-6-

A cudo tam na górze to dzieło cudownej supersadworld! DZIĘKUJĘ KOCHANA! <3



Lacey POV


-Tęskniłam za Tobą, Caden- powiedziałam.

Jednak w momencie, kiedy te słowa opuściły moje gardło, pożałowałam ich. Poczułam tępy ból ciała, kiedy patrzył na mnie, analizując to zdanie. 

Ale ze mnie idiotka. Wygłupiłam się. Już dawno nie czułam się tak głupio, jak wtedy kiedy Wheeler przybliżył się do mnie i stanął przede mną. Czułam jego zapach mocno i wyraźnie, przez co moje kolana zaczęły się trząść. Uparcie jednak, pomimo wszystkich złych odczuć nie traciłam z nim kontaktu wzrokowego. Jego szare oczy, świdrowały moje. Od zawsze uwielbiałam ten kolor, nawet jeśli on sam, uparcie twierdził, że są niebieskie. Może z mojego punktu widzenia były takie, a nie inne? Nie ważne. Odnalazłabym ich piękno nawet wtedy, kiedy byłyby czerwone albo nawet tęczowe. Mają coś w sobie, co mnie przyciąga. Lgnę do Niego, niczym ćma do światła, wilk do Księżyca i metalowy spinacz do magnesu i chociaż powinnam, nie sprzeciwiam się. Dobrze wiem, że chłopak za chwilę mnie wyśmieje albo powie coś, co mnie zrani. Nie zdziwiłabym się, bo nikt nie lubi kiedy coś mu się wtyka. A ja tym jednym zdaniem, przypomniałam mu o naszej historii. Bolesnej historii. 

-Lacey...-westchnął. 

Jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Położył je delikatnie, jakby bał się, że od mocniejszego nacisku, mogę się rozpaść. Przeszły mnie przyjemne dreszcze a źrenice moich oczu, momentalnie się poszerzyły. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Ze wszystkich sił, starałam się zapamiętać każdy szczegół tej chwili. Układ jego ciepłych dłoni, na cienkim materiale zielonej sukienki, szklące spojrzenie i ciepły oddech, który muskał moją twarz. 
-Przepraszam- wyszeptałam, lekko kręcąc głową. 

Z jednej strony chciało mi się płakać, z drugiej jednak skakałam ze szczęścia. Caden Wheeler był pełen sprzeczności i takowe wywoływał u mnie od zawsze. 

-Nie masz za co- uśmiechnął się lekko, jakby chcąc dodać mi otuchy.

Przymknął lekko powieki po czym ułożył swój podbródek na czubku mojej głowy. Nieznacznie przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Ułożyłam drżące dłonie na jego klatce piersiowej, czując miarowy oddech. Jego serce biło w jednym, ciągłym rytmie. Tym samym, który usypiał mnie dwa lata temu. Bicie jego serca, było najpiękniejszą muzyką, jaką kiedykolwiek słyszałam. 

-Przepraszam- powtórzyłam. 

Za to, że wciąż cię kocham.

-Nie powinnaś- mruknął.- To ja przepraszam. Cholernie żałuję, że cię skrzywdziłem. 

Słyszałam to już parę razy, jednak od ostatnich przeprosin, minęło już kilka ładnych miesięcy. Nie sądziłam, że kiedykolwiek udałoby mi się jeszcze raz tego słuchać. Jego głosu, przypominającego mruknięcie. Cichego, zmysłowego i skruszonego jednocześnie. 

-Wybaczyłam ci, pamiętasz?- zapytałam, zatapiając paznokcie w materiale jego ciemnej koszulki. 

-A powinnaś mi przywalić i  najlepiej wykastrować- zaśmiał się, splatając swoje dłonie na moich plechach. Kiedy przejechał dłońmi po moim ciele, wstrzymałam oddech. Jego dotyk był uzależniający.

-Może kiedyś- uśmiechnęłam się.- Na razie się na to nie zapowiada. 

Przez chwilę trwaliśmy w błogiej ciszy, przerywanej cichym szmerem telewizora. Nasi przyjaciele oglądali film a my pozwoliliśmy sobie...no właśnie. Na co? Jak mam to rozumieć? Po paru sekundach, odchylił się na tyle, żeby móc na mnie popatrzyć ale nie wypuszczał mnie ze swojego uścisku. 
-Też tęskniłem- odpowiedział.- Tęskniłem za Tobą, Lacey. 

Otworzyłam lekko usta, po czym gwałtownie je zamknęłam. Chciałam  coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Nie byłam na to przygotowana, ale w momencie kiedy to powiedział, moje serce zabiło trzy razy szybciej i nieustannie galopowało. W tej chwili, było coś niezwykłego i tajemniczego. Bałam się wykonać jakikolwiek ruch, cokolwiek powiedzieć, żeby tego nie zniszczyć. Więc czekałam co będzie dalej, ale widziałam w Jego oczach, że czeka na mój krok. 

Nagle ktoś za plecami Cadena odchrząknął i momentalnie odskoczyliśmy od siebie. 

-Nie chciałbym Wam przerywać- roześmiał się Connor.- Ale film trwa już od dziesięciu minut i jeśli się nie pośpieszycie, nie będziecie wiedzieć o co chodzi. 

Spojrzałam na blondyna, który sięgnął do lodówki, wyciągając dwa piwa. Wiem, że nie zrobił tego specjalnie, ale w tamtym momencie przeklinałam go w myślach, za wtargnięcie tutaj. Szarooki wyszedł razem z nim, zerkając na mnie kątem oka. Stałam jak sparaliżowana, nie wiedząc czy właśnie mi się to śniło czy może było najprawdziwszą prawdą.

On też za mną tęsknił.

Kiedy się otrząsnęłam, wróciłam do salonu i zajęłam swoje wcześniejsze miejsce. Teraz, siedziała tam Kayla i Jayden. Uśmiechnęłam się do blondynki, która poklepała siedzenie obok siebie. Usiadłam wygodnie, starając się chociaż udawać zainteresowanie filmem. Rzucałam Cadenowi ukradkowe spojrzenia a kiedy je odwzajemniał, rumieniłam się jak skończona idiotka.  Koło godziny jedenastej, zdecydowaliśmy się wrócić. Przytuliłam blondynów do siebie, kiedy się żegnaliśmy. Nie wiedziałam, który był bardziej rozczulający. Obydwaj mieli coś z wiecznych dzieci a ich humor udzielał się każdemu. Aż dziwne, że nie są rodzeństwem z krwi i kości. 

-Jesteśmy braćmi-oznajmił poważnie Merriman, kiwając głową.- Z innych matek i ojców. Ale kto by na to patrzył?

Roześmiałam się nerwowo, nie wiedząc czy powinnam w podobny sposób pożegnać się z Cadenem. To tylko niewinny uścisk. Nic więcej. Chociaż jego ramiona, to wszystko czego potrzebuję. 

Chłopak podjął decyzję za mnie i lekko mnie objął, żegnając się. Jednak wyszło bardzo sztucznie i drętwo. Obiłam ustami o jego ramię, kiedy wspięłam się na palce, żeby być trochę wyższa. Moja pomadka zostawiła blady ślad, jednak nie zwróciłam na to większej uwagi. Obserwowałam, jak zbija piątkę z Jaydenem i szturcha Kaylę w bok, rzucając jej "do zobaczenia". 

Wsiadłam do samochodu w lepszym humorze, zresztą jak każdy.  Te wieczory, bądź co bądź były przyjemne.

-Muszę zatankować- oznajmił Sanders, zjeżdżając na stację. 

Pomiędzy dwójką moich przyjaciół, panowała przyjemna atmosfera. Chyba kłótnia została zażegnana, ale musiałam się tego upewnić. Kiedy chłopak opuścił auto, nachyliłam się do blondynki, która od razu odwróciła się w moją stronę.
-Jay obiecał, że tego nie zrobi- wyszeptała cała w skowronkach. Jej oczy błyszczały a czerwone usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu.

-Serio?- zapytałam z niedowierzaniem.- Nie będzie uczył Cadena sztuk walki?

Mój głos lekko się zatrząsł, kiedy wypowiedziałam to imię a przez moje ciało, przeszedł dziwny prąd. Jakby wymówienie tych sześciu liter, było czymś zakazanym, za co mogłabym zostać porażona piorunem.

-Nie będzie- odetchnęła.- Nie chce, żebym się martwiła. 

-To świetnie- ucieszyłam się.- Też bym nie chciała, żeby do tego wrócił. 
Kayla pokiwała głową.
-Bałabym się, gdyby to robił- wyznała.- Że znowu coś mu się stanie, że będzie miał problemy...że komuś zrobi krzywdę. 

Ścisnęłam jej rękę, w geście pocieszenia. Wiele w życiu przeszła. Zarówno w tym rodzinnym jak i uczuciowym. Zawsze trafiała na dupków, a Jayden nie jest wyjątkiem. Po prostu jest innym rodzajem dupków. Jakkolwiek irracjonalnie to nie brzmi, ale pomimo jego charakteru i skłonności do problemów...jest świetnym facetem. 
-Gdzie zniknęłaś?- zmieniła temat, uśmiechając się.- I to z Cadenem?

Westchnęłam, jednak z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Wiedziałam, że nie mamy tyle czasu aby wszystko streścić. Jedyne, co mogłam jej powiedzieć, zanim drzwi kierowcy się otworzyły, to:
-On za mną tęsknił Kayla. Caden za mną tęsknił. 




Caden Pov



Kiedy dom opustoszał i zostaliśmy tylko we trójkę, z wściekłością kopnąłem w stół, a wszystkie naczynia na nim zatrzęsły się nagle. Wbiłem się w fotel jeszcze bardziej, chcąc by stał się pancerzem ochronnym. Cameron wyszedł z pomieszczenia, więc tylko nieszczęsny Davies zmarszczył czoło, widząc moją naburmuszoną minę. Sylvia dobijała się do mnie, ale na próżno. Miałem w dupie czego chce, chociaż domyślałem się, że być może po prostu się martwi, bo nie uprzedziłem jej, kiedy dokładnie nie będę miał czasu. 

-Co cię ugryzło, Wheeler?- zaśmiał się blondyn, popijając piwo. 
Lustrował mnie wzrokiem, z prześmiewczym uśmieszkiem, za który miałam go ochotę zajebać. Należałem raczej do spokojnych ludzi, ale momentami zapominałem o swoich zasadach. 

-Nic- odburknąłem. 

Przechyliłem do ust butelkę, czując gorzkawy posmak. Gdyby była z metalu, mógłbym ją przynajmniej zgnieść, żeby dać upust złości. Nie chciałem ryzykować i rzucać szklanym przedmiotem, bo znając Merrimana, wydarłby się na mnie jak na małe dziecko.

-Jesteś zły jak osa- zauważył.- To nie bierze się z niczego. 

-Daj mi spokój- zmroziłem go spojrzeniem, jednak z jego twarzy widziałem, że pozostanie niezrażony. 

Okej, może faktycznie trochę tęskniło mi się za Lacey. Za jej poczuciem humoru, za jej stylem bycia i lekkimi ruchami. Tylko... dlaczego przez krótką chwilę, miałem ochotę ją pocałować? Prawie to kurwa zrobiłem, niszcząc jej życie po raz trzeci. Niszcząc życie Sylvii, bo nigdy nie wybaczyłaby mi zdrady. Zniszczyłbym swoje szanse, na bycie z Peterson. A przecież na prawdę mi na niej zależało. Nie od tygodnia czy miesiąca. 

-Chodzi o Lacey?- przekręcił lekko głową, opierając podbródek na zaciśniętej pięści. 

-Pierdol się- burknąłem, tylko się pogrążając. 

-Widziałem to, stary- zapewnił.- Serio, gdybym wiedział że się do niej dobierasz i że ona tego chce, to bym tam nie przychodził.

Zmrużyłem oczy, posyłając mu wściekłe spojrzenie. Czy ten pajac się słyszy!?

-Nie dobierałem się do niej- zaoponowałem, resztkami silnej woli powstrzymując się, żeby nie zrobić mu krzywdy.

-Cokolwiek- machnął dłonią, uważając aby nie rozlać napoju.- Nie wiedziałem, że będziesz z nią leciał w ślinkę. O to mi chodzi.

-Kurwa, Connor!- podniosłem głos, bo jego słowa zaczęły mnie irytować.- Nic takiego nie miało miejsca do chuja pana! 

-Wiem co widziałem- zaśmiał się, kompletnie nie zrażony moim wybuchem. 

-Lacey, jest tylko znajomą- powiedziałem chłodno.- Koleżanką. Jedną z osób w naszej paczce. Tyle. 

-Nie wiedziałem, że możemy robić takie rzeczy w naszej paczce- zachwycił się.- Szkoda, że mamy tylko jedną wolną dziewczynę. Chyba że Kayla się zgodzi, ale nie chciałbym spotkać się z pięścią Jaydena. 
Zacisnąłem palce na zimnym szkle, czując jak w środku cały się gotuję. Co on odpierdala?

-Pojebało cię- warknąłem na jego szczeniacki pomysł. 

Wzruszył ramionami, beztrosko zajadając się resztą zimnej pizzy. 
-No ale tak serio- rzucił luźno.- Próbujesz czegoś w jej kwestii? Znaczy z nią...wcześniej chyba nie gadaliście zbyt dużo, ale potem tutaj spała, chciałeś wolną chatę na wieczór, zniknąłeś na parę godzin, kiedy nie przyjechała w poniedziałek no i ta sytuacja w kuchni. Po prostu pytam, nie atakuję cię.

Zagryzłem mocno wnętrze policzka. Connor Davies był całkiem spoko facetem. Nie miałem podstaw, żeby mu nie ufać, bo pomimo swojej radosnej natury potrafił być poważny. 

-Nie próbuję- powiedziałem, patrząc na niego uważnie.- Mam dziewczynę. 

Zdziwił się lekko, ale zaraz się zreflektował. 

-Nie mówiłeś- powiedział tylko, lekko zbity z tropu. 

-Bo nie pytałeś- mruknąłem.

-Wstydzisz się jej?

Prychnąłem, pociągając sporego łyka z ciemno brązowej butelki. Wstydzić się takiej dziewczyny jak Sylvia Peterson? Nigdy w życiu.

-Po prostu się nie afiszujemy- powiedziałem.- Próbujemy czy nam wyjdzie, zanim zaczniemy się z tym obnosić. 

Mój rozmówca przetarł usta dwoma palcami, po czym oparł nogi na krawędzi szerokiego stołu. 

-Okej- powiedział tylko.- A co z Lacey?

Zmarszczyłem czoło, nie wiedząc do czego zmierza.

-A co ma być?- zapytałem. 

-No wiesz...może robisz jej jakąś nadzieję, czy coś w tym stylu? Chyba, że ona wie...

-Nie wie- przerwałem mu, zanim zdążył dokończyć zdanie.- I nic jej nie robię, bo ona by nawet tego nie chciała. Po prostu...znamy się z liceum trochę lepiej. 

Chłopak zainteresował się, pochylając do przodu. Czekał aż coś powiem, ale udawałem że tego nie widzę. Wciąż byłem na siebie wściekły, za tą sytuację. To nie tak, że kłamałem z ta tęsknotą czy tym, że mi przykro za tamte dwie sytuacje. Zdaję sobie sprawę, że ją zraniłem i nie mogę sobie tego wybaczyć, bo na to nie zasłużyła. 

-Jak to lepiej?- nie wytrzymał w końcu.- Prawie ze sobą nie gadaliście a ty wyskakujesz z tekstem, że znasz ją już długo!?

Oblizałem lekko usta, czując na nich gorzkawy smak piwa. 
-Kręciłem z nią, Connor- mruknąłem.- Bardzo ostro.




2 lata wcześniej


-To jest bezpieczne?- niebieskooka przekrzywiła lekko głowę, przyglądając się mojej maszynie, która stała pod ścianą dużego garażu.

-Jasne- zaśmiałem się.

Nie wyglądała na przekonaną. Przełknęła nerwowo ślinę, przestępując z nogi na nogę. Lacey Headey zaczęła mnie zastanawiać. Była inna niż reszta dziewczyn. Widziała więcej, czuła więcej i nie udawała. Była sobą, nie próbowała mi imponować na siłę a mimo to, byłem nią zachwycony. Wręcz oczarowany jej urokiem i prostotą, chociaż nie mogłem powiedzieć, że nie podkreślała swojej urody ubraniami i makijażem. Miała w tym jednak umiar i to mi się podobało.

-Wiesz...-zaczęła.

-Chodź- chwyciłem ją za rękę i splotłem nasze palce, co przyjęła od razu.

Podprowadziłem ją do motocykla, ściągając jeden z kasków. Wybrałem ten mniejszy, szary z dodatkiem niebieskiego. Będzie pasował jej do oczu.
-Ufasz mi?- zapytałem, wręczając jej przedmiot.

-Nie jestem pewna- zmarszczyła nosek, patrząc na mnie jak na tykającą bombę. 

-Zaufaj mi- poprosiłem.- Będę jechał bardzo powoli a gdybyś chciała zejść, po prostu mi powiesz i się zatrzymam, okej?

Zwilżyła lekko pełne usta, które śniły mi się po nocach. Jakby to było ich kosztować? Chciałem zrobić wszystko, żeby się dowiedzieć. 

-Nie mam wyboru- zaśmiała się.

Pomogłem jej założyć kask, po czym sam zrobiłem to ze swoim. Czarnym jak smoła z czerwonym piorunem po boku. Ubrałem skórzaną kurtkę, po czym wsiadłem na swój sprzęt. 
Nic nie poradzę na to, że zawsze ciągnęło mnie do pojazdów. Jak każdy chłopiec uwielbiałem motoryzację, ale miałem to szczęście, że mogłem sobie pozwolić na posiadanie ścigacza. Pokazałem dziewczynie, żeby usiadła za mną. Zrobiła to bardzo ostrożnie i troszkę nieporadnie. Widziałem, że się bała ale chciała spróbować. 

-Jeśli poczujesz się lepiej- powiedziałem głośno, bo kask utrudniał rozumienie słów.- Możesz usiąść z przodu. 

-Tak jest okej- zapewniła.

Przełożyła swoje ręce przez moje boki po czym uchwyciła się zbiornika paliwa. Wiele osób, uważało że to bezpieczniejszy uchwyt niż inne. Uśmiechnąłem się, kiedy przylgnęła swoim ciałem do moich pleców. Chwyciłem jej drobne dłonie i nakierowałem na swój brzuch. Odwróciłem się lekko, żeby móc dostrzec jak pięknie mienią się jej oczy. Mógłbym przysiąc, że się uśmiecha. 

-Tak będzie lepiej, słoneczko- mrugnąłem do niej. 

Czułem, jak wtula się we mnie i obejmuje ciasno. To było cholernie przyjemnie. Zsunąłem szybkę. Najpierw swoją, potem jej. Ruszyłem na ulicę, starając się jechać wolno, żeby się nie bała. Normalnie, taka prędkość by mnie nudziła ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Nie musiałem długo czekać, by poczuć jak się rozluźnia. Po paru minutach, nie kuliła się na pierwszym lepszym zakręcie a nawet zaglądała przez moje ramię. Słyszałem jej śmiech, kiedy raz po raz dodawałem gazu. Spodobało jej się. A mi, właśnie o to chodziło. 





Merriman wtargnął do pokoju, rzucając się na kanapę. Sięgnął ręką po trunek i napawał się dźwiękiem otwierania puszki. 

-Chryste, mam ochotę się spić- westchnął.

-Samym piwem, będzie ciężko- zauważył Davies.
Nie wracał do tematu, za co mu dziękowałem.
-Co ty nie powiesz?- mruknął.

Zaczęli o czymś rozmawiać a ja zdecydowałem się w końcu zobaczyć, dlaczego moja dziewczyna dobijała się do mnie przez cały wieczór. Teraz, zaczynałem żałować że ja olewałem. Jednak moją uwagę przykuł jeden sms.


Jayden S: Jutro rano widzimy się na siłowni. Nauczę cię tego. Ale jeśli piśniesz słowo Kayli, przysięgam że wylądujesz na ostrym dyżurze. 


Uśmiechnąłem się lekko, zadowolony że chociaż tego nie spierdoliłem. 






==========


Wiem, że rozdziały bywają krótkie, ale prawdziwa akcja zacznie się dopiero za jakiś czas. Na razie musze was dobrze naprowadzić na ta historię ;* Wybaczcie ;)


Jestem taka padnięta, że wszelkie błędy poprawię w wolnym czasie .-.
Pozdrawiam!


czarodziejka2604

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top