11

MYŚLAŁAM, ŻE ZARAZ UCIEKNIE!"

Nicole zdawała się zapomnieć o śmierci Olivii, a może po prostu nauczyła się żyć z myślą, że już jej nie ma. W tym mieście każdy dzień wyglądał tak samo, przez co miała wrażenie, że minęła cała wieczność, choć tak naprawdę minął dopiero miesiąc, odkąd się tu pojawiła.

Spojrzała na niebo – słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Przyspieszyła kroku, poprawiając torbę na ramieniu. Uśmiechnęła się lekko do siebie. W końcu wróciła do „normalności". Pomagała Fatimie w codziennych obowiązkach, każdego dnia przychodziła na obiad do restauracji, a w samo południe biegała. Wszystko było tak uporządkowane, jak tylko mogło być w tym miejscu.

Gdy w oddali dostrzegła budynek kliniki, jej uśmiech się poszerzył. Tego właśnie potrzebowała – rozmowy z Kristi, plotek, miło spędzonego czasu. Nawet w tym dziwnym mieście znajdowały się drobne chwile, które przypominały jej dawne życie.

Nicole weszła do kliniki, jej kroki były pewne, a na twarzy pojawił się lekki, nieco tajemniczy uśmiech. Wiedziała, że nie chodzi tu tylko o samą wizytę – chodziło o to, że w tym małym miasteczku, wśród tych wszystkich cichych ludzi, Kristi była jedną z nielicznych osób, z którymi mogła spędzić czas na luzie - i to była właśnie ta część jej dnia, którą chciała znowu przeżyć.

Gdy weszła do środka, poczuła znajomy zapach lekarstw i czystości.

— Nicole! — wykrzyknęła z radością. — Co za zaskoczenie!

Nicole podeszła, czując, jak w jej sercu budzi się ta sama lekka radość, jaką czuła, kiedy w końcu miała kogoś do rozmowy, komu mogła opowiedzieć o swoich codziennych doświadczeniach.

— Cześć! — odpowiedziała, czując, jak znowu jest sobą. — Wiesz, przyszłam trochę pogadać. Potrzebuję plotek, trochę babskich rozmów... i może trochę śmiechu, jeśli masz w zanadrzu jakąś historię.

Kristi zaśmiała się głośno.

— O, plotki to moja specjalność — powiedziała z szerokim uśmiechem. — Mam parę historii, które rozbawią cię do łez. A ty? Co u ciebie? Zaczęłaś znowu biegać?

Nicole skinęła głową.

— Nie przestałam — powiedziała czując dumę. — A tak to stara bieda. Chyba już trochę przywykłam do tego miejsca. — wzruszyła ramionami.

Kristi spojrzała na nią z zainteresowaniem, po czym uniosła brwi w geście uznania.

— O, to brzmi jak postęp! — powiedziała i gestem dłoni zaprosiła Nicole, żeby szła za nią, aż znalazły się w pokoju Kristi. — Wiesz, tu czasami trzeba przywyknąć do tego, jak wszystko płynie w swoim własnym tempie. Ale... chyba to też daje trochę spokoju, prawda? Nikt tu nie śpieszy się nigdzie.

Nicole roześmiała się cicho, kiwając głową.

— Tak, może i masz rację. Wydaje mi się, że w końcu nauczyłam się cieszyć z tych drobnych rzeczy. I choć życie tu bywa monotonne, to jakoś... nie czuję się tak przytłoczona jak kiedyś.

Kristi zmarszczyła lekko brwi, jakby zauważyła coś w tonie Nicole, co wydało jej się istotne.

— A Olivii ci brakuje? — zapytała łagodnie, wiedząc, że to trudny temat, ale nie chcąc unikać prawdy.

Nicole poczuła, jak w jej piersi na moment ściska się ból. Zanim odpowiedziała, wzięła głęboki oddech.

— Powoli uczę się żyć z tym, że jej tu nie ma. To nie znaczy, że zapomniałam. Ale staram się po prostu... żyć dalej. — Uśmiechnęła się lekko.

Kristi przytuliła ją delikatnie, otaczając ciepłem i troską.

— Wiesz, jeśli kiedykolwiek będziesz chciała o tym porozmawiać, jestem tu dla ciebie.

Nicole westchnęła cicho, ale w jej oczach błysnęła wdzięczność.

— Wiem, wiem — mruknęła, zrzucając buty i kładąc się na brzuchu na łóżku Kristi. Twarz wtuliła w miękką poduszkę, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. — Masz wygodne łóżko.

— Wiem — Kristi zaśmiała się cicho, siadając obok.

Nicole zaśmiała się, czując jak ulga zaczyna przepływać przez nią, gdy temat na moment przeszedł na coś lżejszego.

— Ostatnio poznałam Sarę i jej brata Nate'a — powiedziała Nicole, nie kryjąc swojego uśmiechu.

Leżała wygodnie na łóżku Kristi, czując ciepło miękkiej pościeli i przyjemny zapach świeżo wypranej tkaniny. Choć próbowała brzmieć lekko, w jej głosie kryło się coś jeszcze — subtelna nuta niepewności, której Kristi nie mogła zignorować.

— I co o nich myślisz? — zapytała Kristi, krzyżując nogi i opierając się o ścianę. Jej spojrzenie uważnie badało twarz Nicole.

— Nate wydaje się być w porządku — odpowiedziała Nicole, bawiąc się materiałem poduszki. — Sara natomiast mnie przeraża.

Kristi uniosła brwi, nie kryjąc zdziwienia.

— Czemu?

Nicole zmarszczyła lekko brwi, szukając odpowiednich słów.

— Ma w sobie coś... mrocznego. — Jej głos był cichy, niemal jakby bała się, że ktoś ich podsłucha.

Kristi uniosła brwi, słysząc słowa Nicole. Oparła się na łokciu i spojrzała na nią z zaciekawieniem.

— Mrocznego? — powtórzyła, jakby próbując zrozumieć, co dokładnie miała na myśli.

Nicole westchnęła i spojrzała w sufit, zastanawiając się, jak ubrać w słowa to, co czuła.

— Nie wiem... Po prostu, kiedy na nią patrzę, mam wrażenie, jakby coś w niej było... inne. Coś, co sprawia, że czuję się nieswojo. — Przejechała dłonią po twarzy i westchnęła. — Jakby patrzyła na mnie i widziała coś, czego sama o sobie nie wiem.

Kristi zmarszczyła brwi, ale nie skomentowała od razu.

— Może po prostu jest inna. Ludzie mają swoje tajemnice.

— Może... — Nicole wzruszyła ramionami, ale nie wyglądała na przekonaną.

Kristi przygryzła wargę, jakby się nad czymś zastanawiała.

— Wiesz... Sara zawsze była trochę tajemnicza. Nie wiem o niej zbyt wiele, ale Nate? On zawsze sprawia wrażenie, jakby chciał chronić ją przed całym światem.

Nicole spojrzała na nią uważnie.

— Tak, też to zauważyłam — przyznała Nicole, marszcząc lekko brwi. — To... urocze, ale jednocześnie niepokojące. Jakby coś przed nami ukrywali.

Kristi oparła się o wezgłowie łóżka i przez chwilę wydawała się nad czymś zastanawiać. Przesunęła palcami po materiale koca, jakby to mogło pomóc jej uporządkować myśli. W końcu spojrzała na Nicole z błyskiem w oku.

— Może powinnyśmy dowiedzieć się więcej?

Nicole prychnęła cicho i przewróciła oczami, po czym obróciła się na plecy, wpatrując się w sufit.

— Brzmisz, jakbyśmy miały zostać detektywami.

Kristi zaśmiała się, po czym podciągnęła nogi pod siebie i spojrzała na nią z rozbawieniem.

— A może to właśnie byłoby ciekawe zajęcie w tym miejscu? — rzuciła, a w jej głosie słychać było nutkę ekscytacji.

Nicole przez chwilę się nad tym zastanawiała, a potem jej uśmiech się poszerzył.

— Na pewno ciekawe — odpowiedziała Nicole, nie kryjąc lekkiego uśmiechu. — Ale na razie nie mam zamiaru niczego robić.

— Słusznie — Kristi wzruszyła ramionami, a jej głos nabrał lekko żartobliwego tonu. — Po co szukać kłopotów, skoro one i tak same nas znajdą?

Nicole parsknęła śmiechem, a jej oczy rozbłysły od śmiechu, jakby miała dość tej samej monotonii, którą to miasto narzucało.

— Masz rację. To miasto wcale nie daje nam chwili wytchnienia.

Kristi wyciągnęła ręce nad głowę i przeciągnęła się leniwie, rozciągając mięśnie po całym dniu.

— No dobra, ale skoro już tu jesteś, to musisz mi opowiedzieć coś ciekawego. Coś, czego jeszcze nie wiem.

Nicole uśmiechnęła się szeroko, a na jej twarzy pojawił się tajemniczy wyraz, jakby coś knuła.

— A co powiesz na mały sekret? — powiedziała cicho, nachylając się w stronę Kristi.

Kristi natychmiast się zbliżyła, jej oczy błyszczały od ciekawości, a twarz rozjaśnił lekki uśmiech.

— Brzmi obiecująco. Dawaj. — powiedziała, nachylając się w stronę Nicole, jakby czekała na jakąś sensacyjną wiadomość.

Nicole spojrzała na nią z tajemniczym uśmiechem, a potem nachyliła się lekko w jej stronę, upewniając się, że nikt ich nie podsłuchuje. Jej głos stał się cichszy, prawie szeptany.

— Kenny zaproponował, żebym zamieszkała z nim i jego rodziną.

Kristi spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami, wyraźnie zaskoczona. Na chwilę zamilkła, próbując przetrawić te słowa.

— Serio?! I co powiedziałaś?

Nicole przez chwilę milczała, zastanawiając się, jak odpowiedzieć. W końcu wzruszyła ramionami.

— Że muszę się zastanowić.

Kristi przez moment przyglądała się jej uważnie, próbując wyczytać coś z jej twarzy. W końcu zadała pytanie, które wisi w powietrzu.

— A chcesz?

Nicole westchnęła i wzruszyła ramionami.

— Nie wiem. Z jednej strony to miłe, ale z drugiej... nie jestem pewna, czy powinnam. Czy to nie dziwne? — Nicole spojrzała na nią z mętlikiem w głowie.

Kristi zamyśliła się na moment, po czym wzruszyła ramionami.

— Może trochę, ale kto by się tym przejmował? — uśmiechnęła się lekko. — W tym mieście nic nie jest normalne, więc czemu twoje decyzje miałyby takie być?

Nicole zaśmiała się cicho, choć wciąż czuła się niepewnie.

— Po prostu... boję się, że jeśli się zgodzę, to się do nich przyzwyczaję. A co jeśli... — urwała na chwilę, bawiąc się rękawem koszulki. — Co jeśli któregoś dnia po prostu ich zabraknie?

Kristi spojrzała na nią ze zrozumieniem i ściszyła głos.

— Nicole... to miasto nie daje nam gwarancji na nic. Ale to nie znaczy, że mamy przestać żyć, póki jeszcze możemy.

Nicole przez chwilę wpatrywała się w nią w ciszy, aż w końcu westchnęła i przewróciła się na plecy, wpatrując się w sufit.

— Może masz rację.

— Oczywiście, że mam! — Kristi wyszczerzyła się szeroko, nie kryjąc radości. — A teraz przestań się zamartwiać i opowiedz mi, czy Kenny się speszył, kiedy to mówił?

Nicole zaśmiała się, czując ulgę, że temat zmienił się na lżejszy. Nie musiała już myśleć o poważnych sprawach.

— O Boże, strasznie. Myślałam, że zaraz ucieknie! — odpowiedziała, lekko teatralnie, udając przerażenie.

Kristi zachichotała, podpierając głowę na ręce i unosząc lekko brwi.

— No proszę, proszę! — powiedziała z figlarnym uśmieszkiem. — A ty? Speszyłaś się?

Nicole zmrużyła oczy i na chwilę przyjęła obrażoną minę, jakby cała sytuacja była absurdalna.

— Ja? Nigdy! — odparła z przekonaniem, ale po chwili nie mogła powstrzymać uśmiechu, który wybuchł na jej twarzy.

Kristi uniosła brew, a jej uśmiech jeszcze się poszerzył. Spoglądała na Nicole z lekką przewrotnością w oczach, jakby widziała, że coś jej umyka.

— Aha, jasne. Czyli wcale nie zaniemówiłaś na moment, nie otworzyłaś szeroko oczu i nie musiałaś zbierać szczęki z podłogi?

Nicole przewróciła oczami i rzuciła w nią poduszką.

— Dobra, może trochę. — Nicole przyznała, po chwili śmiejąc się z własnej reakcji.

Kristi złapała poduszkę, przytulając ją do siebie, a jej śmiech wypełnił pokój.

— No i co teraz? Myślisz, że się zgodzisz? — zapytała, spoglądając na Nicole z zainteresowaniem.

Nicole westchnęła i spojrzała w sufit, jakby szukając odpowiedzi w pustej przestrzeni nad sobą.

— Nie wiem... — odpowiedziała, a jej głos stał się bardziej zamyślony. — W sumie to miła propozycja. Ale czy to nie zmieni między nami wszystkiego?

Kristi wzruszyła ramionami, opierając poduszkę na kolanach. Jej wzrok był łagodny, a ton głosu uspokajający.

— Może. — powiedziała powoli, jakby zastanawiała się nad tym, co właśnie powiedziała. — Ale może zmieni na lepsze? Może poczujesz się mniej samotna.

Nicole nie odpowiedziała od razu. Może faktycznie powinna przestać myśleć o tym, co złego mogłoby się stać i po prostu skupić się na tym, co jest teraz?

— Może... — powiedziała w końcu, a Kristi uśmiechnęła się szeroko.

—— No to teraz już tylko kwestia czasu! — zażartowała Kristi, uśmiechając się szeroko.

Nicole zaśmiała się, ale zaraz pokręciła głową, jakby miała zamiar wycofać się z tej łatwej odpowiedzi.

— Nie tak szybko, moja droga. Jeszcze muszę się trochę podroczyć z Kennym. — odpowiedziała z figlarnym błyskiem w oku.

— Oczywiście, jakże by inaczej! — Kristi teatralnie przewróciła oczami, a obie wybuchły głośnym śmiechem, który na chwilę rozświetlił pokój.

Po chwili śmiech ucichł, a cisza napełniła przestrzeń. Kristi spojrzała na Nicole z lekkim, ciepłym uśmiechem.

— A tak serio... Kenny się o ciebie martwi. Widać, że naprawdę mu zależy. — jej ton był bardziej poważny, ale nie brakowało w nim delikatności.

Nicole przez chwilę milczała, patrząc na rąbek poduszki, którą trzymała w rękach, jakby nie chciała spojrzeć na Kristi. Jej myśli były zamknięte w małym, cichym świecie, w którym wszystkie te emocje były zbyt trudne do przetrawienia.

— Wiem — przyznała w końcu cicho, jakby sama nie była do końca pewna, czy chce to powiedzieć głośno. — I to trochę przerażające.

— Dlaczego? — zapytała Kristi z łagodnym zaciekawieniem, przechylając głowę na bok.

Nicole zawahała się, czując, jak coś w niej wciąż walczy z tym uczuciem niepewności, które tkwiło w jej sercu.

— Bo jeśli mu na mnie zależy, to może się przeze mnie zranić. A ja nie chcę być czyimś ciężarem.

Kristi przewróciła oczami i pacnęła ją lekko w ramię.

— Nie gadaj głupot. Jesteś dla niego ważna i to jest normalne. Przyjaźń, wsparcie... to nie ciężar.

— Może masz rację.

— Oczywiście, że mam. A teraz daj spokój z poważnymi tematami. Opowiedz mi coś śmiesznego.

Nicole zastanowiła się przez chwilę, a potem uśmiechnęła szeroko.

— No dobra, ale ostrzegam... to historia o moim najgorszym dniu w kuchni.

Kristi zaśmiała się i usiadła wygodniej.

— Już nie mogę się doczekać!

— No więc, na pierwszym roku studiów pracowałam jako kelnerka. Niby. Gdy byłam potrzebna na kuchni to też tam byłam. I pewnego dnia... — Nicole westchnęła, już czując zażenowanie na samą myśl o tym, co zaraz powie. — Szef kuchni kazał mi pokroić cebulę. Banał, prawda?

Kristi kiwnęła głową, uśmiechając się szeroko.

— No to ja, ambitna i pewna siebie, wzięłam się do roboty. Problem w tym, że nigdy wcześniej nie kroiłam cebuli tak... profesjonalnie.

— O nie... — Kristi zakryła usta, tłumiąc śmiech.

— O tak. W ciągu pięciu minut wyglądałam, jakbym właśnie przeżywała najgorszy zawód miłosny w życiu. Łzy lały mi się strumieniami, makijaż spływał, a ja prawie straciłam palec, bo nic nie widziałam.

Kristi już trzęsła się ze śmiechu.

— A najlepsze? — Nicole przewróciła oczami. — Przyszedł szef, zobaczył mnie w tym stanie i zamiast mi pomóc, zrobił mi zdjęcie.

— Nie! — Kristi parsknęła śmiechem.

— Tak. Powiesił je na tablicy w kuchni jako „Ofiara cebuli roku".

Kristi nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem, aż musiała złapać się za brzuch.

— I co? — wychrypiała, próbując złapać oddech.

— I do końca mojej pracy nikt mi już nie kazał kroić cebuli — Nicole wzruszyła ramionami z udawaną powagą.

Kristi otarła łzy rozbawienia.

— To oficjalnie najlepsza historia, jaką usłyszałam w tym miesiącu.

— Mówiłam, że ostrzegam — Nicole uśmiechnęła się szeroko. — A jaka była najlepsza jaką usłyszałaś w tym miejscu?

Kristi zamyśliła się na chwilę, bawiąc się kosmykiem włosów.

— Hmm... jest jedna, która zawsze mnie bawi, choć nie wiem, czy jest najlepsza.

Nicole uniosła brwi z zaciekawieniem.

— No dawaj.

— Dobra, ale to historia z pierwszych dni, kiedy tutaj trafiłam. Więc wyobraź sobie: jestem nowa, jeszcze nie do końca ogarniam, jak to wszystko tu działa. No i pewnego dnia wchodzę do restauracji, żeby coś zjeść, a tam Fatima kłóci się z... no zgadnij kim.

— Kenny? — strzeliła Nicole.

— Nie, choć to by było zabawne. Z Donną.

— Oho, to musiało być coś poważnego.

— No właśnie nie! Poszło o to, że Donna upierała się, że potrafi zrobić najlepsze naleśniki w całym mieście. A Fatima, wiadomo, dumna kucharka, nie mogła tego tak zostawić. I zanim się zorientowałam, urządziły spontaniczny konkurs na naleśniki.

Nicole parsknęła śmiechem.

— Żartujesz!

— Ani trochę. Było pełno świadków, wszyscy dostali po porcji i mieli oceniać. I wiesz, kto wygrał?

— No chyba Fatima?

— Nie. Victor.

Nicole zmarszczyła brwi.

— Victor?

— Tak, bo on siedział w kącie i cały czas smażył swoje naleśniki w ciszy, a potem, gdy wszyscy już się najedli, podrzucił własne i wszyscy jednogłośnie uznali, że są najlepsze.

Nicole zaśmiała się głośno.

— O matko, wyobrażam sobie minę Fatimy.

— Była wściekła! Ale potem Victor nauczył ją swojego przepisu i teraz to już nawet nie wiadomo, czyje naleśniki tak naprawdę robimy.

Nicole pokręciła głową z rozbawieniem.

— Okej, przyznaję, to naprawdę dobra historia. — Nicole zaśmiała się. — Na Victora już normalnie nie spojrzę.

— No widzisz! — Kristi zachichotała. — Cichy mistrz naleśników.

Nicole pokręciła głową z uśmiechem.

— Człowiek myśli, że wie, kto w tym mieście jest kim, a potem nagle bum — okazuje się, że Victor jest tajnym szefem kuchni.

— A co dopiero jakbyś zobaczyła, jak Kenny próbował nauczyć się gotować.

— Kenny? Gotować? — Nicole uniosła brwi.

— Tak. I to było... tragiczne.

— Opowiadaj!

Kristi zaśmiała się i poprawiła się na łóżku.

— Dobra, ale uprzedzam — to jedna z tych historii, które sprawiają, że zastanawiasz się, jak on w ogóle przeżył do teraz.

Nicole wybuchła śmiechem.

— Okej, to już brzmi obiecująco! — powiedziała, ocierając łzy rozbawienia.

Kristi uśmiechnęła się szeroko i zaczęła opowiadać:

— No więc, Kenny przyszedł do restauracji i stwierdził, że chce nauczyć się gotować, bo „przeżyć w tym miejscu to jedno, ale przeżyć z dobrym jedzeniem to już sztuka".

— Już to kocham — parsknęła Nicole.

— Tien-Shan, dobra dusza, postanowiła mu pomóc. Powiedziała: „Zacznijmy od czegoś prostego – jajecznica". I myślisz, że to takie proste, prawda?

— Proszę, nie mów mi, że spalił jajka.

— Gorzej. Wsypał do nich cukier zamiast soli.

Nicole złapała się za brzuch, śmiejąc się jeszcze głośniej.

— O nie...

— A potem, żeby „naprawić" sytuację, dodał sos sojowy.

— O mój Boże!

— Tien-Shan była tak przerażona, że prawie mu wyrwała patelnię z rąk. Powiedziała, że jeśli kiedykolwiek spróbuje gotować bez jej nadzoru, to wyrzuci go z kuchni na zawsze.

Nicole otarła łzy śmiechu.

— No dobra, to jest absolutnie cudowne. Naprawdę już nie spojrzę na nich tak jak wcześniej.

Śmiech Kristi i Nicole wypełnił pokój, mieszając się z dźwiękiem tła z zewnątrz. Chwilę później, gdy w końcu udało im się opanować, obie oddychały głęboko, czując, jak odprężenie zaczyna je ogarniać.

— Ej Kristi? Masz narzeczonego? — nagle Nicole się poderwała. Zobaczyła naszyjnik z pierścionkiem na szyi dziewczyny. Niemal od razu chwyciła go między palce i przyjrzała mu się. — Piękny.

Kristi zarumieniła się lekko, patrząc na naszyjnik, który Nicole trzymała w dłoni.

— Narzeczoną — poprawiła ją. — Nazywa się Marielle.

Nicole spojrzała na Kristi z zaskoczeniem, a potem na chwilę zamilkła, starając się przetrawić to, co usłyszała.

— O, przepraszam, nie wiedziałam! — powiedziała, czując lekką konsternację. — Ale to świetnie, naprawdę. Cieszę się, że masz kogoś, kto cię uszczęśliwia.

Kristi uśmiechnęła się, czując się trochę bardziej komfortowo w tej rozmowie.

— Tak, Marielle i ja... Jesteśmy razem już od kilku lat. I mimo wszystkich zmian w naszym życiu, ciągle się wspieramy. To naprawdę dużo dla mnie znaczy.

Nicole kiwnęła głową, czując, jak ten temat przypomina jej o tym, jak ważne są relacje i wsparcie w trudnych chwilach.

— To naprawdę piękne. Mam nadzieję, że w końcu ja też będę mogła znaleźć kogoś, z kim będę się tak dobrze dogadywać. Czasami wydaje się, że jest to tak trudne do znalezienia...

Kristi spojrzała na nią z ciepłem.

— Czasami to kwestia czasu, Nicole. Nigdy nie wiesz na kogo trafisz.

Nicole uśmiechnęła się, czując się trochę lżej.

— Wiesz, w przeszłości miałam kilku chłopaków, ale z żadnym mi nie wyszło. W ostatnim czasie zaczął podobać mi się taki Brandon, ale między nami wszystko skończone, a przynajmniej dopóki będę w tym miejscu. — Nicole wzruszyła ramionami.

— Brandon powiadasz? — zapytała Kristi unosząc brew. — No dalej, opowiedz mi o nim! — dziewczyna była podekscytowana.

— Jeden z przyjaciół brata Olivii — Nicole starała się utrzymywać cały czas uśmiech. — Wysoki, wysportowany, dosyć mądry, a przede wszystkim przystojny. — powiedziała z rozmarzeniem Nicole, przypominając sobie chłopaka. — W dodatku szarmancki.

Kristi spojrzała na nią z podziwem.

— Masz gust, dziewczyno — powiedziała nie kryjąc uśmiechu.

— Gdybym nie trafiła tu, tylko jednak dojechałabym na miejsce, prawdopodobnie bylibyśmy razem. No chyba, że jednak okazałoby się, że mu się znudziłam. — powiedziała z westchnieniem Nicole. — Ale wiesz, czas sporo zmienił. Prawdopodobnie nigdy już go nie zobaczę, a śmierć Olivii sprawiła, że jakoś... jakoś przestałam o nim myśleć.

Kristi patrzyła na Nicole z zrozumieniem. W jej oczach nie było żadnej oceny, tylko pełne współczucia i ciepła.

— Rozumiem — odpowiedziała i ziewnęła. Przez to Nicole również to uczyniła. — Brakowało mi koleżanki.

— Mi też — odrzekła Nicole i położyła głowę na poduszce.

— Kenny ci nie wystarczył? — zaśmiała się Kristi, na co Nicole rzuciła w nią poduszką, którą miała pod ręką.

— A tobie? — Nicole odbiła piłeczkę.

Kristi zaśmiała się głośno, unosząc ręce w obronie.

— Oj, nie! Chciałam tylko zobaczyć, jak zareagujesz! — odpowiedziała, chichocząc. — Ale wiesz, naprawdę miło jest mieć kogoś do rozmowy.

Nicole przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się szeroko.

— W takim razie, dobrze, że się pojawiłam — powiedziała, czując się lepiej, gdy poruszyła temat w zupełnie lżejszy sposób.

— Z grzeczności nie zaprzeczę — roześmiała się dziewczyna. — Co robisz jutro?

— Na pewno pójdę biegać. Pójdę na obiad do restauracji... hm... porozmawiam z Fatimą. O! Jutro robię pranie i mam nocną wartę. — Nicole wyliczała na palcach.

— Wow, masz zaplanowany cały dzień! — Kristi nie kryła swojego zachwytu.

— Ktoś musi — powiedziała z uśmiechem Nicole. — W ogóle... Ellis cię już namalował? — zapytała Nicole z zastanowieniem.

Kristi spojrzała na nią zaskoczona, a potem roześmiała się.

— O, zapomniałam ci powiedzieć! Tak, namalował mnie. I to całkiem dobrze. Chociaż wiesz, trochę się stresowałam, bo nie jestem modelką. Ale wyszło całkiem nieźle. — Uśmiechnęła się, przypominając sobie tę chwilę.

Nicole uniosła brwi z zainteresowaniem.

— No to muszę to zobaczyć! Ciekawe, jak ci wyszło, bo z tego, co mówił, Ellis ma oko do szczegółów.

Kristi westchnęła, krzyżując ręce na piersi.

— Rzeczywiście ma oko, ale sam proces malowania to była cała przygoda. On jest trochę... uparty w tym, co chce uchwycić. — Zaśmiała się lekko, wspominając swoje przeżycia podczas sesji.

— Brzmi jak wyzwanie! — powiedziała Nicole, nadal z uśmiechem. — Ale chyba to ma swój urok.

— Zdecydownie, a czemu pytasz?

— Bo... mnie też chciał. Nawet się zgodziłam, tylko nie wiem kiedy zamierza to zrobić. Teoretycznie ma na tą całą wieczność, lecz z myślą, że każdy dzień jest niepewny.

— Teoretycznie — zauważyła Kristi i ziewnęła przeciągle. Po chwili Nicole uczyniła to samo.

— Ej Kristi? A czy to nie jest przypadkiem zdrada, że dzisiaj śpimy razem? W jednym łóżku? — zapytała z lekką paniką w głosie Nicole.

Kristi roześmiała się cicho, patrząc na Nicole, która wyglądała na trochę zaniepokojoną.

— Nicole, spokojnie. To nie zdrada. Zresztą, nie ma żadnego powodu, by to traktować w taki sposób. Po prostu jesteśmy przyjaciółkami, spędzamy czas razem i tyle.

Nicole spojrzała na nią nieco niepewnie, ale po chwili jej ramiona opadły, a na twarzy pojawił się lekki uśmiech.

— Żadna z moich przyjaciółek nie miała narzeczonej, dlatego pytam. — podrapała się po karku.

Kristi uśmiechnęła się i przytuliła ją na chwilę.

— W takim razie jestem twoją pierwszą — Kristi posłała jej szeroki uśmiech, który Nicole od razu odwzajemniła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top