Wpis V ,,Tak blisko"

18.03.2012 Planica (mamut)
Maciek

Wypadło na mnie, że mam podsumować ten sezon, ale chyba nie jestem w stanie zebrać tego wszystkiego tak razem i wyciągnąć jakiekolwiek mądre wnioski. Na zakończenie tego sezonu mogę napisać, że wytrwaliśmy bez mistrza, prawie, że podołaliśmy zadaniu. Przecież nie było znowu tak najgorzej. Dwóch skoczków wystąpiło w dzisiejszym, ostatnim konkursie, czyli dwóch było w TOP 30. A ja byłem tak blisko...

  Może lepiej zacznę od początku, ale nie sezonu tylko tego weekendu. Ominę fascynujący opis rozpakowywania się, zajmowania pokoji itp. Przejdę od razu do piątku. Oddałem dwa skoki. W jednym przekroczyłem 200 metrów. Może to żaden wielki sukces, ale dla mnie to kolejny krok na przód.
   Najśmieszniejsze jest to, że nic innego nie pamiętam z tamtego konkursu. Tylko ten cudowny lot, te piękne, spędzone w powietrzu chwile, które chyba na długo pozostaną w mojej pamięci...
W sobotę natomiast nie było już tak pięknie. Dwa skoki poniżej 200 metrów i razem z kolegami zajęliśmy piąte miejsce.
  No i właśnie...
[Tak Piotrek, wiem, że się tak zdania nie zaczyna.]
  I tutaj...
[Piotrek, twoje włosy mi nie pomagają... Dziękuję.]

Wracając do mojej ostatniej, genialnej myśli, często się mówi, że zwycięskiego składu się nie zmienia...

[Tak Piotrze, wiem, że zajęliśmy wtedy trzecie a nie pierwsze miejsce, ale czy mogę skończyć? Dzięki.]

... Dlatego byłem zdziwiony, kiedy trener powołał Wiewióra a nie Klimka.

[ZDZIWIONY, a nie zawiedziony, Piotruś, tak jest różnica.]

  Nie było tragicznie, mogło być gorzej.

[Przepraszam, ale czy ktoś może stąd zabrać Wiewióra? Dzięki Klimku, jestem twoim dłużnikiem.]

... Lepiej zresztą też. Tak blisko było do podium... Pierwsze podium naszej kadry na mamucie? To by było coś...

Jeżeli chodzi o koniec sezonu to nie chcę być wredny, ale cieszę się, że wreszcie Kryształową Kulę zdobył ,,nieAustriak." Andreas Bardal o wiele lepiej się z nią prezentował. Chociaż to zdanie subiektywne, bo sądząc po minie Gregora S (który zajął drugie miejsce w całej klasyfikacji), on chyba by się że mną nie zgodził.
Co jeszcze? Chyba na razie tyle wystarczy. Na gorąco, kiedy trzech kretynów stoi nad głową trudno coś jeszcze z siebie wydobyć. Dlatego oficjalnie zamykam ten dział i sezon. Przechodzi on do historii, naszej kadry. Naszym zadaniem będzie sprawić, aby stał się on początkiem złotej ery dla polskich skoków, a nie tylko czasem pomałyszomanii...

***

   Maciek dosyć gwałtownie odłożył zeszyt i spojrzał się za siebie. Gdyby wzrok mógłby zabijać, trzy nadzieje polskich skoków leżałyby trupem. Klimek, Olek i najstarszy Piotrek cofnęli się trochę i jak na zawołanie całe trio zrobiło skruszoną minę. Siedzący w kącie pokoju Kamil nawet nie próbował powstrzymać uśmiechu...

- Prosiłem tylko o parę minut spokoju - westchnął Kot i zszedł z parapetu, przeciągnął się. Następnie leniwym krokiem udał się tam, gdzie nawet królowie chodzą piechotą.

- Nie dotykać zeszytu - mruknął, znikając za drzwiami.

- Kamyś - zaczął przymilnie Piotrek biorąc do ręki zeszyt i zaczął obracać go w dłoniach. - Ty wiesz co tam jest, prawda?

- Mhm - kiwnął głową lider polskiej reprezentacji, wracając do przerwanej lektury.
- To w sumie mógłbyś nam trochę opowiedzieć. Przez cały sezon grzecznie nie pytaliśmy, ale teraz, tutaj i to jeszcze w Planicy... chyba nic się nie stanie jeżeli...
- Nie - przerwał mu szatyn i podniósł wzrok.
- Dlaczego?
- Tam są nasze przemyślenia, przeżycia, wnioski pisane pod wpływem emocji i całe mnóstwo uczuć... Ja nie chcę i myślę, że Maciek tak samo, aby ktoś to czytał. Jeszcze nie teraz, kiedy to jest aż tak świerze, obiecuję, że kiedyś przeczytamy to wszyscy razem, ale nie teraz. Dajcie nam trochę czasu... - Kamil uśmiechnął się w ten swój cudowny sposób.
- Jasne, oczywiście szefuńciu - kiwnął głową Wiewór i położył ręce na ramionach swoich młodszych kolegów. - Nie chcę nic mówić, ale chyba przydałoby się spakować, prawda szanowni, małoletni panowie?

Tym razem szatyn nie próbował powstrzymać śmiechu. Myślał, że nikt nie zwrócił na to uwagi, ale z łazienki wyszedł brunet i spojrzał na niego z zaciekawieniem.
- Co jest? - zapytał młodszy poprawiając bluzę.
- Tłumaczyłem im, dlaczego nie mogą tego czytać - Maciek kiwnął głową. O nic nie pytał. Ufał swojemu liderowi. Miał już pójść, kiedy zobaczył, że mężczyzna wyciągnął do niego rękę z zeszytem.
- Proszę.
- Teraz twoja kolej, do tego chyba jestem gotowy, abyś przeczytał mój pierwszy wpis. Ale tylko ten jeden...

***
Łukasz Kruczek przyjmował gratulacje za sezon, chociaż nazwnie tego gratulacjami było dużym nadużyciem... Prezes owijał wszystko, bardzo starannie w bawełnę. Czasami, niby nie chcący wtrącał coś, co dawało trenerowi do myślenia. Nie było tak dobrze, jak myślał.

To nie oznacza, że popadł wcześniej w samo zachwyt, od tego był daleki. Po prostu uznał, że piąte miejsce Kamila na koniec jest przynajmniej zadowalające. W końcu na tym jeszcze stosunkowo młodym zawodniku ciążyła presja i odpowiedzialność. Musiał skakać nie tylko dla siebie, ale i dla całej drużyny. To od jego skoków zależała ocena teamu. Był twarzą tego zespołu. Przedstawicielem. Czego, więc jeszcze oczekiwał ten stary dziad...
Medali? Trofeów? Łukasz przejrzał się w lustrze, aby mieć całkowitą pewność. Nie. Na cudotwórcę to on z całą pewnością nie wyglądał.

Młody trener przeklął pod nosem. Dlaczego on aż tak przeżywał tę rozmowę. Wszyscy najlepsi trenerzy na ,,rynku". I tak byli zajęci. A poza tym, kto by się zgodził trenować taką zbieraninę. Jego zbieraninę, jego dzieło, nadzieję i materiał na sukces?

No właśnie, ale by coś z tego wyszło musiał z nimi porozmawiać. Zapytać się o wrażenia i odczucia oraz o masę innych rzeczy. Uśmiechać się, a potem dyskretnie poprosić Kamila na rozmowę.

Jeszcze raz zetknął do lustra. W sumie niepotrzebnie, bo wyglądał jak zwykle. Szary, zwykły, w dresie i... no właśnie, pierwsze siwe pasma, pierwsze dzieło ,,jego zbieraniny". Westchnął. Denerwował się. Tak jak wtedy, gdy oświadczał się swojej żonie i potem wzięli ślub. Różnica jednak była taka, że teraz nie mógł się jąkać, zawahać i mówić wszystkiego tak po prostu. To przecież jeszcze były dzieci, ale nie dlatego, że odrabiali Niemiecki późno w nocy całą gromadką czy przez ich zachowanie przy dziennikarzach. Ale ich zachowanie po zawodach, to przeżywanie każdego niepowodzenia i porażki. Te nie wylane łzy, które tłamsili w sobie... Kamil niby wyrósł z tego już w zeszłym sezonie, ale reszta... Łukasz Kruczek, biorąc się za tych chłopców wiedział, że może na spokojnie wykreślić słowo ,,łatwy" i jego wszystkie odmiany, wykreślić ze swojego codziennego słownika. Ale nie wiedział, że aż tak się z nimi zżyje i zrobi wszystko, aby doprowadzić ich na sam szczyt, chociażby miał każdego z nich na własnych plecach wnosić...

I jak Wam się podoba taka forma rozdziału? Długo się z nim męczyłam i wyszło takie coś. Mam nadzieję, że ,, zjadliwe". To do napisania🖋️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top