Lights Down

Noc Duchów zapowiadała się obiecująco. Zachmurzone niebo sprawiało, że przez okna do zamku wpadało niewiele światła. To dodawało tajemniczej atmosfery. Uczniowie byli podekscytowani jak nigdy dotąd.

Dla Ruby było to pierwsze ważne święto w Hogwarcie. Podobał jej się podniosły charakter tego dnia i ciekawy wystrój w postaci nastrojowych świec w salach.

Niezwykle ucieszona przemierzała szkołę, odliczając minuty do wieczora. Marlena i Dorcas w dormitorium rozmawiały o uczcie, która będzie miała miejsce późnym popołudniem. Blondynka nie mogła się doczekać. 

Nareszcie nadeszła godzina dwudziesta. Opiekunowie domów zebrali swoich wychowanków i zaprowadzili ich do Wielkiej Sali, która wyglądała wspaniale. Na oknach wisiały girlandy, a sufit został udekorowany wykonanymi przez uczniów lampionami.

Gdy już wszyscy się rozsiedli, głos zabrał profesor Dumbledore.

– To już kolejna Noc Duchów – rozpoczął swoje przemówienie, głaszcząc swoją brązową bródkę – Tradycja utrzymywana tutaj od lat. Mamy wtedy możliwość spotkania się w dużym gronie i zjedzenia czegoś pysznego. Mam nadzieję, że wszyscy macie dzisiaj dobre humory. Wesołej Nocy Duchów! – rozłożył ręce, a wnet rozległy się gromkie brawa. – Smacznego!

Na stołach pojawiły się talerze i półmiski wypełnione szczególnymi potrawami. Tego dnia menu było nieco inne.

Najwięcej było dyniowych pasztecików, które każdy uwielbiał. Nie zabrakło także ciasta marchewkowego czy owoców w czekoladzie.

Takie luksusy nieczęsto widziały Hogwart. Dlatego też wszyscy jak jeden mąż zabrali się do konsumowania tych przysmaków.

Ruby z rozbawieniem obserwowała, jak inni wręcz pożerają podane im jedzenie. Sama skusiła się na kilka maślanych ciastek. Cała Wielka Sala jadła i rozmawiała, pogrążona w podniosłym, ale pozytywnym chaosie.

Posiłek trwał dłużej niż zwykle, ale nikomu nie śpieszyło się już do łóżek. Gdy już wciskali w siebie pozostałości i resztki z uczty, dyrektor zapowiedział przedstawienie duchów. Gryfonkę nieco to zdziwiło, ale po twarzach swoich kolegów domyśliła się, że nie było to tutaj żadną nowością.

Wszystkie duchy Hogwartu zebrały się na środku, aby zainscenizować egzekucję Sir Nicholasa, która miała miejsce w 1492 roku. Zapowiadało się ciekawie, jednak występ nie zdążył się na dobre rozkręcić, a coś go zakłóciło.

Zdawało się, że ten przyjemny wieczór przebiegnie spokojnie i bez przeszkód. Niestety, definitywnie stało się coś poważnego. Duchy dochodziły w swoim przedstawieniu niemal do punktu kulminacyjnego, gdy drzwi okropnie zaskrzypiały, a stanął w nich Hagrid.

Cała szkoła odwróciła się w jego stronę. Momentalnie zapadła grobowa cisza, której nie przerywał nawet najmniejszy szmer.

Gajowy chyba nie planował tego wejścia smoka, bo wyglądał na równie przerażonego jak pozostali. W kilku susach znalazł się przy stole nauczycielskim. Pochylił się nad Dumbledorem i wyszeptał mu kilka słów na ucho. Twarz Albusa ściągnęła się w dziwnym grymasie.

Rubeus po kolei podchodził do nauczycieli i coś im szeptał. Gdy już przekazał wieść, profesorowie wstali, a Dumbledore przemówił.

– Proszę was, abyście teraz udali się do dormitoriów. Byle szybko. I niech nikt nie waży się wystawić nosa poza swój pokój.

– Co się stało? – zawołał któryś z Puchonów. Wiadome było, że wydarzyło się coś złego.

Dumbledore rozejrzał się po sali.

– Profesor Slughorn został zaatakowany.

Tej nocy nikomu nie było dane spokojnie zasnąć.

🌟

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top