1. Gdzieś już widziałem tę piękną twarzyczkę
Zacznę od ważnej kwestii jaką jest przeskok w czasie pomiędzy pierwszą a drugą częścią. Ashley wyjechała końcem grudnia, tuż przed Nowym Rokiem, w ostatniej klasie liceum. Teraz mamy mniej, więcej połowę sierpnia, ale rok później. Nie wiem, jak Wam to wytłumaczyć, dlatego powiem, że CZAS JAKI MINĄŁ POMIĘDZY KD A PMJR TO DOKŁADNIE 20 MIESIĘCY.
***
Założyłam instagrama!
dusiawtp
Osoby, które mnie tam obserwują już wczoraj wiedziały, że dziś pojawi się rozdział, dlatego serdecznie zapraszam, bo to tam od teraz będzie działo się więcej. Spoilery, cytaty, piosenki, pytania, informacje... Wszystko w pierwszej kolejności będzie tam!
***
Kroczyłam przed siebie pewnym krokiem z wysoko uniesioną głową. Moje wysokie, czarne szpilki rytmicznie odbijały się od popękanego chodnika. Mocno zaciskałam palce na uchwycie od czarnej, materiałowej walizki, która niemal pękała w szwach, a którą z trudem ciągnęłam za sobą, będąc w szoku, że kauczukowe kółka jeszcze wytrzymują pod takim ciężarem. Wolną ręką odpięłam guziki swojej jednorzędowej czarnej marynarki w delikatną, białą kratkę. Decydując się na jej ubiór kompletnie zapomniałam, że o tej porze jest tutaj tak gorąco. Przystanęłam w miejscu, zdejmując ze swojego nosa czarne okulary przeciwsłoneczne, które następnie włożyłam w rozpuszczone włosy. Rozejrzałam się dookoła, poszukując wzrokiem miejsca postoju taksówek. Z całych sił starałam się, aby moja postawa emanowała pewnością siebie, choć serce wybijało nienaturalny rytm. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, gdy udało mi się zauważyć wolną taksówkę, do której od razu ruszyłam.
Czasami jednak coś może pójść po mojej myśli.
Zajęłam miejsce z tyłu, gdy starszy kierowca taksówki pakował moją ciężką walizkę do bagażnika. Podałam mężczyźnie adres pod który miał mnie zawieźć, a następnie oparłam głowę o zimną szybę samochodu. Spojrzałam na telefon, który dosłownie sekundę wcześniej wydobyłam ze swojej niewielkiej torebki. Widząc wszystkie nieodebrane połączenia, a także wiadomości, których była cała masa, zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Zniknęły one jednak tak szybko, jak się pojawiły. Telefon zaczął ponownie wibrować, a na ekranie pojawił się dobrze znany mi numer. Uśmiechnęłam się kpiąco pod nosem, a następnie dłużej przytrzymałam jeden przycisk z boku telefonu, by po chwili móc spoglądać w czarny ekran.
Wreszcie zrobiłam coś po swojemu.
Wyłączony telefon schowałam do torebki, a następnie całą swoją uwagę skupiłam na mijanych ulicach. Tak dziwnie znajomych, a jednocześnie całkowicie nieznanych. Wewnątrz mnie zaczęło kiełkować się uczucie, którego nie czułam od dawna. Strach sprawiał, że żołądek wiązał się w supeł, a ręce drżały mi nienaturalnie. Wystukiwałam stopą rytm piosenki, aby choć trochę się uspokoić. Bałam się. Cholernie mocno się bałam. Podjęłam decyzję. Całkowicie spontaniczną i tak bardzo nieprzemyślaną, że miałam ochotę zawrócić. Chciałam wrócić na lotnisko, kupić bilet do Europy, aby następnie ponownie stanąć przed obiektywem. Przez głowę przelatywały mi najróżniejsze myśli. I choć w środku niemal dygotałam ze strachu to na zewnątrz nadal pozostawałam taka sama- beznamiętna. Zacisnęłam dłonie w pięści, a następnie wbiłam swoje długie, pomalowane na czarno paznokcie w wewnętrzną część mojej dłoni, sprawiając sobie tym niemały ból.
Ale ból był dobry.
Samochód wjechał na bogate osiedle, które tak dobrze znałam. Doskonale pamiętałam te wszystkie domy. Wiedziałam, gdzie mieszka ta starsza pani, która zawsze wsadzała nos w nieswoje sprawy, a której niejednokrotnie robiliśmy psikusy. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy minęliśmy biały domek mojej byłej nauczycielki matematyki, której szczerze nienawidziłam. Jeszcze szerzej uśmiechnęłam się, gdy samochód zatrzymał się pod sporym, białym domem z ogromnym podjazdem, na którym obecnie stał drogi samochód. Otworzyłam drzwi, aby następnie stanąć na szarym chodniku. Zapłaciłam kierowcy i podziękowałam, gdy podał mi moją walizkę. Stałam na podjeździe tak niesamowicie znajomego domu. Domu, za którym tak bardzo tęskniłam. Wzięłam głęboki oddech, a następnie ze świstem wypuściłam powietrze, które przez chwilę wstrzymałam. Postawiłam pierwszy krok, a moje szpilki odbijały się od idealnie ułożonej kostki brukowej. Z niemałym trudem wciągnęłam walizkę po kilku drewnianych schodach, prowadzących na werandę. Przeczesałam włosy u nasady, a następnie wyciągnęłam drżącą dłoń i nacisnęłam dzwonek do drzwi. I to był moment. Drzwi otworzyły się na oścież, a w progu stała elegancka kobieta, której bujne, brązowe loki spięte były w wysokiego kucyka. Ubrana była w elegancki, granatowy garnitur, który podkreślał jej kobiece kształy, a spod którego wystawała biała, zwiewna koszula z dekoltem wyciętym w serek. Przeniosłam spojrzenie na jej twarz, na której gościł idealnie wykonany makijaż, a na koniec spojrzenie ulokowałam w jej ciemnych oczach, w których lśniły wesołe iskierki.
-Ashley... - wyszeptała, a w jej oczach zaświeciły łzy. Uśmiechnęłam się delikatnie, a następnie dałam porwać się w uścisk swojej rodzicielce. Objęłam jej drobne ciało, gdy ona wolną dłonią gładziła delikatnie moje plecy, okryte czarną marynarką- Tak się cieszę, że cię widzę, córeczko.- odsunęłam się delikatnie od kobiety, gdy ta wciąż patrzyła na mnie ze łzami w oczach. Chwyciłam walizkę, by po chwili zamknąć za sobą drewniane drzwi. Westchnęłam z ulgą, gdy pozbyłam się ze swoich stóp niebotycznie wysokich szpilek, które choć wyglądały obłędnie to były cholernie niewygodne, zwłaszcza w kilkunastogodzinnej podróży.
-Cam, zobacz kto nas odwiedził!- krzyknęła, wchodząc w głąb domu, a ja podążałam tuż za nią. Ciche przekleństwo taty mogłam usłyszeć już z kuchni. Zaśmiałam się lekko, gdy mama wywróciła oczami, a następnie usiadła naprzeciw mnie. Tata wszedł do kuchni widocznie zaspany. Biała, idealnie opinająca jego umięśniony tors koszula była pognieciona i wyciągnięta z eleganckich, szarych spodni, dwa pierwsze guziki były rozpięte, a krawat poluzowany. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, gdy on przecierał zaspane oczy i ziewał. Po chwili jednak jego rozespany wzrok spoczął na mnie, a szok ogarnął jego ciało.
-Cześć tato- powiedziałam, a dosłownie po kilku sekundach ramiona taty oplotły mnie niczym bluszcz. Z ufnością wtuliłam się z jego tors.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem, skarbie- wyszeptał, a następnie złożył na moim czole delikatny pocałunek.
I naprawdę czułam się niesamowicie dobrze, gdy resztę dnia spędziłam siedząc obok rodziców na cholernie niewygodnej kanapie w salonie, oglądając beznadziejne reality show w telewizji i po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy zajadając się kaloryczną, ale za to pyszną pizzą. Śmiałam się w głos za każdym razem, gdy tata komentował zachowanie prowadzącego, a mama wyklinała nasz wybór pizzy mówiąc, że nie wiemy co dobre.
***
Uchyliłam delikatnie powieki, gdy słońce dostało się do mojego pokoju przez odsłonięte okno. Przeklnęłam w myślach, że zapomniałam zasłonić je wczoraj wieczorem. Podniosłam się do siadu i przetarłam twarz dłońmi, gdyż obraz lekko rozmazywał mi się przed oczami. Wzdrygnęłam się, gdy zimne powietrze zaatakowało moje rozgrzane ciało. Westchnęłam głośno, a następnie zeszłam z wygodnego łóżka i schyliłam się do otwartej walizki, w której panował bałagan. Wyciągnęłam z niego czystą bieliznę, a także cienkie, czarne leginsy i krótką, dopasowaną bluzkę na długi rękaw do kompletu. Byłam sama w domu, gdyż rodzice byli w pracy, a jak się wczoraj dowiedziałam, bracia wyjechali już do college'ów. Zrzuciłam z siebie workowate, szare dresy ze ściągaczami, a także białą bokserkę, które służyły mi za piżamę. Przebrałam się w wyjęte ubrania, a następnie z szafki nocnej zgarnęłam gumkę do włosów i szczotkę. Oparłam się biodrem o komodę i zaczęłam rozczesywać swoje skołtunione po nocy włosy, które w obecnej chwili sięgały za łopatki. Związałam je w wysokiego kucyka, a następnie wydostałam z walizki buty do biegania. Przykucnęłam, aby je założyć, a gdy się prostowałam mój wzrok padł na okno, które znajdowało się dosłownie na wprost mojego. Zasłonięte było teraz grafitowymi zasłonami, ale i tak dobrze pamiętałam, że było to okno do jego pokoju. Zamknęłam na chwilę oczy, aby wyrzucić z głowy obrazy, które zaczęły się w niej pojawiać.
Przeszłość była moim największym wrogiem, a jej demony ścigały mnie bez ustanku. Wspomnienia mnie zabijały. I doskonale wiedziałam, że jeśli przepadnę to tym razem nic nie będzie w stanie mnie wydostać z tego dołu bez dna. Pochłonęłaby mnie ciemność, z której nie było drogi ucieczki.
Otworzyłam oczy, a następnie wypuściłam ustami powietrze, które wstrzymałam na kilka chwil. Zanim opuściłam pokój spojrzałam jeszcze na swój telefon, który leżał na szafce nocnej obok łóżka wciąż wyłączony. Przez chwilę biłam się z myślami czy przypadkiem go ze sobą nie zabrać, ale w końcu postanowiłam go zostawić. Nie chciałam jeszcze wiedzieć co dzieje się w mediach ani tym bardziej burzyć swojego chwilowo spokoju. Bo wiedziałam, że nie potrwa on długo. Decyzja, którą podjęłam była okropna w skutkach, ale cieszyłam się, że wreszcie zrobiłam coś co chciałam. Coś, co było tylko i wyłącznie moim pomysłem. Problem tkwił jednak w tym, że nie wiedziałam co ma być dalej. Zdawałam sobie sprawę również z tego, że tylko w tym domu mogłam pozostać dawną wersją siebie.
Ostatni raz westchnęłam głośno i przetarłam twarz dłońmi, by następnie wyjść z pokoju, a potem z domu. Upewniłam się czy zamknęłam dom na klucz, który schowałam pod jedną z doniczek, które stały na werandzie. Zbiegłam ze schodów, kątem oka spoglądając na dom, który znajdował się na wprost mojego. Delikatnie uśmiechnęłam się pod nosem, ale to była dosłownie sekunda, bo już po chwili na mojej twarzy zagościła dobrze mi znana maska obojętności. Rozpoczęłam biec wzdłuż chodnika cały czas patrząc przed siebie.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zrodziło się we mnie o wiele więcej obojętności. To był właśnie showbiznes, w którym tkwiłam od jakiegoś czasu. Tam nikt nie mógł być do końca sobą. Przez ostatnie miesiące kilka razy upadłam i nie potrafiłam się podnieść. Więcej niż kilka razy płakałam, nie potrafiąc przestać. Straciłam wielu ludzi, a zyskałam zaledwie kilku. Uświadomiłam sobie, że ludzie do końca świata pozostaną egoistami i chcąc przetrwać sama się nim stałam. Jeszcze bardziej zwątpiłam w międzyludzkie zaufanie. Robiłam wszystko o co prosiła mnie agencja i dużo przez to wygrałam, ale dopiero niedawno zrozumiałam, że jeszcze więcej straciłam. Stałam się silniejsza na pokaz, a słabsza, gdy zostawałam sama. Polubiłam samotność. I byłam pewna, że straciłam coś cholernie ważnego. Tylko jeszcze nie do końca wiedziałam co to było.
***
Owinęłam ciało puszystym, czarnym ręcznikiem, a następnie opuściłam zaparowaną kabinę prysznicową, zostawiając za sobą mokre ślady. Stanęłam przed dużym lustrem rozpoczynając szczotkować swoje zęby. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Na tą brunetkę, która z wyglądu wciąż przypominała dawną mnie. Potrzebowałam zmiany. Tak, zdecydowanie jej potrzebowałam. Zaczynałam kolejny rozdział w swoim życiu i nie chciałam tego robić wciąż będąc tą wersją mnie, która wykreowała agencja z moją menadżerką na samym przodzie.
I właśnie dlatego dosłownie kilka minut później byłam już ubrana w idealnie przylegającą do ciała, liliową sukienkę na krótki rękaw z prążkowanego materiału, która miała z przodu niewielki, złoty suwak sięgający do żeber, który zostawiłam rozsunięty. Idealnie opinała moją wąską talię i szerokie biodra, a także podkreślała biust i wyćwiczony na siłowni tyłek. Nałożyłam na twarz delikatny makijaż, którego zwieńczeniem były ciemnofioletowe usta. Z dokładnością wysuszyłam, a następnie wyprostowałam swoje długie włosy. Na nadgarstku zapięłam srebrny zegarek, a na stopy wsunęłam klasyczne czarne sandałki na wysokim słupku z zapięciem wokół kostki. Do niewielkiej czarnej torebki wrzuciłam jedynie portfel i gdy taksówka podjechała pod dom, zdążyłam się jeszcze jedynie popsikać ulubionymi perfumami. Zbiegłam po drewnianych schodach, a następnie wyszłam na zewnątrz. Zamknęłam drzwi, a klucze wrzuciłam do torebki, która swobodnie zwisała z mojego ramienia.
Zajęłam miejsce z tyłu i po przywitaniu się z taksówkarzem, podałam mu adres, pod który miał mnie zawieść. To była kolejna spontaniczna decyzja, którą podjęłam w ciągu ostatnich kilkunastu godzin i byłam szczerze z siebie dumna. Bo robiłam to co chciałam i na co miałam ochotę. Bez żadnego kontrolowania. Bez żadnych nakazów. Wreszcie liczyło się tylko moje zdanie.
Kilkanaście minut później wchodziłam do pierwszego, lepszego salonu fryzjerskiego jaki napotkałam na swojej drodze. Wnętrze było niewielkie, ale schludnie urządzone i nie było tutaj nikogo oprócz niewiele starszego ode mnie mężczyzny. Uśmiechnął się do mnie wesoło, gdy uniósł głowę znad papierów nad którymi właśnie siedział. Podeszłam do wysokiego biurka, za którym siedział i zanim zdążył się odezwać wytłumaczyłam mu po co tutaj jestem. Chwilę później siedziałam już na wygodnym fotelu, gdy wokół mojej szyi zawiązany miałam czarny materiał, a mężczyzna zajmował się moimi włosami w całkowitym skupieniu. Ciszę, jaka panowała przerywała jedynie piosenka, która akurat leciała w radiu.
-Przepraszam, ale czy my się nigdy wcześniej nie spotkaliśmy?- zapytał mężczyzna wciąż będąc skupionym na moich włosach- Jestem pewien, że gdzieś już widziałem tę piękną twarzyczkę- patrzyłam w lusterku jak kolejne pasma moich włosów spadają na podłogę. Zmarszczyłam brwi, gdy zastanawiałam się nad pytaniem mężczyzny.
-Jestem pewna, że nie- odpowiedziałam szczerze, choć mój głos był całkowicie obojętny. Między nami ponownie zapanowała cisza, gdy mężczyzna skupiony był na pracy, a ja natomiast uważnie obserwowałam jego poczynania patrząc w lusterko, które wisiało naprzeciw mnie.
-Już wiem skąd panią znam- parsknął cicho pod nosem, a następnie uderzył się z otwartej ręki w czoło na chwilę zaprzestając pracy- Pani to Ashley Hood, modelka. Jest pani dziewczyną tego modela, w mediach bez przerwy jest o was głośno.
Miałam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, ale zamiast tego nie zdobyłam się na żadną odpowiedź. To zabawne jak ludzie mnie postrzegają. I zawdzięczałam to jedynie agencji i mojej menadżerce, która robiła wszystko, aby tylko moja kariera nabrała rozpędu. To jest dla mnie wciąż kurewsko dziwne, że ludzie rozpoznają mnie na ulicy, że podchodzą do mnie prosząc mnie o zdjęcie. O to, że każdy mój krok śledzony jest przez dziennikarzy. To abstrakcyjne, ale jednocześnie tak bardzo prawdziwe. To moje zdjęcia widnieją na okładkach kolorowych czasopism i to wywiady ze mną można obejrzeć w telewizji. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu byłam szarą myszką, którą ludzie kojarzyli jedynie dlatego, że miała rozpoznawalną rodzinę. I nienawidziłam tego. Jednak wiem, że gdybym drugi raz miała podjąć decyzję to nie zdecydowałabym się na nic innego. Modeling był cudowny i kochałam swoją pracę całym sercem. Uwielbiałam stać przed aparatem podczas sesji, uwielbiałam przechadzać się po wybiegu, gdy wzrok wszystkich skupiony był tylko na mnie. Czułam się wtedy niesamowicie. Ta pewność siebie, którą wtedy czułam była niesamowita. Kochałam to z całego serca, choć na początku było naprawdę ciężko. Całkowicie poświęciłam się swojej pracy. Latałam z miasta do miasta, z hotelu do hotelu, z sesji na sesję. W swoim mieszkaniu w sercu Włoch bywałam rzadziej niż rzadko. Zazwyczaj tylko po to, aby zmienić zawartość swojej walizki. Życie na walizkach bywało męczące, ale sprawiało, że nie popadałam z otchłań wspomnień i tylko i wyłącznie dzięki modelingowi jeszcze jakoś funkcjonowałam.
Teraz było inaczej. Moje życie miało się diametralnie zmienić.
Bo zrozumiałam, że byłam pionkiem w grze.
***
Czułam się cholernie dziwnie, gdy taksówka zatrzymała się pod tak dobrze znanym mi niegdyś domem. Do samego końca wahałam się, czy aby na pewno dobrze postępuję. Jednak wysiadłam z pojazdu po raz kolejny tego dnia i obserwowałam jak samochód znika za zakrętem. Nie było już odwrotu. Westchnęłam głośno, a następnie spojrzałam na tak dobrze znaną mi posiadłość. Duży, nowoczesny dom prezentował się jak zwykle nienagannie. Do drzwi prowadziła ścieżka, która była wyłożona ciemną kostką brukową. Trawa była idealnie skoszona, a wszystkie kwiaty i krzewy zadbane i wyglądały wręcz oszałamiająco. Stawiałam niepewnie krok za krokiem. Moje serce się zatrzymało, gdy stanęłam przed dużymi mahoniowymi drzwiami. Zacisnęłam dłoń w pięść i uniosłam ją, by następnie kilka razy uderzyć nią w drewnianą powłokę. Poprawiłam swoje krótkie włosy, które teraz sięgały zaledwie do obojczyków i przeczesałam je odruchowo ręką tuż u nasady.
To był kiedyś twój drugi dom, Ashley. Nie masz się czym stresować.
Drzwi otworzyły się na oścież, a ja zobaczyłam osobę, którą kochałam całym sercem. Moje usta mimowolnie wygięły się w szerokim uśmiechu, gdy spoglądałam na zaskoczoną twarz niegdyś tak bliskiej mi osoby.
-Ashley?
***
Jak myślicie, kogo odwiedziła nasza Ashy? Osoba, która zgadnie będzie miała zadedykowany następny rozdział!
Proszę o opinię, bo podczas pisania tego rozdziału przynajmniej jakieś piętnaście razy miałam ochotę wyrzucić telefon przez okno, a następnie sama iść skoczyć z mostu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top