#95
Dodałam jeszcze raz, więc powinno być już okej.
Leżałem przy śpiącej Tam już od ponad godziny. Była naprawdę śliczna. Jej jasna cera i różowe usta pasowały do siebie. Do tego śliczne niebieskie oczy i blond włosy. Była godzina dziewiąta i sam byłem zdziwiony, że wstałem o ósmej. Mimo tego, że nie lubiłem jej budzić, bo potem reszte dnia chodziła markotna. Zacząłem delikatnie gryźć jej ciepłą skórę, a ona zaczęła się wiercić.
- Jeśli w tej chwili nie przestaniesz będziesz musiał iść do dentysty. - warknęła i odwróciła się do mnie przodem.
- Już się boję. - zaśmiałem się i znów ugryzłem jej szyję.
- Jesteś takim idiotą. - starała się mnie odepchnąć. Śmiałem się ciągle z jej poczynań, aż w końcu zauważyłem jej zirytowaną twarz. - Mam już ciebie cholernie dość. Jesteś taką wielką przylepą. - warknęła i przytuliła się do mojej klatki. - I jesteś przy tym takim ciepłym misiem. - zaśmiała się.
- Nie jestem misiem. - zmarszczyłem brwi.
- Jesteś takim wielkim potulnym misiem. - mruknęła.
- Nie jestem potulny. - warknąłem zirytowany.
- Jesteś pewien? - otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Po chwili zamknęła je i wtuliła się we mnie. Wyglądała uroczo. Kurwa nie. Nie mogę być taką cipą przy niej. Jej potrzebny jest prawdziwy mężczyzna, którym ja byłem wcześniej. W którym się zakochała, a nie pieprzonym mięczakiem. Sama powiedziała, że jestem potulny, a taki być nie mogę. Puściłem ją i wyszedłem z łóżka. Skierowałem się do garderoby, gdzie wybrałem sobie czarne ubrania, a potem poszedłem pod prysznic. Już po dwudziestu minutach byłem na dole gdzie zastałem śmiejącą się El i Lou.
- Cześć. - powiedzieli oboje. Ja natomiast tylko kiwnąłem głową.
- Gdzie Tam? - spytała El.
- Śpi. - odpowiedziałem krótko.
- Jesteś jakiś w nie nastroju, czyżby wczoraj nie było seksu z Tam? - zażartował Lou. Zaraz ktoś będzie mieć obitą mordę.
- Nie jestem kurwa z Tamarą dla seksu, więc jeśli jeszcze raz usłyszę odzywkę w tym stylu będziesz musiał iść do dentysty. - warknąłem. W duchu uśmiechnąłem się, bo Tamara też wcześniej groziła mi wizytą u dentysty.
- El zostawisz nad na chwilę samych? - spytał Lou, a dziewczyna wyszła. - Wiem, że nie jesteś z Tamarą dla seksu. - powiedział i zbliżył się do mnie. - Wiem też, że wasze życie seksualne jest w świetnym stanie. Chciałem po prostu dowiedzieć się co się stało, a ty jak zawsze musisz wszystko brać dokładnie. - warknął.
- I co z tego? - uśmiechnąłem się sarkastycznie, aby go zdenerwować. Louis zacisnął ręce w pięści i bez komentarza wyszedł.
- Ogarnij swojego chłopaka. - usłyszałem, a po chwili w kuchni pojawiła się Tam. Podeszła do mnie i pocałowała mój policzek.
- Co się stało? - spytała i wbiła swoje intensywne spojrzenie we mnie.
- Nic, na śniadanie dzisiaj są tosty. - powiedziałem zmieniając temat.
- Nie pytałam co jest na śniadanie tylko co się stało. - wywróciła oczami. Pocałowała moją żuchwę, co było cholernie przyjemne i uspokajające.
- Powiedziałem nic. - warknąłem i delikatnie lecz stanowczo odsunąłem ją od siebie, a kiedy ona chciała się do mnie - Nie jestem ciotą, aby ciągle ci mówić co się stało i tak dalej! - krzyknąłem.
- Świetnie. - uśmiechnęła się ironicznie. W jej oczach dostrzegłem, że ją zraniłem, ale nie mogłem jej przeprosić. Byłbym wtedy ciotą. Zacząłem robić tosty, a dziewczyna wstawiła wodę na herbatę. - Ja potrzebuję rozmowy z ludźmi dlatego dzisiaj wychodzę z Zaynem na miasto. - powiedziała.
- A kto ci pozwolił? - spytałem, ale chwile potem pożałowałem.
- Mam się czuć jak osoba porwana? - zadała pytanie retoryczne. - To jeśli mam się tak czuć to będę się tak zachowywać. - powiedziała. Celowo sprawiała mi ból, który też jej sprawiałem. - W takim razie myślę, że nie powinnam ciebie kochać i teraz siedzieć zamknięta w piwnicy. - powiedziała.
- Dokładnie tak powinno być. To chyba jeden z twoich lepszych pomysłów. Ja sobie znajdę lepszą dziewczynę, która wygląda lepiej od ciebie. - obrzuciłem ją pogardliwym spojrzeniem.
- To na co jeszcze czekasz? - spojrzała na mnie pewnie. Kurwa nie miałem zachowywać się jak chuj z przerośniętym ego.
- Sądzę, że zanim pójdziesz do piwnicy mam ochotę się trochę z tobą pobawić. - warknąłem i podszedłem do niej. W oczach dziewczyny dostrzegłem malutką warstwę strachu i zaufanie. Złapałem za jej podbródek i agresywnie wpiłem się w jej usta. Dziewczyna z początku nie oddawała pocałunku, ale potem się złamałam. - Tylko, że to nie będzie gwałt. - szepnąłem do jej ucha przygryzając je. - Bo ty będziesz tego chciała. - po ciele dziewczyny przeszedł dreszcz, a ja ponownie pocałowałem jej usta. Po chwili dziewczyna odepchnęła mnie od siebie i pobiegła do łazienki. Zmarszczyłem brwi i poszedłem za nią. Zapukałem w drzwi i chciałem je otworzyć, ale były zamknięte. - Księżniczko wszystko okej? - spytałem opierając się o drzwi.
- Tak. - usłyszałem i potem słyszałem jak dziewczyna wymiotuje. Czekałem pod drzwiami jeszcze chwilę, aż w końcu usłyszałem przekręcanie kluczyka. Od razu wszedłem do łazienki i zobaczyłem jak dziewczyna przepłukuje usta wodą.
- Księżniczko wszystko okej? - mruknąłem łapiąc ją za biodra. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową i przytuliła się do mojej piersi. - Wczoraj miałaś zawroty głowy, a dzisiaj wymiotujesz, a do tego nie pijesz kawy. - podsumowałem. - Jesteś w ciąży? - spytałem prosto.
- Nie jestem w żadnej pierdolonej ciąży. - warknęła odchodząc ode mnie. Oparła się rękoma o umywalkę i schyliła głowę w dół. - Nie mogę być w ciąży. - pokręciła głową. - Nie chcę być w ciąży. - mruknęła.
- Przecież ostatnio mówiłaś, że chcesz mieć dzieci. - powiedziałem spokojnie.
- Tak, ale nie teraz. Za kilka lat! Ja chcę żyź Harry, rozwijać się. Skończyć szkołę i zacząć normalnie żyć. - powiedziała głośniej.
- A gdzie w tym wszystkim jestem ja? Pomyślałaś o moich uczuciach, marzeniach? - spytałem zdenerwowany, ale starałem się uspokoić.
- Chcesz, abym siedziała w domu i spędzała czas tylko z tobą nie kontaktując się z żadnymi innymi ludźmi. - warknęła. - I to nie jest normalne.
- Ale jak pójdziesz do szkoły czy ma studia to kurwa nie będziesz mieć dla mnie czasu, a co gorsza możesz się zakochać w innym. - powiedziałem szybko.
- Przestań Harry, zacznij mi ufać. Ciągle mówisz o tym, że odejdę od ciebie i inne gówna. Czemu nie możesz mi zaufać? Czemu ja to zrobiłam, czemu mogłam zaufać tobie pomimo tego wszystkiego co mi zrobiłeś, a ty nie możesz mi zaufać? - spytała smutna. Miała cholerną rację. Podszedłem do niej i ją przytuliłem.
- Przepraszam. - mruknąłem wtulając się w jej miękkie włosy.
- Związek opiera się na zaufaniu Harry, ja nie mogę być wiecznie silna. - mruknęła.
- Wybacz mi proszę. - mruknąłem do niej. - Zrób to dla naszego dziecka. - położyłem swoje dłonie na jej brzuchu.
- Nie ma żadnego pierdolonego dziecka. - warknęła zła. - Nie jestem w ciąży po prostu zbliża mi się okres. - westchnęła. - A po za tym zabezpieczaliśmy się, prawda? - pokiwałem twierdząco głową. Cmoknąłem szybko jej usta.
**********************
Następny jutro lub pojutrze!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top