38
Pov Adriana
Z całej siły próbowałam się uwolnić z ucisku napastnika, lecz zbytnio mi to nie wychodziło. Ten ktoś był ode mnie dużo silniejszy.
- Przestań się wiercić - warknął. Znałam ten głos, lecz byłam na tyle zdenerwowana, że nie potrafiłam go rozpoznać, ale gdy zobaczyłam do jakiego samochodu jestem prowadzona to ogarnęło mnie istne przerażenie. To było auto Louisa.
Gdy byliśmy już przy aucie to otworzył bagażnik.
- Właź - warknął do mnie.
- Błagam nie - chyba bym tam umarła ze strachu.
Chwycił mnie za ramię i próbował tam wepchnąć, a ja z całej swojej siły sprzeciwiałam się.
- Umrę tam, uduszę się - prawie, że się rozpłakałam. Był dla mnie o wiele za silny, więc postanowiłam spróbować innej metody.
- Nie przesadzaj, będziesz miała dostęp do tlenu - oznajmił mi, a mnie to wcale nie uspokoiło.
- Zrobię wszystko co tylko będziesz chciał, ale nie rób mi tego - poprosiłam. Liczyłam, że mimo tego co mu zrobiłam posłucha mnie, bo ja naprawdę wręcz umierałam na samą myśl, że miałabym być zamknięta w tak małym i ciasnym miejscu.
- Okej, ale jeśli spróbujesz uciec to przysięgam, że tym razem zrobię ci krzywdy - jedyne co zrobiłam to było to energiczne polowanie głową.
***
- Gdzie jedziemy? - Spytałam po godzinie jazdy. Na początku byłam pewna, że zawiezie mnie do tego domu, w którym byliśmy wcześniej. Lecz teraz nic na to nie wskazywało.
- Daleko - odpowiedział dość tajemniczo, co wcale mi się nie podobało.
- A tak konkretniej? - zdecydowałam nie dać tak łatwo za wygraną.
- Na twoim miejscu przestałbym mnie denerwować, bo w każdej chwili mogę zatrzymać samochód i wsadzić cię do bagażnika gdzie spędzisz resztę naszej podróży - zagroził mi. Wątpiłam co do prawdziwości jego słów, ale zdecydowałam także już więcej go o to nie pytać.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zaczęłam pisać smsa.
- Do kogo piszesz? - Spytał, ale nie zabrał mi komórki.
- Do mojej mamy, muszę ją poinformować, że jednak dziś do niej nie przyjadę.
- Dobra, ale jak skończysz to oddaj mi swój telefon - no i stało się to czego się bałam.
- Czemu, przecież nie zadzwonię na ciebie na policję - zakpiłam.
- Po prostu chcę mieć pewność, że nie skontaktujesz się z Niall'em lub Harry'm - czegoś takiego to się nie spodziewałam.
- To ich nie będzie tam gdzie jedziemy?
- Nie, będziemy sami - muszę przyznać, że trochę, a nawet bardzo przerażała mnie wizja długiego spędzania samotnie czasu z Louis'em. W razie czego nie będzie miał mnie kto uratować.
- A to dlaczego?
- Bo ja tak zdecydowałem i radzę ci się nie sprzeciwić, bo tak już zostanie - zakomunikował mi. A ja niestety nic nie mogłam z tym zrobić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top