~4~
Witam Was i pozdrawiam~! :3
Przybywam do Was z ostatnim rozdziałem "Podchodów", ale po tym wrzucę jeszcze taki mini dodatek. Ni to Epilog, ni to krótkie COŚ.
Ale koniec gadania!
!UWAGA!
W ROZDZIALE ZNAJDUJE SIĘ NIEUDOLNIE OPISANA SCENA +18!
CZYTASZ Z WŁASNEJ, NIEPRZYMUSZONEJ WOLI!
NIE BIORĘ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA NIC!
Amen.
No, czujcie się ostrzeżeni.
Miłego czytania~
/KiRa~
Zanim demon zorientował się w sytuacji, już leżał przygnieciony ciężarem Abbadona do łóżka.
Brunet patrzył na niego z góry, płonącymi tęczówkami i drapieżnym uśmiechem satysfakcji.
- Zamierzam tej nocy uczynić Cię moim. – oznajmił Anioł Zagłady niskim głosem. – Tylko moim.
Aryman poczuł jak gorąco spływa do jego podbrzusza, lecz mimo to poruszył się niespokojnie.
- Ab, ja nigdy jeszcze nie... - zaczął spiętym głosem, zażenowany, uciekając wzrokiem w bok.
Brunet uciszył go gorącym pocałunkiem, dłońmi obejmując twarz czerwonowłosego.
- Wiem, Man. – pogładził zarumieniony policzek z czułością. – To zaszczyt, że będę Twoim pierwszym.
I bez słowa pochylił się nad nim, sięgając tym razem po o wiele namiętniejszy pocałunek.
Brunet zamruczał zadowolony, gdy ramiona młodszego objęły go za szyję, a dłonie wplątały się w czarne kosmyki, gładząc skórę głowy w przyjemnej pieszczocie.
Całowali się tak przez dłuższą chwilę, łapiąc wspólny rytm i poznając swój smak nieśpiesznie.
Abbadon oderwał się od napuchniętych i zaczerwienionych ust młodszego, spoglądając w jego błyszczące pożądaniem i pragnieniem tęczówki, ściągając z niego przeszkadzający mu materiał.
Nachylił się nad bladą, długą kolumną szyi i polizał ją z czcią, od miejsca za uchem do obojczyków.
Oznaczał ją czerwonymi punkcikami, ssąc i gryząc na zmianę podrażnione miejsca.
W tym czasie dłonie drżącego Arymana skupiły się na rozpięciu jego koszuli.
Szło mu to dość opornie, bo po chwili rozległo się zirytowane sapnięcie i marudzenie demona.
- Po co komu koszula z tysiącem guzików? – zaburczał, walcząc z małymi guziczkami. – No po co?
- To tylko 20 guzików. – zaśmiał się ochryple Anioł, owiewając podrażnioną szyję gorącym oddechem. Polizał wyssaną malinkę z aprobatą. – Nie możesz sobie poradzić z takim wyzwaniem, o Wielki Wojowniku? – zapytał kpiąco, nie zaprzestając pieszczot.
Ciało pod nim zadrżało.
- To o 20 guzików za dużo! – fuknął zniecierpliwiony. Po czym jego twarz rozjaśnił uśmiech. – Czemu wcześniej na to nie wpadłem...?
Abbadon wciągnął powietrze ze świstem, gdy w jednej sekundzie wszystkie jego ubrania zniknęły.
Spojrzał z rozbawieniem na leżącego pod nim z niewinnym uśmiechem młodzieńca.
- No co? – zapytał Aryman, patrząc na niego z wyzwaniem. – Muszę sobie jakoś radzić.
Brunet bez słowa przyssał się do ciemnego sutka, wyrywając z gardła młodszego długi jęk rozkoszy.
Drugiego złapał w palce szczypiąc i pocierając, aż zaróżowiony guziczek stwardniał.
Następnie zjechał ustami na żebra, brzuch i podbrzusze, kreśląc swoją wędrówkę zwinnym językiem, kąsając bez przerwy, każdy możliwy kawałek alabastrowego ciała.
Z wrednym uśmieszkiem ominął materiał bokserek młodszego i uwiezionego w nich, proszącego się o uwagę penisa, zjeżdżając pocałunkami na wnętrze ud.
Aryman zajęczał, prężąc się na łóżku, po każdej pieszczocie jaką zaserwował mu Anioł.
Gdy brunet zatrzymał się dłużej na kostkach, ssąc je zapamiętale, Aryman uniósł się na łokciach spoglądając w rozpalone tęczówki swojego kochanka.
- Nie baw się ze mną, Abb. – wydyszał ciężko.
Ślina, pot i liczne malinki zdobiły jego rozpalone ciało, nadając mu rozpustny, grzeszny wygląd.
Abbadon warknął, unosząc się na rękach, by skraść demonowi resztki życiodajnego tlenu.
Czerwonowłosy przejechał paznokciami po całej długości jego pleców z mruczeniem.
Anioł Zagłady sięgnął dłonią za zbędny materiał, zrywając go gwałtownie, bez przerywania pocałunku.
Ciało pod nim wygięło się z sapnięciem, lgnąc do niego, spragnione dotyku.
Nie chcąc go już dłużej torturować, Abbadon bez ostrzeżenia wziął członek młodszego do ust.
Aryman krzyknął w ekstazie, widząc ciemne plamy przed oczami i czując zaciskające się wilgotne gorąco na jego penisie.
Zacisnął pięści na prześcieradle z trudem łapiąc oddech.
Brunet zadowolony ssał sztywny organ, liżąc go zapamiętale i zahaczając o wrażliwą skórę zębami.
Jedną ręką przytrzymywał wierzgające biodra, a drugą gładził krąg ściśniętych mięśni, między pośladkami.
Wsunął opuszek palca wskazującego w kręg mięśni, nie przestając obciągać swojemu kochankowi.
Jęki, sapnięcia, krzyki i westchnienia, które wydał z siebie Aryman były dla niego symfonią najpiękniejszych dźwięków na całym świecie i mógł słuchać ich przez calutką wieczność.
Wieczność, która na nich czekała z rozłożonymi zachęcająco ramionami.
Wsunął swój palec do końca, rozciągając nieśpieszne ciasne, dziewicze wnętrze młodszego.
Drugi palec dołączył do pierwszego w coraz bardziej chaotycznych ruchach.
Zassał się mocno na penisie demona, aż pojawiły mu się dołeczki w policzkach, zadowolony, czując jak Aryman dochodzi gwałtownie we wnętrzu jego ust, obdarowując go swoją spermą.
Połknął wszystko ze spokojem, nie pozwalając zmarnować się ani kropelce, cały czas ruszając palcami.
Abbadon uniósł lekko głowę, zlizując resztę nasienia z miękkiego członka, po czym ukląkł i uniósł biodra czerwonowłosego, kładąc sobie jego drżące nogi na ramionach.
Bez chwili zwłoki, wsunął język w zaczerwieniony kręg mięśni, nadal wrażliwego po przeżytym orgazmie ciała.
Jego własna erekcja ciążyła mu na udzie, ale ignorował to, najważniejsza była w tej chwili dla niego przyjemność wijącego się w rozkoszy demona, który bez tchu wymawiał jego imię, wyglądając na zupełnie zrujnowanego.
To było tak piekielnie seksowne, że mógłby dojść od samego widoku zamglonych, fioletowych oczu.
Nie przestając penetrować językiem wejścia młodszego, złapał za jego półtwardy członek i kilkoma sprawnymi, zdecydowanymi ruchami nadgarstka, doprowadził go do kolejnego orgazmu.
Oblizał się, opuszczając nogi demona na pościel.
Spojrzał na swoje dzieło z góry i aż zamruczał z satysfakcją.
Blade, oddychające z trudem ciało, poznaczone malinkami, śliną i strużkami spermy, zamglone z pożądania fiołkowe tęczówki, zaczerwienione usta i kroplący się na ciele pot, był tak nieprzyzwoicie perwersyjnym widokiem, że nie mógł już dłużej wytrzymać.
Pochylił się po pocałunek, łapiąc młodszego pod kolanem, po czym wsunął się w niego jednym szybkim ruchem, od razu trafiając w punkt G.
Krzyk przyjemności Arymana został zagłuszony przez zachłanne usta Tańczącego na Zgliszczach.
Anioł Zagłady wsuwał się w młodszego po jądra i wysuwał do żołędzia, by pchnąć mocno od nowa.
Czerwonowłosy objął go ramionami, nie przerywając namiętnego pocałunku, wychodząc aniołowi biodrami na spotkanie.
Brunet zacisnął ręce na biodrach niższego, by utrzymać go w miejscu, po czym przyspieszył.
Pieprzył młodszego, nie, on go rżnął z nadludzką siłą, sprawiając im niesamowitą przyjemność.
Abb syknął, gdy szpony demona wbiły mu się w barki, ale nie zwolnił, tylko mocniej pieprząc.
Zaciskające się na jego członku mięśnie, wyrwały z jego ciała potężny orgazm, przyjmując spermę Abbadona z radością do swojego wnętrza.
Z gardłowym warkotem wprost z głębi trzewi, doszedł, wgryzając się w bark młodszego, który w tym samym czasie osiągnął spełnienie.
- Mój. – warknął Anioł Zagłady zaborczo.
Leżał przez chwilę nieruchomo, próbując wyrównać oddech, po czym wysunął się z Arymana niechętnie.
Demon leżał z rozmarzonym uśmiechem, mając zamknięte oczy i uchylona usta.
Brunet zlizał spermę młodszego z jego brzucha, po czym ucałował delikatnie czerwone wargi, przyciągając do siebie, zasypiającego już młodzieńca.
Aryman wtulił nos w jego szyję, obejmując go biodrem, z zadowolonym westchnięciem.
- Kocham Cię, Abb. – wymamrotał, będąc już jedną nogą w krainie Morfeusza.
Abbadon pocałował go czule w czoło.
- Ja Ciebie też, mały.
___________
I jak Wam się podoba, huh~?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top