#2.
Otwieram oczy z myślą, że to wszystko to sen. Niestety to prawda. Siedzę na drzewie, plecy mnie bolą, jestem głodna i spragniona, a na dodatek nie wiem gdzie jestem. Spróbuję wejść wyżej na to drzewo może coś zobaczę. Próbuję wejść wyżej, ale musiałam zahaczyć o gałąź, która spadła na człowieka?
- Co jest kurwa? - jego ton głosu nie brzmi znajomo. To ten 'ochroniarz' tego faceta. Monika przysięgam, że nigdy nie pójdę na żadną imprezę i ty też raczej nie, bo cię zabiję jak wrócę. Zaczął się rozglądać, na szczęście jestem na drzewie więc wątpię, że mnie zauważy. Niestety spojrzał w górę i dostrzegł mnie.
- Chłopaki mamy naszą zgubę! - już go nie lubię - Zejdziesz sama czy mamy ci pomóc? - macie mnie zostawić w spokoju, jest taka opcja?
- Macie mnie zostawić w spokoju. - spojrzeli się na mnie jak na debilkę. Jeden z nich ten, którego walnęłam patykiem wyjął telefon i gdzieś zadzwonił.
- Szefie znaleźliśmy zgubę. ... Ale jest mały problem bo jest na drzewie. Mamy ją zdjąć?........ Dobrze...... Okey....To do zobaczenia.
- Szef nam kazał ją zdjąć.- Zaczął wchodzić po drzewie, on był coraz bliżej mnie, a ja zaczęłam iść coraz wyżej. Złapał mnie za nogę, przez co nie miałam możliwości iść dalej. Po chwili czułam jego ręce na sobie, złapał mnie w pasie i powoli zaczął schodzić w dół. Swoją drogą jestem ciekawa czy nie jest mu ciężko mu mnie znosić skoro ważę około 55 kg. Czuję grunt pod nogami. Rozglądam się i uciekam. Daleko nie pobiegłam gdyż jeden z tych ochroniarzy mnie złapał i przerzucił przez ramię. Teraz wiem jak się czułą Fiona. Nie mając już żądnych szans na ucieczkę, poddałam się. Czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Szliśmy, znaczy oni szli ja zwisałam, już z dobrą godzinę. Bynajmniej mi się tak wydawało. Doszliśmy wreszcie do tego domu z którego uciekałam. Okey...Wytłumaczę temu kolesiowi, że to była jednorazowa przygoda nic więcej. Jeden z 'ochroniarzy' zapukał do drzwi. I ktoś otworzył, ale oczywiście nie mogłam zobaczyć kto.
-Wnieście ją i postawcie. - usłyszałam zachrypnięty głos. Zostałam wniesiona do wnętrza, które już wcześniej widziałam. Wreszcie czuję grunt pod nogami. Staję na własnych nogach nadal stojąc tyłem do tego faceta.
- Wyjdźcie. - 'ochroniarze' posłusznie wyszli. Poczułam czyjeś ręce na tali i zostałam przyciągnięta do czyjegoś ciała. - Czemu uciekłaś? - szepnął mi do ucha. Obróciłam się i zobaczyłam piękne zielone tęczówki wlepiające we mnie swój wzrok. Zauważam też brązowe loczki w których wygląda słodko. - Odpowiesz? Czy nadal będziesz mi się przyglądać?
- Słuchaj koleś. Wczoraj wyszłam na imprezę i trochę zaszalałam, nic nie pamiętam. Jeśli coś było między nami to sorry, jednorazowa przygoda. A teraz łaskawie mi powiesz gdzie jesteśmy? I jakbyś mógł mnie podwieźć do głównej trasy to by było super.
- Hahahaha... - chłopak zaczął się śmiać, a ja uniosłam brwi do góry.
- Z czego się śmiejesz? - on naprawdę dalej się śmieje?
- Haha... Z ciebie kotku. - wywróciłam oczami na to jak mnie nazwał. - Teraz jesteś tylko moja. Rozumiesz?
-Hahaha ...- teraz ja się śmiałam. - Słuchaj koleś odwieź mnie do głównej trasy, albo chociaż powiedz jak ja mam się tam dostać. I koniec sprawy.
- Słuchaj Tam, nie wyjdziesz stąd. - powiedział pewnie.
-To przestaje być śmieszne i tracę cierpliwość. Więc robimy tak. Ty mnie wypuszczasz ja nikomu tego nie mówię i sprawa załatwiona.
- Chodź coś zjesz i się czegoś napijesz. - to dobry pomysł. Ala ja chcę do domu. - A potem pogadamy.
-Okey. - Usiadłam przy stole i patrzyłam co on robi. Ja osobiście potrafię zrobić kanapkę i herbatę. Ostatnio jak robiłam płatki na mleku spaliłam mleko! No więc... Swoją drogą ten facet jest przystojny. - Jak się nazywasz?
- Harry Styles- Kojarzę to nazwisko. Tylko za cholerę nie wiem skąd.
- Ile masz lat?
- 19.- Nic mi to nie pomogło. - Smacznego. - Postawił przede mną naleśniki z nutellą i kakao. Jestem w niebie.
- Dziękuję
*********************************
Hejka! I jak wam się podoba rozdział? Piszcie w komentarzach! I zastawiajcie gwiazdki!
Harry Styles 19 lat
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top