12
"PRZEMYŚLAŁAŚ JUŻ DECYZJĘ?"
♤
Jej oddech był równy, a nogi niosły ją lekko, jakby nie czuła ciężaru dnia. Każdy krok dawał jej poczucie wolności, jakby wszystkie troski znikały w tym rytmie, który teraz wypełniał jej umysł.
— Adventure seeker on an empty street, just an alley creeper, light on his feet — powtarzała w myślach, czując, jak słowa piosenki stają się częścią jej energii. Biegła przez wąskie uliczki, mijając stare kamienice, czując na twarzy powiew wiatru.
Poczuła, jak jej serce bije mocniej, a myśli zaczynają płynąć swobodnie, tak jak jej ciało. Od dawna nie czuła się tak żywa.
— I want it all.
Nicole nawet nie zauważyła, gdy znalazła się w lesie. Była tak pochłonięta w swoich myślach, że nie przeszkadzało jej to. Zamiast tego biegła dalej, nie przejmując się niczym.
Otaczający ją las wydawał się być niemal magiczny – cichy, spokojny, ale zarazem pełen energii. Gdy wiatr wiał przez drzewa, Nicole czuła się, jakby była częścią czegoś większego. Biegła dalej, w rytm swojego oddechu, z myślami nieuchwytnymi, ale pełnymi determinacji. Każdy krok był uwolnieniem od przeszłości, od tego, co ją przytłaczało.
Czas zdawał się zatrzymywać. Słońce prześwitywało przez liście, a dźwięki lasu – szelest liści, śpiew ptaków, odgłosy drobnych zwierząt – wypełniały przestrzeń. Było to jak powrót do siebie, jak odkrywanie na nowo tego, co w życiu najważniejsze.
Nicole nie zauważyła, że już minęła spory kawałek drogi. Zatrzymała się dopiero, kiedy poczuła, że nie może już więcej. Oddychała głęboko, patrząc na otaczającą ją zieleń. Jej serce biło spokojniej, a umysł wydawał się oczyszczony. Czuła się wolna.
Dziewczyna była z siebie dumna. Gdyby dalej żyła tak jak wcześniej, nic by się nie zmieniło. Dalej byłaby uzależniona od telefonu, nie miałaby kondycji, a problemy w krótce odebrałyby jej spokój. Natomiast teraz, jej dni były puste. Miała inne problemy, musiała sama sobie poradzić w tym mieście. Musiała o siebie zadbać.
Nicole spojrzała na swoje dłonie, które teraz były lekko spocone, a na jej twarzy pojawił się mały, ale szczery uśmiech. Czuła, że jest w miejscu, w którym zaczyna na nowo rozumieć, co to znaczy dbać o siebie. Nie tylko fizycznie, ale także emocjonalnie. Choć życie w tym miasteczku miało swoje wyzwania, to ona wiedziała, że to jej nowa rzeczywistość, a nie coś, czego powinna się bać.
Przypomniała sobie, jak bardzo się zmieniła. Kiedyś zamartwiała się rzeczami, które w tej chwili wydawały się tak mało istotne. Teraz nie liczył się tylko przetrwanie, ale także znalezienie w sobie siły, by stawić czoła każdemu dniu.
— Jestem tu. Jestem silna – pomyślała, zaciskając dłonie w pięści. Czuła się lepiej, choć wiedziała, że to dopiero początek. Nadchodziły kolejne dni, z kolejnymi wyzwaniami, ale już nie miała zamiaru pozwolić, by cokolwiek ją złamało. Nie wiedziała, co przyniesie przyszłość, ale była gotowa na wszystko.
Nicole zawróciła i zaczęła podążać powoli w kierunku, z którego przybiegła. Gdy wyszła a lasu, zaczęła biec.
Wiatr muskał jej twarz, a dźwięki lasu były teraz tylko tłem dla jej własnych myśli i oddechu. Czuła, jak jej serce bije mocniej, a nogi nabierają tempa. Biegła szybciej, jakby chciała uciec od przeszłości, jakby każdemu krokowi towarzyszyła decyzja, by nie oglądać się za siebie. Czuła, że im szybciej biega, tym bardziej oddala się od swoich wątpliwości, od strachu, który jeszcze niedawno ją przytłaczał.
Nie zastanawiała się już nad tym, co mogłoby być, ani co było. Zamiast tego po prostu była tu, w tej chwili, czując, jak jej ciało współpracuje z każdym oddechem, każdym ruchem. Wszystko, co miała, to ten moment. Ta wolność. Ta siła, którą czuła, biegnąc przez las.
Czuła się żywa. Czuła, że kontroluje to, co się dzieje, że to ona decyduje o każdym swoim kroku. Może jeszcze nie miała wszystkich odpowiedzi na pytania, które zadawała sobie przez ostatnie tygodnie, ale teraz to już nie miało znaczenia. Biegła, i to wystarczało.
Po jakimś czasie znalazła się w domu kolonialnym i udała się do lazienki. Szybko odświeżyła się, a następnie ruszyła w kierunku restauracji, ponieważ jej brzuch domagał się jedzenia.
Nicole, mimo zmęczenia po biegu, czuła się lepiej, pełna energii, jakby zrzuciła z siebie część ciężaru. Szybko przebrała się w wygodne ubrania, w których czuła się swobodnie i spojrzała w lustro, widząc odbicie z lekko zarumienionymi policzkami, świadczącymi o wysiłku, ale też o jej determinacji. Chwilę się nad sobą zastanowiła, po czym uśmiechnęła się, bo w tej chwili była pewna jednego – robiła to, co było dla niej najlepsze.
Zdecydowała się na szybki spacer do restauracji. Gdy tylko opuściła budynek, chłodne powietrze, które wdarło się przez jej włosy, dodało jej orzeźwienia. Uliczka prowadząca do restauracji była spokojna, a na horyzoncie zaczynało się rozjaśniać, zapowiadając kolejny piękny wieczór. Jej myśli znów skierowały się ku temu, co było dalej. Co się wydarzy, kiedy wróci do restauracji? Co przyniesie jutro? Na razie jednak nie chciała o tym myśleć. Teraz liczył się tylko jej apetyt.
Gdy dotarła do restauracji, powitał ją ciepły zapach gotowanego jedzenia i dźwięki rozmów. Wewnątrz było przytulnie, a ciepło bijące z pieców sprawiło, że poczuła się od razu komfortowo.
Weszła do środka i rozejrzała się, szukając znanych twarzy. Zauważyła Tien-shan, która krzątała się przy ladzie. Nicole poczuła ulgę, widząc znajomego gospodarza miejsca, i ruszyła w jej stronę, zastanawiając się, co dzisiaj serwują na obiad.
— Dzień dobry — powiedziała z uśmiechem i nałożyła sobie makaronu z jakimś sosem.
— Hej, Nicole — powiedziała kobieta z uśmiechem. — Przemyślałaś już decyzję?
Nicole zamarła na chwilę, czując, jak serce zaczyna bić szybciej. Pytanie, które zadano, było dokładnie tym, czego unikała przez ostatnie dni. W głowie kłębiło się zbyt wiele myśli, ale żadna nie była wystarczająco klarowna, by dać jej pewność.
Zebrała się w sobie, starając się wyglądać na opanowaną.
— Właściwie... jeszcze nie. Myślałam o tym, ale... wciąż nie wiem, co zrobić. — odpowiedziała szczerze, wkładając widelczyk do makaronu, choć nie miała ochoty na jedzenie. W głowie ciągle tliła się myśl o decyzji, której jeszcze nie była gotowa podjąć.
Tien-shan spojrzała na nią z wyrozumieniem, a jej uśmiech stał się łagodniejszy.
— Rozumiem — odpowiedziała. — To poważna sprawa. Daj sobie czas, Nicole. Nic na siłę.
Nicole uśmiechnęła się lekko, wdzięczna za jej cierpliwość. Wiedziała, że czas nie zawsze jest w stanie rozwiązać wszystkie wątpliwości, ale pozwalał na ich uporządkowanie. Potrzebowała więcej czasu, by przekonać się, co tak naprawdę czuje.
— Dzięki, Tien-shan.
— Hej — nagle usłyszała za sobą znajomy głos. Nicole odwróciła się gwałtownie.
— Hej, Kenny — uśmiechnęła się szeroko, po czym ruszyła w stronę wolnego stolika. Jakby mogła się spodziewać, chłopak ruszył za nią.
Nicole usiadła przy stoliku i spojrzała na niego, czując, jak w jej ciele znowu pojawia się dziwna energia. Uśmiech chłopaka był tak naturalny, że aż czuła się przy nim spokojniejsza.
— Jak tam bieg? — zapytał Kenny, siadając naprzeciwko niej.
Nicole wzruszyła ramionami, wciąż nie do końca pewna, jak opisać swoje uczucia. Mimo to po chwili się uśmiechnęła szeroko. Entuzjazm zaczął krążyć w jej żyłach.
— Świetnie, bo... coraz mniej się męczę. A ty? Co u ciebie? — Nicole czuła jak endorfiny krążą w jej ciele.
Kenny skinął głową.
— Wiesz, jak to jest. Praca, obowiązki... Ale staram się jakoś utrzymać balans. Miałem kilka rozmów z rodzicami, muszę podjąć parę decyzji, ale to na razie trochę za dużo, żeby o tym mówić.
Nicole przyglądała się mu, dostrzegając napięcie, które jakby pojawiło się w jego oczach. Czuła, że jest coś, o czym nie mówił.
— Możesz mi powiedzieć, wiesz? Jeśli coś cię martwi.
Kenny uśmiechnął się, ale była w tym jakaś nuta smutku.
— Dzięki, Nicole, naprawdę. Ale to... to może poczekać.
Nicole skinęła głową, nie nalegając. Czuła, że choć nie mówił, to ta rozmowa w jakiś sposób zbliżyła ich do siebie. Czasami milczenie mówiło więcej niż słowa.
— Jak po nocowaniu w klinice? — zapytał z uśmiechem. — Były plotki?
— Były — odpowiedziała z uśmiechem. Nicole przypomniała sobie o naleśnikach Victora, przez co zaczęła się śmiać. — Nawet aż za dużo. — powiedziała przypominając sobie nocne rozmowy o miłościach i szaleństwach, które zrobiły podczas swojego życia.
— Obgadywałyście połowę miateczka? — zaśmiał się Kenny, po czym włożył widelec do ust.
— Nawet więcej — zaśmiała się Nicole, czując jak endorfiny krążą w jej ciele.
— Starczyło wam nocy?
— No cóż, niedługo trzeba to powtórzyć — powiedziała dłubiąc w talerzu. — Żeby dokończyć. — uśmiechnęła się niewinnie, choć było czuć bijącą od niej pewność siebie.
Kenny spojrzał na nią z rozbawieniem, podnosząc brwi.
— Chyba nie będziesz chciała, żebym ja stał się tematem numer jeden w waszych plotkach, co? — zapytał z żartobliwym tonem.
Nicole uniosła wzrok, a jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
— Może nie, ale kto wie? Może się przydasz jako tematyczny bonus — odpowiedziała, szczerząc się.
Kenny zaśmiał się głośno, a Nicole poczuła, jak jej serce bije trochę szybciej. Czuła się w jego towarzystwie coraz bardziej swobodnie, jakby cała ta sytuacja z jej życiem w tym małym miasteczku nie była już tak skomplikowana.
— No, jeśli chcesz... tylko pamiętaj, nie zdradzaj zbyt dużo! — dodał z poważną miną, ale jego oczy błyszczały od śmiechu.
Nicole po raz kolejny roześmiała się, czując, jak te chwile stają się bardziej naturalne.
— Obiecuję, że nie zdradzę żadnych tajemnic — powiedziała Nicole, patrząc na niego z figlarnym błyskiem w oku. Jej uśmiech był delikatny, ale pełen pewności siebie, jakby naprawdę wiedziała, jak trzymać tajemnice.
Kenny podniósł kieliszek z napojem i spojrzał na nią, jego wzrok lekko mroczny, ale z uśmiechem, który wyrażał zarówno ciepło, jak i odrobinę żartu.
— Mam nadzieję — odpowiedział, nieco bardziej poważnie, ale z lekką nutą śmiechu w głosie. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Nicole miała w sobie coś, co sprawiało, że jej obietnice brzmiały wyjątkowo przekonująco.
— Chciałabyś może przejść się na polanę? Posiedzieć? — zapytała Nicole z lekkim uśmiechem, patrząc na niego z nadzieją. Gdyby zgodził się na spacer, mogliby spędzić razem chwilę w ciszy, z dala od innych, bez presji.
Kenny odłożył kieliszek na stół, jego wyraz twarzy zbladł na chwilę, zanim odpowiedział.
— Umm, przykro mi, ale nie mogę. Obiecałem Boydowi, że mu pomogę — powiedział z lekkim wahaniem, starając się, by jego ton brzmiał jak najbardziej przepraszająco. Wiedział, że ona mogła być rozczarowana, ale jednocześnie nie chciał zawieść przyjaciela.
Nicole spojrzała na niego z lekkim uśmiechem, który szybko zniknął, gdy poczuła, jak rozczarowanie zaczyna się w niej kumulować. Oczywiście rozumiała, że czasami trzeba dotrzymać obietnic, ale nie mogła powstrzymać uczucia, że ta okazja na spokojny spacer właśnie przepadła.
— W czym? — zapytała Nicole, wciąż uśmiechając się, ale z wyraźnym zainteresowaniem w oczach. Czuła, że Kenny coś przed nią ukrywał, i chciała zobaczyć, jak długo jeszcze będzie się opierał.
— Jestem diablicą — pomyślała Nicole, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
— Takie tam, proste sprawy — machnął niezgrabnie ręką, a język zaczął mu się plątać.
— Czy to coś niebezpiecznego? — Nicole spojrzała na niego, zakrywając usta dłońmi.
— Nie no coś ty, po prostu mamy sporo spraw do obgadania. Wybacz, ale muszę już pójść. — powiedział Kenny nawet na nią nie patrząc.
Nicole oparła się o siedzenie i przewróciła oczami. Tym razem jej się nie udało, ale nie zamierzała się poddawać.
•
Nicole schyliła się i sięgnęła po kosmetyczkę leżącą pod jej łóżkiem. Należała do Olivii. Dzisiaj widziała jak jakaś dziewczyna zagląda tam, dlatego zamierzała przełożyć te rzeczy i dobrze ukryć.
Nicole spojrzała się na drzwi, aby się upewnić, że są zamknięte. Dopiero po chwili otworzyła kosmetyczkę. Gdy spojrzała na te rzeczy wzięła głęboki oddech.
Były w niej zdjęcia jej i takiego jednego chłopaka, z którym była związana przez... jakiś czas. Szantażował ją tymi zdjęciami. Groził jej, że jeżeli z nim się nie prześpi, to wrzuci je do internetu. Na szczęście nie doszło do żadnej z tych rzeczy.
Nicole chwyciła jedno zdjęcie do ręki. Chłopak był fotografem i zrobił jej sesję w bieliźnie "za darmo". Rzekomo się dopiero szkolił i chciał nabyć umiejętności. Dziewczyna się zgodziła, ponieważ wtedy bardzo jej się podobał. Teraz wiedziała jaka była młoda i naiwna.
Na pozostałych kilku zdjęciach były to już zwykle fotografie z imprezy. Na jednym z nich Nicole siedziała mu na kolanach. Gdy zobaczyła to zdjęcie, w oczach stanęły jej łzy.
Może wciąż nie była na to wystarczająco silna?
Na innym zdjęciu wkładał język Nicole do gardła, a ona trzymała dłonie na jego karku. Przeszły ją ciarki ja to wspomnienie. Spojrzała się na pozostałe trzy zdjęcia. Na jednym z nich był on trzymający butelkę whiskey, a na pozostałych była Nicole, Olivia i on.
Ich twarze były uśmiechnięte, lecz to nie był prawdziwy uśmiech.
Nie u Nicole.
Szatynka westchnęła. Gdyby wiedziała, że to wszystko się tak skończy, nigdy nie poszłaby do tego baru świętować swoich urodzin. Mimo że od tego wydarzenia minęły trzy lata, wspomnienia wciąż były w niej żywe. Mogła udawać, że odeszły w zapomnienie, ale gdzieś z tyłu wciąż pamiętała. Nie mogła tego zapomnieć.
Nicole otrząsnęła się i włożyła zdjęcia z powrotem do kosmetyczki. Tym razem wyciągnęła list, który chłopak do niej napisał.
"Droga Nicole
Wiem, że między nami było różnie, ale chciałbym spróbować od nowa. Jesteś całym moim światem i nie mogę bez ciebie żyć..."
— Ta, i umarłeś mając mnie — pomyślała, a adrenalina zaczęła w niej buzować. Nicole schowała list do koperty obok zdjęć. Miała dosyć. To nie był człowiek, tylko diabeł wcielony. Wydawał się sympatyczny, a to że miał znajomości dosłownie wszędzie, sprawiło, że był dla niej atrakcyjny.
Nicole była pijana, gdy go poznała. Myślała, że to będzie tylko przygoda na jedną noc, ale się pomyliła. Drugiego dnia zaprosił ją na sesję, trzeciego wspólnie wybrali się na imprezę. Czwartego dnia zaproponował coś więcej, a piątego...
No właśnie.
Przynajmniej była już bezpieczna.
♤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top