Is he joking?

Drobna blondynka siedziała przy biurku w swoim pokoju, wsłuchując się w błogą, panującą dookoła ciszę. Kiedy usłyszała donośny dźwięk dzwonka, aż się wzdrygnęła. Nie lubiła być wyrywana z zamyśleń.

Nie miała zamiaru otwierać, więc pozostała na swoim miejscu. Tak jak podekrzewała, po chwili jej mama wyszła na korytarz i po dłuższym zastanowieniu otworzyła drzwi.

Dziewczyna zastanawiała się, kto to może być – w końcu ani ona, ani jej rodzice nie należeli do zbyt towarzyskich i nie przyjmowali zbyt wielu gości. To właśnie czyniło tę niespodziewaną wizytę bardziej intrygującą.

Nastolatka krótkim ruchem różdżki uchyliła drzwi, aby móc dokładnie przysłuchiwać się rozmowie. Z początku dochodziły do niej jedynie słowa powitania i szuranie ciężkich buciorów. Dopiero kiedy rodzice oraz tajemniczy gość rozsiedli się w salonie, mogła pojąć o co chodzi.

– Przepraszam za najście, pani Wetherby – odezwał się jakiś nieznany męski głos – Mam sporo obowiązków tuż przed rozpoczęciem roku.

– Ależ to nic takiego – odparła kobieta – Cieszymy się, że pan przyszedł, profesorze Dumbledore.

Jej głos był cichy i niepewny, więc w jej ustach słowa "cieszymy się, że pan przyszedł" nie brzmiały zbyt przekonująco.

– Oboje wiecie, w jakim celu tutaj jestem. Minęły cztery lata. Wiem, że przypadłość, na którą cierpi wasza córka, jest dość poważna, jednakże nie trzymałbym jej kolejny rok w domu. Pozwólcie jej wyjść do ludzi, rozwinąć skrzydła. I przede wszystkim przyzwyczaić się do czarodziejskiego środowiska. Nie chcę państwa straszyć, ale obawiam się, że potem będzie jeszcze gorzej.

– Ale panie profesorze – przerwał mu zaniepokojony pan Wetherby – Nie chcę być niemiły, ale czy pan profesor sam siebie słyszy? Jak ona ma wyjść do ludzi i rozwinąć skrzydła? Przecież tej, jak pan to określił przypadłości, praktycznie nie da się wyleczyć!

– Nie martwcie się o to. Dajmy jej czas. Może najpierw próbny miesiąc? Jeżeli się nie odnajdzie, wróci do nauczania domowego. Powiadomię oczywiście kadrę pedagogiczną oraz innych pracowników, będą wiedzieli z kim mają do czynienia. Zrobię wszystko, aby wasza córka czuła się u nas komfortowo.

Zapadła cisza, rodzice zastanawiali się nad odpowiedzią, spoglądając na siebie nawzajem. Za to dziewczyna pobębniła paznokciami w blat biurka. Nie wiedziała, o czym oni rozmawiają, ale wcale jej to się nie podobało.

– Jesteście państwo jej rodzicami – kontynuował nieznajomy – Ona nie może ciągle siedzieć zamknięta w czterech ścianach. Nie chce tego. A wy musicie dać jej chociaż szansę.

– Ale jak by to miało wyglądać? – zapytała nieśmiało pani Wetherby.

– Ona chyba potrzebuje jakiegoś specjalnego programu nauczania? – dodał tata.

– Obecnie jest na tym samym poziomie co od września uczniowie piątego roku. Nie potrzebuje innego toku nauki, jest bardzo utalentowaną czarownicą. Od razu pojęła zaklęcia niewerbalne, co czyni ją niezwykle potężną. Poza tym jest... hmm, prawdopodobnie jedyną czarodziejką z tą przypadłością.

– Rozumiemy – rzucił mężczyzna. – W takim razie nie pozostaje nam nic innego jak się zgodzić. Umawiamy się na próbny miesiąc. Jeśli jej się nie spodoba, rezygnujemy.

– Oczywiście – odpowiedział profesor.

Wszyscy wstali z kanapy, a dziewczyna szybko z powrotem przymknęła drzwi. Chwilę później do jej pokoju weszli rodzice razem z wysokim mężczyzną.

Wyglądał dziwnie: miał długie, kasztanowe włosy i brodę. Był ubrany w sięgającą ziemi srebrzystą, połyskującą w sierpniowym słońcu szatę. Podszedł do zdziwionej nastolatki i podał jej rękę.

– Witam, panienko Ruby – przywitał się grzecznie – Miło jest mi cię poznać. Jestem Albus Dumbledore, dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

Ruby zmarszczyła brwi, bo po raz pierwszy słyszała o takiej placówce. Nie miała pojęcia o istnieniu szkół magii – a nawet innych czarodziejów, poza jej rodzicami oraz nauczycielami.

– Przez cztery lata praktykowałaś magię w domu, ale nadszedł już czas, byś zaczęła naukę pośród twoich rówieśników. Od września będziesz chodziła do Hogwartu.

Zamrugała kilka razy, zastanawiając się, czy on mówi poważnie. Koniec nauczania domowego? Nauka pośród rówieśników? Hogwart?

Wyprostował się i spojrzał jej w oczy.

– Ustaliliśmy próbny miesiąc. Przyjdziesz, zobaczysz... Jeśli będziesz chciała wrócić do nauki w domu, zrozumiem to. W końcu jesteś w... dosyć niecodziennym przypadkiem czarodziejki.

Westchnął, a państwo Wetherby wzięli się za ręce, patrząc na córkę z czułością.

– To wszystko – rzucił brodacz, splatając dłonie na brzuchu. – Do zobaczenia we wrześniu, Ruby. Pamiętaj, że będę cię obserwował i pomagał, jeśli zajdzie taka potrzeba. Będziesz mogła się do mnie zwrócić w każdej chwili. Nie musisz się niczym martwić. Wierzę, że sobie poradzisz.

Odwrócił się i pochylił się nad rodzicami.

– Będę nad nią czuwał. – szepnął, posyłając wszystkim ostatnie  spojrzenie, po czym wyszedł.

Rodzice wciąż stali na środku pokoju wtuleni w siebie. Za to Ruby przypatrywała się im w skupieniu, zastanawiając się, co tu się, na Merlina, dzieje?


🌟

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top