II / Ale zacznij się schylać, bo jestem niski
Kageyama od tygodnia jest w śpiączce i nie zapowiada się jeszcze na pobudkę.
Shouyou cztery dni temu został wypisany ze szpitala, ale codziennie przychodził do czarnowłosego. Kiedy przebywał jeszcze na oddziale, towarzyszył Tobio dwadzieścia cztery godziny na dobę. Pielęgniarki prosiły, aby chociaż spał u siebie w pokoju, a nie siedząc w sali sto dziewięć. Niestety, ale kobietom nie udało się przemówić Hinacie, który ciągle tkwił przy łóżku ukochanego. Po wyjściu ze szpitala dostał zwolnienie szkolne do końca tygodnia i gdyby nie jego matka, nadal spędzałby cały czas przy chłopaku.
Dla Hinaty Shouyou całym życiem była siatkówka i drużyna, ale zastąpił je miłością do Kageyamy Tobio. Kiedyś nawet nie pomyślałby, że coś może rozerwać jego silną więź z danym sportem, a tym bardziej uczucia do innej osoby.
Od wypadku nie kontaktował się ani razu ze swoją drużyną, co jednak nie było odpowiedzialne. Po odejściu klas trzecich i drugich, Kageyama stał się kapitanem zespołu, a Hinata często wspierał go w obowiązkach. Miał tylko nadzieję, że Yūta – drugoroczny, który grał na pozycji odbierającego i był niepisanym zastępcą kapitana, potrafił ogarnąć aktualny stan członków drużyny. W dodatku towarzyszyła mu Yachi i nową menadżerkę, więc powinny mu pomagać...
A Kageyama leżał niewinny na łóżku przy wielu urządzeniach monitujących jego funkcje życiowe i wydawały nieprzyjemne dźwięki. Hinata na początku nie potrafił wytrzymać tych odgłosów, ale po kilkudziesięciu godzinach spędzonych w sali, się przyzwyczaił. Czarnowłosy, który zawsze chodził ze skwaszoną miną, teraz spał spokojnie i oddychał miarowo w masce tlenowej. Nikt nie powiedziałby, że ten bezbronny chłopak miał okropny, a zarazem uroczy charakter. Shouyou nie przeszkadzały jego humorki. Kochał je tak samo, jak całego swojego chłopaka. Dla rudowłosego Tobio był bez skazy oraz idealny w każdym calu.
Hinacie pojawił się uśmiech na twarzy na myśl o początkach ich związku.
***
Pod koniec treningu w pokoju klubowym przebywali jedynie już Hinata i Kageyamą. Stali kilka metrów od siebie z wzrokiem wbitym w podłogę. Cisza między nimi trwała dobre kilka minut, ale żaden nie potrafił się pierwszy odezwać.
— Kageyama-senpai? Ennoshita-senpai poprosił, abym przekazał wam klucz. Zamknijcie pokój, kiedy się przebierzecie — zawiadomił ich Yūta, wchodząc do pomieszczenia. Blondyn delikatnie podszedł do najbliższej ławki i odłożył na niej przedmiot. Planował jak najszybciej uciec od tej ciężkiej atmosfery w pokoju klubowym. Niestety, ale przez przeciąg w trakcie wychodzenia, mocno trzasnął drzwiami. Szybko skierował się do domu w obawie przed swoimi kolegami z drużyny.
Dźwięk huknięcia zadziałał na Hinatę i Kageyamę jak kubeł zimnej wody. Rudowłosy pierwszy zdecydował przerwać ciszę.
— Uważam, że powinniśmy sobie wszystko wyjaśnić. Przez naszą kłótnię stwarzamy problemy w zespole, a cała drużyna jest w rozsypce. — Zacisnął usta w cienką linię. — To koniec, Kageyama. Bądźmy jedynie kolegami z drużyny. Zapomnijmy o tym wszystkim, co między nami zaszło — powiedział ostatnie zdanie z pękającym sercem. Hinata nadal nie miał odwagi spojrzeć na chłopaka.
— Głupoty pieprzysz — odezwał się zdenerwowanym głosem Tobio. Hinata rozszerzył oczy i nieśmiało podniósł głowę w stronę rozgrywajacego. Kageyamy twarz cała się zaczerwieniła, a oddech stał się płytki. — Lubię cię... Shouyou.
— P-przecież nakrzyczałeś na mnie. Powiedziałeś, że- — W oczach rudowłosego zbierały się łzy, które z trudem próbował powstrzymywać. Nadal pamiętał, jak niebieskooki go zranił.
— Gówno, a nie.. — przeszkodził Kageyama. — Ja wiem, że mocno zjebałem. Nie chciałem wypowiedzieć tych wszystkich chujowych słów. To zaszło za daleko, a ja nie potrafiłem się przyznać do swoich uczuć i ukryłem je za złością. — Tobio zmniejszył odległość między nimi. Z lekkością ujął prawą dłoń rudowłosego ręką, aby zacząć ją subtelnie głaskać po grzbiecie. — Przepraszam, jestem idiotą. Wybacz mi, proszę. Naprawdę mi na tobie zależy, Shouyou — wyznał wyraźnie siatkarz, utrzymując kontakt wzrokowy z chłopakiem. Odrobinę poczuł panikę, gdy dostrzegł kilka łez przy oczach niższego. — Hinata, czy ty płaczesz? Ja-
Niższy chłopak wyrwał ręce i zarzucił je na szyję Kageyamy. Przybliżył swoją twarz do jego, a ciepły ciepły oddech na policzkach.
— Zamknij się, Bakageyama. To są łzy szczęścia — przerwał, zanim wyrwał dłonie i zarzucił je na szyję czarnowłosego. Przybliżył twarz do Tobio, a ciepły oddech pojawił się na policzkach. Shouyou rozszerzył swój piękny uśmiech do granic możliwości, a następnie złączył usta z wyższym chłopakiem.
Ten pocałunek całkowicie nie przypominał ostatniego, który zdarzył się miesiąc temu. Poprzedni był delikatny i niechlujny, a teraz czuć nutę finezji oraz staranność. Początkowo Hinata poruszał wargami, ale w późniejszym czasie czarnowłosy przejmował kontrolę. Ręce Tobia zawędrowały na biodra niższego, więc oboje zostali uwięzieni w silnym uścisku. Z każdą sekundą ich namiętność się zwiększała.
W odróżnieniu od poprzedniego pocałunku, który był składany nieumiejętnie, a ich wargi nie pasowały do siebie, ten był idealny w każdym calu. Jakby ich usta zostały stworzone specjalnie dla drugiej osoby. Rudowłosy poczuł język na swoich wargach proszące o wejście, a to oczywiście nastąpiło. Pieszczota stawała się zachłanniejsza, a ich języki łączyli się w zwinniejszy i bardziej kunsztowny taniec.
— Hinata, debilu, oddychaj! — krzyknął Kageyama, odsuwając się od chłopaka, ponieważ zauważył, że rudowłosemu zaczynało brakować powietrza. Nadal stali przytuleni do siebie, a niższy chłopak bardzo ciężko łapał oddech. Shouyou był cały zaczerwieniony. Na policzkach powstały ślady po zaschniętych łzach, a jego wargi zalśniły się od śliny. Kageyama nawet nie potrafił opisać, jak kusząco w tym momencie wyglądał jego ukochany.
— Przepraszam, ale z tych wszystkich emocji zapomniałem, jak się oddycha — wytłumaczył rozbawiony Hinata.
— Głupek — parsknął śmiechem Kageyama, kiedy wywrócił oczami oraz podniósł kąciki ust do góry.
— WOOAH! TY POTRAFISZ SIĘ UŚMIECHAĆ, A NAWET ŚMIAĆ! — krzyknął ze świecącymi się oczami rudowłosy.
— Oczywiście, że umiem, idioto — powiedział, zanim klepnął lekko w głowę Shouyou.
— Nie przesadzaj. — Zachichotał Hinata i przybliżył się do następnego pocałunku.
— Nie, nie, nie. Na początku naucz się oddychać. Nie chciałbym, abyś udusił się w trakcie całowania — odezwał się Kageyama, odchodząc od Shouyou oraz kierując się po swoją torbę i klucz do zamknięcia pokoju. — Już późno, więc wracajmy do domu... I tak za dużo jak na dzisiaj — dodał na końcu Tobio z ukrytym uśmieszkiem.
Rudowłosy próbował przetrawić wypowiedziane słowa, a po kilku sekundach podbiegł do czarnowłosego. Skoczył na jego plecy i dokładnie otulił je swoimi ramiona.
— Będzie kolejny raz? — zapytał, przytłumiając trochę słowa, ponieważ schował twarz w szyi młodszego.
Tobio prychnął.
— Oczywiście, przecież teraz jesteśmy razem? — zapytał niepewnie Kageyama, gdy dotknął swoimi dłońmi rąk Hinaty, które spoczywały na jego klatce piersiowej.
Shouyou pocałował w kark czarnowłosego . Zeskoczył z jego pleców, każąc obrócić mu się do siebie.
— Tak, jesteś moim chłopakiem, Bakageyama. Teraz ode mnie się nie uwolnisz — wypowiedział radośnie. — Też ciebie lubię, Tobio. — Stanął na palcach, ale nadal nie potrafił dosięgnąć do ust ukochanego, więc pewnie złapał za ramiona rozgrywające i szybko go cmoknął. — Ale zacznij się schylać, bo jestem niski.
***
Trzy kolejne tygodnie... To już daje razem miesiąc po wypadku i zapadnięciu Kageyamy w śpiączkę. Hinata powoli popadał w rutynę. Każdy dzień zaczynał się od porannych ćwiczeń, następnie lekcje oraz kolejny trening. Po zakończeniu zajęć pędził do szpitala, aby siedzieć przy łóżku Tobio do momentu, aż pielęgniarki nie wyproszą go z sali.
Dzisiejszy trening się przedłużył, przez co Hinata spieszył się do pokoju sto dziewięć. Po drodze musiał jeszcze kupić bukiet dla Kageyamy, ponieważ ostatni, niestety, zwiędnął. Rudowłosy był trochę zdenerwowany, ponieważ w kwiaciarni, do której zawsze przychodzi, wykupili białe lilie – ulubione kwiaty czarnowłosego. Natomiast sprzedawczyni zaproponowała mu niezapominajki.
Z myślą o zastałej sytuacji, nie zauważył, że wpadł w kogoś, kto okazał się starym znajomym z drużyny.
— Shouyou, cieszę się, że ciebie widzę! Byłem właśnie zajrzeć do Kageyamy — przywitał się pierwszy jego przyjaciel.
— Noya-senpai, m-miło, że jesteś — powiedział niemrawo Hinata.
Yuu zmarszczył brwi. Spostrzegł, że najbardziej energiczny chłopak z drużyny, teraz ledwo się trzymał na nogach. Jego młodzieńcy blask, którym bezustannie raził, zniknął.
— Okropnie wyglądasz, Shouyou... Nie chciałbyś gdzieś usiądź i odpocząć? — zaoferował zmartwiony Nishinoya.
Hinata przytaknął i skierowali się do parku szpitalnego, gdzie zajęli miejsce na pobliskiej ławce. Rudowłosy ufał swojemu przyjacielowi, ponieważ w przeszłości wiele mu pomógł, mn.in. w związku z Kageyamą. Poczuł, że w końcu może komuś powiedzieć o swoim ciężarze, który go przygniatał każdego dnia.
— Noya-senpai, mnie to wszystko już przytłacza. Codziennie budzę się z myślą, że to moja wina. Jakbym był bardziej uważny, nic by się nie stało — łkał. — Jego ręka jest w okropnym stanie. Możliwe, że już nigdy nie zagra przeze mnie... Powinien już się obudzić, aby zacząć fizjoterapię, bo wtedy jest minimalna szansa na powrót do zdrowia. Wszystko się zjebało. Minął już cholerny miesiąc, a każdy kolejny dzień zmniejsza prawdopodobieństwo na odzyskanie przytomności — płakał Hinata. On już wiedział, że Tobio nigdy się nie obudzi. Widział na własne oczy wypadek.
Rudowłosy poczuł oplatające go silne ramiona. Zdziwił się tym aktem, ale odwzajemnił uścisk swojego przyjaciela.
— Shouyou, gdzie jest twój optymizm? Nie możesz tracić nadziei. Kageyama jest silny i na pewno się obudzi. Ja rozumiem, że jesteś zmęczony. — Odchylił się trochę od chłopaka, zanim złapał ręką jego brodę i wytarł łzy z policzka. — Płacz, nie powstrzymuj się. Daj upust swoim emocjom. Płacz, Shouyou...
Momentalnie z oczu Hinaty zaczął lecieć wodospad łez.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top