VIII / Zrobiłeś dla niego już za dużo, Tobio


— Nie musiałaś mi pomagać, Hinata-san — mówił Kageyama, kiedy wysiadał z samochodu matki Hinaty. — Poradziłbym sobie sam.

Po ponad dwóch miesiącach w szpitalu, Tobio został w końcu wypisany i mógł wrócić do domu. Jednak zbytnio nie cieszył się tym faktem. Oczywiście, że czarnowłosy miał już powoli dosyć szpitalnych ścian oraz tej przygnębiającej atmosfery, ale bardziej nie lubił przebywać w swoim mieszkaniu. Tam nastrój był gorszy.

— Dobrze wiem, że jesteś samodzielny Tobio, ale poprosił mnie o to Shouyou, jak i twój ojciec. Nie mogłam im odmówić.

Matka Hinaty w pełni akceptowała orientacje swojego syna, a nie to, co jej były mąż. Nadal nie potrafi otrząsać się z tego wszystkiego, co zaszło ponad rok temu. Wspomnienia o policji, szpitalu i sprawie rozwodowej wciąż ją przytłaczały. Jednak wiedziała, że trzeba te myśli odłożyć na bok, ponieważ teraz musi zadbać o chłopaka jej syna. Tobio poświęcił się, ratując Shouyou. Nawet nie potrafiła wyobrazić, co by się stało, gdyby jej kochany syn znowu trafił do szpitala. Czuła się winna wobec Kageyamy i przez to chciała zaopiekować się chłopakiem.

— Nie uwierzę, że mój ojciec się martwił o mnie. Przez całe leczenie ani razu nie sprawdził, jak się mam — warknął, prychają pod nosem.

Kobieta zmarszczyła brwiami. Shouyou opowiedział z grubsza sytuację rodzinną Tobio, lecz pominął szczegóły. Trochę rozumiała postawę ojca Kageyamy, ale zdziwiła się, że chłopak nadal nie skontaktował się z nim. W czasie śpiączki czasami rozmawiała z Osamu, jak przychodziła do szpitala, a ten siedział przy swoim synu. W dodatku, gdy się wybudził czarnowłosy, wydzwaniał lub pisał jej wiadomości. Prosił, aby przychodziła do Tobio i sprawdzała, czy czegoś nie potrzebuje. W dodatku, załatwiła sprawy szkolne związane z edukacją chłopaka, żeby dostał nauczanie indywidualne.

— Nawet jednej wiadomości nie wysłał? — zapytała go zaskoczona.

— Tylko dzisiaj rano — rzekł smutno, otwierając drzwi do swojego domu. Kageyama przypomniał sobie krótkiego SMS, którego dostał, jak wstał. Ojciec napisał, że jutro wróci do domu, a do mieszkania zawiezie go matka Hinaty.

— Oh... — westchnęła kobieta.

Tobio właśnie chciał pójść do samochodu, aby złapać jeszcze swoją torbę ze szpitala, ale ubiegła go rudowłosa dziewczynka.

— Natsu, wziąłbym to sam — powiedział delikatnie do młodej Hinaty.

— Chłopak mojego brata jest ranny, więc mu pomogę — zawołała radośnie, wchodząc pierwsza do środka. — Możesz nalać mi soczku, bo chce mi się pić! — krzyknęła już ze salonu.

Kageyama cicho się zaśmiał. Na pewno nie miał żadnego napoju w domu, a nawet jeśli, na bank zepsuty. Przecież nie było go tutaj przez dwa miesiące. Jak się zdziwił, kiedy zobaczył, że jego mieszkanie jest całkowicie wysprzątane. W salonie dywan odkurzony, a kanapy starannie ułożone z poduszkami na nich. Wszystkie kurze wytarte i prawdopodobnie podłogi też umyte. Na stole kawowym stał świeży bukiet lilii oraz ramka ze zdjęciem.

Podszedł do ławy, aby przyjrzeć się fotografii, gdzie radosny rudowłosy obejmował Kageyamę za szyję, prawie na nim się wieszając. Shouyou uśmiechał się wprost do obiektywu, a Tobio miał zarumienione policzki oraz delikatnie trzymał prawą dłoń na talii swojego chłopaka, żeby ten się nie przewrócił, jednak do kamery patrzył się swoją wieczną, wkurzoną miną. W lewym kącie dostrzegł szczęśliwego Noyę z Tanaką, którzy energicznie machali, a w oddali blondyna z odrostami, który beznamiętnym wzrokiem grał na konsoli.

Kageyama zmarszczył brwi, bo nie pamiętał skąd jest fotografia. Podejrzewał, że któregoś z obozu treningowego, bo w tle rozpoznał salę gimnastyczną Nekomy. Wziął przyczepioną karteczkę z ramki, zanim odczytał niechlujne pismo rudowłosego Witaj w domu, Kags i dorysowane serduszko.

— To zdjęcie z pokoju Shouyou! Trzymał je przy swoim łóżku. — Usłyszał ponownie głos dziewczynki, która wskoczyła na jego plecy.

— Natsu, nie! — syknął głośno czarnowłosy, ponieważ akurat pociągnęła go za prawy bark. Nadal jego ręka nie była do końca sprawna, a sam często odczuwał ból wykonując jakiś ruch nią.

Siostra Hinaty od razu zrozumiała, co zrobiła i szybko zeszła z Tobio. To było dla niej przyzwyczajenie, bo często tak uwieszała się na chłopaku swojego brata w przeszłości.

— Przepraszam, Kageyama! — krzyczała rozpłakana. — Ja nie chciałam zrobić tobie krzywdy, ja zapomniałam...

— Nic się nie stało. — Czarnowłosy w celu uspokojenia dziewczynki, podniósł lewą dłoń i delikatnie pogłaskał jej rudawą głowę. Sam podszedł do swojej torby, żeby wyciągnąć dwie tabletki przeciwbólowe, które po chwili połknął.

Po ochłodnięciu podszedł do okna balkonowego i odsłonił zasłony, aby trochę światło weszło do mieszkania.

Osamu był świetnym architektem. Zaprojektował dom w stylu japońskim, ale z lekką nutą nowoczesności. Parter można byłoby rzecz, że składa się z jednego pomieszczenia. Nie przegrodził salonu, jadalni i kuchni ścianami, tylko w strategicznym miejscach wstawił słupy. Imponujące są również wielkie okna na całą tylną ścianę. Kiedy zdarzały się cieplejsze dni, można je wszystkie rozsunąć i całość wtedy wygląda jak wielki taras połączony z ogródkiem.

Jak przeprowadzili się do tego domu, Junko była zachwycona. Od razu poszła do ogródka, żeby planować w jakich miejscach, co zakupi oraz zasadzi. Krzyczała, że pod płotem chcę słoneczniki, a blisko salonu lawendę, aby rozjaśniała salon. Spędzała całe dnie na dworze, pielęgnując swoje rośliny. Uwielbiała piękno natury i ożywiała się, kiedy ktoś zaczynał ten temat przy niej. Pewnego dnia Osamu zaproponował, aby zamontować zasłony w oknach, a kobieta głośno zaprotestowała. Zjawiskowości ogrodu nie można było schować za kawałkami materiału.

Kageyama teraz przed oczami miał tylko puste, zarośnięte podwórko. Krótko po śmierci matki nikt nie wchodził do ogródka. Kiedy Tobio podrósł, usunął rośliny, które dziko się rozrosły, i przekopał wszystko. Na końcu zasiał jedynie trawę, lecz nadal nie spędzał czasu na dworze. Pewnego dnia powiedział swojemu ojcu, aby jednak kupić zasłony na, co Osamu się zgodził. Od tego czasu, okna zawsze były zakryte, a parter został bez wyrazu. Czasami kłócił się o to z Hinatą, gdy przebywał w domu czarnowłosego. Zawsze marudził, że jest smętnie w jego salonie z powodu zasłoniętych szyb. Nie rozumiał również, że gdy chcieli pograć w siatkówkę, musieli wychodzić do pobliskiego parku. Przecież podwórko młodszego był dostatecznie wielki i na spokojnie mogliby tam pójść.

A tak naprawdę sam widok ogródka ranił serce Tobio.

Kageyama poszedł do kuchni i otworzył lodówkę, spodziewając się, że będzie całkowicie pusta. O dziwo, była wypełniona po brzegi. Nawet znajdował się na drzwiczkach sok, który wziął dla Natsu.

— Za zakupy oddam — powiedział, nalewając napój do szklanki.

Rudowłosa kobieta poszła za Kageyamą i oparła się o wyspę kuchenną. W tym czasie Tobio podał sok dziewczynce, a Natsu natychmiastowo opróżniła naczynie.

— Twój tato podał pieniądze, a Shouyou je tylko zrobił. Odkąd usłyszał, że ciebie wypisują, każdą wolną chwilę spędzał tutaj, przygotowując mieszkanie na twój przyjazd — rzekła miło matka Hinaty.

Kageyama zacisnął pięści ze zdenerwowania. Był zły na siebie.

— Shouyou jest za dobry dla mnie. Nawet nie mam, jak mu podziękować — powiedział, pamiętając o obietnicy. Nadal jej nie potrafił spełnić...

Kobieta odsunęła się od blatu. Podeszła do czarnowłosego chłopaka, który zagryzł swoją wargę prawie do krwi. Położyła w uspokajającym geście dłoń na jego lewym ramieniu.

— Zrobiłeś dla niego już za dużo, Tobio.

***

Ze snu Kageyamy wybudził dźwięk jego komórki. Przez ten jazgot zaczęło mu szybciej bić serce. Zdziwił się, że budzik dzwoni, kiedy jeszcze za oknem było ciemno. Zanim zaspany wziął telefon, dudnienie ustało. Dzięki temu sprawdził, że jest po trzeciej w nocy dopiero oraz przyjrzał się, że to nie budzik, a Hinata dzwonił. Uznał, że za pewne znowu stroi sobie żarty i odłożył telefon z zamiarem ponownego zaśnięcia. Jednak urządzenie kolejny raz zadzwonił, więc czarnowłosy szybko odebrał.

— Czy ty, idioto, nawet nie wiesz która godzina? — zapytał groźnie, witając swojego chłopaka.

Po tym ustała dłuższa cicha. Rudowłosy nic nie mówił, ale Kageyama słyszał ciężki oddech w słuchawce i... łkanie?

— T-Tobio? Spałeś? — Zauważając delikatny głos ukochanego, młodszy chłopak się już trochę rozbudził. To na pewno nie kolejny dowcip Shouyou, ponieważ używał jego imienia tylko w poważnych sprawach.

— Hinata? Stało się coś? — zadał pytanie i momentalnie Shouyou zaczął ronić łzy do telefonu.

— Wszystko się stało, Kageyama! J-ja się boję — krzyknął załamany.

Tobio był zdezorientowany sytuację, więc przejął się mocno słowami swojego chłopaka. Chciał już biegnąć do rudowłosego, aby sprawdzić, co się dzieje.

— Shouyou, oddychaj. Powiedz, o co chodzi, a ja postaram-

— Moi rodzice się dowiedzieli  o nas — wytłumaczył, nie pozwalając dokończyć Kageyamie. — Bo jak jedliśmy kolację, Natsu opowiedziała, gdy była z nami w niedziele w parku i po prostu wspomniała, jak trzymałeś mnie za rękę. — Chłopak już mniej wyraźniej zaczynał mówić przez łzy. — Mój ojciec krzyczał wściekły, że on nie może mieć pedała pod swoim dachem — wydukał z ledwością ostatnie słowa..

— Czy coś się dalej stało? Zranił cię? Gdzie jesteś? — Tobio najbardziej zmartwił się, że dopiero teraz Hinata dzwoni, a nie po kolacji. Powinien szybciej powiadomić czarnowłosego o tej sytuacji.

— Mama go wyrzuciła z domu, mówiąc, aby nie nie wracał. Uspokajała mnie, a później próbowałem zasnąć przez cały wieczór, ale nie mogłem — kontynuował. — Gdzieś pół godziny temu przyszedł pijany... Wpadł znowu w szał i uderzył mnie. Teraz siedzę w swoim pokoju z Natsu oraz słyszymy, jak się kłócą za drzwiami. Tobio, boję się. 

— Daj mi dwadzieścia minut, Shouyou. Już do ciebie idę — powiedział, zanim wstał z łóżka, wciąż rozmawiając z chłopakiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top