw naszej trójki.

- Moje jakże inteligentne inaczej rodzeństwo wtrąca się w nie swoje sprawy i nie pojmuje co to znaczy prywatność. - prychnęłam odsuwając od siebie talerz ze śniadaniem.

- Ode chciało mi się jeść. - mruknęłam wstając ze swojego miejsca. Złapałam jeszcze za ciepłą kawę i opuściłam kuchnię kierując się do salonu skąd od razu przeszłam na balkon. Z cichym westchnięciem usiadłam na bujanej pufie i bez celu wpatrywałam się w dal, popijając od czasu do czasu czarną ciecz. Nie wiem jak długo siedziałam na zewnątrz jednak po odgłosach dochodzących z mieszkania mogłam stwierdzić że mama zapewne szykuje już obiad.

- Długo jeszcze będziesz tu siedzieć? - podskoczyłam zaskoczona nagłym pytaniem. Nie spodziewałam się że ktoś może wejść na balkon tak cicho.

- To zależy. - stwierdziłam z lekkim uśmiechem spoglądając na wiśniowowłosą kobietę siedzącą niedaleko mnie na bujanym fotelu.

- Zależy od czego? - zapytała odwzajemniając uśmiech.

- Od tego czy mielibyście ochotę na spacer. - odrzekłam opierając głowę na pięści aby móc przyglądać się większemu uśmiechowi babci.

- Z największą przyjemnością Aniele. - odparła starsza kobieta i zachęcającym gestem postawiła mnie do pionu by następnie wyprowadzić do kuchni gdzie czekała już reszta rodziny.

- Angel wpadła na wspaniały pomysł.- powiedziała od razu jak tylko zajęłyśmy miejsce przy stole.

- Jaki? - zapytał od razu Oliver odwracając się w naszą stronę niczym torpeda przez co starannie ułożone włosy zasłoniły mu cały widok.

- Pomyślałam że moglibyśmy wybrać się razem na spacer. - zaśmiałam się układając brązowe pasma na swoje miejsce.

-Super! Będę mógł wziąć rower. - zawołał chłopak przypatrując się mi błyszczącym z podekscytowania brązowymi oczyma.

- A gdzie konkretnie pójdziemy na ten spacer? - zapytała Nicole przyglądając się mi i babci z zaciekawieniem.

- Do parku. - odpowiedziała babcia z lekkim uśmiechem.

- Skoro już wszystko omówione to jedzcie i lećcie się szykować. - zadecydowałam mama i tak każde z nas zabrało się za jedzenie byleby szybciej wyjść na dwór.

※※※

- Miałaś dobry pomysł z tym spacerem. - zagaiła mama gdy razem z nią i babcią usiadłyśmy w cieniu wielkiego dębu aby mieć lepszy widok na jeżdżącego na rowerze Olivera.

- Doprawdy? Cieszę się. - mruknęłam przymykając oczy i wyciszając umysł od codziennego zgiełku.

- Nadal masz im za złe poranek? - zapytała babcia na co otworzyłam jedno oko aby na nią spojrzeć.

- Nie. Nie chcę po prostu aby się martwili dlatego tak zareagowałam.- wyznałam a widząc zrozumienie w oczach babci zamknęłam oko z zadowoleniem.

-Tęsknisz za nimi prawda? Za tymi u których się znalazłaś. - zapytała cicho mama na co otworzyłam oczy i uniosłam się nieznacznie na swoim miejscu.

- Bardzo za nimi tęsknię. Brakuje mi ich. - wyznałam kładąc głowę na kolanach.

- Wezmę Nicole i Blase' a do sklepu. Kupię ci coś słodkiego. To zawsze poprawiało ci humor. - stwierdziła mama po dłuższej chwili ciszy. Uśmiechnęłam się lekko i odprowadziłam blondynkę wzrokiem dopóki nie zniknęła za drzewami.

- Narobiłaś nam wiele strachu gdy zniknęłaś  od tak w tej białej mgle. - zaczęła nowy temat babcia.

- Sama również się bałam. - stwierdziłam odwracając się do kobiety przodem.

- Kto by pomyślał że zwykła rodzinna pamiątka może przenosić w czasie. - powiedziała przyglądając się z uwagą naszyjnikowi w kształcie zegara który zdobił moją szyję.

- Nie tylko w czasie ale i w różnych rzeczywistościach. Powiem ci szczerze że to co działo się w tamtym świecie tutaj uważane jest za fikcję. - wyjaśniłam łapiąc w palce łańcuszek aby go unieść.

- Spędziłaś tam dziesięć lat. Co się wtedy działo? - zapytała zaintrygowana.

- Oh bardzo wiele babciu. Będąc tam zdążyłam odwiedzić jeszcze jeden czas. Ich przeszłość. Przeżyłam wojnę i wiele innych ciekawych przygód. - zaśmiałam się rozbawiona zaciekawioną miną babci.

- Opowiadaj. - poleciła zniecierpliwiona kobieta na co zaśmiałam się cicho.

- Byłam przerażona. Zewsząd otaczała mnie tylko biel. Czułam się jakbym przebywała w pustce. Pamiętam jak zaczęłam płakać, krzycząc w niebo głosy aby mnie wypuścili. Chciałam wrócić do domu. Co się dziwić. Miałam tylko szesnaście lat. Ale wątpię że gdybym była starsza to przyjęłabym to ze spokojem...

◄WSPOMNIENIE►

Żałosny szloch. Tylko tyle dałam radę z siebie wykrzesać po wielu godzinnych krzykach, groźbach i błaganiach. Nawet i na to zaczęło mi brakować sił. Pociągając nosem zamilkłam, patrząc się w bezkresną biel która otaczała mnie z każdej strony. Byłam zmęczona i przerażona. W mojej głowie panowało istne tornado myśli które żądały odpowiedzi których nie znałam.

- Co ja tu robię? - zapytałam cicho choć wiedziałam że nie uzyskam odpowiedzi.

- Zostałaś wybrana. - czyiś tubalny głos przebił się przez biel strasząc mnie. Jak najszybciej podniosłam się na nogi i zaczęłam rozglądać dookoła szukając tajemniczej osoby.

- Kim jesteś?! - zawołałam spanikowana nie widząc nigdzie właściciela głosu.

- Przyjacielem. Uspokój się . Nie zamierzam zrobić ci krzywdy. - odezwał się ponownie ale zdawał się być bliżej niż wcześniej. Ufając swojemu słuchowi odsunęłam się od miejsca w którym go słyszałam i zaczęłam je obserwować.

- W takim razie powiedz mi co zamierzasz? I co to znaczy że zostałam wybrana? - powiedziałam zdobywając się na powagę.

- Zostałaś przez nas wybrana do wypełnienia ważnej misji. - odparł męski głos na co wytrzeszczyłam oczy.

- Nas? - wydukałam czując ciarki na plecach.

- Tak kochana. Wybraliśmy cię abyś uratowała świat. - powiedział dotąd mi nieznany damski głos a mi zachciało się śmiać.

- Uratować świat? Ja bardzo przepraszam ale nie nadaję się na bohatera. Poszukajcie sobie kogoś innego. - prychnęłam rozbawiona zakładając ręce na piersi.

-Ha! Mówiłem że to powie?! Mówiłem?! - zaśmiał się zadowolony kolejny męski głos.

-Może łatwiej by jej było to przyswoić gdyby nas widziała. - zakpił drugi nieco poważniejszy damski głos.

- Masz racje. - westchnął pierwszy mężczyzna którego usłyszałam na początku. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co im chodzi gdy z niczego zaczęło się rozjaśniać tak mocno że musiałam zakryć oczy.

- Możesz już opuścić ramię. - powiedziała miło któraś z kobiet. Niepewnie opuściłam rękę i doznałam szoku widząc przed sobą bardzo dobrze mi znane z książek i filmów postacie.

- Jasna cholera. - mruknęłam czując coraz większe zmęczenie jak i zdezorientowanie zaistniałą sytuacją. Przetarłam oczy i poczułam jak coś łapie mnie nim uderzyłam o posadzkę tracąc przytomność z wyczerpania i szoku.

◄TERAŹNIEJSZOŚĆ►  

- Kogo ty tam zobaczyłaś że aż zemdlałaś? - zapytała zaintrygowana historią babcia. 

- Górę wzięło zmęczenie i szok. Poza tym. Nie uwierzysz mi. - zaśmiałam się rozbawiona dziecinną ciekawością starszej kobiety.

-Samo twoje zniknięcie było nieprawdopodobne. W to było trudno uwierzyć więc opowiadaj a nie marudź. - stwierdziła ponaglając mnie z odpowiedzią.

-No dobrze. Kiedy się obudziłam nadal ich widziałam bo na początku myślałam że to sen. Stali przede mną, całą czwórką. Znani w całym magicznym świecie. W przeszłości i przyszłości. Czworo założycieli Hogwartu. Łagodna Helga Hufflepuff, mądra Rowena Ravenclaw, przebiegły Salazar Slytherin i odważny Godryk Gryffindor. Próbowali mi wszystko na spokojnie wyjaśnić. Nie wierzyłam im. Było to dla mnie zbyt nierealne aby było prawdziwe. Jednak zaczęli mi opowiadać o różnych uniwersach, światach alternatywnych i odmiennych. Powoli zaczęłam rozumieć całą sytuację. Wyjaśnili mi że planowali to jeszcze za życia ale nie mogli odnaleźć odpowiedniej osoby do tego zadania. Przez wiele stuleci poszukiwali. Nie wiem dokładnie co takiego we mnie ujrzeli że zostałam wybrana. Nigdy mi tego nie powiedzieli. A ja nie pytałam....

◄WSPOMNIENIE►

- Mam rozumieć że wyślecie mnie w przeszłość. Dokładniej mówiąc w czasy Harryego Pottera abym trochę pozmieniała, tak? - zapytałam dla upewnienia wpatrując się w czwórkę dorosłych.

- Dokładnie. - potwierdził zadowolony Slytherin na co uniosłam brwi.

- Zdajesz sobie sprawę że połowa nieszczęść które mam ''usunąć'' powstały z twojej winy. - powiedziałam cierpko przyglądając się brodaczowi.

- Wiem o tym. Dlatego też chcę to naprawić. - wyznał poważnie na co pokiwałam głową z uznaniem.

- Wracając do metrium. Kiedy magicznie pojawię się w gabinecie dyrektora, moje dokumenty z Ilvermorny również pojawią się tam ze mną? - zadałam kolejne pytanie. Im szybciej się wszystkiego dowiem, tym szybciej wszystko zrobię i wrócę do domu. 

- Dokładnie. Jeszcze za życia Izoldy i Jamesa złożyliśmy tam magiczne dokumenty. Twoje dane pokażą się na nich jak tylko pojawisz się w naszym świecie. Oceny również aby nie wzbudzać podejrzeń. - wyjaśniła Rowena jakby zadowolona z tego co zrobili.

- Wszystko ładnie pięknie. Ale jest jeden problem. - ostudziłam nieco ich zapał. Ciekawe było to że nie pomyśleli o tak małym a jakże ważnym szczególe.

- Wszystko zostało zaplanowane idealnie. - stwierdził Godryk marszcząc brwi w zastanowieniu.

- W takim razie powiedzcie mi co ja mam robić gdy zapytają o rodzinę, pochodzenie, brak listów, prezentów a i gdzie mam spędzać wakacje, święta i inne tego typu okazje? - zapytałam z westchnięciem przyglądając się jak cała czwórka doznaje szoku i olśnienia zarazem.

- O tym nie pomyśleliśmy. - przyznał Salazar wywołując u mnie cichy chichot.

- Zaraz coś na to zaradzimy, kochanie. - zapewniła spokojnie Helga głaszcząc mnie po włosach. Pokręciłam głową w niedowierzeniu i pierwszy raz od dłuższego czasu uśmiechnęłam się lekko.

◄TERAŹNIEJSZOŚĆ►

-Jak mogli o tym nie pomyśleć? - zapytała zdziwiona mama która zdążyła wrócić ze sklepu razem z rodzeństwem. Zajadałam się smacznie kupionymi przez nią smakołykami a cała rodzinka okrążyła mnie, słuchając z uwagą.

- No cóż. W głowie mieli pomoc swojemu światu. Nawet najlepszym zdarza się zapomnieć. - stwierdziłam sama nie będąc do końca pewną dlaczego o tym nie pomyśleli. 

- A wymyślili coś w końcu? - zapytał Blase siedząc tuż przede mną z zaciekawioną miną.

- Niestety nie. Zdali się tutaj na mnie i moje wymysły. - odpowiedziałam ze smakiem wcinając brzoskwiniowe żelki. 

- Czyli musiałaś kłamać? - zapytała Nicole ze smutkiem w głosie.

- Wbrew pozorom nie kłamałam. Inni sami sobie dopowiadali ja tylko kręciłam głową albo paliłam głupa. - zaśmiałam się na samo wspomnienie takich sytuacji. 

- Czyli to w czym jesteś mistrzynią. - powiedziała babcia ze złośliwym uśmiechem na co spojrzałam na nią z oburzeniem.

- No wiesz ty co. Byłam najlepszą czarownicą w dziedzinie zaklęć i Quidditcha. - prychnęłam na swoje usprawiedliwienie marszcząc przy tym czoło.

- Latałaś na miotle? - Zapytał Oliver trafnie kojarząc fakty.

- Owszem. Twój imiennik Oliver Wood był moim dobrym przyjacielem. Często razem lataliśmy gdy ja miałam gorszy dzień a Wood chciał się podszkolić. - opowiedziałam uśmiechając się na samo wspomnienie. 

- Chciałbym zobaczyć jak to jest latać na miotle. - westchnął Oli z rozmarzeniem spoglądając w niebo które powoli zaczęło szarzeć. 

- Myślę że powinniśmy się już zbierać. Zaraz lunie deszcz. - stwierdziła mama zbierając prędko nasze rzeczy.

- A ty kochana opowiadaj. - poleciła Nicole pomagając zwinąć koc.

- Niki ma rację. Tym razem się nie wywiniesz. - poparł siostrę Blase.

- Chcemy wiedzieć wszystko. Poznać całą twoją magiczną historię. - dodał Oliver pomagając mi posprzątać papierki.

- Niech wam będzie. Zbyt długo to w sobie dusiłam. Chyba nadszedł czas na wygadanie się. - westchnęłam przyglądając się zadowolonemu rodzeństwu z przekąsem. 

- Skoro tak to maszerujemy szybko do domu a ty opowiadaj po drodze o swoich podróżach. - zadecydowała babcia wciskając Blaseowi zwinięty koc. 

- Skoro o podróżach mowa. Na początku nie było wesoło. Ba, było bardzo źle a ja pierwszy raz w życiu zaczęłam się wydzierać na osoby starsze ode mnie. - prychnęłam pod nosem kierując się z rodzinką w stronę domu. 

- To nie ładnie i nie kulturalnie. - stwierdziła mama patrząc na mnie z dezaprobatą.

- Mów za siebie. Sama byś się wściekła na moim miejscu. - powiadomiłam ze szczerością w głosie.

- Co się takiego stało? - zapytała zaciekawiona Nicole.

- Założyciele po krótce wyjaśnili mi jak mam się nauczyć obsługiwania medalionu. Powiedzieli mi też gdzie mam ich szukać jeśli będę miała jakiś problem. Prawdę powiedziawszy poznałam parę tajemnych przejść których nawet bracia Weasley nie znali. - opowiedziałam wzdychając ze smutkiem.

- Kiedy już wszystko mniej więcej wiedziałam na początku sami wysłali mnie w podróż. Stwierdzili że póki nie umiem posługiwać się zegarem lepiej będzie jeśli oni to zrobią. Wtedy jeszcze nie wiedziałam że mogli zrobić to tylko raz. Wtedy żałowałam że nie powiedzieli mi tego wcześniej. Zaoszczędziłabym sobie czasu a teraz wiem że było mi to po prostu przeznaczone. Zgodnie z ich planem znalazłam się w przeszłości ich świata. I to dosłownie w przeszłości. Cała czwórka popełniła jakiś błąd przy przenoszeniu mnie. Znalazłam się w czasie do którego oni nie mieli zamiaru mnie wysyłać . - powiedziałam wchodząc po klatce schodowej w stronę upragnionego ciepłego domku. Z zadowolenie weszłam do mieszkania i pomogłam poukładać wszystkie rzeczy na swoje miejsca. Poczekałam aż mama zrobi każdemu coś ciepłego do picia i aż każdy usiądzie wygonie w salonie czekając na moją opowieść.

※※※

Tak z okazji Walentynek <3

Moje Tygryski zasługują przecież na mały prezencik. 

Tak więc ta książka wchodzi za Walka o lepsze jutro. 

Co o tym sądzicie?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top