Wyprawa po lody!!!!

*Midoryia*

Dosłownie przez całą drogę szliśmy w ciszy. Nikt nie chciał zacząć rozmowy jakbyśmy się siebie bali. W sumie to tak trochę jest. Ze mną. Przyznam się bez bicia. Katsuki mnie trochę przeraża. Nawet trochę bardzo. Nigdy nie wiadomo co mu odwali. Chociaż ostatnio zachowuje się bardzo dziwnie. Teraz tak to sobie analizując nie wiem czy zaproponowanie lodów było dobrym pomysłem. Na początku wszyscy się bijemy a teraz idziemy sobie jak gdyby nigdy nic na lody. Chore to jakieś. W końcu doszliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy wybrane smaki lodów i usiedliśmy przy pierwszym lepszym stoliku. Dalej cisza... Może powinienem zacząć rozmowę? Ale o czym? Wogóle czym ta dwójka się interesuje? Może o to ich zapytam? Żeby coś w końcu powiedzieć. Bo jakoś temat do rozmowy sam się nie nasówa. Nagle usłyszałem jak ktoś krzyczy moje imię. Odruchowo odwróciłem głowę w stronę głosu. Nie daleko nas stała Uraraka że swoimi przyjaciółmi. Widząc nas podeszły do naszego stolika. Todoroki spojrzał się na Bakugou... Chyba im to się nie spodobało że Uraraka tu jest.
Postanowiłem się odezwać do dziewczyny żeby nie wyszło że jestem spięty czy coś...

*Todoroki*
Izuku zaczął dyskusję z brunetką. Katsuki wpatrywał się wściekły na Izuku i Urarake. Ja natomiast siedziałem cicho jedząc lody. Równocześnie zerkając na wściekłego Bokugou. Biedaczek zaraz mu rzyłka pęknie. W sumie pewnie już to zrobiła. Nagle blądyn wstał krzesła i z włożonymi rękami w bluzie opuścił pomieszczenie. O co mu chodzi? Przecież podobno nie znosi Midoryi. A teraz strzela wielkie fochy. Nie dość tego biedne lody na tym ucierpiały. A czym one mu zawiniły!? Musi nauczyć się kontrolować swoje emocje. Tak samo jak ja. Hmmm może pomyśle o udzielaniu lekcji jogi? Omijając to pozostała najważniejsza kwestia... kto teraz posprząta te lody z ziemi... Postanowiłem wstać i pójść za Bakugou. Był bardzo wściekły...
Siedział na ławce obok parku więc postanowiłem się przysiąść...
- Co się stało Bombko? - Zapytałem spokojnie
- Nic! Spierdalaj! - Wykrzyczał Blondyn w moją stronę
- Oke...
Odpowiedziałem po czym wstałem i podszedłem do Izuku

Xd taki smutny Todoroki tak se siedzi na krzesełku trzymając w ręce lody i tak patrzy w beton z rozplaskanymi lodami.. I jeszcze się zastanawia co się z nimi stanie... Hello darknes my old friend...

Stanąłem przy Midoryii a że nasza różnica wzrostu jest dosyć duża to wyglądał jak dziecko przy mnie. Położyłem rękę na jego głowie. Było czuć że jest zakłopotany...
- Choć Izuku... Chyba musimy iść- powiedziałem wpatrując się w Urarake swoim- jak to mówią-pocker face'owym wzrokiem.
Midoryia tylko się porzegnał i poszedł ze mną. Gdy przyszliśmy na miejsce nie było już Bakugou. Midoryia zaczął panikować ja natomiast nie. Miałem to gdzieś. Przewróciłem tylko oczami i uspokoiłem Izuku...
Straszny z niego panikarz...
Uhhhhhh... Chyba nici z naszego "pogodzenia się" hah... Wiedziałem

*Bakugou*
Nie mogłem wytrzymać. Jak ja poprostu patrzyłem jak Uraraka i Galareta się sobie podlizują to poprostu zaczęło mnie mdlić. I całe lody przeszły smakiem Izuku obsranych gaci. Ble. Ochyda. Nie żebym kiedyś próbowałem jego gaci ale to tylko taka metafora? Czy też porównanie...Ach, cholender wie!
Wściekły poszedłem do mojego domu. Gdy już byłem przy drzwiach mogłem odetchnąć z ulgą. Tu nikt mnie nie widzi... Wszedłem do domu trzaskając jak zwykle odruchowo drzwiami...
Moja matka zaczęła się drzeć że ją obudziłem.
-Dobra nie narzekaj!- odpowiedziałem wścieknięty i poszedłem do swojego pokoju.
Położyłem się na
moim łóżku i zamknąłem  oczy.

Co Dzisiaj jest ze mną nie tak! Denerwuje się o to, że Midoryia rozmawia z Uraraką... Przecież ja go nie lubię! Nic już nie rozumiem...- pomysłem w myślach po czym zasnąłem.
Rano obudziłem się cały rozwalony na łóżku...
Szybko wstałem i pobiegłem do łazienki.  Zacząłem szorować zęby. Po ogarnięciu się w kiblu szybo wybiegłem z domu (ubrany już) i sprawdziłem na telefonie godzinę.
Była już 7:55 a szkoła jest na 8:00.
Zacząłem biec ile mam sił w nogach.
Naszczeście spotkałem Todorokiego który wchodził do klasy. Wszedłem zaraz za nim. Na szczęście nie miałem spóźnienia.

*Todoroki*

Wszedłem równo z Bakugou. Jego ławka jest przede mną. Gdy usiadłem na swoje miejsce dostałem kulką z papieru w czoło... Otworzyłem ja a tam było napisane. Pierdol się ~ Bakugou.
O co mu chodzi?....
Spojrzałem się na niego a on tylko się uśmiechnął... WTF? O co mu chodzi... jakiś za bardzo miły jest.... Coś jest ewidentnie nie tak...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top