,,Pokoloruj mój świat"

Znowu to samo. Znowu ta sama rutyna. Ciągle wstawianie rano, ubieranie się, chodzenie do szkoły. I tak w kółko. Nic nowego się nie dzieje. Brak jakichkolwiek emocji, brak szczęścia, radości i uśmiechu. Moje koleżanki mają życie pełne przygód. A ja? Nie mam pasji, nie mam chłopaka, nie mam spokoju. Szukam, ale wciąż błądzę. Szukam swojej własnej drogi, lecz takiej nie ma. Straciłam już chęci, by znaleźć swoje miejsce na ziemi. Stoję w miejscu, nie przyznaję się do tego, ale nie jestem szczęśliwa. Zakładam tylko uśmiech, by nikt nie mógł dostać się do mojego wnętrza. Sama przed tym uciekam, nie znam siebie, nie dopuszczam myśli, że jestem wielkim smutkiem.
Moje życie można by określić kolorem czarnym. Nie ma innych barw. Nie ma nawet odcieni szarości. Widzę wszystko negatywnie, a jeśli ktoś wokół tryska optymizmem to, aż mnie to boli. Boli mnie to, że ja tak nie mogę i nie potrafię. Mimo szczerych chęci nic nie da się zrobić, bym zrozumiała siebie. Jestem gorzka. Może to i dobrze? Przynajmniej nie będę cierpieć, choć chciałabym mieć kogoś, kto pokaże mi świat z innej strony. Kogoś, kto zrozumie i pomoże mi odnaleźć siebie. Człowieka z pasją i dobrym sercem. Tylko niestety jestem tak ponura, że nikt nie zwraca na mnie uwagi. A na dodatek brzydka, więc to kolejny punkt na mojej liście beznadziejności.
Kiedy dochodzę do swojej szkoły, zmieniam buty i kieruję się do klasy. Tam jak zwykle nikt nie zerka w moją stronę. Bo przecież po co? Lekcja się toczy, a ja jak zwykle nie odczuwam chęci, by tutaj być.

**************************

Tego samego dnia stało się coś, co odmieniło moje życie. Wracałam do domu, kiedy poczułam, że upadam. Ktoś na mnie wpadł, a ja zaliczyłam zderzenie z ziemią. Usłyszałam głos:

- O matko! Nic ci nie jest? - podniosłam głowę do góry i ujrzałam chłopaka. Pięknego chłopaka. Nigdy takiego nie widziałam. W tym momencie uleciała mi złość na niego, ale jak to ja, odgryzłam się.

-Nie widzisz jak chodzisz?! Co z tobą, człowieku? - odparłam oburzona i w dodatku mokra. Wpadłam w kałużę.

- Wybacz, ale tak to już ze mną jest. Bujam w obłokach. Przepraszam. - odpowiedział brunet.

- Nie przepraszaj. To ja nie powinnam tak na ciebie naskakiwać. - powiedziałam spokojnie.

- Chciałbym ci jakoś wynagrodzić to, że teraz jesteś mokra. Tylko jeszcze nie wiem jak.

-Nie trzeba. Nic się nie stało. Kara mnie spotkała za to, jakim gorzkim człowiekiem jestem. - rozżalona odpowiedziałam.

-Nie mów tak. I już wiem, co zrobię. - odparł chłopak z uśmiechem na twarzy.

- Co takiego? - spytałam zaciekawiona.

-Namaluję cię. Jesteś taka śliczna. Zostań moją muzą, błagam. - poprosił nastolatek.

- Ja się do tego nie nadaję. Jestem do niczego. Powodzenia w znalezieniu inspiracji.

-Już znalazłem. Ty nią jesteś. Proszę, zgódź się. - nalegał, patrząc w moje oczy.

- Nawet nie wiesz jak mam na imię.

-A jeśli spytam jak ci na imię to zmienisz zdanie? - pytał, puszczając do mnie oczko.

- Dobrze, zgadzam się, ale uwierz, że jestem beznadziejna. A na imię mi Sky. A ty jak się zwiesz?

-Nawet nie wiesz jak się cieszę. Sky...to takie ładne imię. Ty jesteś aniołem, a nie kobietą. Moje imię to Omel. - odpowiedział, a ja się po raz pierwszy od wielu lat szczerze uśmiechnęłam.

- Masz swoją pracownię, gdzie będziesz mnie malował? -spytałam nowego przyjaciela.

-Tak, właśnie dotarliśmy na miejsce. Zapraszam do mojej krainy.

Kiedy weszłam za chłopakiem zaparło mi dech w piersiach. Tu jest tak cudownie. Tyle pięknych i pomysłowych prac. On ma talent. A przede wszystkim pasję. Pasję, której ja wciąż szukam. Usiadłam na krześle, by Omel mógł mnie namalować. Chciałam się odezwać, zapytać, jak on to robi. Jak zrobił to, że ma tak wspaniały świat. Też bym tak chciała, pomyślałam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale poczułam inną energię niż dotychczas. On już dryfował pędzlem po płótnie, a ja postanowiłam spytać:

- Opowiedz mi o tym, proszę. Opowiedz, jak zacząłeś malować. Opowiedz o tych kolorach...

- Któregoś dnia poszedłem z mamą na wystawę i pomyślałem, że chcę tak. Zapragnąłem malować. Na różne okazje dostawałem materiały do tworzenia. I tak o to mam całą pracownię. Przez kilka lat się uzbierało. Kolory są urokliwe, każdy nadaje piękno obrazom. Najbardziej lubię to, że mogę sam stwarzać kolory. Łączę sobie i wychodzą zupełnie nowe odcienie. Sztuka to coś, co kocham. Pasja powoduje, że mogę odciąć się od rzeczywistości i dlatego taki jestem. Bujam w obłokach i żyję marzeniami. - skończył wypowiedź, a ja byłam wniebowzięta tym, że można tak coś miłować.

-Jesteś naprawdę cudowną osobą na tej kuli ziemskiej. Ja nie mam nic, nie mam przyjaciół, nie mam pasji, nie mam życia....- odparłam z nadzieją, że coś się w tym kierunku zmieni.

-Masz i to więcej niż myślisz. Wystarczy, że to poczujesz.

-Zabierz mnie w krainę marzeń, kolorów i szczęścia. Spraw, bym była słodka. - odpowiedziałam.

-Zrobię wszystko, byś odnalazła siebie. Jeszcze tylko ostanie maźnięcia i gotowe. Jesteś moją muzą. - oznajmił chłopak i zaraz po tym odwrócił pracę w moją stronę.

-To...jestem ja? - nie wiedziałam, co mogę powiedzieć.

-Tak, Sky. To ty. Jesteś taka piękna. - powiedział i przybliżył twarz do mojej. Pocałował mnie. - Dam ci wszystkie kolory, wiesz?

- Dlaczego?

- Bo anielice wcale nie muszą być białe. Ty jesteś aniołkiem, a więc będziesz kolorowa. - odparł, a ja poczułam, że żyję.

*************************

Teraz moje życie dzieli się na kolory:

Czerwony oznacza, że jestem
zakochana.

Żółty oznacza, że jestem szczęśliwa.

Zielony oznacza nadzieję na lepsze jutro.

Niebieski oznacza, że przyszedł do mnie smutek i należy go szybko zburzyć.

Pomarańczowy oznacza, że mam lepszy plan.

Fioletowy oznacza, że się boję i trzeba się z tym zmierzyć.

Różowy oznacza, że mam marzenia, które chcę spełnić.

Granatowy oznacza, że jestem zła albo zmęczona.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top