Rozdział siedemnasty - początki problemów


NRD siedział spokojnie na krzesełku i przyglądał się zabawkom jakie wygrzebane zostały przez aliantów. Były ładne...ale bał się lekko żołnierzyków. ZSRR się wściekł. – Słuchaj, masz być silnym państwem! A silne państwo ma swoją armię! Jak ty ją ustanowisz, kiedy będziesz się ich obawiał? Szybko cię zgarną! A to niedopuszczalne! Chcesz szybko umrzeć? Wiesz...zawsze mogę ci w tym pomóc...niekoniecznie musisz to robić sam...- zaśmiał się lubieżnie Sowiet, podchodząc do dziecka z wyciągniętymi łapami. – Mały skręt główki i po wszystkim. Nawet nie zauważysz, a już będziesz martwy! A my pozbędziemy się problemu. Wezmę sobie twoje ziemie i po kłopocie. Fakt...Polska stoi na drodze...a to nie ma problemu. I tak jedna część mojego terytorium jest ode mnie oddzielona. To będę miał dwie.

Niemcy zatrząsł się i zaczął się drzeć. Tak po prostu.

- ZSRR, co ty wyczyniasz? – wrzasnęła Francja, podbiegając do dziecka i łapiąc je w objęcia. – No już ciii...ciii...

- Szlag! Cały czas zapominam, że to nie Rzesza, który tak łatwo nie płakał....- aż się wściekł na siebie teraz. – No co jest? Brzmię jakbym zaczynał tęsknić za tym idiotą, naziomem! Uspokój się i to już! Jesteś prawionym komunistą, który nienawidzi Niemców! A już Rzeszy tym bardziej. Więc nie wolno ci być taki! – westchnął długo i przeciągle. – Muszę się przyzwyczaić, że teraz mam bachora. – mruknął tylko do Francji, minąwszy ją szybko. – Idę po wódkę do barku. Przynieść ci coś? – spytał, muskając dłonią jej ubranie. Co jak co, ale ona jest burżujem, a jemu ostatnio brak zajęć...czemu by nie spróbować zrobić z niej komunistki? Ostatnio się nie udało, bo na drodze stanął Polska...jednak teraz mu już nie przeszkodzi.

- Nie, dzięki. – mruknęła kobieta, patrząc na niego z przyganą. – chcesz się upić przy dzieciach?

- Zluzuj konie, po butelce się nie spiję! – burknął Sowiet. Chwilę późnej przyszedł z dwoma czystej. – Będzie ktoś chciał? – spytał obecnych.

NRD popatrzył dużymi oczkami na lśniącą butelkę i przezroczysty płyn w niej. Wyciągnął rączki, żeby dotknąć.

- Ej! – syknęła Francja. – To nie dla ciebie malutki! Nie wolno ci pić! Dam ci soczek, jeśli jesteś spragniony, dobrze? – spytała, ruszając do barku. – Słodki, schłodzony soczek. Co ty na to?

- Młody wie co dobre. – zaśmiał się spokojnie Rosjanin, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Wyjął jednego i zapalił. W okamgnieniu dym papierosowy uniósł się nad wszystkich w pokoju.

- No tego to już za wiele! – wrzasnęła kobieta, wchodząc do pokoju i widząc gęsty dym. – Co ty wyrabiasz najlepszego? Palić będziesz? Tutaj?

- Zluzuj po raz kolejny! Nikt tutaj nie jest matką w ciąży, chyba że się mylę. – zachichotał, spoglądając na nią. – Twój kochaś jeszcze ci dziecka nie zrobił? – spojrzał na jej brzuch.

- Obrzydliwy jesteś. – pisnęła tylko Francja i siadła na fotelu, otwierając karton z zimnym sokiem dla NRD. RFN zauważył, że będzie coś pite i też domagał się napoju. Kobieta rozlała płyn do dwóch szklanek i podała je Niemcom, przy okazji prosząc Zachód by ten otworzył okno. Zaczynało ją dusić, bała się co mogły czuć dzieci. I to jeszcze z połówką serca. Za to ZSRR chyba nie miał serca, gdyż nadal palił i z przyjemnością wydychał szkodliwy dym z radzieckich papierosów. – Uh – stęknęła Francja, patrząc na niego. – CO za typ. I to bez niego nie mogliśmy wygrać wojny...to tylko pokazuje, że z nas patałachy.

NRD skorzystawszy z okazji, że drugi z chłopców poszedł wykonać polecenie kobiety, wypił trochę jego soku. RFN zauważył to i rzucił się na niego. Dzieci potoczyły się po podłodze. Zaraz dopadli do nich alianci.

- CO wy wyczyniacie? – krzyknął Ameryka, rozdzielając Niemców, którzy drapali się i gryźli jak na śmierć i życie.

- On mi zabiera picie! – krzyknął płaczliwie RFN. – Więc mu pokazałem, żeby następnym razem już tak nie robił! Dostał nauczkę!

- Dlaczego to zrobiłeś? – pisnęła Francja. – Przecież masz swój. A jak chciałeś więcej, to wystarczyło powiedzieć.

- On to Zachód, nie lubię go. – odparł tylko NRD.

- AHA! Mój chłop! – wrzasnął ZSRR, jak tylko go usłyszał. – Haha, jak widać jest wprost stworzony dla mnie!

- Nie wolno tak mówić! – od razu powiedziała do dziecka kobieta. – To twój eee....brat! A rodzinę się kocha, rozumiesz?

- On to nie moja rodzina. – odparł tylko Wschód. – Ośmiela się mówić, że jest Rzeszą. A to nieprawda i już!

- Przestańcie się kłócić! A tobie chyba będę musiała dać klapsa, bo tak się nie robi! – jęknęła trzymająca go pani. Uderzyła lekko dziecko i postawiła na ziemi. – A teraz wracajcie do zabawy.

- Dokładnie! Dorośli muszą pomyśleć. – odparł ZSRR. Mega się cieszył, że młody już przesiąka jego ideologią, ale musi jakoś wprowadzić tam swoje rządy. Te tereny są super ważne, gdyż graniczą z Zgniłym Zachodem, który nie chce być po dobroci komunistyczny i wybrał drogę siły. Czyli Ameryki. Musi bardzo dobrze przemyśleć co zrobić.



Hejka! Nowy rozdział wszedł! Mam nadzieję, że się podoba!

5.11.21

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top