Rozdział 17 - Przy świątecznym stole.

[Rozdziałek + życzenia]

*-*-*-

Draco przycisnął mnie do ściany. Nachylił się do mnie, niebezpiecznie blisko. Wiedziałam co chciał teraz zrobić. Wewnątrz toczyłam walkę z samą sobą. Pozwolić mu czy nie pozwolić? Dzieliły nas dosłownie minimetry. Już chciałam się na to zgodzić, gdy...
Ciocia Nela weszła do pokoju, wyłaniając mnie przy tym z decyzji, której ostatecznie nie podjełam.
- Oj przepraszam. - Powiedziała lekko zawstydzona. Ale tylko lekko. Nie trudno było dostrzec zadowolenie na jej twarzy. Widocznie nie była pewna co do naszego związku, ale po tej scenie na pewno nie miała już jakiekolwiek wątpliwości. Co nie zmienia faktu, że dalej musimy udawać "zakochaną parę". Bo ją nie byliśmy prawda? Nie zdecydowanie, nie. Miłością mojego życia był Harry, nie Draco...
Wymknełam się z pod jego objęć i stanęłam przed ciocią Nelą.
- Nic nie szkodzi. - Odparłam. - Coś ciocia chciała?
- Nie, nic, nic nie będę wam przeszkadzać w waszych zajęciach. - Przy ostatnich słowach użyła bardzo sugestewnego tonu głosu. Zaczerwieniłam się, gdy zdałam sobie sprawę co ma na myśli ciocia Nela. Że niby ja i Draco...
Never, never!!!*
Ale nic już nie dodałam w tej kwestii. To dobrze, że ciocia Nela myśli, że gdyby nie otworzyła tych drzwi doszło by do czegoś więcej niż pocałunku. To tylko zwiększa widoczność "naszego związku" w jej oczach.
- Możemy z Draco przejść się po ogrodach? - Próbowałam jak najszybciej zmienić temat.
- Naprawdę nie wolicie zostać w sypialni?
- Ciociu! - Krzykneł Draco, najwyraźniej dla niego to również było za dużo.
- Dobra, dobra. Ja przecież tylko proponuję. - Uniosła ręce w geście pojednawczym. - Czujcie się jak u siebie w domu. - Dodała i opuściła nasz pokój.
Odetchnełam z ulgą. Miałam już dość tych krepujących pytań. Lubiłam ciocie Nale, ale czasami przesadzała i to o wiele za dużo. Nawet moja mama nie pytała o takie rzeczy. A w końcu była moją mamą. Dobra dość! Przestań już o tym myśleć! - Upominiałam się w duchu.

-*-*-*

Spacerowałam z Draconem po pięknych ogrodach cioci Neli.
- Tylko spróbuj mnie pocałować! - Ostrzegłam go zaczynając rozmowę.
- Myślałam, że powiedziałaś "że będziemy musieli się bardziej postarać"!
- Tak, owszem powiedziałam tak. Ale nie miałam tego na myśli!
- Skąd mogłem to wiedzieć? - Spytał obużony.
- Przecież mam chłopaka. - Przypomniałam mu.
- Ciii!!! Bo jeszcze ciocia Nela usłyszy i wszystko pójdzie w łep.
Miał rację. Ostatnie zdanie powiedziałam trochę za głośno.
- A co dzisiaj robimy? - Zmieniłam temat.
- Nic. Siedzimy i się nudzimy.

-*-*-*

W rzeczywistości nie było, aż tak nudno jak mówił Draco. Przez resztę dnia (a za dużo czasu to nie było) pomagaliśmy cioci Neli w przygotowaniach. Ubieraliśmy choinkę i takie tam inne szczegóły. Tak o koło 21:00 przybyli kolejni goście. Na szczęście byli to znajomi i przyjaciele cioci Neli, więc nikt mnie nie rozpoznał. Draco znowu przedstawił nas jako parę. Na co Rex (jeden z przybyłych gości) nie zaregował zbyt pozytywnie. Był tak na oko licząc 2 lata starszy odemnie. Ale był też niesamowicie przystojny. Nie żebym zwróciła na to jakąmś uwagę. Tak tylko mówię.
Po wyczerpującym dniu przyszedł czas na sen. I tu znów pojawił się problem. Było tylko jedno łóżko. A kiedy oznajmiłam Draconowi, że będę spać na podłodze powiedział, że pod żadnym pozorem się na to nie zgodzi. Więc klamka zapadła. Czekały mnie (najwidoczniej) długie besenne noce.
Dlatego położyłam się do łóżka stosunkowo wcześniej, dochodziła zaledwie 11. Draco akurat brał prysznic, więc pomyślałem, że może uda mi się zasnąć zanim przyjdzie. Byłam w będzie. Nawet nie zdążyłam zamknąć oczu kiedy drzwi do "naszego" pokoju stanęły otworem. A w nich stał Draco i patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem....

Wszystkie ich "nocne przygody" będą opisane w innym rozdzile.

*-*-*-

Następnego dnia był straszliwy chaos. Wszyscy biegali z pokoju do pokoju poprawiając czy zawieszając dodatkowe ozdoby. A to wszystko po to by około godziny 16:00 zasiąść do stołu wigilijnego. Pewnej spytacie: Dlaczego tak wcześnie? Ponieważ już o 20.00 zaczynał się Wielki Bożonarodzeniowy Bal. Był on oczywiście po "magicznej stronie Nowego Jorku". W wielkim pałacu samej Minister Magi.
Ubrana w białą skromną sukienkę zeszłam na dół jako ostatnia, aby zasiąść wraz z innymi do wigilijnego stołu. Jedyne wolne miejsce było koło Rex'sa, na przeciwko Dracona. Blądyn widocznie nie był z tego zbytnio zadowolony. Natomiast Rex, aż promieniał szczęściem. Hmmm chyba się w mnie zakochał... Pomyślałam, ale zaraz pożuciłam tą myśl i zaczęłam skupiać się na jedzeniu przepysznychy potraw przygotowanych przez ciocię Nelę.
- Jak Ci się podoba w Nowym Jorku? - Zapytałam mnie Nina, siostra Rex'sa. Była to dziewczyna na oko w moim wieku. Od razu złapałyśmy wspólny kontakt. To było bardzo pocieszające, teraz jak nigdy dotąd potrzebowałam nowej przyjaciółki, które nie będzie zdawać sobie z sprawę z wszystkich moich problemów. Chciałam po prostu pogadać z kimś o zwyczajnych błachostkach.
- Jest wspaniale! - Odpowiedziałam.

Cała wigilija przebiegła spokojnie. Wszyscy byli nieco zdenerwowani nowym towarzystwem, ale wszystko przebiegło w fanstastyniej, wesołej, świątecznej atmosferzę. Praktycznie prawie wszystko. Bo, aż nad wyraz przeszkadzało mi nieodwracalne spojrzenie Dracona. Blądyn naj wyraźniej nie potrafił oderwać odemnie zwroku...

-*-*-*

Wybaczcie mi proszę!
W poprzednim rozdzile obiecałam, że rozdział pojawi się szybciej, ale zapomniałam że przecież miałam zamiar wstawiać go właśnie dziś! Jeszcze raz przepraszam!




Chciałbym życzyć Wam wesołych, zdrowych, magicznych świąt Bożego Narodzenia! Dużo miłości i jeszcze więcej uśmiechu. Niech ten czas pozostanie na zawsze w Waszych sercach. Nie zapominajcie o tym, ani o mnie. Dlatego powtórzę jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!

Życzy: Pisareczka1.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top