#87
Właśnie wracamy z Tamarą z restauracji i boksu. Jestem cholernie dumny z mojej dziewczyny. Jest na prawdę niesamowita. Tak mocno kopnęła chłopaka, że napewno będzie mieć po tym jakiś ślad.
- Było dzisiaj na prawdę fajnie. - mruknęła.
- Uwierzysz, że to nie koniec wrażeń na dziś? - mruknąłem patrząc w lusterko.
- Nie rozumiem. - zmarszczyła brwi kiedy ja wyjąłem broń.
- Wejdź pod siedzenie. - Tamara grzecznie się posłuchała, a ja próbowałem zgubić ludzi którzy mnie śledzili. Po chwili padł pierwszy strzał z ich strony, a ja odwdzięczyłem im się tym samym. Na szczęście droga tutaj była prawie pusta. Dostrzegłem przerażenie na twarzy Tamary. Kochanie nie bój się, jesteś bezpieczna ze mną. Zacząłem strzelać w ich samochód, a kiedy trafiłem w pasażera lekko się uśmiechnąłem. Zwolniłem lekko i wycelowałem w kierowce. Niestety nie trafiłem. Strzeliłem jeszcze raz dzięki czemu przebiłem im oponę, a oni zaczęli chamować.
- Możesz już wyjść księżniczko. - mruknąłem.
- Kto to był Harry? - spytała.
- Wrogowie. - rzekłem. - To był mój ulubiony samochód. - jęknąłem. - A teraz jest zniszczony.
- To tylko samochód. - powiedziała dziewczyna patrząc w lusterko.
- To tylko smochód? To tylko samochód? - patrzyłem na nią niedowierzając.
- Chyba, że robi też za helikopter to wtedy to jest AŻ samochód. - prychnęła.
- Jak możesz powiedzieć "To tylko samochód" i obrażać go tym samym? - spytałem.
- Jesteś jednym z tych facetów, którzy nazywają swoje samochody? - spytała rozśmieszona. A ja się już nie odezwałem. - To jak się nazywa ten samochód? - spytała niby poważnie.
- Bruno. - burknąłem pod nosem.
- Mogło być gorzej. - powiedziała. Postanowiłem się już do niej nie odzywać do końca dnia. Kiedy byłem już na podwórku zaparkowałem samochód i wyszedłem nie czekając na Tam. - Kochanie nie złość się. - podbiegła do mnie. Spojrzałem się na nią i zobaczyłem rozbawienie w jej oczach. Widziałem, że dziewczyna lekko zadąrza za mną dlatego jeszcze bardziej przyspieszyłem. Wszedłem do domu, a Tamara za mną. - Ale obiecaj mi, że następmy nazwiemy Jessica! - krzyknęła za mną.
- Spodziewacie się dziecka? - spytał Zayn.
- Tak trojaczków. - warknąłem i poszedłem do swojego gabinetu. Po chwili do niego weszła Tam.
- Kochanie, naprawdę będziesz udawać, że jesteś na mnie zły? - spytała siadając na moich kolanach. Tamara kurwa przestań nie widzisz, że próbuję być zły? Dziewczyny usta dotknęły mojej szczęki i zaczęły zjeżdżać coraz niżej. To było tak przyjemne. Odchyliłem delikatnie głowę, a ona odsunęła się ode mnie. Zeszła z moich kolan i skierowała się do wyjścia. Wracaj tutaj! - Przepraszam, zapomniałam, że jesteś na mnie zły. - mruknęła niewinnie i wyszła. I jak ja mam się teraz skupić na robocie? Z jednej strony chcę do niej iść i ją przytulić, a z drugiej chcę jej udowodnić, że nie jestem od niej uzależniony. Odepchnąłem się od biurka i podszedłem do okna. Ochroniarze chodzili koło ogrodzenia, a dwaj z nich gadali. Westchnąłem cicho i odszedłem od biurka. Wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do sypialni. Zauważyłem Tamarę, ale postanowiłem najpierw iść do łazienki. Kiedy chciałem już z niej wychodzić weszła do niej Tam, wcześniej pukając. Podeszła do mnie i mnie przytuliła. - Nie będę już się śmiać z twoich samochów. - powiedziała starając się zachować powagę. Nie możesz być taka słodka to nie fair! Jak mam być na nią zły? - No nie udawaj, że jesteś już zły. Obydwoje wiemy, że to kłamstwo. - mruknęła.
- Jestem zły. - powiedziałem.
- Jesteś słodki, kiedy jesteś zły. - zacmokała i splotła nasze palce.
- Nie jestem słodki. - zmarszyłem brwi.
- Jesteś. Masz takie słodki loczki i śliczne oczy. - powiedziała.
- Nie mogę być słodki. - warknąłem i objąłem ją w talii.
- Oczywiście. - powiedziała i stanęła na palcach, aby pocałować moje usta. - Dwie godziny to twój rekord. - szepnęła mi do ucha.
- Nie umiem się złościć na ciebie.
- Umiesz, tylko jeszcze nie miałeś powodu, aby to robić. - powiedziała
**************************
95 GWIAZDEK I 20 KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ
Zasada z komentarzami taka jak ostatnio!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top