3
Pov Adriana
Zostałam zaprowadzona przez tego niebieskookiego blondyna do jakiegoś pokoju. Przez drogę nie zamieniliśmy ani jednego słowa.
- To jest pokój Harry'ego. Narazie tu zostaniesz. A tak w ogóle to jestem Niall - wystawił rękę w moją stronę, uścisnęłam ją.
- A ja Adriana, choć wolę Ada.
- Okej. Mam do ciebie jednak jedną prośbę. Nie sprzeciwiaj się Harry'emu ani Louis'owi jeśli będziesz uległa to żaden z nich nie zrobi ci krzywdy - muszę przyznać, że przeraziły mnie jego słowa.
- To co oni będą ze mną robić? - Aż musiałam się postarać by się nie rozpłakać. Kilka godzin temu miałam jeszcze normalne życie.
- Oni chcą byś była ich zabawką - z wrażenia usiadłam by nie upaść. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego może mnie spotkać.
- To nie możliwe - pokręciłam przecząco głową. - To nie może mnie spotkać - serce waliło mi jak jakiś dzwon. Czułam jakby chciało mi wyskoczyć z piersi.
Dziewicą nie byłam swój pierwszy raz przeżyłam rok temu z moim chłopakiem. Lecz więcej już z żadnym nie posunęłam się tak daleko.
Przykucnął obok mnie.
- Musisz to znieść, bo inaczej oni się ciebie pozbędą. Chcą by twój brat cierpiał - no to już wiem czemu on się tak o mnie martwił. Zdawał sobie sprawę z tego, że przez niego mogę być narażona na niebezpieczeństwo.
- Błagam cię pomóż mi stąd uciec - on był jedyną moją nadzieją, a skoro był dla mnie dość miły to uznałam, że pomoże mi się wydostać z tego piekła.
Podniósł się do pozycji stojącej, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Niestety nie mogę tego zrobić - jak usłyszałam te słowa to z moich oczu popłynęły łzy. Jedyną nadzieją dla mnie było to, że Chris w miarę szybko mnie znajdzie.
- Czemu?
- Jesteś już nasza, nic tego nie zmieni.
***
Od dwóch godzin byłam zamknięta w tym przeklętym pokoju. Drzwi były zamknięte na klucz, a z okna były wyjęte klamki. Nie było nawet mowy o opuszczeniu tego pomieszczenia.
Po kolejnych trzydziestu minutach usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Odrazu podniosłam się z łóżka, na którym siedziałam.
Do pomieszczenia weszły dwie osoby. Harry i ten drugi chłopak, z rozmowy z Niall'em wywnioskowałam, że ma on na imię Louis.
- Bierz ją, jest dziś twoja - oznajmił ten co mnie uprowadził.
- Okej - podszedł do mnie i chwycił moje ramię. - Chodź ślicznotko, będziemy się świetnie bawić.
Nie stawiałam mu oporu, szłam za nim.
Liczyłam, że uda mi się go przekonać by nic mi nie robił. Może się okaże, że nie jest wcale taki bez serca.
Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju, pewnie to był jego.
- To co słońce, jesteś dziewicą? - Spytał z uśmiechem na ustach. A mnie aż zatkało.
Nic mu nie odpowiedziałam.
- Muszę to wiedzieć, nie chcę cię mocno zmaltretować - chwycił moją szczękę i podniósł ją tak bym spojrzała mu w oczy. - Jak będziesz współpracować to uczynię cię szczęśliwą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top