Satanic Smile

– Aby pomóc moim podopiecznym, stosuję różne metody. Każdy jest inny, więc wymaga innych sposobów... 

Bernadette Devall paplała już od pięciu minut, Ruby sprawdzała na zegarku.

Chciała dzisiaj po lekcjach usiąść do nauki zielarstwa, ale czekało ją pierwsza prawdziwa sesja z psycholożką. Ale póki co słyszała tylko bla, bla, bla...

 Jesteś ciekawą osobą, Ruby – zadeklarowała kobieta – Wydaje mi się, że w twoim przypadku muszę zastosować przegląd wspomnień.

Dziewczyna wyprostowała się. W końcu zaczynało się robić interesująco. Przegląd wspomnień... pomyślała, co ona ma na myśli?

Żeby to wypaliło, musisz mi zaufać, dobrze? – kobieta wstała i wyciągnęła różdżkę. Co za zbieg okoliczności, że mamy takie same różdżki, zaśmiała się Ruby w myślach. 

Podążyła za Bernadette, która przeszła się po pomieszczeniu i zatrzymała się przed okrągłym naczyniem stojącym w rogu.

– To myślodsiewnia – przedstawiła pani psycholog – Profesor Dumbledore był łaskaw nam ją pożyczyć na to spotkanie. 

Ruby zacisnęła usta. Wydawało jej się dziwne, że dyrektor wynajął im ten cenny i bardzo prywatny przedmiot. Postanowiła się nad tym na razie nie zastanawiać.

– Musisz mi pokazać – powiedziała Bernadette, trzymając ręce na biodrach – Pokaż mi jakieś wspomnienie. 

Lekko zdezorientowana, wyjęła swoją różdżkę z kieszeni. Skupiła się i przyłożyła ją do skroni. Z końcówki wyłoniła się jasnoniebieska nić, którą włożyła ją do myślodsiewni. Obie natychmiast zostały przeniesione do jej umysłu. Przed ich oczami pojawiła się trójka zmartwionych Huncwotów.

Co z tym zrobimy? 

– Przejdzie mu.

– Nie rozumiecie? Musimy mu jakoś pomóc! Widzicie, że on sobie nie daje rady!

Początek roku, wydarzenie z problemem Remusa. Ruby wiedziała, że nie to miała pokazać kobiecie.

Swoją drogą, wciąż nie wiedziała, czym był ów problem. Spróbowała skierować je na inną płaszczyznę.

Znalazły się na boisku, gdzie trwał mecz Gryffindor kontra Hufflepuff. Siedziały na trybunach, a Ruby zobaczyła siebie. Rozległ się gwizdek, a zawodnicy podlecieli do tamtej Ruby, przybijając jej piątki.

Na Merlina, pomyślała, co ja robię. Miałam pokazać jej coś związanego ze sprawą. No już, Wetherby, skoncentruj się!

Boisko zniknęło, a one przeniosły się na korytarz. Zobaczyły, jak tamta Ruby idzie przez środek, a uczniowie patrzą na nią pobłażliwie, pokazując palcami. Kolejne wspomnienie ukazywało ją przylegającą do ściany, gdy obok przechodziły jej koleżanki z pokoju.

Chyba wystarczy, stwierdziła, i obie wróciły z powrotem do sali, z trudem łapiąc oddech.

Niestety, jako mało doświadczona użytkowniczka myślodsiewni, wyjęła ze swojej głowy więcej niż jedną retrospekcję. Przez to ona wróciła do bolesnej przeszłości, a Bernadette dowiedziała się o niej dużo więcej, niż powinna.

– Dziękuję ci – Bernadette uśmiechnęła się nieco szatańsko – Porozmawiamy o tym następnym razem. Do widzenia! – zaćwierkała, niemal wykopując ją za drzwi. 

▪▪▪

– Co widzicie? Przypatrzcie się! 

Cordelia Riviera, nadziana nauczycielka wróżbiarstwa, przechadzała się po klasie. Gryfoni próbowali wróżyć z herbacianych fusów, ale większość robiła sobie z tego żarty. Najbardziej uradowani byli oczywiście Huncwoci.

– NA MERLINA – James teatralnie złapał się za głowę – TOŻ TO PONURAK!

– Ponurak?! – przerażona Cordelia błyskawicznie znalazła się przy zrywających boki chłopakach – Och, skarbeńku, ja tutaj widzę żołądź. To oznacza przypływ pieniędzy.

– Też super! – Potter dławił się ze śmiechu, tak jak reszta jego szurniętych kolegów. Ruby przewróciła oczami.

Próbowała skompletować fakty ze spotkania z panią Devall. Ona zupełnie przestała jej się podobać. Wyczuła, że ona nie ma dobrych zamiarów. Nie chciała się już z nią widywać. Potrzebowała jakiejś wymówki, aby już do niej nie przychodzić. A do tego potrzebny jej był Regulus.

– A co panienka ma? – Cordelia pochyliła się nad jej filiżanką – Krzyż. Oznacza próby i cierpienie.

Świetnie, ucieszyła się ironicznie. 

Jak się potem przekonała, przepowiednia spełniła się w stu procentach.

🌟

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top