57
Pov Adriana
Z niecierpliwiona czekałam na Louisa. Wiem, że nie powinnam się tak nastawiać na to, że poznam miejsce pobytu mojego brata, ale robiłam to mimowolnie. W głębi ducha chciałam już zakończyć tą całą chorą sytuację i pragnęłam by wszystko wróciło do normy. Bym odzyskała swoją rodzinę i moje życie wyglądało tak jak przedtem.
Byłam tak pochłonięta rozmyślaniem, że zauważyłam obecność Louisa dopiero wtedy gdy usiadł naprzeciwko mnie i położył rękę na moim kolanie.
- Naucz się wreszcie zamykać drzwi na klucz, bo to nie koniecznie musiałem być ja - zaczął od połuczania mnie. Jakbym była małym dzieckiem, a już od dawna nim nie byłam.
- Nikt inny poza tobą nie ma tu nic o roboty. I powiedź mi wreszcie gdzie jest Chris, bo chciałabym jak najszybciej do niego pojechać.
- No to się ubieraj, z chęcią cię tam zawiozę - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
- Ty? - dopytałam dla pewności. Wydawało mi to się wszystko mało prawdopodobne. Normalny człowiek nie zmienia tak szybko zdania i to bez konkretnego powodu.
- Jasne, że tak. Pomyślałem i uświadomiłem sobie, że nie powinnaś jechać tak daleko sama. Mogłoby ci się jeszcze coś stać, a ja za bardzo cię lubię by na to pozwolić.
- A coś ty tak nagle zrobiłeś się taki dobry - to jego zachowanie było podejrzane i to bardzo.
- Już ci kilka razy mówiłem, że bardzo cię lubię. A poza tym to uświadomiłem sobie, że należy ci się jakaś rekompensata za to jak cię wcześniej traktowałem.
- I dopiero teraz przyszło ci to do głowy? - Spytałam z niedowierzaniem.
- Tak, tylko nie czepiaj się już mnie i powiedź czy się zgadzasz.
- Okej, pojadę z tobą.
***
Podczas drogi dowiedziałam się, że Chris teraz jest w małej miejscowości oddalonej od trzysta kilometrów od miasta, w którym mieszkam. Podobno nawet zdobył nową tożsamość by bardziej uwiarygodnić to iż naprawdę zginął. Jak dla mnie to była duża przesada.
- A co ja mu powiem, jak już u niego będę? - Spytałam Louisa.
- A skąd ja mam to wiedzieć, w końcu to ty ciągle nawijałaś, że chcesz się z nim zobaczyć - miał rację, lecz ja dokładnie wtedy tego nie przemyślałam. A teraz nie mam pojęcia jak z nim rozmawiać. I pozostawało jeszcze pytanie czy on tego chce, bo równie dobrze mógł odebrać te wszystkie telefony które do niego wykonałam. Przecież nie było tak trudno domyślić iż się dowiedziałam, że nic mu nie jest. Co oznaczało, że najwidoczniej nie chciał się ze mną kontaktować. A ja nie zamierzałam mu się narzucać.
- Louis zawracaj, chce już wrócić o domu.
- Jesteś tego pewna? - Spytał wyraźnie zaskoczony.
- Stuprocentowo.
Następny jutro. Do końca zostało tylko kilka rozdziałów, a później startuje z nowym opowiadaniem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top