His Secret
W Hogwarcie jeszcze nigdy nie było tak posępnie.
Korytarze opustoszały w mgnieniu oka, radosne rozmowy ucichły, samotne spacery po zamku zostały w mig zaniechane. Uczniowie się bali. Niektórzy nawet nie starali się tego ukrywać, inni usilnie próbowali udawać opanowanych. Ale prawda i tak kolała w oczy: w szkole zapanował strach.
Panujący nastrój przypominał ten, który szerzył się kilka miesięcy temu, gdy to miał miejsce atak na Slughorna. Kolejny dowód na to, że te dwie sprawy były ze sobą powiązane. Wtedy jednak chodziło o zranienie, teraz o morderstwo. Sprawa była więc bardziej poważna.
Nauczyciele, na czele z McGonagall, pocieszali swoich wychowanków i z marnym skutkiem usiłowali zdusić szerzącą się wśród bardziej wrażliwej młodzieży panikę.
– Stała się tragedia, ale zapewniam was, że nie ma się czym martwić – powtarzała Minerwa na każdej lekcji, ale bez przekonania. – Wszystko zostanie niedługo rozwiązane.
Ruby nie potrafiła już tego słuchać. Jej serdeczny kolega został zamordowany, choć na to nie zasłużył.
A ona znała osobę odpowiedzialną za to wszystko. Nie mogła siedzieć z założonymi rękami. Dumbledore musiał się dowiedzieć.
Profesor Binns tłumaczył kolejne zagadnienia z historii magii, udając że nie zauważa przysypiających z nudów Gryfonów. Mało kto potrafił się skupić w takich okolicznościach.
Ruby uznała, że tematykę wojen olbrzymów zrealizuje we własnym zakresie, a teraz zapisze wszystko, co może się przydać do zdemaskowania Bernadette.
• Potrafi dręczyć psychicznie.
• Posunęła się do krzywdy fizycznej w ramach kary.
• Ma notatki z danymi uczniów oznaczonymi jako "cele".
• Jest w stanie podnieść na kogoś rękę.
• Henry wszedł jej w drogę, sprzeciwił się jej. To może być motyw.
• Mówi o Czarnym Panu.
Doświadczyła złego traktowania ze strony tej kobiety wiele razy, ale postanowiła wybrać te najważniejsze dowody, które mogą sugerować że posunęłaby się do czegoś tak okropnego jak morderstwo.
Sądziła, że pisanie tych słów ją zaboli, otworzy dawne rany. Tymczasem pisząc to, czuła tylko dumę i satysfakcję. Bernadette czyniła zło na każdym kroku, musiała wreszcie za to zapłacić.
Po lekcji Ruby wyszła z sali z uniesioną wysoko głową. Postanowiła od razu udać się do gabinetu dyrektora, to nie mogło czekać.
Trzymanie w ręku tej kartki napawało ją dumą. Henry chciałby dla niej jak najlepiej, chciałby żeby jej koszmar się zakończył. Powinna była wyznać prawdę już dawno temu.
Gdy skręcała w stronę przeciwną do wieży Gryffinforu, czyjaś ciepła dłoń złapała ją za nadgarstek.
– Gdzie idziesz?
Bez słowa podała mu pergamin. Remus przeczytał równiutko zapisane słowa w milczeniu. Gdy skończył, uniósł wzrok i posłał jej uśmiech.
– Ruby, to co robisz jest jak najbardziej właściwe. Powinnaś była komuś powiedzieć już po tej akcji z napisem na nadgarstku. Cieszę się, że w końcu dowie się ktoś dorosły.
Jedną z największych zalet Lupina było to, że rozumiał ją doskonale. I teraz, widząc wyraz jej twarzy, wiedział, że potrzebowała jego towarzystwa obok siebie.
Tak więc idąc ramię w ramię, skierowali się na schody prowadzące na wyższą kondygnację. Ona, ściskająca pergamin niczym największy skarb, i on, zamyślony, z rękami schowanymi w kieszeniach.
Gabinet dyrektora szkoły od niepamiętnych czasów mieścił się na drugim piętrze, na samym środku korytarza. Wejścia pilnował groźnie wyglądający posąg gargulca.
– Lizaki befsztykowe. – szepnął Remus. Ruby mogła się spodziewać, że akurat on będzie znał hasło.
Posąg gargulca odsunął się, a w jego miejscu pojawiły się wijące się w górę strome schody.
– Panie przodem.
▪︎▪︎▪︎
Ostatnim, czego mogli się spodziewać to fakt, że gabinet Dumbledore'a był pusty.
– Na Godryka. – mruknął lekko zirytowany Lupin.
On również zdawał sobie sprawę, że przyszli tutaj z czymś bardzo ważnym. Chodziło tutaj o stracone życie i sprawiedliwość, a także bezpieczeństwo wszystkich uczniów, a Albus akurat musiał wyparować.
Jego azyl doprawdy prezentował się ciekawie – choć Ruby odwiedziła to miejsce przynajmniej raz, wciąż nie mogła przestać się zachwycać pięknym wystrojem i tysiącem magicznych przedmiotów porozstawianych na półkach.
– Możemy zostawić mu tutaj tę kartkę z wiadomością, choć to ryzykowne. – Remus próbował znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji.
– Panie Lupin, panienko Wetherby. Co tutaj robicie?
Zachrypnięty głos należał do McGonagall, która akurat weszła do pomieszczenia. Profesorka wyglądała na zmęczoną – zapewne nie spała od kilku dni. Cała ta sytuacja ją także przytłaczała.
– Chcieliśmy pilnie pomówić z panem dyrektorem. To bardzo ważne. – wyjaśnił szatyn.
– Przykro mi, ale nie mam pojęcia gdzie w tej chwili znajduje się profesor Dumbledore. Sama nie widziałam go od pogrzebu pana Britta.
Wzmianka o tym przykrym wydarzeniu sprzed niemal tygodnia zabolała blondynkę jak ukłucie kolca róży w samo serce.
Przełknęła ślinę i podała nauczycielce kartkę. Szkoda, że Dumbledore okazał się nieuchwytny, ale w takim razie chociaż Minerwa musiała poznać prawdę.
Kobieta przeczytała notatki, mrużąc oczy. Nie wyglądała na zadowoloną.
▪︎▪︎▪︎
Późnym wieczorem Ruby siedziała na swoim łóżku, rozmyślając o ubiegłych kilku godzinach. W jej głowie kłębiło się mnóstwo pytań.
Czy McGonagall potraktuje oskarżenia wobec Bernadette poważnie? Akurat ona nie mogła być bezstronna, przecież to ona zaprosiła tutaj Devall i zaleciła jej terapię. Co więc zrobi z tym fantem? Zaufa biednej, słabej uczennicy, czy swojej znajomej, potężnej i silnej? Wywali Devall na bruk, albo chociaż z nią porozmawia czy totalnie oleje sprawę?
Jednak to wyznanie przyniosło jej ulgę. W końcu powiedziała komuś o swoim problemie i teraz czuła jakby zrzuciła ze swoich barków ogromny ciężar.
Do dormitorium wbiegła zdyszana Marlena, starając się złapać oddech.
– Merlinie, Ruby, nawet nie wiesz czego się właśnie dowiedziałam.
Blondynka popatrzyła na współlokatorkę z zaciekawieniem. McKinnon nieczęsto opowiadała jej choćby historyjki o tym, jak minął jej dzień, a jej zachowanie w tamtej chwili świadczyło o tym, że chodzi o coś bardzo ważnego.
Brunetka usiadła na łóżku i westchnęła ciężko.
– Dobra, więc muszę zacząć od początku. – oznajmiła i odrzuciła długie, lśniące włosy do tyłu. – Już we wrześniu zauważyłam, że Remus dziwnie się zachowuje. Czasem sobie znikał, miał jakieś siniaki i zadrapania... A że nie miałam nic ciekawszego do roboty, postanowiłam sprawdzić o co chodzi.
Zrobiła przerwę, żeby zobaczyć reakcję koleżanki. Ta słuchała z zainteresowaniem, ale i lekkim niepokojem. Bała się, dokąd zmierza ta rozmowa.
– No więc pare miesięcy poszukiwań, podchodów, gry w kotka i myszkę, nazywaj to sobie jak chcesz. Spędzałam z Remusem dużo czasu, bo chciałam poznać jego sekret. Dlatego wymyśliłam te głupie korepetycje. Oczywiście, ich nie potrzebowałam, liczyłam tylko, że dowiem się czegoś ciekawego. Kilka razy go śledziłam, przyznaję się.
Ruby wstrzymała oddech.
– Słuchaj, mówię ci to tylko dlatego, że naprawdę cię polubiłam i nie chcę, żebyś cierpiała. To, co powiedziałam kilka tygodni temu o poświęcaniu cię dla wyższego celu, przepraszam za to, chodziło mi tylko o poznanie prawdy. Więc oto ona. Remus Lupin jest wilkołakiem.
Ruby otworzyła usta ze zdziwienia.
🌟
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top