-13-
Lacey POV
Dni zlewają się w jedno, kiedy twoim głównym zajęciem są studia, nauka i krótkie chwile, kiedy masz przerwę i możesz coś zjeść albo przeglądnąć internet. Zazwyczaj mój tydzień był nudny. Kiedy Kayla spotykała się z Jaydenem były dwie opcje: albo siedziałam w akademiku z laptopem i notatkami albo wychodziłam na przymusowe zakupy, żeby mieli chwilę prywatności. Jedynym dniem, który zawsze był inny, chociaż schematycznie wychodził taki sam, był piątek.
Cotygodniowe spotkanie w domu Braci C, zawsze wyrywały człowieka z monotonii. Przede wszystkim, nigdy nie wiedziałeś, co wymyślą i co zrobią. Każdy piątek oznaczał chwilowy relaks i zapomnienie. W studiowaniu na kalifornijskim uniwersytecie, najlepsza była paczka moich znajomych.
Najlepsza przyjaciółka, jeszcze za czasów dzieciństwa, która miała szalone pomysły i potrafiła nieźle dogryźć każdemu, kto jej podpadł. Jej chłopak, który z anielską cierpliwością znosił nasze nastroje a przy tym, potrafił zabić spojrzeniem i posturą. Cameron Merriman, jako ten który tylko wygląda jakby wyszedł z kryminały, bo jego spojrzenie jest zbyt łagodne i inteligentne, żeby uchodził za dzikusa i agresora. Promotor wszystkich imprez, beztroski i nad wyraz żartobliwy Connor Davies, którego nie da się nie lubić i wręcz trzeba go uwielbiać. Już nawet nie chodzi o tą fryzurę- farbowane na blond, przydługie kosmyki i wygolony bok, którego kolor pozostał naturalny- ciemny. Chodzi tu o to, że jest po protu uroczy, chociaż facetom nie powinno się tego mówić. Jednak ucieleśnieniem wszystkich tych cech na raz, był właśnie Caden Wheeler.
-Lacey!- Usłyszałam donośny głos Kayli, która była wyraźnie zniecierpliwiona.- Jay nie będzie czekał! Pośpiesz się, dobra?
Westchnęłam głośno, po raz ostatni łącząc wargi i rozmasowując zastygającą, matową pomadkę. Patrzyłam na swoje odbicie, podziwiając efekt swojej pracy. Wyglądałam całkiem fajnie i moja pewność siebie, lekko wzrosła.
-Idę, idę- burknęłam i wyszłam z łazienki.
Z naszej dwójki, to zazwyczaj ja siedziałam tam dłużej. Millera, kombinowała z makijażem już od lat, dzięki czemu nabyła większą praktykę. Potrafiła bez lusterka pomalować sobie rzęsy i wyglądać przyzwoicie. Gdybym ja tak spróbowała, wybiłabym sobie oko.
-Wow, mała!- Roześmiała się, zakładając ręce na boki i zlustrowała mnie długim spojrzeniem.- Odwaliłaś się, jak na urodziny króla! No no...- pokiwała głową z szerokim uśmiechem.
-Daj spokój- machnęłam ręką, całkowicie ją zbywając.- Po prostu miałam ochotę wyglądać ładnie.
-Lacey, umówmy się- westchnęła ciężko.- Zawsze jesteś ładna, okay? Po prostu chodziło mi o to, że użyłaś cieni do powiek i szminki, więc przez chwilę zastanawiałam się, czy może nie obrać kursu na jakiś bar. Może byś kogoś wyrwała!
Zaśmiałam się nerwowo. Nigdy w życiu.
Nie, żebym nie lubiła się bawić, napić czy zatańczyć. To było całkiem fajne, ale nie kręciło mnie "wyrywanie" facetów. Nie byłam typem osoby, która zainteresowana jest szybkim numerkiem czy przygodą na dwa dni. Generalnie, moje serce ukierunkowane było w jedną stronę i to od dawna. Bałam się, że komuś zacznie zależeć a ja będę musiała odmówić, bo kocham kogoś innego. To było pokręcone, zważywszy na to, że historia z Cadenem powinna być już zapomniana.
Ale nie jest.
-Nowa bluzeczka?- zagadnęłam, ciągnąc lekko materiał luźnego ubrania.
-Tak- pochwaliła się.
-Gdzie taką znalazłaś?- zapytałam, ubierając skórzaną ramoneskę.
-W twojej szafie- wyszczerzyła się.
Zmrużyłam oczy. Zdarzyło mi się zapominać o niektórych ubraniach, ale tej całkowicie nie pamiętałam. Jednak bluzka, leżała na niej świetnie, wiec prawdopodobnie oddam ją swojej przyjaciółce.
-Dobra, a teraz szczerze- powiedziała po chwili.
-Pomalowałaś się inaczej niż zawsze, ubrałaś seksowną, czarną i w dodatku dopasowaną spódniczkę, czarne rajtki i tą świetną, białą koszulę bez rękawów. Podkręciłaś nawet włosy, a przecież unikasz prostownicy- wyliczała.
Dotknęłam pozłacanych ćwieków na kołnierzyku, przełykając głośno ślinę. Dobra...może trochę przesadziłam? Taka kreacja pasuje na imprezę ale chyba nie na spotkanie z przyjaciółmi.
-Mam się przebrać?- zapytałam cicho.
-Co!? Nie!
-Więc?- westchnęłam, nie wiedząc do czego zmierza.
Blondynka wydęła usta a jej spojrzenie mówiło: "Ohh kochanie, na prawdę nie wiesz?". Problem w tym, że na prawdę nie rozumiałam.
-Wyszykowałaś się tak dla tego chuja, którego nazywają Caden- jej ręce wystrzeliły w górę w geście frustracji.
-Kayla, proszę- jęknęłam, zbierając do torebki potrzebne rzeczy. Chodziłam po pokoju, starając się nie zwracać uwagi na to, jak wodzi za mną wzrokiem i kręci głową.- Możesz go nie przezywać?
-Nazywam rzeczy po imieniu- wzruszyła ramionami.- Caden Wheeler to chuj, kutas, fiut, pała, kutafon...
-Kay!- Wrzasnęłam wkurzona, obracając się w jej stronę i obrzucając ostrzegawczym spojrzeniem.- Skończyłaś już czy znasz jeszcze jakieś określenia?
Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie, po czym podniosła dumnie głowę i wyprostowała się.
-I fujara- odpowiedziała poważnie.- Teraz skończyłam.
Na moją twarz wpłynął grymas, który zignorowała i poprawiła szalik wokół swojej szyi.
-Jak na dziewczynę, używasz bardzo brzydkich słów- mruknęłam, powtarzając dawne słowa szarookiego.- Faceci tego nie lubią.
-To też powiedział ci Caden?- przewróciła oczami.
Zmroziłam ją spojrzeniem, wpychając do torebki inhalator.
-Każdy facet ci to powie- sprostowałam.
-Jasne, jasne- machnęła ręką, przestępując z nogi na nogę.- Mówię, jak jest. Po prostu...Po prostu nie cierpię tego, jaki ma na ciebie wpływ, tego, że cię rani a ty i tak go kochasz. To przykre, kiedy widzę jak się starasz a on albo ma cię gdzieś, albo robi jakieś aluzje, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. To po prostu egoistyczny dupek, który przy okazji jest chujem, ku...
-Tak, tak- przerywam jej, bo wiem, że znowu puści wiązankę niecenzuralnych słów.- Wiem. Okej? Wiem to. Ale to nic nie zmienia.
-Nie chcesz gdzieś wyjść? Poznać kogoś?- Proponuje łagodnie.
Widzę, jak się stara, ale nie mogę nic na to poradzić.
-Powiem ci, jeśli coś się zmieni- odpowiadam.
Wzdycha głęboko.
-Idziemy?- Pytam, chwytając klamkę.
-Tak- kiwa głową.- Ale tak czy tak, wyglądasz świetnie!
Wychodzimy i wpisujemy się do specjalnej księgi, gdzie podajemy datę i godzinę wyjścia a opiekun naszego domu, tylko kiwa głową. Przywykł do naszego widoku w każdy piątek. Zasada jest prosta. Jeśli wrócimy przed północą, bez problemu wejdziemy do akademika. Jeśli wrócimy po północy- możemy pocałować klamkę. Trevor, który pilnuje tutaj porządku to spoko gość. Idziemy na zewnątrz i wsiadamy do auta a Jayden odpala silnik.
-Co tak długo- śmieje się.- Czekałem dziesięć minut.
Kayla wyjaśnia mu wszystkie zasady, jakie panują w damskim świecie a ja parskam cicho. Chłopak kręci głową z niedowierzaniem i splata swoją dłoń z jej dłonią. Widzę, jak kciukiem głaszcze jej bladą skórkę. Odwracam wzrok, jakbym właśnie była świadkiem czegoś niedozwolonego. Jednak powód, jest zupełnie inny...
Caden robił to samo, kiedy podrzucał mnie ze szkoły do domu. Praktycznie czułam jego dotyk, chociaż nawet go tutaj nie było.
Dojeżdżamy w szybkim tempie do domu chłopaków i zanim się orientuję, jestem ściskana przez blondynów.
-Wow, Lacey!- Wzdycha Connor.- Świetnie wyglądasz!
-Dzięki- uśmiecham się.
Mój umysł pracuje na wysokich obrotach, notując brak Wheelera. Czuję zawód, ale nie pozwalam, by mną zawładnął. Jestem tu dopiero parę sekund, więc równie dobrze chłopak może był w łazience czy coś w tym stylu.
-No, no- kręci głową Cameron.- Dobra Davies, ty też świetnie wyglądasz, bo ci przykro będzie- prychnął, trzepiąc kumpla w ramię.
-Gdyby nie ta wczorajsza wizyta twojej Rosjanki, pomyślałbym że jeszcze się we mnie podkochujesz- odparł teatralnie.
Meriman, zgromił go wzrokiem.
-Mówię Wam- kontynuował.- Nie dość że ładna, to jeszcze ma wszystko na swoim miejscu! Chociaż...nie no Cameron, jeśli to ma być twoja przykrywka, to lepiej wybierz jakąś brzydszą dziewczynę. Bo wiecie, nasłuchiwałem ale coś strasznie tam cicho byliście.
Wytatuowany chłopak, ścisnął pięści przy sobie, rzucając przyjacielowi ostrzegawcze spojrzenie. Burza wisiała w powietrzu, ale jak na razie panowała ta słynna cisza przed.
-Gdzie Caden?- zapytała Kayla.
Spojrzałam na nią, dokładnie tak samo jak my wszyscy. Wiem, że wcale ją to nie interesowało, po prostu chciała, zapobiec katastrofie.
-Nie ma go- westchną Cameron.- A ty- wycelował palcem w Connora.- Przestań tak mówić, bo wybiję ci wszystkie zęby, jasne?
Chłopcy przekomarzali się jakiś czas, ale nie słuchałam. Skupiłam się tylko na tym, że bardzo liczyłam na to, iż zobaczę dziś Wheelera. Przygryzłam wargę, czując jak cały dobry humor ze mnie ulatuje.
-Dobra, dobra- zaoponował Jayden, a dźwięk jego głosu wyrwał mnie z otępienia.- Caden się pojawi, tak? Jest mi winny piętnaście dolców i wolałbym je odzyskać.
-Będzie- odpowiedział Davies, przeczesując swoje farbowane włosy.- Coś tam musiał załatwić, czy coś...
Ta informacja sprawiła, że mimowolnie się uśmiechnęłam. To głupi myślenie, że jednak się zobaczymy i że będzie mi dane z nim porozmawiać, wlała do mojego ciała przyjemne odczucia.
Tak na mnie działał.
Niestety.
Usiedliśmy w salonie, gdzie znajdowało się parę niezdrowych przekąsek i picie, które przynieśliśmy my. Rozłożyłam się na kanapie, przysłuchując się rozmowie, która dotyczyła głównie tego, co dzieje się na uczelni i na kampusie.
-Uwierzcie mi- Kay machała rękami w taki sposób, aby podkreślić swoje stanowisko.- Nad nami, mieszka prawdopodobnie jakiś gwałciciel a pod nami dwie dziewczyny, które chyba za mocno się lubią.
-Jezu- Connor, który zawsze był żartownisiem, udawał, że jest przerażony.- Byle by tylko nie pomylili pięter, bo macie przejebane.
Prychnęłam.
-Kayla, tyle razy mówiłam ci, że to nie jest gwałciciel tylko miłośnik wszystkiego co się rusza i nosi spódniczki- zaśmiałam się.
-Czy to jakaś różnica?- oburzyła się.
-To, że codziennie sprowadza do siebie inną dziewczynę, to jeszcze nie znaczy, że jest gwałcicielem- przewróciłam oczami.
-Mieszka sam?- zainteresował się Merriman.- Przecież, jeśli ma lokatora to chyba nie...
Chłopak nie kończy, licząc że sami się domyślimy.
-Własnie- zauważa Jay.- Kurewsko to dziwne, ale mieszka sam. Znaczy, ponoć ma kogoś przypisanego, ale jeszcze nikt nie widział tego kogoś.
-Dziwne- powtarza Davies.- Może ta druga osoba leży martwa w szafie?
Wzdrygnęłam się, wyobrażając sobie zwłoki w akademiku. Będę mieć koszmary, przysięgam.
-Trevor by to zauważył- powiedziała blondynka, krzywiąc się z obrzydzenia.
Wtedy słyszymy krzątaninę w korytarzu, co oznacza że przyszedł Pan Spóźnialski. Odwracam głowę w stronę wejścia do salonu i tak jak wszyscy, czekamy na towarzysza. Po chwili faktycznie się pojawia, ale...nie sam.
Wpatruję się w Niego i dziewczynę obok. Ma czarne włosy i mroźne spojrzenie, chłodno zielonych oczu. Jest strasznie szczupła i drobna, a przy tym...ładna. Może nie jest jakąś super modelką, ale może się podobać. Chyba nawet bardzo. Ciemne jeansy opinały jej zgrabne nogi a koszula w czarno-białą kratę nie miała ani jednego zagięcia.
Przełykam głośno ślinę, czując jak wpadam w szpony dziwnej otchłani. Jej pazury, zatapiają się w moim ciele tworząc krwawiące rany a zimny oddech czuję na swoim karku. To uczucie ciągnie mnie w dół, ale ja staram się utrzymać się na powierzchni. W głowie kotłują mi się różne myśli, ale w momencie, kiedy dziewczyna kieruje swoje spojrzenie na chłopaka a ten, na nią zerka, już wiem co będzie dalej. Mimo wszystko, staram się oddychać spokojnie i opanować się, by nie wybiec stąd. Czuję, że spadam, jednak całkowicie staczam się dopiero wtedy, kiedy Caden się odzywa:
-Hej wszystkim. Poznajcie Sylvię- moją dziewczynę.
Caden POV
Sylvia nalegała na to, żeby w końcu poznać moich znajomych. Przez cały tydzień miała do mnie pretensje o poniedziałkową imprezę, więc kiedy zgodziłem się zabrać ją w piątek do siebie, by mogła poznać całą tą zwariowaną bandę, strasznie się ucieszyła. Uznałem, że lepiej zabrać ją na cotygodniowe spotkanie, niż organizować coś specjalnie na tę okazję. Peterson miała wolny wieczór, więc świetnie się składało. Po zwyczajowym przedstawieniu się, usiedliśmy za stołem i przyłączyliśmy się do rozmowy. Jednak ta, zbiegła na zupełnie inny tor i wiedziałem, że tak będzie.
-To jak długo się znacie?- zapytał Connor, obserwując moją dziewczynę, która siedziała blisko mnie.
-Dość długo- odpowiedziałem.- Poznaliśmy się w Sylwestra.
Sylvia pokrótce opowiedziała historię świętowania Nowego Roku w Reno, podczas kiedy ja popijałem sok pomarańczowy. Musiałem odwieźć dziewczynę do domu po całym spotkaniu, więc wolałem nic nie pić.
-Całkiem ciekawa historia- pokiwała głową Kayla.
Kątem oka zauważyłem, jak mruży oczy i zaplata ręce pod biustem. Jej mina, nie świadczy o zadowoleniu, ale zbywam to i mam nadzieję, że nie jest to spowodowane obecnością mojej dziewczyny. Ahhh...Millera po prostu mnie nie lubi, więc neguje wszystko to, co wiąże się z moją osobą.
-Więc od kiedy jesteście ze sobą?- pyta Jay, głaszcząc blondynkę po kolanie, zupełnie tak jakby chciał ją uspokoić, chociaż przecież nie widzi jej miny.
-Od września- uśmiecham się lekko.- Ale może zjedziemy z tego tematu, co? To nie jest wywiad.
Ceniłem sobie prywatność. Jeśli chciałbym o tym gadać, to po prostu zacząłbym mówić. Uważałem, że takie rzeczy powinny być sprawą dwójki ludzi, ale cóż...
-Okay, okay- zaoponował Merriman.- Więc co studiujesz, Sylvia?
-Geodezja- odpowiada, po czym mniej więcej opowiada, na czym to polega.
Mój wzrok spoczął na Lacey, która siedziała na kanapie i patrzyła w szklankę, którą trzymała w ręce. Wydawała się lekko nieobecna, ale po chwili podniosła wzrok i patrzyła na Jaydena, który właśnie o coś pytał.
Cóż, to dziwne mieć w jednym pomieszczeniu obecną dziewczynę i byłą, a przynajmniej tą, z którą kiedyś się kręciło. Może to trochę nie na miejscu, ale hej...przecież przepraszałem i rozmawiałem z nią na ten temat, więc gdyby było coś nie tak to na pewno bym wiedział.
-Mieszkam u siostrym- usłyszałem głos Peterson, więc zacząłem na nią patrzyć. Objąłem ją ramieniem, żeby wiedziała, że nie jest tu sama. To musiało być trochę stresujące, kiedy opowiadała o sobie obcym osobom.- Mieszka z nami jej mąż i ich dziecko.
-Więc chyba się nie wysypiasz, co?- Zagaił Davies.
-Nie jest źle- mówi.- Znaczy...no...można przywyknąć.
-Caden, bawisz się w opiekunkę?- zaśmiał się Connor i wpakował do ust chipsy.
-Spadaj- mruknąłem.- Wystarczy, że muszę ciebie pilnować.
Towarzystwo roześmiało się.
Rozmowa była raczej niezobowiązująca, górowały luźne tematy i żarty, które czasem były prymitywne. Sylvia mimo wszystko marszczyła nos, kiedy się śmiała.
Była śliczna.
Przytulała się do mojego boku i chociaż nie była aktywnym członkiem rozmowy, bo nie znała tych samych osób co my a jej zajęcia, odbywały się w całkiem innym budynku, wydawała się zadowolona. Mam nadzieję, że ją polubili i że ona, polubiła ich.
-Lacy!- pisnęła Kay, zwracając na siebie uwagę.
Wzrok wszystkich poleciał w jej stronę. Blondynka patrzyła w telefon a jej usta, stworzyły perfekcyjną literkę "o". Headey spojrzała w jej stronę, ale się nie odezwała. W ogóle się nie odzywała, przez cały pobyt. Czasem się uśmiechnęła, ale generalnie nie odrywała wzroku od szklanki. Pewnie miała gorszy dzień, przecież wiem jak to u niej wyglądało.
-Co się stało?- zaciekawił się Sanders, nachylając nad jej ramieniem.
Millera porwała telefon i schowała do kieszeni, obrzucając tym swoim spojrzeniem swojego faceta. Potem odwróciła się do przyjaciółki i z przejęciem zrelacjonowała.
-Trevor sprawdza pokoje wszystkich dziewczyn! Musimy wracać, bo inaczej otworzą go sami i jeszcze zapłacimy za wyważenie drzwi!
Ciemnowłosa zmarszczyła czoło a jej klatka piersiowa poruszała się wolno.
-Czemu?- Zapytała tylko.
-Nie wiem!- Wykrzyknęła, wstając.- Jay, musisz nas odwieźć. Nie mam kasy na to, żeby płacić za drzwi a poza tym, nie chcę żeby kręcili się po moim pokoju bez mojej wiedzy.
Lacey westchnęła ciężko i powoli się podniosła. Z cichym brzdękiem odłożyła naczynie i nie zwracając na nikogo uwagi po prostu poszła na korytarz.
-To tak można?- zapytał Jay.
-No właśnie- podłapał Davies.- Gdzie ta cała prywatność, co?
-To akademik- prychnęła Kayla.- Tam nie ma czegoś takiego.
-Odprowadzę was- zaoferował Merriman i również wstał.
Lacey wychyliła się, ubrana w kurteczkę i szalik. Ogarnęła wzrokiem pomieszczenie i uśmiechnęła się lekko.
-To cześć- powiedziała.
Podniosłem jej rękę, lekko machając i odpowiedziałem, tym samym sformułowaniem.
-Pa- odezwała się dziewczyna obok mnie.- Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.
-Pa- kiwnęła głową, po czym obróciła się.
Widziałem, jak poprawia się i przegląda w lusterku. Na korytarzu trwał szum trwał jeszcze przez parę minut, po czym cała trójka opuściła nasz dom.
-Zawsze tak szybko wychodzą?- zapytała Sylvia, odwracając się do mnie.
-Nie- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.- Widziałaś, że im się śpieszyło.
-Tak- uśmiechnęła się szeroko.- Śpieszyło.
Chciałem o coś zapytać, ale w tym momencie wrócił Cameron i zaproponował grę w karty.
=====
Wreszcie wymodliłam rozdział, więc zapraszam do wyrażania własnej opinii ;*
Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki! <3
czarodziejka2604
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top