-11-
Lacey POV
Inhalator.
To moja pierwsza myśl, kiedy odzyskuję świadomość i budzę się ze snu. Słońce boleśnie razi moje oczy, więc mocno zaciskam powieki. Mimo wszystko, bardziej niepokoję się uciskiem klatki piersiowej. Coraz gorzej mi się oddycha i wiem, że muszę się zmusić aby wstać, żeby móc zabrać odpowiednią dawkę leku. Odchrząkuję, czując suchość w ustach i powoli otwieram oczy. Poraża mnie jasność, jaka spowija pomieszczenie a tępy ból głowy daje o sobie znać.
No i po co ja tyle piłam?
Kiedy moje zaspane oczy, przyzwyczajają się do światła, orientuję się, że wcale nie potrzebuję inhalatora. Nagle, zaczynam wyraźniej czuć wszystko- każdą, nawet najmniejszą nierówność materaca. Nabieram mocno powietrza w płuca, chociaż jest to utrudnione. Pamiętam wszystko, co miało miejsce wczoraj, ale nie przypominam sobie, w którym momencie Caden Wheeler ułożył swoją głowę na mojej klatce piersiowej. Nie pamiętam momentu, kiedy jego ręka wylądowała na moim podbrzuszu a palce stykały się z nagą skórą, ponieważ krótki podkoszulek podwinął mi się do połowy brzucha. Nie przypominam sobie, żebym przykrywała się kocem, bo byłam tak pijana, że nawet o tym nie myślałam. Wdycham jego zapach, zmieszany ze smrodem wódki i zastanawiam się, co się do cholery dzieje. Nie mam serca, żeby go budzić ale coraz trudniej mi się oddycha a moje płuca domagają się pełnej dawki tlenu.
Podnoszę leniwie rękę, która do tej pory swobodnie leżała na poduszce. Wtapiam mimowolnie palce w jego aksamitne włosy, które w przyjemny sposób muskają moją skórę. Głaszczę go delikatnie, nie chcąc żeby się obudził. Napawam się tym doświadczeniem, przypominając sobie ostatni raz, kiedy mogłam to zrobić. Było to tak dawno temu, a mimo wszystko pamiętam to dokładnie. Po chwili jednak jestem zmuszona przestać. Opieram dłonie na jego barkach, lekko je ściskając.
-Caden- mówię, potrząsając nim lekko.- Caden! Wstawaj!
Chłopak mruczy coś niezrozumiale, a jego ciepły oddech wsiąka w materiał mojego podkoszulka i ogrzewa skórę pod nim.
-Ej- mruczę, nie chcąc obudzić reszty.- Caden, wstań! Dusisz mnie.
Wheeler poprawił się, a jego dłoń zjechała jeszcze niżej. Wiem, że robi to nieświadomie, ale w tym momencie, wcale nie czuję się komfortowo. Jego palce spoczywają na zamku od moich spodni, niebezpiecznie blisko kobiecości. To sprawia, że moje serce przyśpiesza. Jeszcze jeden ruch i mu przywalę- nie żartuję.
-Nie mogę oddychać- mówię, cały czas starając się obudzić dziewiętnastolatka.- Możesz wstać i przestać mnie macać?!
-Yhymmm- mruczy ale mam wrażenie, że nic do niego nie dociera.
-Caden!- warczę wkurzona.- Wstawaj! Natychmiast!
Uderzam w jego plecy zaciśniętą pięścią. Z gardła szarookiego wydostaje się jęk, który tłumi dociskając twarz do mojej klatki piersiowej.
-Nie krzycz- prosi zachrypniętym głosem.
Wydaje się być bezbronny i taki nieporadny, co mnie nawet śmieszy. To nawet urocze i słodkie, chociaż chyba nie powinnam nigdy mówić tego na głos. Faceci chyba nie za bardzo przepadają za tym określeniem.
-Złaź ze mnie, Caden- odpowiadam poważnie, starając się zbytnio nie unosić.- Nie mogę oddychać.
Mruknął coś pod nosem, co brzmiało bardzo podobnie do wiązanki przekleństw. Pokręciłam głową z niedowierzaniem, kiedy powoli osunął się z mojego ciała, lądując na poduszkach obok. Wylądował tak, że teraz dotykał ustami i nosem mojego ramienia.
-Caden- warknęłam, obracając się w jego stronę.- Zabierz tę rękę!
Chłopak uniósł delikatnie kąciki ust ku górze, jednak wciąż miał zamknięte oczy.
-Nie żartuję Caden- warknęłam.- Miałeś mnie nie dotykać.
Wheeler powoli zabrał dłoń z tamtego miejsca. Nie miałam pojęcia gdzie ją ulokował, bo jego ciało również pokrywało nakrycie.
-Sorry Lacey- mruknął.
Westchnęłam ciężko, masując skronie opuszkami palców. Mam nadzieję, że chłopak nie wymiotował w pokoju.
-Jak się czujesz?- zapytałam.
-Chujowo- zaśmiał się niewyraźnie.
Jego rozchylone usta wypuszczały ciepłe powietrze, które ogrzewało moje ramię. Znałam tego faceta już trochę i wiedziałam, że w paru minutach zaśnie znowu i prześpi cały dzień z małymi przerwami. Zawsze tak było, kiedy wypił za dużo. Krótko mówiąc miał wtedy dzień wyjęty z życia.
Wygrzebałam się spod ciepłego koca, wystawiając swoje rozgrzane ciało na chłodne powietrze. Nie specjalnie się tym przejęłam. Zaczęłam ubierać buty, słysząc miarowy świst jego oddechu za moimi plecami. Kiedy po minutach walki z lekko pobrudzonymi już sznurówkami, wstałam rozciągając się jak kot na słońcu, moje kości strzeliły w nieprzyjemny sposób. Odwróciłam głowę i ogarnęłam wzrokiem na powrót śpiącego chłopaka.
Byłam w nim beznadziejnie zakochana. Nie, stop. Zakochanie trwa parę miesięcy, podczas kiedy moje uczucie trwało już lata.
Beznadziejnie kochałam tego faceta.
Z cichym westchnieniem, pochyliłam się nad nim, naciągając koc aż po jego uszy. W pomieszczeniu było zimno i nie zamierzałam pozwolić mu marznąć. Miałam ochotę ucałować jego policzek, ale powstrzymałam się. Jakkolwiek by nie było, nie należał do mnie i nie powinnam zachowywać się tak, jakby było inaczej.
Wychodzę z pokoju i zmierzam w stronę kuchni, gdzie przy małym stole siedzą moi skacowani znajomi. Parskam śmiechem widząc ich zmarnowane twarze i przyssane do butelki wody usta Kayli.
-Hej- odzywa się zachrypniętym głosem Connor, przeżuwając spokojnie kawałek suchej bułki.- Żyjesz?
-O to samo chciałam zapytać- westchnęłam, opierając się o framugę drzwi od strony korytarza i zakładając ręce na piersi.- Wiesz, że marmolada stoi przed tobą, no nie?
Davies otworzył lekko usta, a przemielony kawałek pieczywa, prawie wypadł mu z buzi. Zerknął na czerwony słoik z monotonną etykietą i zacisnął wargi w cienką linijkę. Jego dłoń przecięła niedbale powietrze ilustrując to, jakie miał do tego podejście. Żuł ten nieszczęsny kawałek z obojętną miną, przenosząc swój zamglony wzrok na mnie. Jego blond włosy, opadały niechlujnie na jego czoło a przez twarz, bledszą niż zwykle, przemknął cień zdenerwowania.
-Wyspałaś się?- zagadnął beztrosko, chociaż zachrypnięty tembr głosu, drżał niespokojnie.
Wzruszyłam ramionami, patrząc na niego. Czy jest coś o czym nie powinien wiedzieć?
-Po alkoholu Lacey śpi jak zabita- skomentował Jayden, który właśnie wszedł do kuchni, stając w przejściu pomiędzy salonem a kuchnią.
Jako jedyny wyglądał świeżo, chociaż jego nastroszone włosy i lekki zarost sprawiały, że wyglądał trochę jak zmęczony wędrowiec. Jego jednego kac postanowił sobie darować.
-A ty się wiercisz- burknęła Millera, wystawiając w moją stronę butelkę.
Nie musiała mnie nawiać długo. Podeszłam i odebrałam jej przedmiot, rozkoszując się wodą tak, jakby była to gorąca czekolada. Az mnie zemdliło na samą myśl o czymś słodkim.
-Nigdy ci to nie przeszkadzało- zaśmiał się.
-Lacey by się nie wierciła- wystawiła mu język.- Chciałam spać z nią.
Odstawiłam picie na blat stołu, kręcąc głową.
-Tak słodko spałaś na swoim facecie, że nie miałam serca was rozdzielać- zaśmiałam się.- Pamiętasz to?
-To ostatnie, co pamiętam- przyznała, opierając podbródek na dłoni. Wydęła wargi, lekko mrużąc oczy i kołysząc się, niczym statek na fali dodała- nigdy więcej nie piję.
-Zachowujemy się trochę jak w liceum, nie sądzicie?- zapytał Jay, wkładając ręce do kieszeni.- Wiecie, takie upijanie się bo tak jest fajnie.
-Kiedy jak nie teraz?- mruknął w odpowiedzi.- Będziesz miał co opowiadać dzieciom, stary. Nie truj już.
-Gdzie Cameron?- zaciekawiła się Kayla, marszcząc czoło. Była wspaniałą mistrzynią zmiany tematu, nawet będąc porządnie skacowana.
-Całuje się z muszlą- zaśmiał się Connor.
Na jego twarz powoli powracały kolory, chociaż przepite oczy wydawały się jeszcze bardziej zmęczone niż wcześniej.
-Ciszej- mruknęła blondynka, wykrzywiając się.- Głowa mi eksploduje.
-To nie jest śmieszne- mruknęłam, opierając tyłek blat szafki. Założyłam ręce na piersi i spuściłam lekko głowę.
Chciało mi się spać, miałam wrażenie, że do mojego gardła znów dostał się piasek i wyschnięty na wiór język, wręcz prosi o to, aby zwilżyć go w jakimkolwiek napoju. Poza tym, zasnęłam w makijażu i wolałam nie wiedzieć w jakim stanie jest moja twarz. Gdybym wyszła teraz do trzeźwych ludzi, uznaliby mnie za chorą.
-Jest- Connor odsunął jedzenie od siebie i położył głowę na stole, prawie tak samo, jak robiłam to ja, kiedy zasypiałam na jakiejś nudnej lekcji.- Rzyga jak kot i w dodatku...
-Dość!- zaprotestowała Kayla.- Jeszcze jedno słowo i puszczę pawia, prosto na ciebie Davies.
Parsknęłam śmiechem, oczyma wyobraźni widząc tą scenę. Kolejny raz mnie zemdliło, kiedy uświadomiłam sobie, że treść mojego żołądka, również wolałaby ujrzeć światło dzienne. Musiałam coś z tym zrobić.
-Mogę położyć się na kanapie?- zapytałam jedynego obecnego tutaj właściciela domu.
-Jasna sprawa, Lacey- mruknął.
Miałam nadzieję, że dziwne uczucie minie, kiedy w spokoju poleżę parę minut. Z westchnięciem ruszyłam w tamtym kierunku, starając się ignorować natarczywy zapach kawy Jaydena. Jak on to zrobił, że nie ma teraz kaca!?
-Co za Cadenem?- zapytał Sanders, siorbiąc głośno swój napój.
Kayla jęknęła sfrustrowana. Nie obejrzałam się na to pytanie, zaciskając mocno usta. Dobrze wiedziałam co robi.
-Headey- usłyszałam głos Connora. Przystanęłam i spojrzałam na niego pytająco, czując jak wszystko wokół mnie się zaciska.- Co z nim?
Odetchnęłam głęboko. Czemu to jest takie trudne? Dlaczego każda wzmianka o nim sprawia, że czuję się osaczona i winna? Dlaczego sama myśl o tym chłopaku, jest dla mnie jak najsłodsza tortura?
-Nie wiem- wzruszam ramionami, wykrzywiając usta w grymasie.- Pewnie śpi.
Nikt nie pyta o nic więcej, bo Millera zaczęła swój tradycyjny monolog. Zaczęła marudzić i pleść trzy po trzy.
Położyłam się na kanapie, zaciskając mocno powieki i skulając się, przycisnęłam rękę do brzucha. Było mi nie dobrze, ale nie wiedziałam czy przez alkohol czy przez wszystkie te nerwy, które zjadam przez Wheelera, śpiącego dokładnie nade mną.
Caden POV
Widziałem dziewczynę. Po sylwetce, długich włosach i perlistym śmiechu, wiedziałem że to kobieta. Nie widziałem, a raczej nie mogłem dostrzec jej twarzy, chociaż natarczywie starałem się utrzymać z nią kontakt wzrokowy. Patrzyłem na jej brodę, usta, nos, oczy, policzki, czoło i skronie, jednak mój mózg nie potrafił tego przetworzyć. Obraz do mnie docierał, ale nie był rozpoznany. Dziwne uczucie.
Zaczęła się kręcić. Burza ciemnych włosów falowała, niejednokrotnie oplatając jej szyję, wpadając do oczu, otwartej buzi by po chwili poderwać się i krążyć luźno wokół jej twarzy. To był ładny widok. Chyba była szczęśliwa.
Wyciągnąłem rękę w jej stronę ale zignorowała mnie. Przez chwilę stałem tak, wpatrzony jak promienie słońca, obijają się w jej długiej, jasnej sukience aż w końcu podszedłem o krok. Zatrzymała się nagle, jakby w połowie takt ucichła melodia i wybita z rytmu po prostu stanęła tak, jak zastała ją ta przerwa. Teraz patrzyłem na jej plecy i lekko kołyszące się kosmyki, które sięgały jej prawie do końca pleców i układały się w idealne V.
Liczyłem, że się odwróci ale wtedy...
Obudziłem się. Niechętnie przekręciłem głową, ukrywając twarz w poduszkach. Niech ktoś zgasi to pierdolone światło, bo nie wytrzymam. Chciało mi się pic i spać. To były dwie rzeczy, które po prostu musiały pojawić się po każdym piciu większej ilości alkoholu. Pragnienie i zmęczenie. Zwykle wyglądałem wtedy jak zombie i jeśli mam być szczery, tak tez się czułem. Telefon zaczął dzwonić gdzieś na podłodze. Jęknąłem, słysząc pierwsze wersy ulubionej piosenki i chociaż lubiłem jej słuchać, teraz ten dźwięk mnie irytował. Przede wszystkim dlatego, że musiałam się wysilić i odebrać. Przekręciłem się na skraj i po omacku, wystawiając rękę zacząłem szukać urządzenia. Natrafiłem na materiał spodni a po chwili, zorientowałem się, że komórka jest w kieszeni. Zaraz...Czy ja czasem nie wyłączyłem wczoraj telefonu, zaraz przed tym jak zacząłem pić?
Świetnie.
Pewnie w którymś momencie postanowiłem go uruchomić i wolałem nie myśleć o tym, co mogło to oznaczać.
-Halo?- powiedziałem, mocno zachrypniętym głosem.
-Nareszcie- usłyszałem głos Sylvii Peterson.- Cały dzień się do ciebie dobijam.
-Sorry- mruczę, obracając się na bok. Dociskam czoło do poduszki i zamykam oczy.- Spałem.
-Domyśliłam się- burknęła.- Wiesz która jest godzina!?
-Nie wiem- odpowiadam cicho, bo nie mam siły prowadzić z nią normalnej konwersacji. Myślę tylko o tym, żeby znów zasnąć. Może jak następnym razem otworzę oczy, będę czuł się lepiej.
-Druga czterdzieści dwa- warczy.- Dlaczego tyle piłeś!? Obiecałeś, że nie schlejesz się jak świnia.
-Jezuu- jęknąłem, przeciągając ostatnią literkę.- Przepraszam.
-Z kim tak piłeś?- zapytała spokojnie.
-Z chłopakami- mruknąłem.
Telefon prawie wypadł mi z dłoni, bo jedyne o czym teraz myślałem to to, że chyba zaraz umrę. Dawno mnie tak nie męczyło.
-W sensie Cameron i Connor, tak?
-I Jayden- dodałem.- Ten od siłowni...
-Jayden- powtórzyła, jakby próbowała przypomnieć sobie osobę, do której należało to imię.- A wiem- powiedziała wesoło, jakby właśnie odkryła Amerykę.- To chłopak tej przyjaciółeczki Lacey, tak?
-Yhym-mruknąłem.
-To fajnie- westchnęła.- Mam nadzieję, że dziewczyny nie męczy taki kac, jak ciebie- warknęła, na powrót się wściekając.
-O czym ty gadasz?- zapytałem, otwierając oczy.
Drzwi do mojego pokoju były zamknięte, całe pomieszczenie było ciche i nawet z dołu, nie dobiegały żadne dźwięki.
-Nie okłamuj mnie, Caden. Kayla dodała wczoraj zdjęcie na Instagrama. Była razem z nią i dodatkowo, oznaczyła chłopaków. Więc skoro z nimi piłeś, to tam byłeś.
Pieprzone Instagramy.
-Aha- odpowiedziałem tylko.
-Tyle masz mi do powiedzenia?- zapytała.- Zwykłe...aha?
-Aha- potwierdziłem.- A co ci mam powiedzieć?
-Okłamałeś mnie Caden- podniosła głos, raniąc mój wrażliwy słuch.- One też tam były a ty mi tego nie powiedziałeś! Obiecałeś, że nie będziesz kłamał!
Oblizałem suche usta.
-Jay przyprowadził swoją dziewczynę, bo marudziła- skłamałem. W rzeczywistości dobrze wiedziałem, że dziewczyny miały lekkie opory, żeby tu przyjść.- A ta, zawsze zabiera ją ze sobą .
-Ta- mruknęła.- I w waszej paczce też wylądowała przez przypadek?
Chciałem spać. Potrzebowałem snu. Nie myślałem już logicznie a moje odpowiedzi stały się wolniejsze i coraz bardziej przypominały mruczenie. Tym razem nie odpowiedziałem i nie miałem zamiaru.
-Jak chcesz- westchnęła.- Wierzę ci.
-Wiem.
-Ale jestem zła, że się tak spiłeś- wytknęła mi.
-Pogadamy o tym potem?- zaproponowałem.- Nie mam siły...
To była prawda.
-Jak chcesz- mogłem wyobrazić sobie, jak wzrusza ramionami i unosi brodę ku górze. Zawsze to robiła.
-Kocham cię- mówię na koniec, ale dziewczyna nie odpowiada.
Po paru sekundach rozłącza się, jednak wiem, że odpowiedziała. Po prostu nie chciała, żebym to słyszał, bo jeśli jest zła zawsze trzyma swoją postawę do końca.
Odkładam telefon na parapet. Zmuszam się, żeby wstać i wolnym krokiem zmierzam ku kuchni, gdzie łapię butelkę wody. Cameron leży na kanapie, oglądając telewizję i tylko podnosi rękę, kiedy przez wejście z salonu widzi moją osobę.
Reszta musiała się zmyć a Connor? Cóż.
Pewnie dalej leży na podłodze z dupą, wystawioną w stronę Słońca.
======
Ten wspaniały uczuć, kiedy wracasz do szkoły po świętach i nagle wszyscy przypominają sobie, że Twoja klasa pisze w czerwcu egzamin zawodowy, więc dowalają czym się da z lekcji na lekcję.
Cudownie .-.
Na waszym miejscu nie liczyłabym na rozdział w weekend .-.
Może ewentualnie w poniedziałek?
Nie wiem, nie wiem...
Nie mam nawet zapasowego rozdziału do "(Nie) Chcę Cię Zranić" i nie wiem, kiedy zdążę go napisać. Mam nadzieję, że wyskrobię trochę czasu jutro i napisze coś sensownego :D
Kiedyś pisałam Wam o tym, ze chciałabym napisać coś w innej kategorii...W mojej głowie coś się rodzi, ale jednak jest to bardzo...ciężka sprawa. Jednak pomysł jest ;) Ale spokojnie... najpierw dokończę te. Trzy prace na raz, to jednak przesada :D Zresztą... a dobra xd Ciii ;*
Pozdrawiam <3
czarodziejka2604
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top