#93
Tamara delikatnie wierciła się pod moimi rękoma. Jej twarz wyrażała przestraszenie. Delikatnie zacząłem gładzić jej ramię, ale na nią to nie działało. Przez chwilę chciałem ją obudzić, ale po chwili ona sama podniosła się do pozycji siedzącej i ze strachem rozejrzała się po pomieszczeniu. Spojrzała się na mnie, przeczesała ręką swoje włosy i odetchnęła z ulgą.
- Kocham cię. - mruknęła i dotknęła mojego policzka.
- Wiem. - mruknąłem. Dziewczyna dotknęła swoją dłonią usta z chyba przerażenia.
- Czemu nie śpisz? - spytała, a następnie się położyła.
- Po prostu nie mogłem usnąć. - mruknąłem. - A ci co się śniło?
- To nie jest ważne. - mruknęła i położyła się na brzuchu. - Przyśniło mi się coś co nigdy nie zdarzy się w życiu realnym. - powiedziała. - Miejmy nadzieję. - powiedziała do siebie.
- Księżniczko? Co ci się śniło? - dziewczyna zlekceważyła moje słowa.
- Idźmy spać. - udawanie ziewnęła. Przyłożyłem swoje usta do jej szyi i delikatnie ją pocałowałem.
- Nie pójdziesz spać dopóki nie powiesz mi co ci się śniło. - warknąłem. Nie mogłem odpuścić. To musiało być coś na prawdę realistycznego i co mogłoby się wydarzyć na prawdę w realnym świecie. Tam boi się tego powiedzieć i dusi to w sobie.
- Harry, daj mi spokój. To tylko sen. - mruknęła.
- To czemu nie chcesz go opowiedzieć? - spytałem.
- Czy ty mi swoje sny opowiadasz? - spytała.
- Jak chcesz to mogę ci powiedzieć co robimy w moich snach. - znów musnąłem jej szyję.
- Nie, dobra nie. - mruknęła. - Jeśli tak bardzo chcesz to opowiem ci co mi się śniło. Byłam królową....- zaczęła, ale jej przerwałem, widząc, że oszukuje.
- A teraz prawdziwa wersja. - powiedziałem.
- Jeju Harry, to na prawdę nic takiego. Byliśmy my i wszystko normalnie i tak dalej. Potem pojawił się jakiś chłopak, twój wróg. Zaczął mnie szantażować, że jeśli nie odejdę od ciebie i nie będę jego prywatną dziwką to ciebie zabije. Ostatecznie odeszłam do niego, mówiąc ci same kłamstwa takie, że cię nie kocham i tym podobne. Ty się o niczym nie dowiedziałeś i się zabiłeś, a potem ja, zadowolony? - powiedziała szybko.
- Nie pozwoliłbym ci odejść. - zmarszczyłem brwi.
- Potrafię być bardzo przekonywująca. - mruknęłam.
- Nie w tym wypadku. - mruknąłem i przytuliłem ją do siebie.
- To tylko głupi sen Harry. - westchnęła.
- Jak wyglądał ten chłopak? - spytałem.
- Harry...- zaczęła nie pewnie. -...On był rudy i miał piegi na całej twarzy, a do tego krzywe zęby. - powiedziała zażenowana. Zacząłem się śmiać wyobrażając sobie tego kolesia.
- Wtedy już na pewno bym nie pozwolił ci odejść. - powiedziałem z rozbawieniem. - Dziękuję ci Boże, że urodziłem się tak piękny. - powiedziałem do siebie.
- Jakie szczęście, że nie jesteś jakimś brzydkim rudym chłopakiem z piegami. - wzdrygnęła się.
- Wtedy byś mnie nie kochała? - zaśmiałem się.
- Oczywiście, że nie. - prychnęła.
- Patrzysz na wygląd? - przeczesałem ręką swoje włosy.
- Uważam, że ważniejszy jest charakter, ale wygląd też jest ważny. - powiedziała.
- Ja nie patrze na wygląd. - powiedziałem.
- Wyobraź sobie, że bym miała pryszcze na całej twarzy, byłabym gruba i bym po prostu okropnie wyglądała, zwróciłbyś na mnie uwagę?
- Może i nie, ale wtedy nie musiał bym się martwić, że ktoś mi cię zabierze. - przyznałem.
- Mehh mam faceta, który podnieca każdą dziewczynę, a wybrał mnie. - uśmiechnęła się do siebie. - To się nazywa wygryw życiowy. - uśmiechnęła się do mnie.
- Jestem mordercą Tam. - szepnąłem. Dziewczyna zmarszczyła nosek.
- Nie myśl tak o sobie. - mruknęła. - To jest tylko w kilku procentach prawda. - uśmiechnęła się do mnie.
- Idź już spać. - mruknąłem.
- Poczekam, aż ty uśniesz.
- Nie, idziemy razem spać. - powiedziałem stanowczo i pocałowałem ją w czoło. Była taka mała. Po chwili zauważyłem, że dziewczyna śpi i sam usnąłem.
***Poranek***
Obudziłem się sam. Tamaro, księżniczko, przecież wiesz jak tego nie lubię. Nie chętnie wstałem i skierowałem się do garderoby. Wziąłem ubrania i skierowałem się do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic. Ubrałem się w dresy i białą koszulkę. Ogarnąłem włosy i zszedłem na dół gdzie jak myślałem, że będzie Tamara, ale jej nie było. Momentalnie cały się spiąłem. Pobiegłem na górę i sprawdziłem pokoje chłopców. Nie było jej i Zayna. Kurwa no chyba nie. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Zayna. Pieprzony chuj nie odbierał. Wszedłem jeszcze na trzecie piętro i sprawdziłem gabinety, ale też ich tam nie było. Jeszcze jest jedno miejsce w którym mogą być. Siłownia. Zbiegłem tam, a kiedy stałem przy drzwiach usłyszałem śmiech Tamary. Bez zastanowienia wszedłem tam. Zastałem tam Zayna, Tamarę i Alana. Podszedłem do mojej dziewczyny i objąłem ją w talii. Ona odwróciła się do mnie i pocałowała moje usta.
- Dzień dobry. - mruknęła.
- Hej. - powiedziałem. Zayn i Alan też się ze mną przywitali, a potem kontynuowali swój "trening". - Nienawidzę budzić się sam. - mruknąłem do jej ucha. Od zawsze tego nie lubiłem. - A po za tym co tutaj robisz?
- Kibicuję chłopakom. - mruknęła.
***************************
Rozdział jutro lub pojutrze!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top