Tea Time

— Dziękuję. Kto następny?

Znudzona Ruby podała Flichowi pomiętą kartkę.

Woźny przyjrzał się jej, zmarszczył brwi i kazał jej przejść. Chyba coś podejrzewał, ale postanowił nic nie mówić.

Ona sama nie wiedziała dlaczego postanowiła jednak wybrać się na ten wypad do Hogsmeade. Podjęła decyzję w ostatniej chwili, przez co nie miała nawet czasu aby wysłać formularz do rodziców do podpisania. Uznała, że zrobi to sama.

Wykaligrafowała swoje nazwisko pochyłym pismem matki, aby nikt nic nie zauważył.

Zerknęła przez ramię. W kolejce do sprawdzającego zgody Filcha stało jeszcze kilkanaście osób. Przysiadła na ławce, szczelniej opatulając się swetrem.

▪▪▪


Gdy nauczyciele zarządzili czas wolny, grupki uczniów rozeszły się na wszystkie strony. Większość osób ruszyła na podbój sklepu ze słodyczami, niektórzy od razu obrali za kierunek karczmę. Ruby unikała raczej dużych zbiegowisk, dlatego ruszyła w zupełnie innym kierunku.

To był jej pierwszy raz w Hogsmeade, więc nie była nawet zorientowana, co może tutaj znaleźć. Postanowiła po prostu przejść się między uliczkami bez celu.

Zimny wiatr chuchał jej prosto w twarz, a na niebie kłębiły się chmury. Skręciła w prawo i minęła kolejny zapyziały bar oraz kilka uroczych domów mieszkalnych.

Zaciekawiła ją usytuowana bardzo z boku herbaciarnia "Fiołek", więc bez większego namysłu weszła do środka. W lokalu znajdowało się zaledwie dwóch klientów, co było jej na rękę. Nie lubiła tłumów.

Wybrała miejsce na rozklekotanej czerwonej kanapie. Na stoliku leżała podniszczona już ulotka z dostępnymi napojami. Dokładnie ją przejrzała, mimo że wybór nie był ogromny.

Kiedy podeszła do niej staruszka, aby odebrać zamówienie, zdecydowała się na herbatę o smaku smoczego owocu. Nie miała pojęcia co to za specjał, ale nazwa brzmiała ciekawie i przekonująco.

Gdy kobieta oddaliła się, Ruby mogła rozejrzeć się po wnętrzu. Herbaciarnia z pewnością miała już swoje lata i okres jej świetności przeminął. Obecnie wyglądała trochę jak kiczowaty pokój babci: ciemne ściany i meble, dziwne obrazy na ścianach, stara muzyka z radia grająca trochę za głośno.

Nie musiała długo czekać: wkrótce na stoliku przed nią pojawił się parujący napój. I bez schylania się mogła poczuć cudowną, słodką woń.

Wzięła pierwszy łyk. Herbata okazała się być obłędna.

Piła powoli, napawając się świetnym smakiem i aromatem. Gdy już jej filiżanka była pusta, westchnęła ciężko. Rozejrzała się, ale nigdzie nie zauważyła staruszki, która odbierała jej zamówienie. Zostawiła więc na serwetce kilka sykli i wyszła. Obiecała sobie, że jeszcze tu wróci.

Dopiero gdy znów uderzył w nią jesienny wiatr, zauważyła, jak późno już jest. Spędziła w herbaciarni prawie półtorej godziny. Poprawiła szatę i ruszyła w stronę miejsca zbiórki.

Po drodze natrafiła jednak na Jamesa i Syriusza wychodzących z karczmy. Chciała jakoś schować się pod ścianą, ale Potter już ją zauważył.

– Heeej – pomachał do niej. Najwidoczniej trochę przesadził z kremowym piwem, bo lekko się kołysał. Żuł jakiegoś cukierka, a w dłoni trzymał torbę pełną kolorowych smakowitości. Razem z Syriuszem poczynili duże zakupy w sklepie ze słodyczami. – Mam dla ciebie prezent.

Sięgnął do torby i wyciągnął z niej wielkiego czerwono–białego lizaka.

– To dla ciebie, Ruby. Smak truskawek w śmietanie. Jesteś słodka – powiedział i podał jej podarunek.

Blondynka zarumieniła się. Próbowała ukryć swoje czerwone jak piwonia policzki pod swetrem, ale niezbyt jej to wychodziło. Właśnie usłyszała swój pierwszy komplement w życiu i nie posiadała się z emocji.

🌟

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top