A jak Ty się przywiązujesz?
Jaki wpływ na nasze dorosłe związki ma to, czy mama bujała nas i przytulała tyle, ile chciały nasze dziecięce duszyczki? Dlaczego niektórzy złoszczą się i opieprzają tych, za którymi tęsknili, a inni woleliby mieszkać osobno i spotykać się tylko od czasu do czasu na przytulaski? No i co ma z tym wspólnego kraken i kortyzol?
W naturze małpięta traktują mamę jak bezpieczną bazę. Można z niej wyruszyć w świat i eksplorować, ale gdy wydarzy się cokolwiek niepokojącego, małpka wraca do mamy, jakby była przyczepiona na gumce recepturce. Dzieci też traktują najbliższego opiekuna jak taką bazę i stację dokującą. W najlepszej możliwej sytuacji to tu dostaną jeść, tu zostaną przewinięte, utulone, wycmokane, wymiziane i ululane. Mama zabierze problemy z dziecięcego świata i rozgoni ciemne chmury. Potem, gdy mała dzidzia zaczyna eksplorować świat na czworakach, a w końcu i na dwóch nogach, mama czuwa nad jej bezpieczeństwem, pozwala się oddalać ale zawsze ma ramiona, w których można się schować i znaleźć ciepło i schronienie. I tak dziecięcy świat wygląda w części przypadków.
U tej drugiej części dzieci jest nieco inaczej. Stacja dokująca "MAMA" jest jakby trochę radziecka. Nieprzewidywalna. Albo wręcz wiadomo, że nie za bardzo można na nią liczyć. Wtedy dziecko mocno się stresuje, gdy mama znika, a potem gdy wraca, to ono i tak nie może się uspokoić. A może być nawet na mamę złe. Tak jest ponoć w około 19% przypadków, a ten styl przywiązania emocjonalnego nazywa się lękowo-ambiwalentnym. Około ¼ dzieci natomiast uczy się szybko, że na mamie nie można polegać ani trochę. Nie ufają jej i unikają. Gdy mama znika, a potem wraca, one jakby jej nie zauważają. Wolą się koncentrować na zabawkach albo innych osobach w otoczeniu. To styl unikający. A pierwszy, który opisałam, określa się mianem bezpiecznego.
Style przywiązania dorosłych
Dobra, pobawmy się. Przeczytaj trzy poniższe opisy i zastanów się, który z nich najbardziej pasuje do Ciebie.
1. Jest mi dobrze w relacjach z innymi ludźmi. Czuję, że mogę im zaufać. Nie mam też problemu z byciem uzależnionym od innych, uważam, że to po prostu element relacji. Nie martwię się szczególnie, że inni mnie opuszczą albo, że ktoś podejdzie za blisko.
2. Mam poczucie, że to ja zawsze bardziej się angażuję. Inni ludzie jakoś tego nie potrafią, chyba się boją naprawdę wejść w relację. Martwię się, że mój partner nie kocha mnie tak, jak ja jego. Boję się, że odejdzie. Że zostanę sama. Dla mnie prawdziwy związek to taki, w którym partnerzy są jak jeden umysł, jedno ciało.
3. Nie czuję się dobrze, gdy ktoś jest za blisko. Trudno mi w pełni zaufać innym, bo nieraz się już przejechałem. Nie chcę się od nikogo uzależniać. Moje partnerki często mówią, że trzymam je na dystans. Że jestem zimny i nieczuły, chciałyby więcej. Ale ja nie mogę dać im więcej siebie. Czuję się wtedy, jakby ktoś chciał mnie zawłaszczyć.
Obędzie się bez suspensu, oto rozwiązanie:
1. Bezpieczny
2. Lękowo-ambiwalentny
3. Unikowy
Gdyby sprawa dotyczyła nas tylko w okresie dziecięcym, to pewnie nikt by się już nad tym nie rozwodził. Kluczowe w stylu przywiązania jest to, że te doświadczenia wczesnodziecięce dały nam jakąś bazę, na podstawie której wyciągnęliśmy wnioski, czy innym ludziom można ufać i czy odpowiedzą na nasze potrzeby. Nasza osobowość jest jak plecak, który niesiemy od samego dzieciństwa. Możemy wyobrazić to sobie tak, że od tych wczesnodziecięcych doświadczeń będzie zależało z czego ten plecak jest zrobiony i jak bardzo będzie pojemny.
Bezpieczny styl przywiązania
To najsolidniejszy plecak, z wygodnymi szelkami, do którego można wrzucić wiele rzeczy. Jest tu miejsce na dużo zaufania, przyjaźni i miłości. Osoby, które były dobrze wyniuniane jako dzieci, ale jednocześnie nie przytłoczone tym, budują stabilniejsze i bardziej zadowalające związki. Potrafią prosić o pomoc i częściej ją uzyskują. Dążą do bliskości, nie patrzą na partnera kurzym wzrokiem nieufności, rzadko przeżywają w związku z nim frustrację czy sprzeczne uczucia. Są też mniej zazdrosne i doświadczają mniej krańcowych uczuć.
Lękowo-ambiwalentny styl przywiązania
Ta łajba nie płynie po tak spokojnym morzu jak poprzednia. Ona wypływa na takie morza, na których jest więcej sztormów. Osoby te mają większą skłonność do zakochiwania się od pierwszego wejrzenia, latania wysoko i spadania nisko, do obsesyjnej namiętności, nadmiaru fantazji. Marzą o całkowitym zespoleniu się z partnerem, którego mocno idealizują. Wczepiają się w partnera jak kicia w swojego pana u weterynarza i dramatycznie boją się odrzucenia. Związek, który buduje taka osoba przypomina raczej huśtawkę niż dom. Ponieważ mają bardzo wysokie, wręcz niemożliwe do spełnienia oczekiwania co do bliskości, nierzadko czują się w związku samotne. Mają poczucie, że partner nie kocha ich tak, jak one jego. Potrzebują więcej uwagi, więcej wsparcia, więcej docenienia.
Podobnie jak dzieci, które płaczą i złoszczą się na mamę, że je zostawiła, tak i lękowo-ambiwalentni dorośli robią wymówki partnerom, gdy już wrócą.
– Ależ Aldonko! Ja już wróciłem, możemy pooglądać razem ten film.
– Nie, bo poszedłeś i długo cię nie było! A ja tu czekałam!
Takie Aldony są też bardziej zazdrosne. Niewątpliwie żeglowanie po takim wzburzonym morzu ma dużo emocjonalnych wstrząsów, sztormów i tsunami, jednak na dłuższą metę to bardzo frustrujące.
Unikający styl przywiązania
Tym najtrudniej się wiązać. One najbardziej by wolały, żeby partner miał swój własny statek, a one swój. Można się spotkać, zbliżyć, pobyć przy sobie, ale lepiej potem odsunąć się na bezpieczną odległość. To wynika z ich obaw przed bliskością. Unikają zwierzeń, a zwierzenia partnera budzą w nich poczucie dyskomfortu. Wolą nie prosić o pomoc i chcą utrzymywać swoją odrębność i samowystarczalność. Brzmi spokojnie. Ale to złudzenie.
Tacy ludzie też budują burzliwe związki, pakując się w przelotne relacje bez pozwalania sobie na więź psychiczną, uspokajają się alkoholem, narkotykami, albo wskakują w wir pracy. To nie jest tak, że one w ogóle nie chcą z kimś być. Po prostu nie ufają i potrzebują miejsca na to, żeby odskoczyć, gdyby ktoś chciał podejść za blisko. Nierzadko tworzą relacje z osobami lękowo-ambiwalentnymi, nakręcając się w tańcu uciekania i zbliżania. Swego rodzaju zbawieniem może być dla nich praca i mieszkanie w ciągu tygodnia w innym mieście, bycie marynarzem czy stewardessą.
Jak postrzegasz siebie i innych?
Bartholomew i Horowitz zaproponowali odrobinę inny podział stylów przywiązania u dorosłych, w zależności od tego jak postrzegamy siebie – jako wartego miłości i wsparcia czy nie, a także jak postrzegamy innych.
Bezpieczny
– nie obawia się zażyłości, czuje się dobrze w bliskim związku, nie obawia się bycia samemu.
Zaabsorbowany
– ma silną potrzebę bliskości i ciepła. Nie czuje się swobodnie będąc sam. W związku jest dominujący i wymaga stałego zainteresowania.
Lękowy
– unika kontaktów społecznych, obawia się zażyłości. W związku czuje się niepewnie, jest zbyt pasywny w relacjach.
Unikający
– unika zażyłości, niechętnie wchodzi w relacje. Bardzo niezależny.
Przywiązanie a zdrowie
Wiele badań wskazuje na to, że styl przywiązania odbija się na naszym zdrowiu. Dzieje się tak dlatego, że nasze układy nerwowe różnie reagują na stres. Tak, to bardzo biologiczne. Żadne tam czary-mary.
Najgorzej mają osoby o stylu lękowym, jako te doświadczające wielu negatywnych emocji w skrajnych natężeniach, a najlepiej te o stylu bezpiecznym. Styl lękowy wiąże się między innymi z niezadowoleniem ze swojej wagi i dłuższym wracaniem do zdrowia po operacjach czy chorobach. Osoby te doświadczają również objawów "z ciała" częściej niż osoby z pozostałych typów. Styl unikający wiąże się z kolei z większym ryzykiem uzależnień, ale i on potrafi się posypać zdrowotnie. Jak mocna głowa porządnie "zakisi" temat, problemy wychodzą przez ból brzuszka albo plecków.
I tu Cię dziś zostawię. Nie będę silić się na banalne podsumowania. Myślę, że czujesz dlaczego warto przypatrzeć się temu, jaki styl przywiązania macie Ty i Twój partner czy partnerka. I jeśli trochę się martwisz, to powiem Ci, że ludzki mózg jest plastyczny i zmienia się przez całe życie. Może potrzeba mu trochę pomocy z zewnątrz ale mamine "tyci-tyci" z dzieciństwa lub jego brak nie musi przesądzać o tym, czy będziesz wiecznie pływał na swoim okręcie, czy będziesz chcieć opleść go mackami jak Kraken.
--------------------------------------------
Like it? Rate it!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top