Rozdział dwunasty - problem


- Czemu podsłuchiwałeś? – jęknęła Francja, załamując ręce nad Rzeszą. ZSRR i USA już go parę razy uderzyli. Miał podbite oko i obolałe plecy.

- T...to chyba jasne, że chcę się dowiedzieć o tym, co się ze mną stanie! – burknął Niemiec, masując siniaki.

- Smarku, będzie cię coś obchodziło dopiero jak MY ci powiemy! – wrzasnął Rosjanin. – Nie masz prawa głosu! Tyle krajów skrzywdziłeś, że już nigdy nie odzyskasz pełni praw!

- Ooooojej! – pisnął rzesza. – Dobra, rozumiem! – zasłonił głowę rękami.

- Chyba nie! Właśnie podsłuchałeś niezwykle ważną rozmowę o wadze światowej! – krzyknął ZSRR. W oczach kipiała mu wściekłość.

- Łoj! – jęknął Niemiec, widząc że chyba tego nie przeżyje. Jak go komunista dorwie, to rozszarpie na cztery kawałeczki i żaden plan nie będzie potrzebny. Zerwał się do biegu. Nie ma zamiaru poddać się tak łatwo. Przecież jeszcze niedawno mienił się Wielką Rzeszą! Nawet jeśli to iluzja stworzona przez urojenia i propagandę potwora, to on i tak chce mieć świadomość, że choć trochę tej dumy w nim zostało. Wbiegł do wielkiej Sali, gdzie znajdowała się fontanna. Planował ją ominąć oraz ruszyć do drugich drzwi. Wtedy zamknie ich w środku i powinien być wolny! Snując marzenia oraz biegnąc w panice, nie zdążył wyhamować przed fontanną. Wpadł z wielkim chlupotem do wody. Pomimo faktu, iż umiał pływać, po zetknięciu z płynem potężny ból rozpalił mu ciało. Czuł się jak w gorączce, mógłby wręcz przysiąc, że słyszał syk wody koło siebie, tej która obmywała jego skórę. Zacisnął oczy.

- Niech się to już skończy! – szepnął w myślach. Jako państwo umiał przez pewien czas oddychać w wodzie, lecz ten okres ostatnio strasznie się skrócił, czego chłopak w porę nie dostrzegł. Brak tlen nadszedł niespodziewanie i wraz z nasilającym się bólem, powodował potężne katusze umierającego kraju. Tak. On umierał. Czuł to.

- Miałem przecież trwać tysiąc lat! – przemknęło mu jeszcze przez myśl, zanim nadeszła najsilniejsza fala bólu. Wypuścił ostatni haust powietrza i pozwolił otoczyć się ciemności. Już nawet nie czuł bólu

....

Głosy? Przecież ja umarłem? Czuję silne ręce. Biorą mnie.


- Mam go! – wykrzyknął ZSRR, trzymając za koszulkę cieknące ciało i wyłaniając się z wody. – Ha! Ha! Mówiłem, że Sowiet uratuje sytuację?

- Co ty za bzdury opowiadasz?! Przecież ja go mam! – wrzasnął głos za nim. Amerykaniec! Co on wygaduje? ZSRR odwrócił się w jego stronę. Rzeczywiście! Mężczyzna też trzymał jakieś ciało w rękach. Co jest grane?

- P...przecież...- Rosjanin pokazał swoją zdobycz Ameryce. Ten to samo zrobił ze swoją. Oboje zdębieli. To co złapali...żaden z nich nie miał flagi III Rzeszy!

Położyli dwóch nieprzytomnych chłopaków na podłodze. Ten, którego niedawno trzymał Amerykanin, miał trójkolorową flagę czarno-czerwono-żółtą. A ten, którego ZSRR, miał identyczną flagę, lecz z czymś jeszcze w środku. Z jakimś...godłem? Kłosem zboża i cyrklem chyba.

- O co tu biega? – wszyscy wpatrywali się z przerażeniem w dwie ociekające wodą postacie. Po chwili pierwszy z nich – Amerykański- zaczął kaszleć i wypluwać wodę. Otworzył oczy oraz usiadł delikatnie. Chwilę potem drugi zrobił to samo.

- Co się stało? Czemu ja ciągle żyję? – spytał się pierwszy, przyglądając się swojemu ciału. – Ale czuję się trochę inaczej...- spojrzał na drugiego, robiącego właśnie to samo.

Obojgu wyrwał się przeraźliwy wrzask.




No! W końcu napisałam rozdział, na który czekałam aż rok. Odkąd wymyśliłam ten ff. Podobał się Wam? Teraz ruszam na przepisywanie Magicznych Stworzeń.

~MadokaAi

3.08.20

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top