XXVII

Nasi bohaterowie właśnie wychodzą z miasta Santarnette, ponieważ wystawa została przesunięta na następny dzień, dlatego postanowili pozwiedzać okolicę.

Wszędzie wokół były lasy i tylko lasy. Po dość długiej wędrówce Sara usiadła na ziemi.

- Nie! Nie mam zamiaru dalej iść! Jestem głodna i nogi mnie bolą! - dziewczyna spojrzała morderczym wzrokiem na swojego brata, który w końcu przyznał rację Sarze, że trzeba odpocząć i coś zjeść.

Przyjaciele rozłożyli koc i usiedli na nim, wcześniej wypuszczając swoje pokemony. Gdy Jimmy oraz Zoe robili jedzenie, a reszta grała w skojarzenia Flareon nagle pobiegł, a potem zniknął za drzewami.

- Flareon wracaj! - krzyknęła Sara i pobiegła za nim.

Pokemon nie zatrzymywał się, a nawet przyspieszył. To samo zrobiła jego trenerka, która nagle wpadła do dziury, która zaczęła się powiększać. W końcu dziewczyna nie miała już gruntu i zaczęła spadać coraz głębiej.

- Pomocy! - krzyknęła najmocniej jak umiała chociaż nikt jej nie usłyszał.

Flareon, który stał tuż przed dziurą nagle rozpłynął się w powietrzu.

- Sara! - wołały Zoe i Magda.

- Jeny gdzie ona jest, co jej się stało
...?! - zrezygnowany Jimmy usiadł na pniu.

Nagle wszystkie Eeveelucje nagle przestały się ruszać, a ich oczy zmieniły barwę na czarną.

- E-Espeon? - zapytała Magda odsuwając się kawałek.

Stworek z wzrokiem pełnym mordu zaatakował swoją trenerkę, która w odpowiednim momencie odsunęła się, a psycho promień uderzył w drzewo.

Nagle na ziemi widać było pełno pęknięć, a Eeveelucje zniknęły.

- W razie co pamiętajcie, że was lubiłem - powiedział Ash spoglądając na ziemię, której kawałki spadały na dół. - I, że to ja zjadłem te wszystkie ciastka!

- Pikachu! - pokemon spojrzał na niego z oburzeniem.

- Idiota! A my myśleliśmy, że Pikachu to zrobił - powiedziała Kornelia. I w tym momemcie ziema pod nimi pękła i zaczęli spadać.

Wpadali i wpadali coraz głębiej w ciemności. W końcu, gdy widać już było grunt i wszyscy pogodzili się z upadkiem, który zaraz miałby nastąpić, Gardevoir wyszła z pokeballa i zatrzymała ich.

- Dziękuję ci! - Magda rzuciła się na Gardevoir, która tylko westchnęła.

- Teraz najważniejsze jest odnalezienie Sary. Rozdzielimy się. Ja i Zoe pójdziemy w lewo, a wy w prawo. Spotkajmy się tutaj - Jimmy rzucił smutne spojrzenie swoim przyjaciołom i ruszył z Zoe wgłąb korytarza.
***
Reszta ruszyła w przeciwną stronę lecz w środku było rozwidlenie trzech dróg więc znowu się rozdzielili, Ash oraz Magda poszli razem w lewo, a Emily i Kornelia poszły w prawo.

Zoe i Jimmy szli w totalnych ciemnościach, a jedynym źródłem światła był płomień, który wytworzył Ninetales. Co chwilę potykali się o małe kamyczki, aż w końcu natrafili na całkowity koniec korytarza. Jimmy widocznie nie był zadowolony ze spotkaniem z zimną kamienną ścianą.
- Nic ci nie jest? - Zoe uśmiechnęła się lekko podając rękę blondynowi, który skorzystał z pomocy.

- Nie, na całe szczęście nie - odpowiedział.

Nagle w ciemnościach szły w ich kierunku dwie pary wściekle czerwonych oczu.

Przyjaciele przyparli się jak najbardziej ściany, gdy dwie eeveelucje podeszły do nich. Nagle ściana za nimi się zawaliła i zaczęli spadać.

***

Tym czasem Emily i Kornelia szły kamiennym korytarzem, co chwilę skapywały na nie małe kropelki wody przez to Piplup schował się w torbie Emily.

- Ale tu ciemno - powiedziała Kornelia i jak na zawołanie na końcu zaczęło mrugać jakieś niebieskie światło. Dziewczyny bez zastanowienia pobiegły do niego. Ich kroki rozlegały się w całym korytarzu. Gdy dotarły na koniec zachamowały, ponieważ pod nimi, a ziemią była bardzo duża różnica wysokości.

W dole, na kamieniu ozdobionym świecącymi się małymi diamencikami, siedział biały pokemon przypominający lisa. Miał wielki puchaty ogon i taki jakby futrowy szalik na którym znajdowało się osiemnaście kamieni w różnych kolorach. Obok niego siedziało szesnaście Eeveelucji.

- Hej popatrz - Kornelia powiedziała szeptem. - Tam są nasze eeveelucje!

Nagle z góry ktoś zaczął krzyczeć, okazało się, że są to Jimmy i Zoe, którzy na szczęście wpadli do wody, która znajdowała się przy ścianach tego miejsca. Po dłuższej chwili Emily i Kornelia dostrzegły związaną pędy Leafeon'a, Sarę.

Dziewczynom jakoś się udało zejść po ścianie.

***

W tym samym czasie Ash oraz Magda lekko przerażeni szli przez korytarz.

- Pika pika... - Pikachu wtulił się w policzek swojego trenera.

- Pika - Missy w tym czasie schowała się we włosach Magdy.

- Spokojnie Mi... - Blondynka nie dokończyła zdania, którym miała pocieszyć swoją Pikachu i runęła na ziemię, a Ash zamiast jej pomóc po prostu poszedł dalej, chichocząc.

Magda tylko uśmiechnęła się do siebie i gdy już miała podnieść się z lekko wilgotnej ziemi usłyszała krzyk czarnowłosego i pisk Pikachu.

- Ash! - krzyknęła Magda i zatrzymała się przy krańcu korytarza. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła swojego przyjaciela, który siedział do połowy mokry, a obok niego stał Jimmy, którego Zoe zatrzymywała od rzucenia się na Eeveeeona, a kawałek dalej stały Kornelia i Emily, które machały do blondynki. Dziewczyna już miała postawić nogę na śliskim kamieniu lecz spadła, na szczęście do wody lecz ochlapała Jimmy'ego i Zoe.

Wszystkie eeveelucje nagle zwróciły wzrok na szóstkę przyjaciół, a oni cofnęli się bliżej ściany.

- Witajcie nieznajomi jestem Eeveeeon, nazywają mnie królewską eeveelucją oraz władcą Axeon. Zapewne przybyliście po swoją koleżankę - Pokemon porozumiewał się z nimi telepatycznie i wskazał głową na związaną Sarę, która wisiała nad przepaścią. - Dostaniecie ją z powrotem, gdy oddacie swoje pokemony, lub siebie, to zależy.

- Czemu kontrolujesz nasze pokemony?! - spytała Zoe ze złością.

- Bez całej osiemnastki moja moc nie jest, aż taka silna, no to co, czy ta panienka ma spaść z bardzo dużej wysokości czy może ktoś z was się poświęci?

Lina na której wisiała Sara coraz bardziej się strzępiła.

W końcu Ash zostawił Kornelii Pikachu i stanął przed Eeveeeonem i rozłożył ręcę.

- Proszę bardzo weź mnie tylko zostaw moich przyjaciół ty znierównoważony zmutowany lisie!

- No nie powiem, odważnie - odparła szeptem Kornelia.

Biała eeveelucja się wściekła i posłała wielką kulę mocy w stronę Asha, który zamknął oczy i przygotował się na najgorsze.

- Ash, nie! - wrzasnęła Magda i w ostatniej chwili odtrąciła go z miejsca w którym dokładnie przed sekundą kula uderzyła o ścianę.

Wszyscy, i pokemony i ludzie, stali chwilę oszołomieni. W końcu Kornelia spojrzała na Eeveerona i na swoją kieszeń z której wyjęła ultraballa.

- Nie mam pojęcia co ja robię, ale siła uderzenia była tak silna, że aż się przewrócił, to moja jedyna szansa! - dziewczyna rzuciła w białego wielkiego lisa. Kula poruszyła się trzy razy, a potem słychać było kliknięcie. Kornelii udało się złapać Eeveeeona, legendarną ewolucję Eevee.

Nagle cała osiemnastka innych ocknęła się, a ci którzy posiadali trenerów od razu do nich podbiegli. Jimmy oraz Leafeon i Zoe oraz Sylveon ruszyli tam gdzie wisiała Sara i z małą pomocą Espeon'a udało się ją odwiązać.

- Dziękuję - powiedziała przez łzy wywołane przez przerażenie i radość.

***

Bohaterom w końcu udało się wyjść z jaskini i teraz w blasku zachodzącego słońca wracają do miasta Santarnette, na wystawę. Dzisiejszej przygody nigdy nie zapomną. A to jeszcze nie koniec przygód w malowniczym Axeonie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top