VI / Następnym razem ciebie ochronię, Shouyou
— Spróbuj poruszyć teraz wszystkimi palcami i nadgarstkiem, proszę. — Tobio posłusznie zrobił to, co nakazała fizjoterapeutka. Wyszło perfekcyjnie. — Świetnie, Kageyama! Minęło dwa tygodnie, a już twoja dłoń jest sprawna. Gratulacje! — pochwaliła go kobieta, odkładając jego przedramię na miękki materac. — Zróbmy chwilkę przerwy i zaraz zaczniemy kolejne ćwiczenia. — Otworzyła swój notes, aby w nim zanotować przebieg wizyty. Wzięła butelkę wodę, zanim podała ją czarnowłosemu, a sama wzięła drugą oraz się napiła.
— A ile-
— Oooo... Kwiaty zostały zmienione — przerwała kobieta Kageyamie, spoglądając na stolik nocny. — Jak jeszcze spałeś, ten rudy chłopak co tydzień zmieniał ci bukiet i zawsze były to właśnie białe lilie. Sama się zdziwiłam, kiedy ujrzałam raz w wazonie te zapominajki — zachichotała. — I przepraszam... wiem, że nie powinnam, lecz jest coś między wami, prawda? Czuć na kilometr, że jesteście w sobie zakochani. Ten chłopak jest taki tobie oddany — oznajmiła szczerze. — Jak byłeś nieprzytomny, on noce oraz dnie spędzał przy twoim łóżku. Ledwo co go pielęgniarki odciągały.
— Nie chcę o tym rozmawiać — mruknął Tobio. Nadal nie zrozumiał swoich uczuć, myśli i potrzeb wobec Shouyou, jak i całej relacji między nimi.
— Dobrze, w porządku. — Fizjoterapeutka powróciła do swojej podstawy profesjonalisty. — Dzisiaj już skończyliśmy z twoją ręką, ale wykonamy jeszcze kilka ćwiczeń na nogi. Od jutra najmocniej skupimy się na przedramieniu. Trochę martwię się barkiem, bo nim nie drgnąłeś prawie od początku — przyznała. — Ale spokojnie, Kageyama! Zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyś powrócił jak najszybciej do siatkówki. — Mimo braku rozmowności czarnowłosego, kiedyś wspomniał, że gra w szkolnej drużynie siatkarskiej. Nawet okazało się, że kobieta zna Karasuno oraz jej młodszy brat ukończył tę szkołę.
— A... Ile jeszcze to potrwa? — zapytał delikatnie Tobio.
— Wszystko zależne jest od naszej wspólnej pracy. Nie chcę ciebie straszyć, ale czuję, że jeszcze dwa miesiące albo nawet i cztery — odpowiedziała, a później zaczęli kolejne ćwiczenia.
Po półgodzinnej sesji kobieta powoli pakowała swoje przyrządy pomocnice do torby i wychodząc, natknęła się na Hinatę, który akurat przyszedł. Jakie było zdziwienie fizjoterapeutki oraz Kageyamy, kiedy zobaczyli wielkiego, ciemnego siniaka na twarzy rudowłosego.
— Chłopcze, a tobie co się stało? Chodź za mną. Posmaruję ci go maścią oraz przyłożymy zimny okład. — Bez pytania pociągła Hinatę za sobą, zostawiając osłupionego i samotnego Kageyamę w sali.
***
Shouyou siedział na krześle w szpitalnym korytarzu, a kobieta nakładała mu na siniaka preparat. Fioletowe stłuczenie pokrywało prawie całą prawą twarz Hinaty. W dodatku, nos był jeszcze zaczerwieniony i prawdopobnie leciała z niego przedtem krew po wypadku.
— Jakim cudem mogłeś dostać tak mocno piłką? Na pewno nie masz żadnego złamania? Nic ciebie nie boli? — Fizjoteraupetka zamartwiała się mocno o rudowłosego. Powodem jej zachowania było to, że wychowała się samotnie ze swoim młodszym bratem, którego musiała pilnować. Miała rozwinięty silny instynkt opiekuńczy. Widząc, że do Tobio przychodzi jedynie Hinata, czuła się zobowiązana o tę dwójkę zadbać. Nie rozumiała również, dlaczego nadal ojciec Kageyamy nie przyszedł go odwiedzić. Przecież w dzień obudzenia syna, przyjechał i rozmawiał z jego lekarzem prowadzącym. Nawet często siedział przy łóżku czarnowłosego, gdy chłopak był nadal nieprzytomny.
— A jak jest z ręką Tobio? — dopytywał się Shouyou.
— Na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Potrafi już poruszać normalnie dłonią, ale jeszcze dużo pracy przed nami. Niestety, ale nadal nie ma stuprocentowej pewności, że odzyska pełną sprawność.
Hinata zagryzł wargę i wbił wzrok w podłogę. Wiedział, że taka będzie odpowiedź, ale liczył na lepszą wiadomość. Bał się, że jego chłopak już nigdy nie wróci na boisku. Nie potrafił sobie wyobrazić, jakie emocje targały Kageyame. Przecież oprócz problemu z ręką, zmagał się ze swoją amnezją.
***
Rudowłosy chłopak obolały leżał na szpitalnym łóżku, nawet nie mając siły, aby się podnieść. Wyszło na to, że Shouyou miał nadwyrężony kark, skręcony nadgarstek, złamany nos i wiele stłuczeń na całym ciele. Szczególnie martwił się o swoją twarzą pokrytą w ranach oraz siniakach. Co mógł pomyśleć o nim jego chłopak? Często, może i trochę niemile, a zarazem obraźliwie, ale słyszał od ukochanego komplementy. Teraz Tobio na pewno nie mógłby patrzeć się na te zmaltretowane, małe ciało.
Usłyszał huk drzwi, które oznaczały wejście kogoś do sali. Ujrzał właśnie osobę, która zajmowała jego myśli. Cała twarz była w grymasie, ale w oczach można zauważyć zmartwienie oraz kilka łez. Kageyama miał całe roztrzepane włosy, wygniecioną koszulkę oraz spodnie ubrane na lewą stronę. Prawdopodobnie tak, jak spał, wyszedł z domu. Gdyby Hinata miałby jeszcze miał trochę siły, zaśmiałby się z niechlujstwa młodszego.
— Mamo... Prosiłem, abyś nie dzwoniła do Kageyamy — wypowiedział z ledwością te słowa, zanim zerknął na swoją rodzicielkę.
Dopiero teraz Tobio spostrzegł rudowłosą kobietę opierającą o ścianie i trzęsącą się ze strachu. Zrobił delikatny ukłon, ale później wrócił do swojej groźnej postawy. Zbliżył się do łóżka Shouyou.
— Jakie nie dzwonić, Hinata! — krzyknął wkurzony czarnowłosy. — Zabiję tego skurwysyna, który to tobie zrobił — odparł ze szczerą nienawiścią.
Hinata przegryzł język, kiedy usłyszał przekleństwo z ust swojego ukochanego. To nie tak, że miał z tym problem, ale jednak jego matka stała obok, więc nie wypadało. Nawet nie zauważył, kiedy kobieta zmieniła swoje położenie i delikatnie położyła lewą dłoń na barku Kageyamy. Czarnowłosy na ten znak obrócił się do niej.
— Shouyou, wiem, co mówiłeś, ale uważałam, że Tobio powinien zostać powiadomiony — zwróciła się do rudowłosego. — Zostawiam teraz mojego syna tobie. Muszę wyjść, aby jeszcze porozmawiać z policjantami. Nie martw się... Ten potwór jest już skończony. — Podeszła do łóżka Hinaty i żegnając, pocałowała go w czoło. Chłopak zrobił niesmaczną minę przez ten akt czułości.
Po wyjściu kobiety Kageyama od razu zrzucił się na swojego chłopaka, aby zamknąć go w silnym ucisku. Shouyou z powodu nagłego ruchu, głośno syknął z bólu. Czarnowłosy po dostaniu telefonu pobiegł do szpitala, zostawiając wszystko. Nie był nawet pewny, czy zamknął drzwi na klucz. Jednak najważniejszy w obecnej chwili był jego ukochany. Nie potrafił nawet wyobrazić, że dzisiejszego wieczora Hinata mógł stracić życie.
— Wszystko w porządku, Shouyou? — szepnął cicho w ucho poszkodowane. — Kurwa, na pewno nie jest dobrze... — sapnął, a z jego gardła wydobyło się ciche łkanie. — Powinienem szybciej zainterweniować. Zapobiegłbym tego — warknął, zanim z oczu zaczęły lecieć łzy.
Hinata wyszedł z uścisku swojego chłopaka i złapał go za rękę. Pogłaskał ją, aby się uspokoił.
— To nie jest twoja wina, kochanie. Nikt nie mógłby przewidzieć tej sytuacji — rzekł pocieszająco. Wiedział, że Kageyama weźmie całą winę na siebie. Nawet, jeśli wie, że niczego złego nie robił.
— Mówił coś do ciebie... — zaczął delikatnie— ... kiedy to robił? — Tobio wiedział, że to nie jest pytanie na miejscu, ale myślał szczególnie o tym, że Hinata wszystkie obraźliwe komentarze weźmie do serce oraz zacznie się tym przejmować.
— Ciągle powtarzał, że nie jestem jego synem, a tylko pierdolonym pedałem, który daje dupy na lewo i prawo. Bezustannie nawiązywał do tematów łóżkowych. Było to obrzydliwe... Przecież my, Tobio, ze sobą jeszcze nawet nie spaliśmy, cholera — jęknął, chowając twarz w zagłębieniu szyi wyższego chłopaka. Poczuł jedną dłoń czarnowłosego na plecach, a drugą na swojej głowie. Shouyou nie chciał znowu do tych wspomnień wracać. Niestety, ale okropne słowa nadal odbijały się w głowie. — Krzyczał, że nie powinienem istnieć i że mnie zabije. Kiedy mnie zrzucił ze schodów, widziałem, jak szedł do mnie z nożem. Jakby nie wtargnięcie policji, to- — próbował dokończyć, ale się załamał.
Kageyama uspokajająco głaskał plecy swojego ukochanego, słuchając chłopaka. Musiał się na tym skupić, ponieważ głos rudowłosego tłumiły łzy. Cieszył się, że Natsu zachowała silną krew i schowała się w szafie z telefonem, gdzie zadzwoniła na policje. Czarnowłosy nie mógł nawet wyobrazić, co by się stało, gdyby jej tam nie było.
— Shouyou, spokój. Jest po wszystkim — powiedział troskliwie.
— Tobio... — zaczął cicho Hinata, podnosząc głowę, aby popatrzyć się na młodszego chłopaka. — Ja wiem, że on jest aresztowany i jest na komisariacie, ale nadal się bardzo boję. Mógłbyś zostać ze mną dzisiejszej noc? — zapytał wstydliwie
— Oczywiście, słońce. — Kageyama w celu potwierdzenia złożył czule pocałunek na ustach Hinaty, a ten nieśmiało go odwzajemnił. Po krótkiej pieszczocie wstał, aby usiąść na krześle. Jednak plan pokrzyżował mu rudowłosy, łapiąc go ręką.
— Na łóżku. Śpij ze mną na łóżku. Zmieścimy się na nim oboje.
— Nie jestem tego pewny, ale... — Rozgrywający wątpliwie spojrzał się materac, ale nie potrafił odmówić swojemu ukochanemu. Delikatnie przesunął rudowłosego na kraniec, nie chcąc sprawiać mu bólu. Sam ściągnął swoje buty, a raczej klapki, które na szybko ubrał przed wyjściem. Położył się na łóżku i przybliżył się do leżącego chłopaka, żeby mocno go objąć. Kageyama nie marzył, aby w nocy Hinata spadł oraz nabił sobie kolejnych siniaków.
— Cieszę się, że jesteś przy mnie — powiedział cicho Shouyou, wtulając się łapczywie w klatkę piersiową Tobio. Czuł ogarniające go ciepło i momentalnie zasnąć. Wiedział, że jest już bezpieczny.
Czarnowłosy natomiast nie mógł jeszcze przez dłuższy czas tego samego zrobić. Patrzył się tępo w okno, które miał przed sobą. Uradował się, kiedy wyczuł spokojny oddech swojego chłopaka w okolicy szyi. Bał się, że z nadmiaru emocji Hinata nie mógłby zasnąć. Należało mu się po dzisiejszym dniu. Tobio nadal był na siebie zły, że nie potrafił w żaden sposób zapobiec cierpieniu rudowłosego.
— Następnym razem ciebie ochronię, Shouyou — wyszeptał, zanim zamknął oczy.
***
Hinata nacisnął jedną ręką klamkę, a drugą trzymał okład na swojej twarzy. Kiedy wszedł do sali, Kageyama na dźwięk otwieranych drzwi, gwałtownie odwrócił się w tę stronę. Rudowłosy zdążył jedynie domknąć wejście, gdy rozgrywający stanął z łóżka i z trudem podbiegł do swojego ukochanego. Mocno objął go lewą ręką, a w wyniku całej tej sytuacji, chłopcy wylądowali na podłodze, a zimny okład również.
Shouyou siedział na kolanach młodszego, a Tobio nadal trzymał swoją dłoń na jego plecach, jakby bał się, że rudowłosy mógłby zniknąć. Hinata był trochę zdezorientowany zachowaniem Kageyamy do momentu, jak ten nie zadał pytania, chuchając mu w centralnie w ucho.
— Shouyou, wszystko dobrze? To nie był twój ojciec, prawda?
Niższy był zszokowany. Wyrwał się i popatrzył się na swojego chłopaka. Dopiero teraz zobaczył, że oczy Tobio były zmartwione, a w kącikach napływały łzy. Dotknął jego policzka, żeby zetrzeć kilka kropli.
— Przypomniałeś sobie?
— Tylko jak wylądowałeś w szpitali — powiedział i poleciały nowe łzy, a usta ze strachu drżały.
Shouyou bardzo nie chciał powracać do wydarzeń przed roku. Nadal zdarzały mu się koszmary z tamtego dnia, ale powoli już odchodziły w niepamięć. Niestety, lecz wiedział, że skoro Tobio miał amnezję, musieli zmierzyć się ponownie z przeszłością. Przecież czarnowłosy wszystko przeżywa i odczuwa po raz kolejny.
— Nie musisz się niczym martwić, dostałem tylko piłką na treningu. Przecież wiesz, że ja w większości przypadków przyjmuję twarz — próbował się zaśmiać.
Oddech Kageyamy się unormował i powoli przestawał panikować. Podniósł sprawną rękę, żeby pogłaskać nią wielkiego siniaka na twarzy Shouyou. Po chwili się zbliżył do niego, zanim zaczął kłaść pocałunki na całej twarzy. Leniwie, a wręcz flegmatyczne wodził ciepłymi ustami po skórze Hinaty, nie zapominając ani o jednym miejscu. Natomiast Shouyou się zaczerwienił, ponieważ ten dotyk go rozpalał. Słyszał dudnienie swojego serca w uszach. Nadal siedząc na udach chłopaka, wplątał dłoń w jego czarne, miękkie włosy, zawijając przydługie kosmyki wokół swoich palców. Drugą natomiast masował uspokajająco jego plecy.
Tobio oderwał usta od cery ukochanego, a Hinata zatopił się w granatowych tęczówkach. Tak tęsknił za jego oczami. Za tym wzrokiem, które zawsze ukazywały prawdziwe oblicze Kageyamy. Nie tą wieczną suchą obojętność, ale czułość i troskliwość. Shouyou kochał Tobio, a na jego odwzajemnioną miłość poczeka nawet wieczność. Dotknął opuszkami palców warg czarnowłosego i powoli przejechał po nich. Zapragnął go pocałować, ale bał się jak zareaguje jego chłopak. Przecież nie wie, co Tobio myśli aktualnie o nim.
Kageyama przeszedł dreszcz. Mial ochotę znów posmakować rudowłosego, ale nie planował go znowu zwodzić. Z trudnością powstrzymał pragnienie i jedynie musnął jego policzek. Jednak to nie wystarczyło i nie spiesząc się, zaczął przesuwać się w stronę ust Hinaty, aby po chwili połączyć swoje wargi z jego. Trwali w powolnym pocałunku, wzajemnie się pieszcząc. Starszy chłopak ucieszył się w duchu, bo takie gesty dawały mu ponowną nadzieje, że mogą być razem i szczęśliwy. Wiedział, że nie może się poddać w tym związku. Nie straci swojego ukochanego.
Czarnowłosy lekko oderwał się od ust Shouyou i zgarnął kilka rudych kosmyków, które były przylepione do skóry. Oparł swoje czoło o jego, a ich nosy zaczęły się stykać.
— Następnym razem ochronię ciebie też przed piłką.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top