12. Cyfry

NORA

Melodia pozytywki rozsadza mi głowę od środka, ale nigdzie nie mogę znaleźć porcelanowej figurki. Pomieszczenie, w którym się znajduję oblane jest żółtym, przytłumionym przez klosz lampy światłem, co bardziej szkodzi niż pomaga. Otaczają mnie fałdy kolorowej kołdry udekorowanej motywem nocnego nieba, i to jedyne czego jestem pewna. Mimo że chcę wydostać się z kokonu, nie mogę. Nie mam wystarczająco dużo siły. Wszystko naokoło mnie traci ostrość, łącznie z postaciami, które mnie otaczają. Nie wiem skąd, ale jestem pewna, że te dwie najbliżej, to moi rodzice.

- Tato - mówię, a na twarz wypływa uśmiech jak banan, od środka wypełnia mnie miłość i zaufanie do tego człowieka. Pogoda ducha otacza mnie i wypełnia dziecięcy pokoik.

***

Nie wiem dlaczego koszmary kojarzą się z uciekaniem przed mordercą, który w gruncie rzeczy i tak dopada swoją ofiarę. Po kiego, do diabła, lecieć przez ciemny las?

Mój sen nie reprezentuje horroru, ale wprawia mnie w uczucie dyskomfortu i odrętwienia. Jakbym nie mieściła się już we własnej skórze. Nie budzę się zlana potem; powoli otwieram powieki, oczy nie wychwytują konturów mebli w niewielkim pokoiku. Leżę spokojnie, składając obrazy w całość. 

Wiele słyszałam o snach proroczych, snach, które mówią nam więcej niż chcemy wiedzieć. Snach, które są ważniejsze niż nam się zdaje.

Opieram się na łokciach i zerkam przez okno. Jasna linia wschodzącego poranka dopiero co pojawia się na odległym horyzoncie. Całe osiedle śpi. Wszystkie samochody grzecznie trwają na parkingu przed blokiem i po bokach wąskiej ulicy, huśtawki na placu zabaw wyglądają smętnie bez roześmianych dzieciaków. Wieje nudą i świeżością.

Myślę o kolorowej kołdrze w gwiazdki, która leży owinięta w folie w drewnianej szafie na przedpokoju, jednej z moich ulubionych rzeczy z dzieciństwa. Zawsze dobrze mi się kojarzyła. Jako dzieciak, wierzyłam, że chroni mnie przed koszmarami.

Dlaczego na widok ojca uśmiech sam wypełzał mi na twarz? Dlaczego cieszyłam się na jego widok? Narastający we mnie niepokój nie daje mi spokoju, więc odrzucam na bok kołdrę, ubieram czarne dresy oraz bawełnianą koszulkę, a wzrokiem szukam kremu.

Zeszłego popołudnia dostałam ochrzan od ojca. Zagroził, że zabierze mi komórkę, jeśli nie zamierzam z niej korzystać i odbierać od niego telefonów. W rzeczywistości, nie miałam jej nawet przy sobie. Dziwne, że się nie zorientował, grzebiąc w moim pokoju. Kiedy wychodziłam w środku nocy, nie miałam głowy do tego typu rzeczy. Telefon odpoczywał sobie, wetknięty pomiędzy teczki w szufladzie. Sęk w tym, że teraz mam szlaban. Co niewiele zmienia, bo w najbliższej przyszłości nie zamierzam się spotykać z Arturem, a oprócz niego nie mam nikogo. Ojciec nie należy do grona kreatywnych osób i, aż przykro mówić, nawet wymyślać kar nie umie. Zabierze mi telefon? I tak niewiele z niego korzystam. Przydzieli kolejną rzecz do zrobienia z puli? Okej, sprzątanie już weszło mi w krew. Zakaz oglądania telewizji, korzystania z komputera? Hej, wypróbuj moją cierpliwość. Nowinki technologiczne nie mają większego wpływu na moje życie. Uderzysz mnie?...

***

Wszyscy wybyli z domu. Rodzice do pracy, a nawet Oliwia, która, o dziwo, wstała już po ósmej i spędziła nad grubym tomiskiem dwie godziny. Akurat ze znużeniem wstawiam dwa zamrożone kawałki pizzy do mikrofali, kiedy dostaję esemesa.

Artur: Masz jakieś plany na jutro?

Ja: Planów nie, ale szlaban tak.

Artur: Mogłem jednak odstawić Cię od razu do domu, co?

Ja: Niewiele by to zmieniło.

Artur: Nie spróbowałabyś moich pysznych naleśników. Tak naprawdę, to jedyna rzecz, którą umiem ugotować.

Ja: Nie byłabym tego taka pewna. Prawie je spaliłeś.

Artur: Musisz przyznać, że były całkiem w porządku. Myślałem, że wszyscy lubią czekoladę.

Ja: Gdyby nie ja, jedlibyśmy zwęglone resztki.

Artur: Wiesz, ten szlaban to po części moja wina, więc może dasz zaprosić się na jakiś obiad? Bez spalenizny? Czuję się winny jak nic ;)

Ja: Dzięki, ale nie mam teraz do tego głowy.

Z trzaskiem odkładam telefon na parapet, nie oczekując odpowiedzi. Targają mną sprzeczne uczucia. Cały czas pragnę od popapranego życia czegoś więcej, czegoś lepszego. Zdecydowanie nie zadowala mnie co mam teraz, i mimo że to akceptuję, marzenia biorą górę. Bo wciąż wspominam niedzielne obiady u babci, jak bardzo za nią tęsknię. I chcę, żeby jeszcze kiedyś było tak przyjaźnie. Żebym mogła swobodnie kopnąć Oliwię pod stołem, przez pół dnia po prostu pogapić się na kurz zalegający na półkach albo plamy z kompotu na obrusie. Żebym mogła posłuchać narzekań, które nie mają nic wspólnego z ojcem. Chciałabym nie bać się samej siebie, nie zastanawiać się kiedy znów stracę kontrolę.

Wyjmuję pizzę z mikrofali, gorący talerz parzy mnie w dłonie. Jednak to nie jest najbardziej dotkliwy ból, którego doświadczyłam. Spoliczkowanie przez tatę w połowie nie równa się z pustką, która rozsadza mnie od środka. Chcę znów czuć się jak w moim śnie. Bezpieczna, kochana.

Przyglądam się cyfrom, które jeszcze nie zmyły się z nadgarstka.

Tego nie naprawi kubek kawy, Beatlesi, czy Artur i jego kot. Naleśniki babci na nic się nie zdadzą, słuchanie gry na gitarze ani gotowanie. Nic co lubię nie ma na tyle mocy, by mnie stąd wydostać i posłać gdzieś daleko, za ocean.

Wieczorem, przed snem sprawdzam telefon. Dwie nowe wiadomości.

Artur: Powiedz mi, co jest nie tak.

To nie takie proste.

Ciocia: Jutro przyjadę po ciebie popołudniu. Ubierz się ładnie, jedziemy do miasta. Uzgodnione z twoją mamą, szlaban się nie liczy.

Zły pomysł. Wszyscy bylibyście bezpieczniejsi, gdybym zniknęła.

A jednak przygotowuję ubranie na jutro i złożone w kostkę, kładę je na biurku. Powinnam się cieszyć, że mogę gdzieś wyjść, ale obawy oraz wyrzuty sumienia zżerają mnie przez całą noc.

Nie chcę już tak się czuć nigdy więcej.

_________

Co myślicie o tym rozdziale? Pojawiło się trochę więcej informacji na temat rodziców Nory, ale nasza bohaterka ma raczej kiepski humor. Albo życie. No cóż, włącza mi się sadystyczna autorka. Dajcie znać w komentarzach co sądzicie o typowo "opisowych" rozdziałach. Czy taka długość jest odpowiednia? Miłego dnia! :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top