#99
Przytuliłem do siebie nadal zdenerwowaną Tamarę. Byliśmy już na wyścigach czyli minęła już więcej niż godzina czasu, a ona nadal udawała obrażoną.
- Długo będziesz jeszcze zła? - szepnąłem do jej ucha nadgryzając jego płatek.
- Nie jestem zła. - mruknęła rozglądając się.
- Czyli możesz mnie teraz pocałować? - spytałem, a ona to zrobiła. Moje ręce zjechały na jej tyłek, a ona pogłębiła pocałunek i starała się przejąć kontrolę nad pocałunkiem, ale jej na to nie pozwoliłem. Podobała mi się taka dominująca, ale to ja wolę dominować.
- Hej. - usłyszałem głos Zayna, a Tamara odsunęła się ode mnie i spojrzała na Malika i jego chyba dziewczynę? Wyglądała w miarę normalnie, ale miała trochę za dużo makijażu. O Boże co za szczęście, że Tamara się nie maluje tak mocno. Moja dziewczyna odeszła ode mnie i przyjaźnie powitała się z tą drugą dziewczyną. Zauważyłem, że dziewczyna, jak się po chwili okazało Ashley, nie patrzyła na Zayna tak jak on na nią. Byłem pewny, że Zayn się na niej przejedzie. Kiedy nasze spojrzenia skierowały się na siebie dziewczyna zagryzła wargę. Splotłem moje i Tamary palce, a potem położyłem nasze dłonie na jej talii.
- Nie mogę w to uwierzyć, że twoim przyjacielem jest sam Harry Styles. - zwróciła się do chłopaka. - Nigdy się tym nie chwaliłeś. - powiedziała z wyrzutem.
- Nie było okazji. - powiedział i pocałował ją w usta.
- Styles za sześć mimut się ścigasz, twój samochód jest już na starcie, a ciebie tam nie ma...Wyjaśnisz mi kurwa dlaczego ciebie tam jeszcze nie ma? - spytał Louis.
- Właśnie tam idę. - mruknąłem wywracając oczami. Przebiłem się przez tłum ludzi wraz z resztą ekipy i stanąłem z Tamarą przy moim samochodzie. - Kiedyś będę cię pieprzył na masce samochodu lub na ścigaczu. - mruknąłem do jej ucha przygryzając je lekko. Zauważyłem jak dziewczyna się rumieni, dlatego pocałowałem jej policzek. - Jesteś zarazem taka słodka i seksowna. - mruknąłem uśmiechając się do niej. - Kocham cię.
- Kocham cię.- powiedziała i delikatnie mnie pocałowała.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć, że jesteś tylko moja i mnie kochasz. - mruknąłem.
- Jestem tylko twoja i cię kocham. - przyznała. - A ty jesteś tylko mój.
- Zawsze miałaś mnie na własność. - musnąłem jej usta.
- Zawodnicy proszeni są o przygotowanie się do wyścigu. - usłyszeliśmy z głośników.
- Powodzenia i uważaj na siebie. - mruknęła. Puściłem ją i ostatni raz się do niej uśmiechnąłem.
- Będę. - mruknąłem. Dziewczyna odeszła, a ja wsiadłem do samochodu. Spojrzałem na lusterko i zobaczyłem moją dziewczynę stojącą przy Zaynie. Mimowolnie zacisnąłem ręce na kierownicy. Była moja. Obydwoje rozmawiali i uśmiechali się do siebie. Zayn po chwili przyciągnął do siebie Tamarę i ją przytulił. Dziewczyna odsunęła się od niego i zaśmiała się do niego. Kurwa jego mać. Spojrzałem się na dziewczynę, która trzymała swój stanik w ręce. Stała tylko w krótkich szortach przed wszystkimi ludźmi. Dziwka. Upuściła stanik na ziemię i wszyscy wystartowali. Od razu byłem drugi i na liczniku miałem lekko ponad trzysta. Trzymałem mocno kierownicę i starałem się wyprzedzić czerwony samochód, jednak przychodziło mi to z trudem, bo kompletnie nie mogłem się skupić na jeździe, a w myślach miałem Zayna przytulającego Tamarę. Kurwa cholernie boję się, że ją stracę. Nogą mocniej nacisnąłem gaz i delikatnie obijając czerwony samochód wyprzedziłem go przed samą metą. To był mój jeden z gorszych wyścigów. Wysiadłem z samochodu, a kiedy zauważyłem szczęśliwą Tamarę po prostu byłem zdenerwowany, że to Zayn ją tak rozbawił. Dziewczyna podbiegła do mnie i przytuliła się.
- Jestem z ciebie tak cholernie dumna. - mruknęła patrząc mi w oczy. Spojrzałem na Zayna, który się na nas patrzył. Pocałowałem moją dziewczynę i rękoma ścisnąłem jej tyłek, a ta jęknęła w moje usta. Zjechałem pocałunkami niżej i zrobiłem jej malinkę w najbardziej widocznym miejscu. Była kurwa moja i każdy miał o tym wiedzieć. - Musiałeś prawda? - mruknęła kiedy chuchnąłem na swoje dzieło.
- Chcę po prostu, aby każdy widział, że jesteś moja. - mruknąłem niewinnie.
- Czyli nie jesteś zazdrosny o Zayna? - spytała unosząc brew. Kurwa.
- Nie czemu? To przyjaciel nas obojga, a po za tym ufam ci, powiedziałaś nawet nie dawno, że jesteś moja. - mruknąłem obojętnie.
- Kłamiesz. - zaśmiała się i cmoknęła moje usta. - Ale cieszę się, że nie naskakujesz już na nikogo.- powiedziała.
- Prawie przegrałem. - przyznałem się. - Widziałem jak przytulasz się do Zayna przed tym jak wystartowaliśmy. Nie mogłem się skupić na jeździe, bo cały czas myślałem o tym, że moje życie nie miałoby bez ciebie sensu i że nie możesz odejść do Zayna. - powiedziałem.
- Harry, ile razy ci tłumaczyłam..- zaczęła.
- Wiem, że nie odejdziesz, ale i tak się tego boję. Czuję, że to zrobisz rozumiesz? Nie wiem czemu, czuję, że mnie po prostu zostawisz. - mruknąłem mocno trzymając ją przy sobie.
- Dzięki za zaufanie Harry. - mruknęła sarkastycznie.
- Nie ma za co. - mruknąłem i pocałowałem jej nosek. - Idź do Louisa, a ja odjadę samochodem i zaraz do was przyjdę okej? - spytałem, a ona to zrobiła. Odjechałem na pobocze i wysiadłem z samochodu, potem upewniając się, że go zamknąłem.
- Panie Styles! Pana nagroda! - usłyszałem jak ktoś mnie woła.
- Dawaj to i spierdalaj. - warknąłem w stronę chłopaka, który wyglądał na starszego ode mnie. Chłopak ze strachem w oczach podał mi dużą kopertę w której powinno się znajdować ponad 100 tysięcy. Wstadziłem kopertę pod bluzkę i poszedłem załatwić pare spraw gangu. Po około godzinie skończyłem je załatwiać i zacząłem szukać Tamary. Nie zeszło mi się długo, bo prawie od razu zobaczyłem ją stojącą z Louisem, Zaynem i icj dziewczynami oraz Liamem. Podeszłem do mojej dziewczyny i od razu obwinąłem swoje ręce wokół jej talii i przyciągnąłem ją do swojego torsu tak, że dotykała go swoimi plecami. Dziewczyna tym się nawet nie przejeła i dalej rozmawiała z resztą. - Jedziemy już? - mruknąłem do jej ucha.
- Możemy. - powiedziała.
- My już będziemy się zbierać. - powiedziałem głośno, a każdy kiwnął głową.
- Do zobaczenia w domu. - mruknęła Tamara, odwróciliśmy się i skierowaliśmy w stronę samochodu. Kiedy byliśmy już w samochodzie wyjąłem kopertę z kasą i podałem ją dziewczynie.
- Ponad sto tysięcy w dwie godziny. - uśmiechnąłem się do niej i schyliłem się, aby pocałować jej usta. - Coś się stało? - spytałem się jej widząc, że jest myślami gdzieś daleko.
- Nie, po prostu mam mieszane uczucia co do Ashley, niby jest przyjazna i w ogóle, ale wydaje się być jakaś dziwna. - westchnęła. - Zmieniając temat. Świetnie dzisiaj prowadziłeś, podziwiam cię na prawdę. - powiedziała, a ja się delikatnie uśmiechnąłem.
- Przecież nie widziałaś całego wyścigu chyba, że poszłabyś do...- przerwałem patrzać na nią.
- Właśnie tam poszłam. - przyznała. - Zayn mnie tam zaprowadził. - dodała. - Ale to chyba nic złego prawda?
- Prawda, kiedyś zabiorę cię na wyścigi w Hiszpanii, tam to jest dopiero coś. Ścigasz się w dzień, masz do przejechanie na prawdę długą trasę, często goni i próbuje cię zatrzymać policja. I cały wyścig jest nagrywany. Tam na prawdę jest wielka adrealina i bardzo dobrzy zawodnicy. - opowiedziałem jej.
- Trzymam cię za słowo.
- Byłem tam na wyścigu dwa razy i mogę szczerze przyznać, że to były moje najlepsze wyścigi. - powiedziałem chwaląc się. Dziewczyna pokiwała głową i resztę drogi spędziliśmy w przyjemnej ciszy. Kiedy weszliśmy do domu od razu wziąłem dziewczyne na ręce.
- Harry co ty robisz? - spytała się dziewczyna kiedy wyszliśmy na taras. Postawiłem ją przy basenie i zdjąłem koszulkę. - Harry woda jest pewnie zimna. Jest czerwiec. - zdjąłem swoją koszulkę i spodnie, a dziewczyna swoje.
-Ufasz mi? - spytałem, a ona pokręciła przecząco głową. Zaśmiałem się i pocałowałem ją, owinąłem swoje ręce wokół jej wąskiej talii i wrzuciłem nas do wody. Na dworzu nie było zbyt jasno, ale światła umiejszczone przy przy domu pozwalały mi zobaczyć Tamarę.
- Nienawidzę cię! - krzyknęła i ochlapała mnie wodą.
- Kochasz mnie! - krzyknąłem i różnież ją ochlapałem. Zaczęliśmy się chlapać wodą i skończyliśmy dopiero jak byliśmy zmęczeni. - Chodź do mnie. - rozłożyłem ramiona, a dziewczyna podpłynęła do mnie i się przytuliła.
- Nienawidzę cię. - mruknęła, podpłynąłem z nią w miejsce gdzie była płytka woda i nogami dosięgałem ziemi.
- Kochasz mnie. - delikatnke zębami ugryzłem jej szyje. - Powiedz to. - poprosiłem.
- Nienawidzę cię. - uśmiechnęła się do mnie. Warknąłem i zacząłem całować jej szyję, ścisnąłem jej tyłek, a ona jęknęła. W tym momencie przestałem.
- Powiedz to. - nakazałem.
- Nienawidzę cię. - mruknęła znowu, ale już mniej pewniej.
- Powiedz prawdę. - mruknąłem patrząc się w jej oczy.
- Kocham cię. - szepnęła. - Ale teraz jest mi na prawdę zimno. - mruknęła, a ja spojrzałem na jej fioletowe wargi. Przyznam, że mi też robiło się zimno.
- Chcę buziaka. - zrobiłem dziubek z ust, a ona mnie szybko cmoknęła. - Teraz możemy wyjść. - mruknąłem i ją puściłem. Dziewczyna od razu kiedy wyszliśmy zaczęła się wycierać swoją bluzką, a ja podziwiałem jej piękne ciało. Długie nogi, wąska talia, szczupły brzuch, średnie piersi. Po prostu ciało idealne.
- Nie patrz się tak na mnie. - mruknęła, a ja się zaśmiałem.
- Widziałem cię już setki razy nagą. - powiedziałem rozbawiony. - Masz załóż nie chcę, aby ktokolwiek widział cię w samej bieliźnie. - mruknąłem.
- A ci ochroniarze? - mruknęła patrząc się w strone ogrodzenia.
- Już nie żyją. - warknąłem, wchodząc z nią do domu. Dziewczyna od razu skierowała się razem ze mną do łazienki gdzie wytarliśmy się.
- Mogę wysuszyć ci loczki? - uśmiechała się do mnie, a ja kiwnąłem twierdząco głową i usiadłem na pralce. Dziewczyna zaczęła suszyć mi włosy, stojąc pomiędzy moimi nogami. - Będę mogła ci je kiedyś wyprostować? - spytała, a ja się zaśmiałem.
- Trzy dni po mojej śmierci. - sarknąłem.
- No kochanie...- zaczęła.
- Na wszystko się zgodze tylko nie na prostowanie włosów. - powiedziałem stanowczo.
- Właśnie się zgodziłeś, że nauczysz mnie jeździć samochodem.
- Na wszystko co nie doprowadzi do naszej śmierci. - poprawiłem się.
- Bardzo śmieszne. - zmrużyła oczy i wyłączyła suszarkę.
- Dobra poświęce swoje życie, abyś mogła nauczyć się jeździć samochodem. - powiedziałem poważnie, lecz w duchu śmiałem się.
- Przecież wiem gdzie jest hamulec. - powiedziała oburzona.
- A wiesz jak go używać? - zaśmiałem się, dziewczyna walnęła mnie w ramię i wyszła z łazienki, a ja za nią. - Żartowałem, przecież. - przyciągnąłem ją do siebie kiedy byliśmy w garderobie. Cmoknąłem jej szybko jej usta i spojrzałem w oczy. - Jutro mam niebezpieczną akcję. - powiedziałem.
- Jak bardzo? - szepnęła.
- Bardzo, bardzo. - mruknąłem i pocałowałem jej ramię.
- Zrezygnujesz z gangu, niedługo? - odwróciła się do mnie przodem.
- Tak, zrobię to, obiecuję. - obiecałem.
- Dziękuję. - mruknęła i przytuliła się do mnie.
- Dla ciebie wszystko. - szepnąłem. - Obiecuję, że uwolnię się od tego gówna i będziemy wieźć spokojne życie z piątką dzieci.
- Rozmawialiśmy już na ten temat. Jedno dziecko i koniec tematu. - zmrużyła oczy.
- Oczywiście. - mruknąłem lekceważąco.
- Ja mówię poważnie. - dźgnęła mnie palcem.
- Wiem. - przytaknąłem udając poważnego.
- Jesteś głupi. - zaśmiała się.
- Zakochany brzmi lepiej. - poprawiłem ją. - Masz moją koszulkę. - podałem jej czarną koszulkę z jakimś napisem.
- Dziękuję. - mruknęła i odwróciła się do mnie tyłem zdjęła stanik i założyła koszulkę.
- Na prawdę mogłaś stanąć przodem do mnie. - mruknąłem.
- Na prawdę nie mogłeś się powstrzymać? - spytała, a ja pokręciłem przecząco głową.
- Jesteś na prawdę niewyżyty seksualnie. - pokręciła rozbawiona głową.
- A dziwisz mi się? - spytałem. - Stoi przede mną dziewczyna dziesięć i pół na jedenaście i ja mam nie myśleć o tym jak bym się z nią kochał? - skłamałem troszkę, bo żadna cyfra nie jest w stanie jej opisać.
- Co tak dużo mi dajesz, ja sobie dziewięciu bym nie dała. - prychnęła, a ja spojrzałem się na nią zszokowany.
- Księżniczko jesteś na prawdę śliczna z wyglądu jak i z charakteru, więc nawet nie myśl, że jesteś brzydka, okej? Nie bez powodu nazywam się księżniczkom. - powiedziałem patrząc się w jej oczy.
**************************
Ostatni rozdział jutro!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top