Przygoda na rolkach!
Bakugou
-Idziemy już!-Krzyknąłem w stronę zielono włosego.
-Kacchan...
Todoroki właśnie odszedł do Momo więc ja i Deku zostaliśmy sami.
-Coś nie tak?-Zapytał chłopak patrząc na mnie swoimi wielkimi zielonymi oczami.
-Idziesz czy nie, lamusie!?
-Gdzie?
Na to już nic nie odpowiedziałem. Schowałem ręce do kieszeni i szedłem gdzieś przed siebie. Po chwili dogonił mnie Deku.
-
Mam pomysł!-Po chwili krzyknął zielono oki.
-Jaki?
-Masz w domu rolki?
-Że co znowu?! Po co ci rolki?
-Jest jeszcze wcześnie więc może pojedździmy w parku? Co ty na to?
-Daj mi spokoju!
-Ale sam gdzieś chciałeś!
-Pfff...
-Ok. Czyli w końcu jestem w czymś od ciebie lepszy!
Na te słowa stanąłem jak wryty. Ten lamus!? Lepszy w czymś ode mnie!? Nigdy!
-CO!? JESTEM LEPSZY OD CIEBIE WE WSZYSTKIM!
-To się przekonamy. Za 20 minut w tym miejscu.
-Dobra!
C
holera! Tylko że ja nie umiem jeździć na rolkach. Dobra tam jestem szybko ukiem, dam radę! To nie musi być w końcu takie trudne! Prawda? Doszedłem do domu. Przebrałem się w czerwoną bluzę i jakieś czarne dresy po czym zacząłem szukać rolek. Po ok 10 minutach znalazłem upragnione zguby. Były to czarne rolki ze zielonymi kółkami i zielonymi duperelami (moje rolki XD). Gotowy wyszedłem z domu. Idąc w stronę pobliskiego parku widziałem już z daleka Deku który miał już na sobie rolki.
-I co gotów?-Zapytał chłopak.
-Jak zawsze!
Weszliśmy do parku. Usiadłem na ławce i ubrałem pojazdy na nogi. Cholera jasna! Jak się na tym gównie jeździ!?
-Idziesz Kecchan? Co jest? Nie mów że jeździć nie umiesz!
-Umiem!
-Więc zacznij!
Po chwili zdałem się na odwagę. Wstałem z ławki i jakimś cudem ustałem na nogach.
-Dalej!
Zrobiłem jeden ruch, po czym prawie wyrąbałem ryjem o beton.
-Co się lampisz durna pało!?
-Nie umiesz jeździć prawda?
-Zamknij ryj piepszony nerdzie! Nagle Deku chwycił mnie za dłonie i zaczął ciągnąć w swoim kierunku.
-Co ty do cholery robisz!?
-Uczę cię jeździć, buraku.
Baraku?
-Dalej! Prawa, lewa.
Midoriya
Patrzyłem na Kecchan'a który był bardzo skupiony jazdą. Jego oczy spoglądały ze skupieniem na swoje nogi. Po chwili opanował jazdę, jednak sam ciągle trzymał mnie za dłonie. Cały czas patrzyłem na słodką twarz blądyna. Po chwili wjechaliśmy w jakiegoś przechodnia i oby dwoje straciliśmy równowagę. Skończyło się to tak że chłopak leżał na mnie a ja leżałem na ziemi przy okazji dostając z rolki w kolano od Kecchan'a. Nasze twarze oddzielała niebezpieczna odległość. Po chwili obydwoje strzeliliśmy baraka na twarzy. Nagle oby dwoje usłyszeliśmy piski jakiś dziewczyn.
-O boże! Aki widzisz to!? To jest takie słodkie!-Powiedziała dziewczyna za zachwytem w głosie.
-Widzę! Suzura! Miłość kwitnie!
Miłość? Zapytałem samego siebie.
-Ci chłopcy nie wstydzą się celebrować swoich uczuć!
Za raz co!? Chodzi o nas!?
-Hej!-Nagle Kecchan wstał ze mnie i z pozycji siedzącej zwrócił się do dziewczyn.
-O co wam chodzi
-O was debilu.
Mina Kecchan'a była w tym momencie nie do opisania.
-Zaraz, zaraz tylko że...
-Morda! Nie jestem jakimś pierdolonyn podałem!-Chłopak cały czerwony na twarzy zaczął krzyczeć.
-Tak, tak na pewno. Widać to po was. Nie martwcie się jesteśmy bardzo tolerancyjne.
-Że jakie kurwa!?
-Tolerancja debilu, chyba wiesz co to znaczy prawda?
- Wiem! I już was nie toleruje !
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top