4
Stiles przespał całą noc. Ani raz się nie przebudził, ani nie wyszedł z pokoju, co robił często.
Isaac siedział obok niego, jedząc śniadanie. Obydwoje nie mieli ochoty na rozmowę, po prostu starali się cieszyć swoim towarzystwem. Niby spędzali razem czas po szkole i siedzieli do późnego wieczora to i tak nigdy nie mogli się sobą nacieszyć. Lahey prawie w ogóle nie spotykał się ze swoimi przyjaciółmi, żeby Stilinski poczuł się raźniej. Brunet mówił mu wiele razy, żeby wyszedł z nimi do Hogsmeade, ale starszy nie chciał się zgodzić. Nie umiał go bronić, nawet zapewnić odrobinę bezpieczeństwa, jednak blondyn planował to wszystko zakończyć.
- Kochanie - zaczął Stilinski szeptem. Nigdy się tak do niego nie zwracał w towarzystwie innych ludzi. Jakby wstydził się swojej orientacji. - Odprowadzisz mnie?
- Pewnie - odpowiedział szybko, kładąc mu dłoń na ramieniu. Gryfon skrzywił się, ale już nic nie powiedział.
Po śniadaniu, zgodnie z obietnicą, Isaac odprowadził ukochanego pod samą klasę. Pożegnał go buziakiem w policzek, zwracając uwagę jakiś chłopców z Hufflepuffu.
- Do zobaczenia, Stili - mruknął, spoglądając podejrzliwie na uczniów.
Od razu ruszył w stronę gabinetu McGonagall, znajdującego się obok wierzy Gryffindoru. Złapał nauczycielkę, kiedy już miała iść na lekcję.
- Pani profesor, mam do pani sprawę - powiedział Isaac.
- Tylko szybko, Lahey, zaraz mam lekcję.
- Chodzi mi o Stilesa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top