#39
Jest już dwunasta, a ja nawet śniadania nie zjadłam. Nic mi się nie chce robić.
- Kotku, mam do ciebie prośbę. - Harry usiadł koło mnie.
- Jaką? - mruknęłam od niechcenia.
- Pojedziesz na zakupy? Kupisz sobie jakieś ubrania czy coś. - spojrzałam na niego jak na debila.
- Mam w co się ubrać.
- No Tamara. Na pewno nie chcesz jechać?
- O co ci chodzi? - spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Ma ktoś bardzo ważny do mnie przyjść i nie chcę, aby coś ci się stało. - mruknął.
- Daj mi swój telefon. - westchnęłam. Chłopak podał mi swój telefon, a ja wpisałam jedyny numer, który pamiętam, czyli Alana. Chłopak odebrał po dwóch sygnałach.
- Z tej strony Alan Smith kto mówi? - usłyszałam jego głos.
- Tamara. - powiedziałam.
- O mój Boże! Nic ci nie jest? Gdzie jesteś? Mam po ciebie przyjechać? - chłopak zasypał mnie falą pytań.
- Nic mi nie jest. - Harry położył swoją głowę na moim ramieniu. - Nie chciałbyś się spotkać?
- Gdzie, kiedy?
- Dziś o 13:30 w naszej kawiarni. - mruknęłam.
- Okej. Wezmę też Monikę i Bruna. - powiedział.
- To do potem Al.
- Do potem Am. - rozłączyłam się i oddałam Harremu telefon.
- To chyba był zły pomysł. - jęknął.
- To był twój najlepszy pomysł. - pocałowałam go i poszłam się normalnie ubrać. Założyłam dżinsowe spodenki i miętową bluzkę. - Gdzie jest ten ochroniarz? - spytałam Harrego, a on wskazał głową na kanapę. Siedział na niej młody, przystojny chłopak.
- Aaron. - chłopak podszedł do mnie i wystawił rękę w jej stronę.
- Tamara. - uśmiechnęłam się do niego. Harry podszedł do mnie i spojrzał mi się w oczy.
- Baw się dobrze księżniczko. - pokiwałam twierdząco głową.
- Możemy już iść? - mruknęłam. Chłopak kiwnął głową, a ja pokierowałam się w stronę drzwi wyjściowych.
- Jedziemy moim samochodem. - usłyszałam głos Aarona. Chłopak dogonił mnie, a ja pokiwałam twierdząco głową. - Gdzie jedziemy?
- Do kawiarni Gran Café. - mruknęłam.
- Długo jesteście już z Stylesem parą?
- Nie jesteśmy parą.
- Więc, co robisz u niego w domu? - spojrzał się na mnie zaciekawiony.
- Porwał mnie. - wzruszyłam ramionami.
- Przykro mi. - szepnął.
- Nie jest źle. - mruknęłam. - Długo u niego pracujesz?
- Kilka miesięcy. Ile masz lat?
- 17. - odpowiedziałam krótko.
- Ja 18. Już jesteśmy na miejscu. - mruknął. Weszłam szybko do kawiarni i rozejrzałam się po niej. Alan i Monika siedzieli przy oknie. Podeszłam do niech, a oni wstali i mnie przytulili.
- To jest Aaron. - wskazałam na chłopaka, gdy już wszyscy się zapoznali mój ochroniarz poszedł zamówić nam ciasto i kawę.
- Przystojny. - zaśmiała się Monika.
- Tsa... - mruknęłam. Po chwili Aaron wrócił.
- Powiedz nam Tam kto jest twoim porywaczem. Uwolnisz się od nich. Ostatnio zawiadomiliśmy policję, a teraz załatwimy ci naprawdę dobrą ochronę - powiedział Alan.
- Nie Alan. To nic nie da. Nie wzywajcie nawet teraz policji, bo gdy mój oprawca się skapnie to ja będę miała przejebane, a nie wy. Nikt mnie tam nie bije, ani nie krzywdzi. Jak widzicie mogę się z wami spotykać, więc tego nie utrudniajcie. - powiedziałam spokojnie.
- Ale Tam... - zaczęła Monika.
- Nie. Korzystajmy z dzisiejszego dnia i się nie zamartwiajmy. - mruknęłam i wzięłam kawałek mojego ciasta.
- Okej. - mruknął Alan. - Ale pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.
- Pamiętam, a teraz powiedzcie mi, gdzie idziemy jak zjemy?
- Możemy przejść się do parku, a potem coś się wymyśli. - mruknął Alan.
- Co ty na to Aaron? - spytałam chłopaka.
- Według mnie okej. Styles nie będzie miał się do czego przyczepić. - wzruszył ramionami.
- To Styles cię porwał? - szepnął Alan, a ja cała się spięłam. Okłamać go czy powiedzieć prawdę?
- Idę do łazienki. - rzuciła Monika i już jej nie było.
- Czy mi się Tamara dobrze zdaje, że porwał cię Harry Styles? Wiesz kim on kurwa jest?! - lekko krzyknął. Aaron siedział przy nas i obserwował całą tą sytuację.
- Wiem kim on jest Al! Ale on mi nic nie zrobił. Porwał mnie dlatego, że się we mnie zakochał Alan. On naprawdę mnie kocha i udowadnia mi to na każdym kroku. - próbowałam powiedzieć to spokojnie.
- Ale to jest najgroźniejszy człowiek na świecie Am! On nie umie kochać! - zirytował się.
- Nie znasz go Alan, więc go kurwa nie oceniaj! - krzyknęłam i wstałam od stolika. - Wychodzimy stąd Aaron. - powiedziałam i czym szybciej wyszłam z tej przeklętej kawiarni. - Chodźmy do parku. - złapałam Aarona za rękę i skierowałam się w stronę parku.
************************
W końcu koniec roku! 😍 I ta piękna pogoda... Jak ja kocham deszcz :) Następny rozdział w poniedziałek ;) A i jeszcze chciałam was poinformować, że wielkimi krokami docieramy do końca tego ff 😜 Do następnego! 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top