Testament

W marcu jak w garncu- powiadają.

Pogoda jednak ma swoje zdanie na ten temat. Bywa humorzasta, ale nie w tym sezonie.

Miesiąc rozpoczął się odwilżą i konsekwentnie podążał w stronę dodatnich temperatur a dni wypełniało słoneczne światło. Wszystko wskazywało na to, że w tym roku Święta Wielkanocne mogą okazać się bardzo gorące.

Natura szybko zareagowała na klimat i ukazała swoje piękno wypuszczając pierwsze pąki w intensywnym kolorze zieleni.

Powolnymi krokami zbliżała się wiosna.

Zagroda w owym czasie wymagała sporo pracy.  Na podwórku popękał beton wokół domu z powodu silnych mrozów w okresie zimy.

Wojtek podrósł nieco, a jego buzia nabrała bardziej okrągłych kształtów, to pewnie zasługa pyszności jakie serwowała Pani Maria.

W domu mama robiła generalne porządki włącznie z przeglądem ubrań w szafie.

Wreszcie znalazła w sobie odwagę aby zając się również rzeczami po swoim  mężu.

Wydawało się, że wszystko idzie swoim naturalnym biegiem aż do tego wieczoru.

Właśnie dobiegała godz. 19:00 kiedy Mikołaj postanowił zanieść Pani Marii drewno na zapas do kominka.

Puk, Puk !!! - Pani Mario drewno przyniosłem.

Jednak za drzwiami panowała cisza. Nikt nie odpowiadał. Po dłuższej chwili Mikołaj pociągnął za klamkę i ku jemu zdziwieniu drzwi się otworzyły.

Powolnymi krokami udał się do kuchni, ale tam nikogo nie zastał.

Zajrzał do salonu, ale również tam nie znalazł sąsiadki.

Dziwne! - mruknął pod nosem

Nerwowo przemieszał się do kolejnych pomieszczen i z minuty na minute narastał w nim niepokoj.

Wreszcie dotarł do pomieszczenia, które Pani Maria zwykła nazywać "pokojem wspomnien", bowiem tam znajdowały się wszystkie pamiątki rodzinne oraz zdjęcia z czasu dorastania.

Mnostwo bibelotów, ręcznie wykonanych wycinanek oraz pięknych serwetek w różnobarwnych kolorach, które zrobiła na szydełku jako młoda dziewczyna.

Mikołaj próbował otworzyć drzwi, ale jakby coś blokowało.

Po dłuzszym czasie walki z cięzarem udało mu się uchylic drzwi na tyle, aby wslizgnąć sie bokiem do srodka.

Wówczas w jednej chwili odkrył przyczynę barykady.

Na podlodze lezała Pani Maria a obok niej kawałki potłuczonego szkła.

Pani Mario! Pani Mario! Moj Boze!

 Pierwsze sekundy były dla Mikolaja szokiem, zamarał na chwile, aby następnie wyrwać sie z wstrząsu .

Szybko przystąpił do sprawdzenia tetna. Niestety wszystko wskazywało na to, że nie jest słyszalne.

Natychmiast wezwał karetke przez telefon, po czym zadzwonil do Lidii z prośbą aby przyszła jak najszybciej, bo potrzebuje jej pomocy.

Lidia wiedziała, że jeśli Mikołaj prosi o wsparcie to musi być poważna przyczyna, bo zwykle świetnie radził sobie ze wszystkim.

Po dwóch minutach wpadła do przedpokoju w którym czekał na nią ukochany.

Co sie stało ? zapytała

Lidio, usiadz proszę. Muszę ci cos powiedzieć i to będzie bardzo bolesne co ci teraz bowiem.

Lidia pobladła natychmiast, usiadła na najblizej stojacym krzesle i wyszeptała:

Pani Maria, prawda? Cos jej się stało? Blagam Cie mow szybko, bo oszaleje.

Tak, kochanie. Obawiam się, że nie spędzimy juz wiecej czasu z Panią Marią.

Na te słowa Lidia wybuchła płaczem a jej łzy spływały strumieniem po policzkach.

Mikołaj podszedł do niej i objąl ją czulym usciskiem.

W ciągu 20 min. dotarł ambulans, lekarz potwierdził to co nikt nie chciał uslyszec.

Światła koguta na podwórku ekspresowo przyciągnęly uwagę Wojtka, który jak burza wyleciał z domu i biegł ile sil w nogach do miejsca zdarzenia.

Kiedy przekroczyl próg domu dostrzegł mame w uscisku Mikolaja, ktora na widok syna nie byla w stanie wycedzic ani jednego słowa z ust a jedynie otworzyła szeroko ramiona, aby przytulić syna najmocniej jak potrafi.

Wydawało się, że czas zatrzymał sie w miejscu, tylko nieśmiale łkanie wydobywało się z małego chłopca, który doskonale wyczuł co los sprawił.

Kolejne godziny upłyneły na standardowych procedurach w takich sytuacjach.

Mikołaj jako jedyny potrafił zachować zimną krew i trzezwosc umysłu w zaistanialej sytuacji.

Lidia siedziala z Wojtkiem w salonie, w którym Pani Maria opowiadła swoje historie przy kubku herabty z pigwa.

W pewnej chwili uznała, że bol złagodzi ulubiona powiesc Pani Marii i napewno  gdyby tu była chciałąby w tak trudnym momencie przeczytac ją Wojtkowi.

Wstała z kanapy i sięgnęła po ksiązke zatytułowna "Przygody Tomka Sawyera".

Ciagle ręce jej drżały  z nerwów i niechcący wypuścila egzemplarz z dłoni, który upadł na ziemie wyrzucając kopertę ze srodka na której widniał napis " TESTAMENT".



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top