Rozdział 2 - Hogwart się zmienił.

Pociąg zatrzymał się z głośnym łoskotem. I już po chwili usłyszałam podniesione głosy uczniów i szurające o ziemię kufry. Nie chciałam tam wychodzić. Znów do tego świata przepełnionego złem. Ale cóż nie miałam wybór. W sumie to może być coś zupełnie nowego. Ale i jednocześnie strasznego.
Wyszłałam na peron jako jedna z ostatnich. Pierwsze co zobaczyłam to duża ilość ludzi w czarnych szatach. W prost roiło się od śmierciożerców. Szukałam moich przyjaciół w tłumie. Niestety nie znalazłam. Więc samotnie udałam się w kierunku czekających na nas powozów...
Nagle jakiś śmierciożerca podszed do mnie i mocno złapał mnie za ramię.
- Ał! - krzyknełam -
- Zaprowadzę Cię do zamku.
- Nie potrzebuje przewodnika. Sama trafię. - Odpowiadam obużona -
- Nie wątpię. Ale to rozkaz z góry. Więc albo grzecznie pójdziesz, albo siłą zaciągne Cię na miejsce.
- Pójdę. Tylko mnie puść.
- Już dobrze zdrajczynio puszczam Cię. - Powiedział i puścił moje ramię -

Ale coś jednak mówiło mi że ta osoba nie jest zwykłym śmierciożercą. Wszystko co robiła było jagby wykonywane z niechęcią. Wydawało mi się że bije od niego pozytywną energią. Spojżałam na niego. I znów moje spojrzenie spotkało się z błękitem jego oczu. Wstrzymałam oddech. One były takie piękne...
Odwróciłam głowę starając się ukryć rumieńce wpływające mi na policzki. Nigdy nie okłamuje samej siebie. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Jego oczy naprawdę mi się podobają. Ale co z tego. On jest brutalnym śmierciożercą, a ja... Uważa mnie z zdrajczynie krwi. Co z tego że lubię mugolli. Każdy ma inne poglądy na temat świata. Nie można dzielić ludzi na lepszych czy gorszych. Wszyscy są równi. Ale on tak nie uważa. Wiem sam powiedział mi to prosto w twarz. Brzydzi się mną. Kiedyś mnie to nie obchodziło. Ale teraz? Może...
Sama nie wiem. To wszystko przez jego przeklęte piękne oczy. A propo oczu. Jest taka piosenka "Twoje czarne oczy... Widzę czarne oczy i nikt nie..." [itd] Bardzo ją lubię. Ale teraz żałuję że Malfoy nie ma tych czarnych oczu. Że też musi mieć błękitne. Cholera! To mój ulubiony kolor...

***

Zanim się spostrzeżegłam byliśmy u bram Hogwartu. I muszę stwierdzić że praktycznie nic się nie zmieniło. Dalej robił tak samo wielkie wrażenie jak z pierwszym razem. Weszłam do środka i odrazu posmutniałam. To jednak nie był w zupełności taki Hogwart jakiego znałam. Nie było już tam tak przytulnie jak kiedyś. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające śmierciożerców w maskach, ważne osobistości domu węża i to co było w tym wszystkim naj straszniejsze... Portrety Voldemorta. Te czerwone oczy, blada skóra i złośliwy uśmieszek nabywają przerażeniem. Zaniemówiłam. To straszne co oni zrobili... Na ścianie wisiał obraz Voldemorta. Stałam jak wryta i patrzyłam się przed siebie. Nie mogąc oderwać oczy od Voldemorta. Byłam tak przerażona, każda komórka mojego ciała trzęsła się z strachu. I nagle po mojej głowie przeszed straszny ból. Usłyszałam przerażający syk, kóry mówi:
- ZABIJE CIE, ZABIJE, ZABIJE, ZABIJE!!!!
Chwyciłam się z głowę. Moje oczy były jagby za mglonę, nie wiedziałam wyraźnie.
- Wszystko dobrze? - Spytał znany mi głos -
I nagle wszystko ustało. Tak jagby z głos blądyna mógł zdziałać cud.
Kiwnełam głową na znak potwierdzenia.
- Nie patrz w tekie obrazy. Są przepełnione czarną magią.
- Aha nie wiedziłam.
- To teraz już wiesz. - Powiedział wesoło. -
Rozejżałam się. Ale cały tłok uczniów zdołał się już ulotnić. Staliśmy sami na środku korytarza. Spojrzałam na niego z przestrachem.
- Spokojnie nic ci nie zrobię. - Naj widoczniej bawią go moje obawy bo parstkną śmiechem. Ale już po chwili jego radość ulotniła się - A teraz chodzimy, bo dyrektor nie lubi spóźnialskich.

Weszłam do wielkiej sali, a tuż z mną Draco. Wszyscy momentalnie odwrócili się w naszą stronę.
- O Draco jesteś. Już się bałem że chciałeś się zabawić z naszą koleżanką i przegapić ucztę. - Przywitał nas Snape -
- Spokojnie na to przyjdzie jeszcze czas.

"Że co proszę?" Na to przyjdzie jeszcze czas. Co to miało znaczyć? Czy ja jestem jakąmś rzeczą którą można robić co komu się żywie podoba?!
O NIE! Na mojej tworzy zagościł rumieniec złości, aż gotowało się coś we mnie. Zacisnełam pięść. Tylko moją nie ugiętą siłą woli starałam się opanować i nie przeknąć blądyna stojącego o bok i "kochanego" [czujecie ten sarkazm] dyrektorka.
- A teraz z łaski swojej podpowiadź pannę Weasley na miejsce. Póki nas wszystkich tu nie pozabija. - Znów palną swoją zdechłą mówkę nasz "najwspanialszy z najwspanialszych nauczycieli, oddany i wieczny sługa czarnego Panna, który zdradził hmmm wszystkich i nie umył włosów"
Draco parsknął śmiechem, tak jagby właśnie usłyszał świetny żart. Popchnął mnie delikatnie w stronę stołu Gryffindoru. Poszłam posłusznie i usiadłam koło Dena i Newilla. Panna blądi czyli Draco w własnej osobie bezczelnie wepchnął się i usiad koło mnie.
- Czyżbyś nie zauważył że stół Slytherinu stoi po drugie stronie sali?- Zapytałam z sarkazmem -
- Tu mi dobrze. - Odparł i posłał mi filtrujący uśmieszek -
Prychnełam z pogardą. Postanowiłam, że nie będę zwracać na niego uwagi, może w tedy się od czepi...
- Drodzy uczniowie. - Zaczął bezczelnie Snape przerywając tak piękną ciszę. "Czy on raz na zawsze nie może się zamknąć?" - Teraz zapanowały nowe czasy. Era śmierciożerców panujących u boku Czarnego Panna. Wszyscy mają mu się podpożądkować, albo zginąć! - Tu zrobił efektowną pauze, poczym kontynuował - W Hogwarcie od teraz będą panować następujące zasady :
Po pierwsze wszyscy uczniowie mają słuchać się śmierciożerców.
Po drugie uczniowie z Slytherinu mają dodatkowe przywileje takie jak:
1. W razie konfliktu po między domem węża, a innymi zawsze rację ma Slytherin... - I tak dalej i tak dalej... Nie chciało mi się już dalej słuchać tych wszystkich dodatkowych uprawnień. I my niby żyjemy w państwie demokratycznym? -
Po trzecie - wreszcie przeszed do innej części tych bzdur - zabrania się jakie kolwiek protestów / nie zgadzania się z wolą Czarnego Panna. Po czwarte jeżeli uczeń ma kontakt z kimkolwiek z opozycji, a nie zgłosi tego zostanie ukarany. To samo tyczy się też pozostałych zasad. Jeżeli nie będziecie ich przestrzegać zostaniecie ukarani w dowolny sposób. - usiad zakończając swoją przemowe -
I natychmiast gdy to uczynił do sali weszli pierwszoroczni czekający na przydział. Na przodzie grupy szła ziarskim krokiem profesorka tramsmutacji. Położyła na taborecie tiarę przydziłu i zaczęła wyczywać imięnia i nazwiska uczniów. Na pierwszy ogień poszła nie jaka Novellia Verebur, która została przydzielona do Ravenclawu. Następny był Feeroo Degosz, który trafił do Slytherinu. Było jeszcze kilka osób które trafiły do Huffelpufu i Gryffindoru, ale większość uczniów została przydzielona do Ravenclawu, a głównie do Slytherinu. Lecz została jeszcze jedna osoba. Mały chłopiec o przeciętnym wyrazie twarzy i krótkich czarnych jak smoła włosach. Devid Lenstrange wyczytała pani profesor ostatnie nazwisko z listy. Chłopiec podoszedł chwiejnym krokiem i nałożył sobie tiarę na głowę. Cisza, która ogarnęła sale była w prost nie do zniesienia. A tym bardzie że coś mówiło mi te nazwisko.
W końcu tiara wykrzykneła Gryffindor! Wszyscy o nimieli, a w szczególności chłopak z rodziny Lenstrang. Już wiem! Lenstrange tak Bellatrix Lenstrang. To musi być jej syn bądź jakiś członek rodziny. Tylko dlaczego nie został przydzielony do Slytherinu jak reszta jego rodziny?
Draco wstał z miejsca i podszed do zszokowanego Davida. Wziął go na ręce i udał się z powrotem. Posunełam się robiąć im miejsce. Junior Lenstrange usiad i chyba bez zastanowienia przytulił się do mnie. Po jego policzkach popłynoł gorzki potok łez. Po dłuższej chwili oddałam jego uścisk i przytuliłam jeszcze mocniej.
- Co się stało? - Szepnęłam mu w włosy -
- Boo jaaa - jąkał się chłopiec - jeestem w Grryffindorze. -
- Ale nie martw się. Gryffindor to bardo fajny dom. Na pewno się tobie spodoba. - pocieszałam go. Bo co innego miałam zrobić. To takie biedne dziecko...
- Mmoojejja mamma mnie zabbije! - i wybuchnął jeszcze głośniejszym płaczem. -
W tym momencie dodałam dwa do dwóch. Tak to jednak syn Bellatrix... Tak mi go szkoda... Och ta bezczelna i okrutna Bellatrix! Co ona zrobiła temu biednemu, niewinnemu chłopcowi. O Boże! Kiedy sobie wyobrażam jak ona musiała mu grozić, bić, wmawiać kłamstwa i co jeszcze... Pewnie powiedziła mu coś takiego "Jak nie trafisz do Slytherinu to osobiście przyjdę nocą do twojego łóżka i Cię zabije! Zabije słyszysz? ZABIJE!!!ZABIJE!!!ZABIJE!!!
Czy coś w tym stylu...
- Ależ nie kochanie. Twoja mam nic Ci już więcej nie zrobi.
- Obieccujesz? - zapytał -
Spojżałam na Malfoya. W jego oczach zobaczyłam jagby oczekiwanie. Czekał na moją odpowiedź.
- Obiecuję. - powiedziłam pewnym głosem, dalej wpatrując się w błękit jego tęczówek. -
- Devid? - Spytał Draco - Musi coś zjeść. - Ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi -

Spojrzałam na młodego Lenstranga. Miał mocno zaciśnięte powieki i grzywkę opadającom na twarz. Ogarnęłam ją delikatnie dłonią.

- On śpi. - Wyszeptałam -
- Choć zaniesiemy go do łóżka. - również wyszeptał. -
Nie wiem po co, bo i tak wszyscy byli zajemci jedzeniem i przekrzykiwaniem się siebie na wzajem. Powoli wstałam od stołu, a Draco wziął odemnie malucha...

Szliśmy powoli w milczeniu. Za nim się nie obejżyliśmy staliśmy już pod portretem Grubej Damy.
- Hasło? - powiedziła -
- Yyyyy - A ja dopiero teraz się zorientowowałam że nie znam nowego hasła -
- Bądźcie pokrzepieni. - Powiedział Draco -
- Nie stety. - Odparła i przepuściła nas do środka. -

Weszliśmy do wpokoju wspólnego Gryffindoru. Na szczęście nic się nie zmieniło. W porównaniu do Hogwartu...

Położyliśmy J. Lenstranga do łóżka w dormitorium chłopców z pierwszego roku. Przykryłam go kołdrą i pogłaskałm po głowie. Na prawdę go po lubiłam.
Już chciałam odejść do swojej sypialni, ale poczułam żelazny uścisk na ramieniu. Odwróciłam się. Spojrzałam mu w oczy. Były takie jak zawsze, po prostu piękne. Każdy to przyzna. Czy przyjaciel czy wróg naj większy
- Dziękuję. - powiedział -

Patrzyłam na niego w osłupieniu. Malfoy mi dziękuję? Ten zadufany w sobie arystokrata. Niemożliwe!

A kiedy tak zastanawiałam się nad tym, on po prostu wyszedł...

-*-*-*

Witam!
Nie wiem czy zauważyliście, ale zmieniłam okładkę.

Gwiastkujcie komętujcie ile się da...

Pozdrawiam 💙💙💙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top