-2-

Lacey POV



Weszłam do naszego pokoju w akademiku i cicho zamknęłam drzwi. Moje spojrzenie skierowało się w kierunku łóżka przyjaciółki, gdzie Kayla, okryta białą pościelą spała w najlepsze. Dostrzegłam na krześle obok jej wczorajszą, wzorzystą sukienkę, rajstopy i równo ułożone botki przy łóżku. Świetnie, przynajmniej nie robili tego tutaj. Jayden musiał więc wywalczyć wolny pokój, co oczywiście nie było takie proste. W akademiku mieliśmy mały aneks kuchenny w każdym pokoju i łazienkę. Koedukacyjne prysznice i toalety, raczej nie specjalnie mnie interesowały.

Powiesiłam skórzaną ramoneskę na haku. Mimo, że był październik było ciepło na tyle, aby chodzić w lekkich ubraniach. Poszłam do łazienki, gdzie znalazłam jedynie płyn do mycia szyb i musiało mi to wystarczyć na moją zemstę. Wzięłam przedmiot i po chwili stałam już nad niczego nie świadomą dziewczyną. Zaczęłam pryskać płynem po jej twarzy a zaraz potem po ramionach i szyi. Blondynka szarpnęła się i z głośnym krzykiem, wylatującym z jej pełnych ust schowała się za pościelą.
-Przysięgam- powiedziałam głośniej niż zamierzałam.- Że jeśli gdzieś na świecie organizują konkurs na najgorszą przyjaciółkę na świecie, to od razu cię zgłoszę! 

Z łoskotem odrzuciłam małe narzędzie tortur i skierowałam się w stronę mojego łóżka, rzucając na nie. Łóżko Cadena było zdecydowanie wygodniejsze i większe. Moje plecy dotknęły poduszki w momencie, kiedy rozespana Millera podniosła się na łokciu i patrzyła na mnie z przerażeniem.
-Boże, Lacey!- wykrzyknęła.- Cholera, zapomniałam!

-Ohh, na prawdę?- zadrwiłam.- Zapomniałaś zabrać mnie ze sobą, kiedy tu wracałaś? 
-Jezu, przepraszam cię- przejęła się.- Po prostu Jay...

-Wiem-urwałam.- Nie chcę znać szczegółów. Widzę te malinki i wiem, co się działo. 

Blondynka zachichotała, mrużąc zielone oczy. Były lekko błyszczące i przekrwione. Tusz, osypał się jej z rzęs i zagościł na zaróżowionych policzkach. Jej lekko podkręcone włosy muskały jej ramiona, kiedy podnosiła się do pozycji siedzącej.
-Wylałaś na mnie płyn do szyb?- zapytała, wąchając swoje ręce, które teraz śmierdziały chemikaliami.

Nawet nie kłopotałam się z odpowiedzią na jej pytanie. Miałam taki mętlik w głowie, jak jeszcze nigdy przedtem.

-Spałam z Cadenem- wykrztusiłam, przykładając sobie ręce do wciąż rozpalonej twarzy. 

Wciąż czułam jego ramiona owinięte przez moje ciało, kiedy moja głowa uderzyła o jego klatkę piersiową. Miałam piekielne wrażenie, że jest wciąż przy mnie i bawi się moimi włosami z pieczołowitością i czułością, tak jak jeszcze parę godzin temu.

-Co!?- wykrzyknęła przerażona.

Spojrzałam na nią przez palce. Pobladła a jej wargi rozchyliły się w perfekcyjną literę "o".

-Nie!- zaprzeczyłam od razu, czując się mocno zażenowana.- Znaczy tak, ale nie w tym sensie. Ja z nim na prawdę spałam, ale tylko...nie uprawialiśmy seksu.

Zamrugała, przetwarzając te informacje. Była dalej zszokowana i patrzyła na mnie z niedowierzaniem. 

-Opowiadaj- powiedziała, opierając się o ścianę. Miała na sobie wczorajszą koszulkę swojego chłopaka, która dodawała jej uroku.

-Wszystko zaczęło się wtedy, kiedy wróciłam z kuchni a was nie było- rzuciłam jej wściekłe spojrzenie, na co ona przygryzła kciuk z zakłopotaniem wypisanym na ślicznej buzi.- Trochę się wkurzyłam i miałam dzwonić po taksówkę, a wiesz że tego nienawidzę. Wtedy Caden zaproponował, żebym przespała tą noc u nich.
-W sensie z nim?- dopytała.

-Nie-potrząsnęłam głową.- Powiedział coś w stylu "Przecież możesz tu zostać, no nie?". Tak po prostu. Potem posiedzieliśmy i chłopaki stwierdzili, że chcą zagrać w karty. Znasz mnie Kayla, wiesz że nie umiem grać w nic poza wojną a poker, którego sobie wymyślili był z góry skazany na porażkę.

-Proponowali ci rozbieranego pokera i tak trafiłaś do łóżka tego cipeusza, Wheelera?- podchwyciła.

-Boże, dasz mi dokończyć spokojnie!?- krzyknęłam, unosząc się na łokciach.- Dzięki- mruknęłam, kiedy posłusznie wykonała gest zamknięcia ust kluczykiem i udawała, że wyrzuca go za siebie.- Nie grałam. Po prostu siedziałam obok i rozmawiałam z nimi, podpatrując karty Camerona. Próbował mi jakoś wyjaśnić na czym to polega, ale nie załapałam. Potem jak mi się znudziło, zaczęłam odnosić naczynia do kuchni bo trochę im przeszkadzały. Po którymś moim spacerku, Connor i Cameron się zmyli a Caden...zaczął mi pomagać. Tam sam z siebie.

Dziewczyna już chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymała. Wzięłam głęboki oddech, wracając myślami do tego wieczoru.

-Umyłam te naczynia i on mi pomagał. Nawet go nie prosiłam! Zaczęliśmy rozmawiać o uczelni a potem już o wszystkim. Nawet nie wiesz, jak ja za tym tęskniłam...za normalną rozmową z nim, za możliwością podzielenia się z nim swoimi myślami i przeżytym dniem. To było takie uspokajające, kiedy śmialiśmy się z najdrobniejszych rzeczy a on wycierał naczynia, które ja umyłam. Cholera, umyłam tym facetom nawet garnki, których nie używałam wcześnie tylko po to, żeby z nim pogadać!

Uderzyłam zwiniętą pięścią w pościel sfrustrowana. Dotarło do mnie jak głupia i naiwna byłam. Jak bardzo zniżałam się, żeby tylko pobyć z nim dłużej.

-No i co było dalej?- zapytała, kiedy przez dłuższy czas się nie odzywałam.

-Zapytałam, czy mogę spać na kanapie- popatrzyłam na nią.- A on mnie wyśmiał i zaprowadził na górę. Nie mają żadnego wolnego pokoju, więc zaprowadził mnie do siebie. Powiedział, że nie pasuje, aby goście spali na niewygodnym i starym posłaniu- oblizałam spierzchnięte usta.- Wiesz co on mi powiedział, jak zapytałam gdzie będzie spał!? Że ze mną! 
-Serio!?

-Na prawdę- westchnęłam.- Myślałam, że żartuje. Dał mi swoją koszulkę i spodenki, żebym się przebrała i poszłam do łazienki. Ubrałam jego spodenki, ale zostałam w swoim podkoszulku bo to takie dziwne, prawda? Jak wróciłam on wciąż tam był..przebrany! Porozmawialiśmy jeszcze chwilę a potem zaczęłam ziewać jak nie wiem i kazał mi iść spać. Położył się obok i tak po prostu, najnormalniej w świecie przyciągnął mnie do siebie, prosząc żebym się na nim położyła. 

-Co za kretyn- burknęła.- Co on ma w głowie?!
To było dobre pytanie. Mówi, że nic do mnie nie czuje a potem robi coś takiego, jakby miał do tego prawo. Bo nie ma. Nie ma żadnego pieprzonego prawa, żeby tak robić od kiedy stwierdził, że nie ma tego czegoś między nami. A ja głupia, nie potrafię mu odmówić, nawet po tak długim czasie. 

-Kayla, wiesz że to zrobiłam- powiedziałam cicho.- Nie potrafiłabym mu odmówić, czegoś takiego. Przyćmiło mnie. On mnie przyćmił. Zaoferował mi noc w jego ramionach. Kurwa, facet którego od dawna kocham zaproponował mi, żebym spała z nim w łóżku, przytulona do niego i co ja miałam zrobić? Odmówić!? Tak...powinnam, bo tyle razy mnie ranił. Ale nie. Nie odmówiłam. 

-Wiem, że nie potrafisz- westchnęła smutno.- Każda dziewczyna na twoim miejscu zrobiła by to samo, słońce. 

Zawyłam z bezsilności. 
-Tęskniłam za nim...psychicznie i fizycznie- przyznałam.- I wreszcie go miałam, chociaż na chwilę. 
-I nic więcej?- podparła brodę na dłoni.- Tylko spaliście?

-To znaczy, obejmował mnie i głaskał po plecach- przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, na to wspomnienie.- Potem odpłynęłam i obudziłam się sama...ale jego miejsce było wciąż ciepłe, czyli musiał być ze mną cały czas.

Pokiwała głową, na znak że rozumie. Los, zesłał mi cierpliwą i opiekuńczą przyjaciółkę. Może czasem zdarzyło jej się zapomnieć o mnie, ale hej! Czy to nie przez to, znowu znalazłam się w bezpiecznej przystani ramion Cadena Wheelera? Powinnam jej podziękować? A może Jaydenowi? 
-Wyglądasz marnie- stwierdziła.- Kiedy opowiadałaś o tym co się działo, miałaś taką rozanieloną twarz a teraz...teraz to znikło.

Na prawdę? Nawet nie wiedziałam, że się uśmiechałam.
-Chyba doszło do mnie, w jak beznadziejnej sytuacji jestem-westchnęłam.
-Dlaczego?- zmarszczyła czoło, wygrzebując się spod kołdry. Zajęło jej to dłuższa chwilę. 

-Bo kiedy mijałam go w kuchni, nawet na mnie nie popatrzył i rzucił oschle "cześć"- wyszeptałam na tyle głośno, żeby mnie usłyszała.
Zamarła.
-Więc, to nie on cię tutaj przywiózł? Nie wyjaśnił tego? Nie powiedział nic? Kompletnie nic na ten temat?- zasypała mnie gradem pytań, na które nie chciałam odpowiedzieć. Bo na wszystkie odpowiedź brzmiała "nie" a to sprawiało ból. 

-Cameron mnie podrzucił- poinformowałam. 

-Czy muszę ci przypominać, jak bardzo nie cierpię Cadena?- westchnęła.- Za to, że cię zranił.
-Nie musisz- przyznałam, odgarniając delikatnie włosy, które łaskotały moją szyję.

Podeszła do aneksu kuchennego i nastawiła wodę do czajnika.

-Wiesz co-stwierdziła.- Oglądamy dziś jak najwięcej odcinków Słodkich kłamstewek, co ty na to? Funduję nam dużo lodów, czekolady i niezdrowych przekąsek. Nie myśl o nim, Lacey. 

To będzie trudne. Nie myśleć o kimś, kogo pragniesz i kochasz najbardziej na świecie. 

-Tylko weź truskawkowe- westchnęłam.- Moje ulubione. 

-Jasna sprawa siostro- zaśmiała się, otwierając szafki. Wyciągnęła dwa kubki i małe, dobrze znane mi pudełeczko.
-Leki, Lacey- przypomniała. 

Dźwignęłam się z łóżka.

-Dobrze mamooo- przeciągnęłam ostatnią samogłoskę tak jak małe dziecko. 

Millera skarciła mnie wzrokiem, dokładnie tak samo jak robiła to moja rodzicielka w Salt Lake City. 

-Obiecałam Amandzie, że cię dopilnuję- westchnęła.- Zawaliłam wczoraj, ale o tym wciąż pamiętam.

Wzięłam tabletkę, po czym odnalazłam butelkę wody. Nie miałam serca powiedzieć jej, że w głębi duszy jestem jej za to trochę wdzięczna. W moim sercu zaczęła rosnąć kolejna gałąź mojej nadziei. Nadziei na to, że Caden mnie pokocha. 




Caden POV


Chodziłem po pokoju nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czułem zapach Lacey tak wyraźnie, jak zapach pieczonego ciasta roznosi się po domu, gdy jest jeszcze w piekarniku. Do pomieszczenia wtargnął Connor i bezceremonialnie rzucił się na posłanie. Kurwa, jeśli wyczuje jej silny zapach będę miał przesrane. Tamto miejsce najbardziej pachnie brunetką i dobrze wiedziałem, że to dzięki mnie. Ale chłopak albo nie zwrócił na to uwagi, albo po prostu to mi odwalało i wydawało mi się, że czuję coś czego nie ma.
-Co jest stary?- zapytał wesoło.
-Puka się- burknąłem, opierając swoje cztery litery o biurko.
-Ooo, nawet nie wiesz jaką mam ochotę- rozmarzył się Davies, poruszając rytmicznie biodrami w przód i w tył z głupkowatym wyrazem twarzy. 

Pokręciłem głową, wkładając dłonie do kieszeni czarnych jeansów. Zachowywał się jak jakiś przygłup, ale przyznam szczerze, jego dobry humor potrafił się udzielać wszystkim. Przejechał dłonią po farbowanych blond włosach i wygolonym boku, który zostawił w naturalnym ciemniejszym odcieniu. 

-W takim razie mam dla ciebie świetny układ- powiedziałem.

-Sorry kumplu, ale ja nie gustuje w facetach- zaoponował.

Przewróciłem oczami.
-Nie o to chodzi- sprostowałem.- Potrzebuję wolnej chaty na wieczór i proponuje ci, żebyś wziął dupę w troki, znalazł sobie jakiś klub i tam zaliczył coś, co cię zechce- dokuczyłem mu.

-Ej- obruszył się.- Na to ciało czekają kolejki!

-Jasne- roześmiałem się.- To oddaj trochę chętnych Merrimanowi, bo jego też tu nie chcę. 

Connor spoważniał, podnosząc się do pozycji siedzącej. 
-Wiesz, że on nie przepada za imprezami- powiedział wolno.
-Wiem- założyłem ręce na piersi, napinając przy tym mięśnie. Muszę mieć wolną chatę i ją dostanę.- To weź go do parku, kina albo kurwa na lody do Honolulu. Tylko niech was tu nie będzie.

-Boże, ale masz warunki- jęknął.

-Możliwe- zaśmiałem się krótko.

-Stawiasz mi piwo, za to że go stąd wyciągnę- westchnął.

-Jasna sprawa- pokiwałem głową, kiedy wychodził.

Nie mam pojęcia jak to zrobi, ale lepiej, żeby się postarał. Nie chcę ich tu widzieć co najmniej do północy. Zapach Lacey Headey drażnił moje nozdrza. Nie pomogło nawet wtedy, kiedy otworzyłem okno na oścież, wpuszczając do środka ciepłe, październikowe powietrze. W San Diego o tej porze, czułem się jak w lecie w swoim miejscu urodzenia. Zimy u nas, były zdecydowanie chłodniejsze niż tutaj, na wybrzeżu. Tutaj cały czas było gorąco, a z czasem nawet upalnie. Tych prawdziwych upałów, jeszcze nie doświadczyłem. Mieszkam tu od września, a to lipiec i sierpień zsyłają żar z nieba. 

Sprawdziłem telefon. 


Sylvia: Jeszcze nie wiem. A co? Masz jakiś pomysł? :)


Odpisałem jej szybko.

Ja: Hmmm..całkiem możliwe ;)


Cholera, co mną kierowało kiedy przytulałem do siebie brunetkę? W nocy. W moim łóżku. Spojrzałem na swoje spodnie. 
-Jasne- mruknąłem.- Powinniśmy współpracować a tymczasem odbierasz mi zdolność racjonalnego myślenia, co?

Wielokrotnie przyznawałem, że Lacey mi się podoba, bo jest po prostu ładna. Mój mały kolega, również tak uważał i kiedy wczoraj tutaj była i spoglądała na mnie tymi zmęczonymi oczami, przez chwilę chciałem ją ożywić. Zwłaszcza, kiedy tak szeroko otwierała buzię przy ziewaniu. Moja wyobraźnia podsuwała mi tak nieczyste obrazy, że do tej pory nie w to nie wierzę. Przez rok nie specjalnie o niej myślałem i proszę, wystarczyło że byliśmy chwilę sam na sam i miałem ochotę zasmakować jej ciała. Ale była na to za dobra. No i najpewniej by mi przywaliła i sobie poszła, w ciemną noc a na to, nie mogłem pozwolić. Ale nawet trzymanie jej blisko siebie, było przyjemne w ten cholernie irytujący sposób. Cokolwiek mnie podkusiło, zacząłem to przeklinać. 

Musiałeś ją dotknąć, przyznaj.


Pokręciłem głową. Zamierzałem pozbyć się zapachu dziewczyny z tego pokoju i wiedziałem, jak to zrobię. 


Sylvia: Co masz na myśli?


Ja: Wpadnij do mnie wieczorem, skarbie ;)


Sylvia: Okay. Kiedy? :D 


Ja: Koło dwudziestej? Przyjechać po ciebie? 


Sylvia: Mógłbyś? Wiesz, że gubię się w tych autobusach :c 


Ja: Mógłbym :* To co, widzimy się? 


Sylvia: Jasne. A teraz lecę, muszę się pouczyć bo nic nie ogarniam z ostatnich wykładów. Do zobaczenia :) Kocham cię Cad :*


Spojrzałem jeszcze raz na łóżko, w którym tej nocy miałem ochotę zdradzić swoją dziewczynę, z tą, z którą kiedyś kręciłem. Obie są piękne, chociaż tak różne. Ale to Sylvię kocham, a Lacey... 
Zacząłem odpisywać swojej dziewczynie.


Ja: Ja ciebie też ;*


Postanowiłem się przespać, gdyż nie byłem zbytnio wyspany. Moje posłanie strasznie mnie irytowało, więc wybrałem starą, niewygodną kanapę na dole. 





============


Witam! 

Miałam dodać jutro, ale strasznie mnie korciło, żeby już Wam to pokazać. Dodałam obsadę do opowiadania, żebyście mogli jakoś przybliżyć sobie bohaterów. Niektóre cechy pozwoliłam sobie zmienić, na potrzeby opowiadania ale nie dużo :) Na razie tylko tych głównych, ale dodam jeszcze tych, którzy będą dość często się tutaj pojawiać :D


Zapraszam do wyrażania swoich opinii ;*

A tymczasem ja lecę spać! :D 
Piosenka dodana do rozdziału jest dlatego, że okładka która wyświetla się w telefonach wygląda dziwnie :/ Ni w pi, ni w oko... więc będę tam rzucać obrazki, albo piosenki ;3

Pozdrawiam! 


czarodziejka2604






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top