5
- Jezu, Scotti, jaki z ciebie debil - powiedział, kiedy wyszli od Dumbledore'a. McCall chciał się przywitać z dyrektorem, który zaproponował mu nocowanie w Hogwarcie. Oczywiście szatyn się zgodził, a gdy Stiles tylko pokiwał zrezygnowany głową, zaczął się śmiać. Nie mógł uwierzyć, że ten idiota będzie mu towarzyszył podczas lekcji. W rzeczywistości będzie inaczej.
- Nie obrażaj mnie - prychnął. - Będziemy się świetnie bawić, kochanie! - krzyczał podekscytowany, zawracając, kiedy zobaczyli na końcu korytarza McGonagall. - I poderwiemy Petera.
Stiles spojrzał na niego zirytowany, ale później uśmiechał się do Hale'a, który stanął obok nich.
- Witam - przywitał się i podał dłoń McCallowi. - Peter Hale.
- Scott McCall - przedstawił się z wrednym uśmieszkiem.
Oho, no super, będzie się działo, pomyślał Stilinski i spojrzał z zażenowaniem na swojego przyjaciela.
- Czy wiesz, że mój przyjaciel jest gejem? - zapytał bezpośrednio i Stiles miał ochotę go zabić. Zrobił się cały czerwony na twarzy, mimo, że nie był nastolatkiem,
- Czy wiesz, że mój przyjaciel jest idiotą?
Peter zaśmiał się cicho, uśmiechając do chłopaków. Scott poklepał Stilinskiego po plecach.
- Lubi róże - powiedział jeszcze szatyn, a nauczyciel był gotowy do mordu. - I chciałby z tobą pójść na randkę.
- Możesz przestać, Scott? - zapytał. Miał już dość McCalla i chciałby, żeby sobie już poszedł, a miał zostać do jutrzejszego wieczora. Faktycznie był wiecznym dzieckiem. - Przepraszam za niego.
- Nic nie szkodzi, Stiles. Możemy się spotkać w sobotę.
Zastanawiał się czy jednak nie polubić Scotta za jego bezpośredność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top