#67

U moich krewnych było na prawdę świetnie. Do tego wszystkiego spotkałam mojego kolegę z dawnych lat i świetnie było powspominać stare czasy. Myślę, że Harry i mój dziadek złapali wspólny język natomiast gorzej z babcią. Do tego wszystkiego mój chłopak nie chciał rzucić się na Nick'a z pięściami. Tak dla jasności - Nick to mój kolega z dawnych lat. Jestem na prawdę dumna z Harrego. Aktualnie znajdujemy się w domu, w salonie na kanapie.

- Stary ty wiesz, że za pięć godzin masz walki? - spytał się Zayn Harrego. O co chodzi? Spojrzałam się na nich zaciekawiona.

- Wiem. - mruknął Harry i nie spokojnie się poruszył.

- Harry? Wyjaśnisz mi to? - spytałam się chłopaka.

- Ekhem...No wiesz Tam...- zaczął powoli. - Po prostu dzisiaj mam walki, ale nie musisz się martwić wygram jak zawsze. - powiedział szybko.

- Harry do cholery jasnej! - krzyknęłam. - Nie możesz tam jechać, wiesz, że to jest niebezpieczne? - mówiłam szybko.

- Słownictwo Tam. - mruknął. - Całe mojee życie jest niebezpieczne, a te walki są na prawdę nie groźne dla mnie. - powiedział.

- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? - warknęłam zła.

- Jutro mam wyścigi, a w niedzielę wyjeżdżamy do Czech. - powiedział.

- Jak to wyjeżdżaMY? I czy zamierzałeś mi o tym kurwa powiedzieć? - warknęłam.

- Nie...Znaczy...Tak..Kurwa Tamara nie wiem! - plątał się w słowach.

- Na długo? - spytałam opanowanym tonem. Pamiętaj Tam, musisz być spokojna.

- Tydzień. - powiedział.

- Po co ci ja jestem tam potrzebna? - mruknęłam.

- Co tu kurwa robi to dziecko? - spytał Harry kiedy weszliśmy do domu. W pokoju siedziała około sześcioletnia dziewczynka.

- Pamiętasz jak kazałeś nam ją porwać, bo jej ojciec to miliarder i dla niego jego dziecko jest najważniejsze i zapłaci nam dużą sumkę, aby odzyskać ją? - powiedział Ash.

- Czy wy do cholery porwaliście małe dziecko? - spytałam szeptem. - Popierdoliło już was? To mała dziewczynka ona to też kurwa odczuwa! - krzyczałam szeptem.

- Ja pieprze nie dramatyzuj Tam. - Ash wywrócił oczami. - Ten bachor pogryzł Mike i El, a dopuszcza do siebie jak na razie tylko Luka. - powiedział. - A zresztą powiedzieliśmy jej, że jesteśmy jej wujkami i jej tata poprosił nas o to abyśmy ją popilnowali. - powiedział.

- Dobra idę się z nią zapoznać. - wywróciłam. - Jak ma na imię? - spytałam.

- Anabell. - odpowiedział Ash. Puściłam rękę Harrego i weszłam do salonu.

- Hej jestem Tamara a ty to Anabell tak? - spytałam miło.

- Przeszkadzasz mi. Teraz oglądam bajkę. - powiedziała wrednie. Odeszłam od niej i skierowałam się do kuchni.

- Ale to dziecko jest wredne. - mruknęłam do chłopaków którzy tam siedzieli za stołem. - Gdzie cię ugryzła ta mała gówniara Mike? - spytałam już spokojnie.

- W rękę, ale już tego nie widać. El ugryzła w palec i krew jej poleciała. - mruknął. - Ten bachor jest jakiś chory. Spójrz jaka jest teraz miła dla Stylesa i Luka. - wskazał głową na tego diabła i chłopków, którzy znaleźli wspólny język.

- Jak ja nienawidzę dzieci. - westchnęłam. 

- Tylko nie bądź zazdrosna. - zaśmiał się Cal.

- O to dziecko? - zaśmiałam się. - Nigdy.

- A wy kiedy będziecie mieć male Styleski? - spytał się Mike.

- O nie, do przynajmniej dwudziestego trzeciego roku życia nie chcę mieć dzieci. - powiedziałam. - Nie chcę siedzieć też tak bezczynnie w domu, bo to mnie nudzi, więc muszę z Harrym porozmawiać na temat tego czy nie mogłabym gdzieś pracować. - mruknęłam. Na moje słowa chłopcy wybuchli śmiechem. 

- To nie możliwe. - odezwał się Niall. - Dla Stylesa masz siedzieć w domu i o siebie dbać, aby wasze dzieci były piękne i zdrowe ble ble ble. - powiedział.

- No chyba nie. - fuknęłam i w tym momencie do kuchni weszli Luke, Harry i ten bachor, na szczęście koło mnie miejsce zajął Luke, a po drugiej stronie kończył się stół. 

- To co zjesz perełko? - spytał się Harry tego potwora i posadził go na blacie.

- Kanapkę z nutellą. - powiedziała. 

- Tylko nie bądź zazdrosna Tam. - szepnął Niall tak, abym Harry tego nie usłyszał. Pokazałam chłopakowi środkowego palca, a wszyscy przy stole wybuchli śmiechem. 

- Wiesz...- zaczął Luke kładąc swoją rękę na moich ramionach. - ...zawsze możemy sprawić, aby to on był o ciebie zazdrosny. - powiedział i poczochrał moje włosy, a ja je poprawiłam.

- Nie, dziękuję. - mruknęłam.

- Trzeba będzie ją trochę pobić i jak najszybciej wysłać nagranie jej ojczulkowi. - powiedział Mike. 

- Nie! - krzyknęła dziewczynka. - Harry nie pozwoli mnie pobić, prawda? - spojrzała się na niego, mój chłopak uśmiechnął się do niej. 

*************************

Następny rozdział w środę! Do następnego! Zostawiajcie gwiazdki i komentarze!


ROZDZIAŁ POPRAWIONY!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top