#42
Alan pokazał list gończy na którym był wizerunek Harrego.
- Jedziemy do mnie? - spytał się Alan, a ja spojrzałam na Harrego, który się uśmiechał. Jak można uśmiechać się w takiej sytuacji?
- Harry? Możemy jechać do niego? - chłopka pokiwał głową twierdząco. - Widzimy się u ciebie w domu. - powiedziałam i poszłam z Harrym do jego samochodu. - Kurwa. - powiedziałam na głos z bezsilności. O dziwo nie usłyszałam rzadnego komentarza od Harrego o moim słownictwie. - Czemu się uśmiechałeś, gdy Alan pokaza list gończy? Teraz w prawo.
- Wiem gdzie on mieszka. - westchnął. - Nie boje się go. Co on może mi zrobić? A zresztą twoja przyjaciółeczka na mnie leci. Cały czas patrzyła na mnie z porządaniem. - mruknął.
- Zdawało ci się. Ona jest porządną dziewczyną i raczej by się ciebie bała niż pragnęła. - powiedziałam.
- Mówię tylko co widziałem. A tak swoją drogą fajnego masz dziadka. - mruknął.
- Wiem. - uśmiechnęłam się na wspomnienie o nim. - Harry? Nie pobij nikogo u Alana. Zrób to dla mnie. - spojrzałam się na niego.
- Nic nie obiecuję. Będę siedział cicho i postaram się nie obić nikomu ryja. - westchnął.
- Dziękuję. - pocałowałam go w policzek.
- Wychodzimy czy czekamy, aż tamci przyjadą? - spytał mnie się, gdy byliśmy pod domem Alana.
- Wychodzimy. - mruknęłam. Wyszłam z samochodu i skierowałam się do doniczki w której były klucze do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Usiadłam na kanapie i czekałam na moich przyjaciół. - Boje się tak trochę tej rozmowy.
- Nie musisz. Jestem przy tobie. Pamiętaj, że w każdej chwili możemy wyjść. - pocałował mnie w czoło, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Nagle do domu weszli moi przujaciele. Zanim jednak usiedli na kanapie skierowali do kuchni po noże? Harry cicho się zaśmiał.
- Po co wam noże? - spytałam nie pewnie.
- Nie zamierzam siedzieć w jednym pokoju z mordecą bez żadnej obrony. - powiedział Bruno.
- Nic mi nie zrobcie tymi nożami. - prychnął Harry i poprawił się na kanapie. Puściłam Harrego rękę któremu to się chyba niezbyt spodobało, bo ponownie znów splótł nasze dłonie.
- Więc, co mam wam wyjaśnić? - spytałam się ich, aby jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.
- Kto to jest? - spytał Alan.
- Harry Styles.
- To wiem kurwa! - uderzył pięścią w stół dzielący nas.
- Może trochę grzeczniej? Nie zapominaj, że to ja jestem najgroźniejszym facetem na świecie i nie zbyt lubię, gdy ktoś krzyczy w moim towarzystwie.. - warknął Harry.
- Czy to on cię porwał? - Alan powiedział to spokojnie. Spojrzałam się na Harrego czy mogę powiedzieć, a on pokiwał twierdząco głową.
- Tak, ale dobrze mnie traktuje. - szepnęłam.
- Czy ty wiesz kim on jest? - momentalnie zamilkłam. - On zabił kupę niewinnych ludzi! Cały świat się go boi, a ty mówisz, że traktuje cię dobrze? - wyśmiał mnie Bruno.
- Zaraz nie wytrzymam. - usłyszałam głos Harrego przy swoim uchu.
- Idź do łazienki czy cokolwiek, okej? Wyjdź z salonu po prostu.
- Jakby coś to krzycz. - wstał.
- A ty gdzie idziesz? Chcesz mnie okraść? - spytał się Alan.
- Ten twój cały zasrany domek jest jedną tysięczną tego co mam na koncie. - prychnął Harry i wyszedł z salonu.
- Więc? Może jakieś wyjaśnienia? - spytał mnie się Alan.
- Co chcesz wiedzieć? Hmm? - mruknęłam.
- Czemu cię porwał? - westchnął.
- Zakochał się we mnie. On mimo wszystko naprawdę dobrze mnie traktuje. Nie chce się z tobą kłócić o Harrego. Jeśli go poznasz to zobaczysz, że jest naprawdę spoko. - westchnęłam.
- Ja nie mam ochoty poznawać kryminalisty, który zabił setki ludzi. - odezwał się Bruno.
- Jeśki mówisz, że naprawdę jest spoko to..To ja chyba chce go poznać. - powiedział lekko zakłopotany.
- A ty...- spojrzałam na miejsce gdzie siedziała Monika, ale jej teraz nie było. Wstałam szybko z kanapy i skierowałam się na górę. Przechodząc obok pokoju gościnnego usłyszałam głosy.
- Zostaw mnie kurwa. - powiedział Harry lekko odpychając od siebie Monikę.
- Och. Nie udawaj, że cię nie pociągam.
- Odsuń się ode mnie i nie, nie pociągasz mnie. - warknął Harry. Monika pocałowała Harrego i w tym momencie weszłam do tego pokoju. - Tamara to nie tak jak myślisz..- zaczął Harry.
- Milcz. - warknęłam. - Jak mogłaś mi to zrobić co? Byłyśmy przyjaciółkami! Nie mogłaś sobie znaleźć innego faceta?
- Tamara uspokuj się. - powiedziała to tak spokojnie, że jeszcze bardziej się zdenerwowałam.
- Zawiodłam się na tobie. - mruknęłam i wyszłam z pokoju.
- To nie ja ją pocałowałem. Ja próbowałem ją odciągnąć. - Harry przyparł mnnie do ściany i zaczął się tłumaczyć.
- Wiem Harry. - przerwałam mu. Chłopak przywarł swoimi ustami do moich. Z jego ust można było wyczuć miętę.
- Jesteś cudowna. - uwolnił mnie.
- Wracajmy już do domu. - mruknęłam.
- Jak sobie życzysz księżniczko. - musnął ostatni raz moje usta.
- My już będziemy się zbierać. powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi.
- Pa. - usłyszałam jeszcze za nim wyszłam.
- Musimy jeszcze zajechać do sklepu po gumkim dla Zayna. - mruknął, gdy byliśmy już w samochodzie.
- Okej. Jestem z ciebie dumna Harry. Nie pobiłeś nikogo.
- Tamara? Mam do ciebie takie trochę intymne pytanie. - podjechał pod sklep.
- Tak?
- Jesteś dziewicą?
- Nie. - odpowiedziałam bez większego skrępowania. Harry mocniej ścisnął kierownicę. - Coś nie tak?
- Po prostu miałem nadzieję, że będę twoim pierwszym. - westchnął. Pokiwałam głową, że rozumiem i wysiadłam z samochodu. Skierowałam się do sklepu. Zanim jeszcze weszłam do sklepu poczułam rękę Harrego na jednym z moich pośladków. Odwróciłam się z zamiarem nakrzyczenia na niego, ale gdy zobaczyłam jego słodką twarz po prostu nie mogłam.
- Jeszcze raz tak zrobisz to...- przerwał mi.
- To co? - podszesł do mnie i położył swoje ręce na moich biodrach.
- To coś wymyślę.
- Jesteś zabawna. - zaśmiał się, a ja walnęłam go w tors. Wyrwałam się z jego uścisku i weszłam do sklepu. Chłopak wszedł chwilę po mnie i od razu złapał mnie za rękę. - Chcesz coś? - pokręciłam przecząco głową, a chłopak skierował się do kasy. Wziął cztery paczki prezerwatyw i położył je przy kasie. Sprzedawczyni spojrzała się na nas, a ja spaliłam buraka.
- Jesteśmy sobą nienasyceni. - mruknął Harry do sprzedawczyni, a ja schowałam głowę w jego torsie. Nawet nie chciałam widzieć miny tej sprzedawczyni.
- Jesteś głupi. - mruknęłam, gdy wyszliśny ze sklepu.
- Och. Czyżby? - złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Zaczął całowałować moją szyję, a ja cicho jęknęłam. - A teraz jestem głupi? - przerwał mnie całować i dmuchnął w moją szyję. Po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
*******************
Na początku chciałabym wam podziękować za ponad 10k wyświetleń i za wszystkie miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem. Dziękuję wam za wsparcie, które mi daliściem. Jeśli zauważycie jakieś błędy to poprostu piszcie w komentarzach, bo mogłam je przegapić. Następny rozdział w piątek! Do następnego :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top